Jestem urodzoną ryzykantką. Lubię, gdy coś się dzieje. Lubię także poczuć dreszczyk emocji na plecach i z wrażenia aż zamykać oczy. Chętnie piszczałabym i krzyczałabym pół dnia, ale nie wypada ;-) W ten sposób rozładowuję swoje emocje.
Odkąd poznałam mojego męża zakończyłam swoją przygodę z jednośladami, dwudniowymi imprezami, przebieganiem przez ulicę na czerwonym świetle, a także próbowaniem samej siebie w każdej możliwej dziedzinie. A odkąd zaszłam w ciążę w końcu zaczęłam o siebie dbać. Witaminy, zdrowa dieta, właściwy tryb życia i wystarczająca dawka snu. Poczułam, że teraz jestem odpowiedzialna nie tylko za siebie. W sumie nie skłamię, gdybym przyznała się Wam, że zaczynam intensywnie myśleć o długowieczności, aby poznać moje praprawnuki ;-) Ale o tym kiedy indziej.
Mam czasami ochotę wyjść z domu, złapać stopa i znaleźć miejsce, w którym pozwalają młodym matkom skakać na bungee. Albo wziąć męża pod pachę i kazać przewieźć się po autostradzie z 200km na liczniku. Czasami też nachodzą mnie myśli, aby po lampce wytrawnego wyjść na taras i obudzić wszystkie krakowskie kojoty. No, ale cholera nie wypada!
Mam potrzebę rozładowania swoich emocji i „trudów” dnia krzykiem i prędkością. Marzenie ściętej głowy. Toteż pogodziłam się z myślą, że mam być teraz przykładem dla mojego dziecka i mam kształtować jego charakter. Diabeł mały wszystko naśladuje. Bystre z niego zwierzę! Ponieważ musiałam zmodyfikować moje zapędy w wielu dziedzinach na wakacjach czasami udaje się pofolgować ;-) Tym razem folgowaliśmy sobie całą trójką. Mieliśmy cudownego przewodnika, który wiedział gdzie nas zabrać!
Bagna Everglades i rejs poduszkowcem to jest to co tygryski lubią najbardziej. Wszędzie dzika zwierzyna, odgłosy ptaków i szum sześciocylindrowych silników. Hell yeah! Chętnie powtórzyłabym to raz jeszcze! :-) Ivo po wejściu na poduszkowiec, waterboat’em zwany, obudził się toteż gdy nagle poczuł prędkość i wiatr w piórkach ;-P lekko się przestraszył. Później jednak ogarnął temat, że nie pozostaje mu nic innego jak cieszyć się szczęściem swojej mamy :-D
Gdybyście odwiedzali zachodnie wybrzeże Florydy koniecznie zaliczcie Everglades! Warto! :-) Rezerwat cyprysów niech także znajdzie się na Waszej liście. Ta przejmująca cisza warta jest wszystkiego!
Powiedzcie, że nie tylko ja czasami potrzebuję odrobiny adrenaliny, aby poczuć że żyję! ;-)
Uwielbiam poniższy cytat.
– „Powiedz mi, co jest takiego wyjątkowego w bieganiu? [w moim przypadku był to rejs poduszkowcem;-)]
– To prawie jak latanie. To jak stać na najwyższej górze, milion kilometrów od wszystkiego i krzyczeć. Najbielszy krzyk na świecie. Jesteś lekki, jesteś naszybszą rzeczą w kosmosie, jakbyś nic nie ważył. Wysysasz prędkość z Drogi Mlecznej i czujesz, że możesz dotknąć gwiazd.”
Tak właśnie się czułam, gdy płynęliśmy z cudowną, drapieżną i głośną prędkością po bagnach. Byłam wtedy tą najszybszą rzeczą w kosmosie i wysysałam prędkość z Drogi Mlecznej :-)
2 komentarze
fajne zdjęcia, też byliśmy, 23 XII 2014 r. tylko blisko Miami w Coopertown, a potem żabie udka w menu. Pozdr. z Lublina
Oooo, ale super przygoda. Zaśpiewam dla Ciebie: „Mam tak samo jak Ty…’ ;)
Też lubię adrenalinę, z którą pożegnałam się w czasie ciąży, i której nadal mi brakuje, no ale się powstrzymuje, właśnie dlatego, że nie wypada ;)
Musimy kiedyś skrzyknąć więcej mam i umówić się na jakiś zastrzyk adrenaliny