[post archiwalny]
Czara mojej tolerancyjnej do tej pory goryczy przelała się ostatnio. Ulało się tej czarze i muszę ogarnąć smród, który mnie uwiera. A owy smród dotyczy mojej codzienności i pewnego wyboru, przez niektórych nazywanego wakacjami życia. Zdecydowałam się nie być czynna zawodowo i zostałam z dzieckiem w domu. Ten stan będzie trwał tak długo, aż zdecyduję, że już czas, aby wysłać młodego obywatela do przedszkola.
Od kiedy pojawił się na świecie nasz wyczekany potomek, mogłabym na palcach jednej ręki policzyć ile nocy przespałam w jednym kawałku. Nauczyłam się już spać na raty i gdy nockę mogę podsumować pięciogodzinnym wynikiem – nie narzekam a cieszę się z tak dobrego podsumowania. Młody obywatel nigdy nie należał do egzemplarzy promocyjnych, które przesypiały noce całe i drzemkowały w dzień po kilka godzin. A gdy udało mu się zmrużyć oko w ciągu dnia ja wtedy jak na miotle ogarniałam chatę całą. Nie przypominam sobie leżenia plackiem i nicnierobienia [no chyba, że lekki stan depresyjny na chwilę mnie przydusił do parteru]. Za niemożliwe uważam tryskanie energią od rana do wieczora, przez cały macierzyński okres. A gdy dołożę do tego brak męża przez co najmniej 1/3 roku, to nie napawa mnie to optymizmem zupełnie.
Nie mam na podorędziu mamy, która wpadnie z obiadem, ani teściowej, która zabierze młodego na spacer. Ciotka też nie wpada, aby zrelaksować się przy prasowaniu. No cholera, nie dorobiłam się świty sprzątającej, która ogarniałaby za mnie tę moją zwyczajną rzeczywistość i gotowała dla mnie co lepsze dania.
W ciągu cudownych dwudziestu miesięcy z moim synem znalazły się dwa dni, które spędziliśmy osobno. Próbowałam wtedy nauczyć się robić na drutach [ze średnim skutkiem ;-)].
Ostatnio ktoś próbował wbić mi szpilę twierdząc, że „A co Ty masz do roboty? Zajmujesz się dzieckiem i jesteś zmęczona? Czym jesteś zmęczona?”. A ja nic nie mam do roboty. Dziecko samo robi sobie śniadanie, samo się przewija, kąpie. Samo też przygotowuje sobie atrakcje dnia. Wszystko robi k..wa samo! Eureka! …
Palec w górę, kto z Was ma chatę wypicowaną na błysk i komu pranie czekające na poskładanie nie zalega po pokojach? A może kuchnia Wasza też zawsze błyszczy? A ciuchy w szafach macie posegregowane kolorystycznie? Powiedzcie, że też zmagacie z tym na codzień, bo zacznę zaraz wariować, że to tylko ja z wieloma sprawami bywam do tyłu.
To ja proponuję znaleźć na rynku pracy jelenia, który za friko oporządzałby dziecko i całą resztę. 24/7. Skakał z dzieckiem po fotelach, śpiewał mu po angielsku, miał anielską cierpliwość, dobre maniery, gotował smacznie i zdrowo i w międzyczasie odkurzał wszystkie kąty. Niech ten jeleń także będzie kimś zaufanym, komu szczerze zależy na tym, aby dziecko prawidłowo się rozwijało, aby dostawało codzienna dawkę czułości i chodziło w zawsze wypicowanych na kant ciuchach.
No. To ja wracam do leżenia plackiem i patrzenia jak dziecko samo się ubiera i obiera ziemniaki. Mówię Wam, nic tylko walnąć sobie setkę na dobry rozruch podczas tego leżenia…
EDIT: Mam wrażenie, że głosy w tej rozmowie rozmijają się. Ja nie narzekam na ciężki żywot a postuluję o to, aby to co robię i uwielbiam robić (być matką) nie było deprecjonowane i zaniżane do rangi urlopu. Od kiedy jestem matką nie czułam się ani przez sekundę jakbym była na wczasach. Macierzyństwo to okres niebywale wymagający i zawsze jestem na posterunku.
Chciałabym, abyśmy były doceniane jako kobiety i matki za to, że stajemy na wysokości zadania. Bycie matką jest równie absorbującym i wymagającym zajęciem jak kierowanie ruchem lotniczym. Możemy śmiało chodzić z podniesionym czołem!
105 komentarzy
Wakacje życia to to nie są na pewno :) mnie młody wczoraj prawie do płaczu doprowadził – nie ma to jak 1,5 roczniak znęcający się psychicznie nad matką w 7 miesiącu drugiej ciąży ;)
Ja mam trojke urwisow. Przyznam, ze czesto marze o calym dniu dla siebie – choc pewnie rzucilabym sie i tak w wir sprzatania, zeby potem miec czas dla nich. Bywa ciezko, bywa zabawnie, nerwowo, bezsilnie, ale gdy widze jak moje dzieci sa calym sercem za mna to wiem, ze warto. Mysle sobie, ze za pare lat to ja bede do nich szla i prosila pobawcie sie ze mna/porobmy cos razem…
Też tak mówiłam/pisałam dopóki nie poszłam do pracy (dziecko 3 latka). Teraz pracuję ponad 8 h w korporacji i muszę robić to co robiłam wcześniej. Przygotowuję posiłki, jest trudniej bo muszę zaplanować dzień wcześniej, przemyśleć żeby żadnego produktu nie zabrakło, normalnie mogłabym wyskoczyć ale „ganiać” nianię już gorzej. Też kąpię, nie zwalnia mnie to dlatego że pracuję. Prasuję, sprzątam, robię zakupy. Wstaję w nocy do Córci. Teraz nieco zdanie zmieniłam, mimo, że dziecko mam absorbujące jak żadne inne (z ręką na sercu to mówię, drugiego takiego egzemplarza nie ma)- były to wakacje i najpiękniejszy nasz czas. Teraz tylko mniej zdjęć i malutkich wycieczek kilka razy w tygodniu. Ale już wtedy o tym wiedziałam :)
U mnie większość obowiązków domowych i dzieciowych jest na mojej głowie, ale tylko dlatego, że mąż pracuje zawodowo. W weekendy dzielimy prawo do odpoczynku i obowiązki domowe. Jak już wrócę do roboty, to nie ma mowy, żebym robiła sama tyle, co teraz, oj nie :)))
O matko kolejny blog/post o trudach macierzyństwa i niedocenianiu matki przez cały świat. Już mnie zaczynają irytować tego typu wypowiedzi. Współczuję Ci, że otaczasz się takimi ludźmi, którzy twierdzą, że nic nie robisz. Z drugiej strony czego oczekujesz? Medalu, nagrody, pochwały? Wychowujesz dziecko i chcesz być doceniona? Robisz to co do Ciebie należy. Urodziłaś dziecko i Twoim obowiązkiem jest teraz się nim zająć! Zajmujesz się domem i dzieckiem, dla siebie, dla Waszej rodziny. Jedyną „zapłatą”, którą powinnaś pragnąć jest uśmiech dziecka i męża. A to co inni gadają mniej w d… Sama jestem matką. Mam dwójkę dzieci (7 l. i 2 l.). Pierwsze dziecko wychowywałam sama (urodziłam będąc na studiach). Umiałam połączyć naukę z zajmowaniem się dzieckiem i domem. Do tego łapałam prace dorywcze ( moim dochodem było 650 zl alimentów które dostawałam na siebie od mojego tata i 420 zł alimentów na dziecko, a mieszkałam sama) W domu zawsze błysk, obiad ugotowany, dziecko wybawione, spotykałam się z przyjaciółmi, egzaminy zaliczałam na 5 w pierwszych terminach. Syn miał trochę ponad rok kiedy broniłam inżyniera (studia dzienne) i kończyłam drugi rok studiów licencjackich (zaocznie). Zaczął się trzeci rok studiów zaocznych. Znalazłam pracę jako barmanka (weekendy). I pracowałam tam 2,5 roku. W między czasie obroniłam licencjat, zaczełam spotykać się z moim obecnym mężem ( syn miał 2 lata). To był najlepszy czas. W tyg siedziałam w domu z dzieckiem, codziennie urozmaicałam mu czas! W domu wszystko było zrobiona. Byłam tak zorganizowana, że miałam też czas dla znajomych i na randki ;) Syn poszedł do przedszkola, a ja do normalnej pracy (pracownik socjalny w MOPS), zamieszkał z nami mój obecny mąż. I na początku trochę trudniej było ogarnąć wszystko, ale znowu zorganizowałam się i było ok. Poźniej ślub, studia mgr, ciąża i narodziny 2 syna we wrześniu 2012. I znowu wszystko pogodziłam a urlop macierzyński to znowu był najlepszy czas, najlepsze WAKACJE, zdecydowanie za krótkie. Po powrocie do pracy znowu było ciężko, studia, dom, praca no i 2 dzieci, ale wszystko się udało zorganizować z pomocą męża. Moim sekretem jest systematyczność, dzięki czemu sprzątam z 15 minut dziennie, mój mąż też tyle! No i już dzieci dużo pomagają. Teraz zazdroszczę mężowi, że siedzi z synem w domu ( od grudnia do marca ma postojowe)! Ja bym bardzo chciała, mimo że lubię swoją pracę. Czasem słyszę wyrazy współczucia jak to ciężko miałam, ale ja tak nie uważam, mam cudowną rodzinę i dlatego, że ich tak bardzo kocham to chce o nich dbać, a oni odpłacają mi tym samym i dbają o mnie ( w końcu jestem jedyną kobietą). Ojciec pierwszego syna od daaaawna nie płaci alimentów, jeszcze dłużej go nie widział. Syn uznaję za tatę mojego męża i to jego nazwisko nosi (oczywiście wie, że jest gdzieś tam inny tata). Mi wystarczy moja satysfalcja z tego co robię, chociaż nie czuję, żebym robiła coś nadzwyczajnego. Po prostu dbam o tych, których kocham. Szanuję, rzeczy które kupiłam bo ciężko było mi się dorabiać, więc też je np sprzątam od razu a nie czekam na nie wiadomo co. A przedewszystkim szanuje czas, więc rzadko oglądam TV… I CHCĘ JESZCZE DZIECI :)
Można zorganizować wszystko? A kto zajmował się twoim dzieckiem jak chodziłas na studia (dzienne), do pracy (w weekendy), na randki i spotkania ze znajomymi? Chyba ktoś inny organizował czas twojego dziecka za ciebie?
i to właśnie najczęstszy pożeracz czasu , telewizor lub komputer a na inne zajęcia czasu brak, wiem bo mam porównanie, moja siostra i ja, u niej ciągły bałagan i teksty że ciągle jej brakuje na wszystko czasu u mnie ład i porządek, ale moje dziecko do 2,5 roku nie obejrzało w TV ani jednej bajki a i my za telewizorem jakoś nie tęskniliśmy, u mojej siostry telewizor grał ciągle, komputer włączony był przez cały dzień to jak do niego nie zajrzeć…….córka nie spała w dzień jak tylko skończyła 17 miesięcy, cały dzień była ze mną , razem robiłyśmy wszystko, ja do ubikacji ona na nocniczek i pieluszki szybciutko poszły do lamusa, obiadki gotowałyśmy też razem , a sprzątanie to dopiero była frajda, każda swoim sprzętem, dziś ma 5 lat i pięknie maluje, śpiewa, tańczy, bo dla niej to normalne , telewizor sama wyłącza i idzie się pobawić bo ile można te same bajki oglądać…..
Agnieszka mój post nie był do Ciebie, tylko do autorki. Przepraszam
To prawda! Mój Synek ma prawie 19 miesięcy, ja zaczynam pracę. I mówiłam dokładnie tak samo, było co robić cały czas mimo tego, że z mężem równo „naginamy”. I zgadzam się ze wszystkim ad obowiązki domowe, ale teraz? Będzie dom plus praca.
To prawda pracując nie ma już tyle czasu dla dzieci, matka doceni ten czas spędzony z synkiem czy córeczką dopiero kiedy wróci do pracy zatęskni za uśmiechem swojego dziecka.
Moje pranie to kiśnie czasem tygodniami :D
Ja nie mam dzieci jeszcze a nadal nie nauczyłam się ogarniać domu tak, żeby wszytko było zrobione. Szacun dla matek! Naprawdę!
Ja jutro i pojutrze mam wolne od mojej trójeczki… Mój trzeci egzemplarz, najmłodszy dba o to, by nie pospać za dużo. Piąta to za wcześnie? To zacznę dzień o 4 – to chyba jego motto! Na szczęście mam męża, który dobrze wie, że to nie relaks ;)
<3 to Cię zabiję- moje dziecko wszystko robi samo i moje obowiązki też wypełnia wzorowo :P w moich marzeniach…a nastąpi taki stan rzeczy za jakieś 20 lat może ale niekoniecznie
Taaaak, też mam takie wakacje życia i tylko wszyscy się dziwią jak to możliwe że tak zeszczuplałam po dwóch ciążach. C
Ja sama wychowuje 10 mies syna w dużym domu. Zawsze jest posprzątane, dziecko jest czyste i najedzone. Spi raz godzinke w tym czasie mam chwile dla siebie. Sprzątam i gotuje przy nim, prasuje tez przy nim i nie mam problemu żadnego by wszystko zrobic. Do tego ćwiczę i uczę sie na egzamin, a tez nie mam z kim go zostawić mimo ze mam rodziców lecz oni sa aktywni zawodowo. Życie z dzieckiem nie jest takie straszne mimo ze moj ma dosłownie mrówki w tyłku. Dziecko spi ze mną bo tez budzi sie kilka razy w nocy a jednak sie wysypiam:)
Ten tekst jest o tym czy lubisz bywać doceniana za to, ze stajesz na wysokości zadania. Chyba nikt nie lubi gdy jego wysiłek i starania porównywane są do saczenia drina na plazy wsród palm i śpiewających skowronków. Zycie z dzieckiem jest cudowna przygoda jednak równie wymagająca atencji i zaangażowania jak kierowanie ruchem lotniczym. Dlaczego wiec niektórym wydaje sie to niepoważnym zajęciem?
Jak widać w komentarzach są matki na pokaz i są matki zwyczajne :-D Ja jestem tą zwyczajną z bałaganem w domu i trójka dzieci które są szczęśliwe. Dodam że poprzednie urlopy macierzyńskie konczyłam 4 miesiace po porodzie i wracałam do pracy w korporacji z tysiącami raportów do zrobienia w domu po pracy. Dziadki 400 km ciocia jedna pracująca więc dzieci żłobkowe. Trzeci urlop macierzyński roczny moja szefowa skwitowała „jesteś leniwa” a ja codziennie jestem na pełnych obrotach jak w pracy.
Masz możliwość spania z dzieckiem, good for you! Gdybym ja miała taką możliwość, życie stałoby się prostsze. Oczywiście to już po tych 5h chodzenia po pokoju i bujania wyjącego z powodu kolki dziecka. Wstawanie 12 razy w ciągu jednej nocy wcale nie wpływało na pozostałe obowiązki w ciągu dnia. Załatwianie się w WC z dzieckiem na rękach też w zasadzie nie było takie trudne, trzeba było tylko opracować technikę podcierania się jedną a trzymania dziecka drugą ręką, a następnie mycie obu rąk bez upuszczania malucha. Prysznice to była natomiast przyjemność, otóż leżaczek spełniał swoje zadanie – dziecko mogło patrzeć. Wyło i wyciągało ręce, ale komu by to przeszkadzało? Karmienie piersią przez 1,5 roku też w zasadzie dało się przeżyć, chociaż byłoby o wiele przyjemniej gdyby to karmienie nie odbywało się co 1h przez 1,5h. A gdyby młoda jeszcze smoczki tolerowała, to moje życie byłoby w ogóle sielanką! Pierwszy rok, czy dwa to naprawdę bajka! Można się spełniać na całego i jest cudownie! A tyle rzeczy można w tym czasie zrobić w domu! Polecam ten styl życia!
Ja mam syna ktory ma rok i 9 mies w dniu jego pierwszych urodzin podpisałam umowę o pracę i raz pracuje 8 a raz 11 h i to czasami do 2 w nocy! Wiec jeśli ktoś pisze w komentarzach że jego dom sie błyszczy uczy sie cwiczy obiad jest zawsze na czas a sama jest wyspana i pełna energii i wszysto jest oh i ah no to sorry ale to dla mnie kłamstwo…. przez pierwszy rok to była dla mnie katorga i czekałam aż wróce do pracy a teraz wcale nie jest łatwo praca dom (i maż) na glowie ale przynajmiej tatuś wie co ja czułam sidzac w domu sama z dzieckiem :) Mamuśki czysty dom i dziecko to nie zawsze jest wszystko wiec powodzenia!
Ja wiem czy zaraz kłamstwo… U mnie dwoje maluchów, co prawda jedno chodzi do przedszkola, ale czasami gorzej jest z tym starszym niż z tą młodszą. Mąż pracuje poza miejscem naszego zamieszkania, bywa i tak że wychodzi i wraca do domu jak jest ciemno. Dla uściślenia, Syna ma 4,5 lat a Córka 7 miesięcy. I chyba zaraz doleję oliwy do ognia… Da się, wszystko się da. Mieć porządek w domu, i ubrania nie tylko swoje ale i pozostałych domowników ułożone rodzajami, i kolorystycznie. Da się mieć codziennie inny obiad, wyjść z dzieckiem na wietrzenie, odwiedzić koleżanki, poczytać książkę i oddać się swojemu hobby. Da się pomalować paznokcie, pójść do fryzjera, do kina i na rekonesans po sklepach odzieżowych, da się poświęcić dla Siebie i na Siebie tyle czasu ile nam potrzeba. Da się nauczyć czegoś nowego, i dorobić nawet legalnie. Da się wrócić do pracy i ogarniać to wszystko tak samo jak na macierzyńskim, przy czym dzieć jest już bardziej wymagający. Trzeba tylko chcieć. Trzeba tak sobie zorganizować czas żeby się ten cały nasz świat się kręcił. Jedyne co wart przemyśleć, to czy w samotności chcemy to wszystko robić, czy wespół z domownikami, nawet tymi maleńkimi (jak pisze Aaa). To czego nauczymy ich teraz odbije im się w przyszłości. Do przemyślenia dla wszystkich „uciemiężonych” :)
Fajny głos w tej sprawie.
Mam wrażenie jednak, ze głosy w tej rozmowie rozmijają sie. Ja nie narzekam, ze mam ciężki żywot a postuluje o to, aby to co robię i uwielbiam robić nie było deprecjonowane i zaniżane do rangi ulopu. Od kiedy jestem matka nie czułam sie jakbym była na wczasach. Macierzyństwo uważam za okres wymagający i zawsze jestem na posterunku. A niektórym sie wydaje, ze ja sie wczasuje :) chciałabym, abyśmy były doceniane jako kobity i matki za to, ze stajemy na wysokości zadania.
Pozdrawiam
a mi się wydaje że moja sąsiadka przesadza trzymając swoje dziecko pod kloszem, a jej to że kupuję sobie i domownikiem ubrania w ciuszku się też bardzo nie podoba. Tyle tylko że mnie jej zdanie zbytnio nie obchodzi, bo i tak jak trafię coś fajnego dla kogokolwiek to kupię, a Ona na moje „pozwól Mu, nie ograniczaj Mu przestrzeni” nie raz powiedziała „Masz swoje to pilnuj”. Dla mnie i moich domowników, najważniejsze jest to że my jesteśmy z tym naszym światem szczęśliwi. Rób to co lubisz i nie oczekuj że cały świat będzie Ci przyklaskiwał. Przyklaszcz sobie sama… a za kilkanaście lat patrząc na Swoje dziecko sama stwierdzisz że warto było. URLOP… to jest urlop, nazwany tak przez prawomocnych. Równie dobrze mogli to nazwać okresem macierzyńskim. Fakt jest taki że świata nie zmienisz, a ludzie jak świat szeroki i daleki, zawsze będą uważać że skoro siedzisz w domu to masz duuuuużo czasu, w PL szczególnie, a kobiety jeszcze szczególniej. Najważniejsze co Ty o tym myślisz i jak ten czas wykorzystasz!!! Reszta niech sobie myśli co chce :)
Owszem wszystko się da, ale jeżeli dziecko nie jest tak bardzo wymagające… mam dwójkę dzieci 3 lata i 1 rok. I jest dzień, że nie wiem jak się nazywam, a jest dzień, że i paznokcie pomaluję. Zatem jeżeli masz jeszcze posegregowane ubrania kolorystycznie, to zazdroszczę, że masz tyle wolnego czasu.
Pozdrawiam! :)
Bardzo mądrze napisane!
co robisz z dzieckiem kiedy idziesz do fryzjera? a co robi twoje dziecko kiedy ukladasz ubrania kolorystycznie? bo moje wyrzuca wszystko co jest w szafie. Gdy obierasz kartofelki na obiad czy twoje dziecko nie zabiera ci jednaego nie wysmaruje nim ściany? ikiedy masz czas na fryzjera jeśli dziecko je co 3godziny? Nie wierze że żyjesz bez pomocy bliskich albo opiekunki… a może…z innej strony… zamiast malowac paznokcie powinnas usiaść z dzieckiem i zbudować jakąś porządna relację opierajaca sie na miłości a nie na dyrektywnym podejsciu i ustawianiu wszystkiego pod linijkę. Aż mi żal Twoich dzieci..
Dzieci trzeba wychowywać a nie tylko żywić ;) Ciuchy to nie klocki,ziemniak to nie farby.Pozwalanie dziecku na wszystko dla świętego spokoju (szczególnie temu pierwszemu ) ,nie jest dobre ani dla mamy ,ani dla dziecka .
jesli dziecko chce sprawdzić co to jest ziemniak to mu pozwalam, to własnie rozumiem przez wchowanie do zycia, jesli chce wyjąc bluzkę – prosze bardzo, a że przy okazji wyjmie wszystko z szafki…. jeśli to z ciekawości – prosze bardzo, nie bede ograniczała ciekawości dziecka tylko po to żeby mieć porządek w domu
a ile zajmuje Ci włożenie tych bluzek do szafy?? bo mam wrażenie że nawet i pół dnia. Ciekawość ciekawością, ale są też jakieś zasady, chociażby bezpieczeństwa. Nóż też dajesz dziecku do zabawy z ciekawości. Aguśka ma rację… weź pod uwagę fakt że Twoje małe ciekawe dziecko będzie już niedługo członkiem społeczeństwa, chociażby przedszkolnego, gdzie są określone zasady organizacji i zachowania, i nagle nikt nie będzie wszystkiego zmieniał, bo przyszło do nas ciekawe wszystkiego dziecko. Rodzice są odpowiedzialni za wychowanie a nie wyhodowanie dziecka.
Kiedy idę do fryzjera zabieram córkę ze sobą, jeśli nie śpi podczas strzyżenia, to zabieram jej matę i kilka zabawek, nasz fryzjer też jest przygotowany na dzieci, jest tam specjalny kącik, a rodziców każdej chwili może zejść z fotela. Wizyta u fryzjera zajmuje mi max 1,5 godziny, mam krótkie włosy, które farbuję sama, i raczej nie traktuję tego jako całodziennej wyprawy. Ponieważ piorę pranie kolorystycznie, prasuję po każdym praniu (zazwyczaj wieczorem) z ułożeniem kolorystycznie nie ma problemu, a rodzajowo segreguję po uprasowaniu. Jeśli prasuję w dzień, moje dziecko bawi się w pokoju zabawkami. Gotowałam i gotuję z każdym dzieckiem w kuchni, ja szaleję przy garnkach, a córka siedzi w foteliku, ściany może smarować czym chce, pomalowane farbą ścieralną. Niczego dzieciom nie zabraniam i drastycznie ich nie ograniczam, jeśli coś jest niebezpieczne to najzwyczajniej w życiu nie pozwalam na to. Cały czas rozmawiam i mówię do Swoich dzieci. Dużo im czytam ( nie mamy telewizora) i dużo czasu spędzamy wspólnie, idea bliskości jest mi bliska. Uważam że każdy z nas, nawet maluch, potrzebuje trochę czasu dla samego siebie, i nie wyobrażam sobie że non stop jestem z córką.
Uwierz, żyję bez pomocy innych. Moje rodzeństwo ma swoje rodziny, Męża również. Mamy tylko Mamy, oddalone od nas ponad 100 km, mające swoje własne życie i spełniające się zawodowo. Moje dzieci nie mają opiekunki, są szczęśliwe i uśmiechnięte, i nie ustawiam ich pod linijkę. Dobrą organizację czasu wyniosłam z domu. Nas było troje, i nie pamiętam żeby moja Mama użalała się nad sobą, od małego uczyła nas obowiązków, ale nie brakowało nam czasu na wspólny czas spędzony w miły sposób, gry planszowe i książki mamy we troje we krwi. To co dla Ciebie jest dyrektywnym podejściem, dla mnie jest normalnym życiem. Kocham Siebie i Swoją Rodzinę, potrafię się spełnić zarówno w domu jak i poza nim. Jestem kobietą i nic co kobiece nie jest mi obce, lubię ładnie wyglądać i dobrze się z tym czuję. Najważniejsze jest chyba to że czuję się szczęśliwa i kochana, a póki ja się tak czuję to moje dzieci też. Jedyne o czym marzę… to żeby moje dzieci nie były życiowymi kalekami, bo że będą szczęśliwe i kochane jestem pewna :)
gratuluję odpowiedzi i podejścia do życia
No moje by tak grzecznie nie wysiedzialo, caly czas na speedzie albo w biega, z czego zeby sie wyszalal minimum 3h na dworzu. Ale wole spedzic ten czas z nim synek ma 16 miesiecy niz prasowac i sprzatac to moze poczekac. Najwazniejsze to miec priorytety. Po co robic cos na sile ja nie musze miec pomalowanych paznokci( jak juz pomaluje to zaraz sa pozdzierane) czy ubran w kostke i zyje i dobrze mi z tym. A fakt czas w domu z dzieckiem to nie urlop oj nie:)
Hahaha, chciałbym zobaczyć mojego syna HNB u tego fryzjera albo jak siedzi sobie w foteliku jak ja gotuje.
No może 10 minut tak…
Wszystko zależy od dziecka, widać pani trafiła na dzieci przy których takie rzeczy są możliwe.
Ale naprawdę proszę nie oceniać. Jakby spędziła Pani jeden dzień z dzieckiem o dużych wymaganiach, to zapomnialaby pani o fryzjerze, pomalowanych paznokciach czy prasowania…
Myślę, że czas na zrobienie siku byłby luksusem.
Jak u mnie tu układasz tam wyrzuca, tu sortujesz tam Młody „konstruktywnie” się bawi przekładaniem tego, co własnie ułożyłaś… Ja do tego wróciłam do pracy 2 miesiące temu i wiem, że jest trudno czasami bardzo i mimo, że mam mamę, która pomoże itp. to i tak mam kupę prania do poskładania/poprasowania itp.
Ale jak da sie isc do kina fryzjera z dziecmi? Moja 2,5 letnia corka nie wytrzymalaby pol godziny chocizzby sama w takim salonje fryzjerskim. Mam identyczna sytuacje kesli chodzi o meza bo widzimy sie tylko wieczorami, caly dzien jestem sama z dzieckiem i nie wiem jak to robisz ze masz czas na to wszystko. Bez obrazy ale jakos nie wierze ze robisz to wszystko bez pomocy innych osób a tu o to chodzi.
wszystko zalezy moim zdaniem nie od pomocy innych, ale od tego jak wymagające jest dziecko. moje np. (6 m-cy) spi całe noce i 2 razy po 2 godziny dziennie, pozostałą czesc czasu sobie lezy i sie bawi grzechotkami. oczywiscie wymaga podstawowej obsługi, jak kąpanie gotowanie i przewijanie itd a niektórym dzieci drą papiszona godzinami, to wtedy nawet wykąpać sie cieżko…
Moim zdaniem to nie kwestia ilości domowych obowiązków – to akurat jest w pewnym stopniu dowolne – zależy odmstopnianwrazliwosci na bałagan i przyjętych własnych standardów.
Problemem jest to, że decydując się na zawieszenie pracy zawodowej na czas wychowania małego dziecka otoczenie często uważa, że nie robisz nic i to wlasnie, w mojej opinii, moze być źródłem frustracji – a nie sam fakt bycia w domu.
Nie chodzi tu o licytowanie się kto ma gorzej, ale o akceptację rożnych stylów godzenia wychowania dzieci z pracą zawodową.
Sama mam to szczęście, że mogłam wrócić do pracy na pół etatu, co sprawia, że czuję się spełniona zawodowo, spędzam dużo czasu z dzieckiem i na konto też coś tam spływa, no i nie słyszę, że wciąż jestem na URLOPIE i SIEDZĘ W DOMU.
Oj doskonale Cie rozumiem… Moja córka ma 33 miesiące. Jestem na wychowawczym, bo zwyczajnie nie opłacało mi się wracać do pracy na etat. Prócz tego, że „siedzę w domu”, pracuję dwa popołudnia w tygodniu i pół soboty. Mój wybór. I finanse ;-) Córa w tym czasie jest u teściowej. Moi rodzice są o 2/3 Polski od nas. Teściowa pracująca, wiec nie może zająć się dzieckiem cały dzień ;-) Mąż pracuje dużo i bardzo często wyjeżdża. Absolutnie nie narzekam…no czasem tak. W kuchni mam porządek co 3 dni, jak mnie natchnie. Z odkurzaczem biegam tez co 3 dni (zlinczujcie mnie), za to codziennie mam czas na spacer z młodą, basen, zdrowy (czasem mniej) obiad, zakupy, zabawy, spotkania z innymi dziećmi.u koleżanek itp. Czasem nawet mam czas na książkę i paznokcie :-D
Nie, nie mam domu na pokaz, ale mam mądre, dobrze rozwijające się dziecko :-D
We wrześniu pójdzie do przedszkola, mam nadzieję.
Śmiać mi sue chce, bo w moim przypadku idealnie sprawdza się powiedzenie, że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia ;-) jeszcze będąc w ciąży mówiłam, że jak tylko skończy mi się macierzyński (24 tygodnie) to dzieć do żłoba, matka do pracy :-D
Przy moim obecnym stanie slabo stabilnym emocjonalnie- ten taki tekst byl baaaardzo potrzebny ;)
dam mojemu facetowi do przeczytania bo jemu też takie myśli typu nic nie robisz przychodza do głowy, bo on pracuje a ja nie
Dlatego ja uciekam do pracy! Tam dwa razy latwiej i kazdy zna swoje miejsce
Jakbym czytała o sobie…
Dziękuję za ten wpis
Mam osiemnastomiesieczną córkę, umowa o pracę wygasła z dniem zakończenia macierzyńskiego, do nowej pracy nie idę, bo nam się to nie opłaca. Tak dokładnie -NIE OPŁACA. A teraz kilka słów o mojej sytuacji. Moja mama zmarła gdy córka miała osiem miesięcy, tata zajął się swoim życiem i zerwał ze mną kontakt, siostra nie uznaje mojego dziecka, męża rodzice nie żyją. Jesteśmy sami, tak po prostu. Siedzę z córką całe dnie, choć chętnie poszlabym do pracy – nie robię tego ponieważ z tego co mi oferują na stazach nie starczy na żłobek, że już nie wspomnę o dziecku, którego nikt nie wychowa tak jak mama. Paradoks sytuacji jest taki, że musiałabym zapłacić komuś za opiekę nad moim dzieckiem z pieniędzy, których nie zarobię. Całe dnie bawimy się, uczymy i robimy wszystko razem. Zapomniałam juz jak wyglądają randki z mężem i spotkania z przyjaciółkami. Bardzo kocham swoje dziecko, całe swoje życie podporządkowałam jej prawidłowemu rozwojowi, jednak każdego dnia jestem bardziej zmęczona niż wtedy gdy studiowałem dziennie i jednocześnie pracowałam na cały etat…
Witam mam 3 letnią córkę i nie moge narzekać. Ja nie pracuje , siedze z mala w domu. … wydaje mi się , że to wszystko zależy od tego jak kto sobie zorganizuje swoje prace domowe. A takze zalezy od naszych pociech. Moja córka nie sypia w dzien od kiedy skończyła rok. Fakt mala zawsze przesypisla całą noc i ja tez mogłam sie wyspac.
Jeśli chodzi o prace domowe, to nigdy nie mialam zaleglosci , a dodam że corka jest dzieckiem bardzo absorbującym, ale i z tym mozna sobie poradzić.
Nie jestem taka pewna czy Pani miała by podobny pogląd kiedy jej dziecko byłoby faktycznie absorbujące. Ja mam 2 dziewczynki- jedna 8 lat druga 6 miesięcy i odkąd urodziła się mała ciągiem nie przespałam jeszcze ani razu 5 godzin. Teraz marzeniem jest przespać 3. W trakcie dnia jest milion rzeczy do zrobienia, ogarnięcie drugiej córki i jeszcze zajęcie się młodą, która jest bardzo wymagająca. Doszedł lęk separacyjny, a jestem sama. Mąż pracuje non stop żeby zarobić na rodzinę, nie mam nikogo kto by mi mógł pomóc. I to nie chodzi o to że się użalam na własny los, bo mimo że mi ciężko nie zamieniłabym tych chwil na nic innego. Gwarantuję że ma Pani bardzo grzeczne dziecko, takie jak ja miałam starsze. Kiedy wymyśliłam jej jakąś zabawę to potrafiła się sobą chwilę zająć, kiedy ja miałam czas na ogarnięcie domu, często nie mam czasu się umyć albo zjeść. Wiem jedno, dzieci szybko rosna i będzie tylko lepiej.
Ja mam dwójkę wspaniałych dzieciaków: 8 i 6 lat. W chwili obecnej prowadzę działalność gospodarczą i nie jest lekko. Wcześniej jak dzieci były małe pracowałam na etacie tzn 8 h, ale też czasami dłużej, w sumie po to, aby zarobić na nianię, ponieważ tez nie mam nikogo, kto mógłby mi pomóc. Czy żałuję tego? Tak. Wiem, że nikt nie zapewni lepszej opieki nad dziećmi niż własna matka. Teraz pracuję wtedy kiedy mogę, większość dnia poświęcam dzieciom, które mnie potrzebują! Wierzcie mi. Najwięcej potrzeb dzieci mają wtedy kiedy zaczynają przygodę ze szkołą, która moim zdaniem ani nie uczy, ani nie wychowuje, ani też nie pomaga. Więc uświadamiam wszystkie kobiety, które siedzą w tej chwili na wychowawczym, że nie jest tak jak myślą: dziecko pójdzie do przedszkola, to poszukam pracy. Przedszkole to bajka, szkoła – to jak dla koszmar.
potwierdzam!!! czekałam z pracą aż dzieci pójdą do szkoły. Teraz gdy jedno jest w I klasie drugie w II, do tego na dwie zmiany, nigdy nie miałam mniej czasu niż teraz
O porocie do pracy marzylam bedac jeszcze w ciazy. Siedzenie w domu dluzej niz miesiac to dla mnie katorga. Kocham bardzo swojego urwisa ale uwazam ze bardziej wartosciowa jest matka zrownowazona psychicznie. Ja pracuje w zasadzie tylko po to by oplacic zlobek i nianie gdy mlody choruje. Mamy nie mam, tata jest daleko a tesciowie sie nami nie interesuja. Siostra ma swojego diabelka w domu. Mieszkania nie mam wypicowanego, bo gdy mlody nie spi to nie pozwala mi sprzatac. Obiady gotuje maz, gdy jest, a gdy go nie ma to sama improwizuje wieczorami. Przestalam prasowac by miec wiecej czasu dla dziecka.
Zgodze sie ze stwierdzeniem ze urlopu macierzynskiego za urlop uznac sie nie powinno. Z wychowawczym to juz inna sprawa. Jest bezplatny, wiec to luksus na ktory nas nie stac.
Mnie sie udało „popracować” na zastępstwo przez 3 miesiące gdy mała miała 10 mscy. I gdy zasiadałam sobie O 8:00 przed firmowy komputer z kawką na biurku to wreszcie zaczynałam ODPOCZYWAĆ! Z wielkim entuzjazmem wykonywałam wszelkie polecenia przełożonych, az musieli mnie odrywać sprzed kompa :) Cieszył mnie kontakt z innymi dorosłymi ludźmi. A po powrocie do domu zauważyłam, że byłam bardziej „wesołą matką” i bardziej wydajna do późnego wieczora. No ale umowa się skończyła, znowu siedzenie w domu z dzieckiem, dopijanie zimnej kawy o 15:00, obiadek, spacery, kupy, obiadek, zabawa, i marudzenie dokąd wreszcie nie pójdzie spać. Nie to, że narzekam, cieszę się, że córcia mnie potrzebuje i spieszę na każde jej zawołanie i zachciankę. Po prostu czasem z przemęczenia ma sie dosyć … tymbardziej, że od męża słysze się „Przecież siedzisz w domu, i nic nie robisz”! >_<!
Jakbym czytała o sobie…nic mnie bardziej nie wyprowadza z równowagi jak…przecież Ty siedzisz w domu!!!!!! I nie Masz czasu na nic????!!!!!
no niestety.. wystarczy isc do biura na 8 h, wklepywac cos do kompa a juz sie PRACUJE… zostajesz w domu to SIEDZISZ Z DZIECKIEM. ale wiesz… mnie to kompletnie wali , chcialabym tylko miec chociaz prawo do emerytury juz nikt mi nie musi placic za moja prace.. a tak rodze , odchowuje kolejna obywatelke a na starosc panstwo mi pokaze srodkowy palec..
aa no i jest sposob,zeby przestano tak mowic.. zostawic tatusia alb tesciowa albo ciocie z dzieckiem na 2 dni… gwarantuje ze juz sie slowem nie odezwa …
Hmm najpierw myślałam, że max rok po porodzie zacznę szukać pracy, później urodził się wcześniak wiec odłożyłam to na czas przedszkola a później okazało się, że młody ma autyzm I tak juz 5 lat siedzę w domu. A najgorsze jest gadanie ludzi…
Ja jestem na takim dobrowolnym urlopie juz 3 rok i nic sie nie zmienilo ;-) No, moZe to, ze obowiazkow w tym czasie prZybylo.
Tez nie mam babc, tesciowych na miejscu czy sasiadek chetych do pomocy, ale co zrobic? Mowia przeciez – chcialas, to masz. No mam, tylko za darmo te robote wykonuje. Dobrze, ze maz docenia i powie od czasu do czasu, ze bardziej „tyram” – choc on sam ma zapieprz ciagle w swojej robocie.
Fajny text ;-)
Pozdrawiam z „urlopu” ;-)
Edit. A moze wystapic do rzadu, za przykladem gornikow, lekarzy i innych, aby podniesli nam „wyplaty”? Z 0 pln, na minimalna krajowa chociaz ;-)
Juz widze te naglowki, protesty, ze „w dupach sie poprzewracalo, w domu SIEDZA i kaza sobie za to placic z naszych podatkow!” :-D
Ta… Bardzo łatwo wszystko ogarnąć jak się ma dziecko,które nie placze co najmniej pół dnia i nie budzi się w nocy minimum 4-5 razy… Mój starszy syn(3lata) płakał od samego początku i budził się w nocy nawet mając ok 9 mies 4-5razy, a jak wychodziły zeby nawet co 40 min. Teraz ma trzy lata i jak w ciagu tygodnia prześpi trzy noce bez płaczu to sukces. Mój młodszy ma natomiast 5,5 mies i od samego poczatku dużo marudził w dzień i plakal w nocy(kolka,późno zdiagnozowana nietolerancja lakozy i refluks)… Wstawanie 4-5razy to tez norma,a od miesiąca budzi się co godzinę,maksymalnie dwie; w dzień nadal dużo marudzi. Naprawdę mam czas i siłę na wszystko! Tym bardziej jak pół dnia lub cały dzień muszę go zabawiać i nosić by nie płakał jak mu coś dolega! Mamy który dzieci non stop nie plączą – NAPRAWDĘ ZAZDROSZCZĘ!!!
A ja Wam powiem ze miejmy gdzies co mowia o matkach. Kogo to interesuje? Kto nie wie jak wyglada zycie matki ten jest zapewne nonszalanckim singlem ktory malo co wie poza raningiem najlepszych knajp (haha walnelam stereotypem tak jak i wiele stereotypow o matkach). Przeciez nas wycbowano i nikt nie musial sie licytowac czy w domu codziennie byla inna zupa. Ja mam dwojke dzieci i przyznam ze czasem w piekna pogode wyskakiwalismy na dwor bez sprzatania po obiedzie. Nie wszystko bylo na tip top i co z tego? Dzieci byly szczesljwsze a i ja. Choc jak sie drugie malenstwo urodzilo to bylo juz ciezko. Psychicznie przede wszystkim. Tu bunt 2latka a tam niedajacy sie oderwac od cyca ssak. Wtedy na obiad najczesciej kluski z serem,spagetti i paluszki rybne ;) Moim mottem bylo: najwazniejszy jest czas dla dzieci. Teraz pracuje zawodowo. Zawsze powtarzam ze nie ma nic trudniejszego od pracy w domu z dziecmi. Ale powiem Wam ze teskno mi strasznie do tych spacerow w ciagu dnia, do drzemek z dziecmi (hihi zdarzaly sie) i do tego elastycznego planu dnia (wiadomo ze zdeterminowanego godzinami posilkow itp) i wakacje zycia to moze nie byly ale milo ze mialam szczescie przezyc ten wspanialy czas z dziecmi i moc obserwowac jak sie rozwijaja :)
No tak fajnie się czyta te wszystkie opowieści o czasie spędzonym z dzieckiem..
Tylko nikt nie dodał ze są matki niepełnosprawne którym każda nawet blacha czynność sprawia ogromny trud…one się nie martwią tym ze paznokcie nie zrobione czy mieszkanie wypicowane.
Matki są dla swoich dzieci a dzieci dla matki.. Mieszkam z teściowa na wózku inwalidzkim ona mi wiele powiedziała bo była matka i nadal nią jest, w kalectwie wychowała dwoje dzieci i za to podziwiam te matki. Pozdrawiam
polecam drugie dziecko do kompletu, wtedy zobaczysz co to znaczy „wakacje”, jedno to pikuś.
Kocham cię…!cała prawda o życiu matki!!
Szkoda tylko moje Panie, że my możemy się zaharowywać na amen, a wielu panów tego nie doceni :( Ja urodziłam dziecko będąc po pierwszym roku studiów, rok dziekanki, powrót na studia dzienne, najpierw licencjat, potem mgr… Na szczęście miałam mamę, która mi pomagała, sama z pracy biegła po córkę moją i się nią zajmowała… Drugi rok studiów mgr zrobiłam na IOS (tylko na egzaminy jeździłam), by być z dzieckiem i odciążyć mamę. Po studiach znalazłam pracę na ledwie pół roku, w międzyczasie robiłam studia podyplomowe na dwóch kierunkach, jeden z nich logopedia, po rozwiązaniu ze mną umowy, pozostałam w przedszkolu tylko jako logopeda i do dziś współpracujemy. Na ten moment od roku mam działalność – gabinet logopedyczno-edukacyjny (pomagam też młodzieży w nauce, studentom w pracach itp.), haruję jak wół praktycznie 24h na dobę na opłaty związane z działalnością, bo firma świeża i jeszcze nie ma tylu chętnych… ale i tak wg mojego męża powinnam wziąć pracę na 8h… bo nic nie robię… nie ważne, że 8-letnie dziecko samo rano do szkoły nie idzie bo się boi (jest ciemno zimą, to dziewczynka, więc się jej nie dziwię)… trzeba zaprowadzić… dać jeść jak wraca, usiąść z lekcjami, bo jest ich dużo, iść na zajęcia, posprawdzać prace, zwłaszcza teraz przy końcu semestru to nie mam czasu się wys… za przeproszeniem, śpię po 2h i nadal nic nie robię… faktycznie odkąd jest dziecko – mam wakacje – ponad 8 lat :) ale sobie uzywam… paranoja
Wszystko się zgadza. Wszystko ok. Tylko pomysl sobie o mamach, które muszą wrócić do pracy a po pracy muszą zrobić w domu dokładnie wszystko to co Ty bo też nie mają sprzątaczki i kucharki. Jeszcze jesteś zmęczona i narzekasz na swój los? Pomyśl sobie jak zmęczone są pracujące matki które też mają dzieci nie śpiące po nocach (tak, mamy takie same dzieci) a kiedy chorują i biorą l4 muszą na dodatek znosić kwaśne miny koleżanek a przede wszystkim szefa albo plakac po katach ze dziecko ma goraczke a Ty nie masz czasu nawet zadzwonic co sie z nim dzieje a jak dzwonisz ryczy Ci do sluchawki ze chce do Ciebie. To jest Polska właśnie. I nie matki Polki w domu ale matki Polki w pracy są dla mnie prawdziwymi bohaterkami. Sorry ze Cię nie doceniam.
Ten temat to często kij w mrowisko. A sprawa ma się tak: niech każda z nas sama decyduje czy wraca do pracy czy zostaje z dzieckiem bo każda w danej sytuacji najlepiej wie co będzie dobrym rozwiązaniem i nie nam się komukolwiek spowiadać. Kto powiedział ci, że „a co ty masz do roboty”? – ucięłabym pewnie taką znajomość bo ten tekst wytworzyłby duży dystans miedzy mną, a taką, dajmy na to, koleżanką. Twój syn na pewno jest najszczęśliwszy, że dajesz mu tyle uwagi.
O rany! Jak mi poprawiło humor czytanie tych wszystkich komentarzy! Dziękuję wam dziewczyny! Przynajmniej wiem, że teraz nie jestem sama (to znaczy wiedziałam i tak, ale warto sobie od czasu do czasu „przewietrzyć” to co się niby wie ;) ). U mnie tak samo. Dodam może to, że nawet jak niekiedy UDA się coś więcej zrobić w domu, to są dni WYJĄTKOWE. Ja córcię miałam przez 2 lata w domu (teraz ma 2,6). Jestem ilustratorką, więc pracuję w domu. Jak sie bardzo zdziwiłam, gdy zobaczyłam, że przy dziecku NIE MOŻNA PRACOWAĆ W DOMU! Łapanie za rękaw i ciąganie mnie do innego pokoju po to by mi pokazać misia, puzzle, kotka który wygryzł jej kartonowy domek – to wszystko uroczo brzmi, gdy się wspomina, ale gdy miałam terminy i zlecenia na głowie to nie za bardzo mi wtedy było do śmiechu. Dom oczywiście tęskni za czasami, kiedy mógł pochwalić się błyskiem, ale porządek nie jest dla mnie już taki ważny jak czas spędzony przy puzzlach z moją córeczką :)
Dodajcie do tego wszystkiego jeszcze teściową (bo mieszkamy z teściami niestety :/) która ma manię czystości, odkurza 4 razy w tygodniu, wszędzie widzi kurz i piach, ogląda domy sąsiadek i koleżanek i ciągle porównuje je do swojego (bo Kryska to ma tak wyelegantowane, te pieniądze to widać we wszystkim, dywany takie i takie, zasłony, ogród itp.). Ja nie potrafię zrozumiec takiego podejścia wogóle do życia! A ona potrafi do mnie przyjść i mówić, że kwiatki mi więdną, lub przydałoby sie tu troche poodkurzać… Nie wspominając już tych momentów, w których wmawia choroby które rzekomo „podejrzewa” u mojego dziecka. Że mówi za późno, że nie je, to musi jej coś być! Że za dużo robi tego, a za mało tego. Ale o opieke nia mam co od niej liczyć nawet na wyjście do toalety! Dziewczyny, naprawdę wolałabym być sama niż to wszystko znosić z zaciśniętymi zębami, bo ileż można?! :P
Dokładnie wiem o czymm piszesz. Moja Ida ma 18 miesięcy, mieszkamy za granicą, z dala od reszty rodziny. Ze wszystkimi obowiązkami radzimy sobie sami. Ostatnio nawet udało mi się uzyskać względną harmonię i nie czuję się nawet przytłuoczona tym wszystkim co mam do zrobienia. Piszę o tym tutajhttps://matkacorce.blogspot.de/2014/08/jezyk-wolnosci.html Jednak wkurza mnie kiedy niektórzy znajomi, szczególnie ci którzy nie posiadają dzieci, patrzą na mnie wielkimi okrągłymi oczami, kiedy opowiadam, że mam co robić. Ech a ja naprawdę pracuję teraz więcej niż kiedykolwiek, choć tofaktycznie praca marzeń, bo każdy uśmiech Idy to cudowny prezent :)
Natomiast Ja mam 11 miesięczną córkę, żona jest kosmetyczką i w zasadzie chwile po porodzie musiała uciekać do pracy żeby nie stracić klientek. Większość dni spędzam z córką sam ;) żona wraca wieczorem do domu, ewentualnie wykąpie małą a ja lecę pojeździć na taxi. Wracam do domu ok 2-3 a o godzinie 10 rano żona już wychodzi do pracy a ja zostaje z małą. Gotuje obiadki, deserki, zabieram na spacery, przewijam, no i wszystko to co w domu musi być zrobione ;) włącznie z obiadem dla żony.
Niektórzy uważają, że praca to tylko ta czynność, za którą dostaje się pieniądze, reszta to „wakacje”. Bycie matką w pierwszych latach życia dziecka to trudna droga poświęcenia i cierpliwości.
Ten kto macierzyński nazwał „urlopem” musiał być facetem!Wiem coś na ten temat . Mam jedną córkę 5 lat a następne w drodze, i wcale nie boję się porodu jak wszyscy myślą!Ja się boję tego co najmniej dwuletniego- trzyletniego okresu zanim dziecko zacznie się same sobą zajmować (bawić, porządnie chodzić, mówić co dolega). Na szczęście wiem że wystarczy jeden uśmiech maluszka a wszystkie te obawy znikną!
Mam 35 lat i jestem mamą trójki maluszków! 6 lat, 3lata i 5 miesięcy :) Przy pierwszym czułam się jakby ktoś zamknął mnie w klatce z małym człowieczkiem, bo byłam bardzo aktywna zawodowo. To uczucie minęło po około roku. Teraz jestem naprawdę szczęśliwą osobą mimo, że do opieki doszły jeszcze dwa małe stworzonka. Teraz, o dziwo, ogarniam wszystko lepiej niż 6 lat temu. Fakt – praca 24h i bez urlopów, ale staram się cieszyć tym okresem i wyciągnąć z niego jak najwięcej! Dzieci wiele mnie nauczyły… Jestem bardziej zorganizowana, cierpliwa, nie stresuje mnie juz kosz pelen prania, ktorym mogę zająć sie później ;) itd. Jasne – wkurza mnie, że rola mamy i zajmowanie się domem spychane jest do rangi „bycia sobie w domu i prawie wakacji”, ale dalej robię swoje bo najważniejsze jest dla mnie teraz szczęście moich maluchów. A gdy widzę ich radość to mam gdzieś to co myślą inni. Dzieci drugi raz nie będą już małe i to co dam im teraz napewno zaowocuje w przyszłości. Bezpieczeństwo, ciepło i miłość są niezastąpione! Zresztą mam to szczęście, że możemy sobie pozwolić z mężem na to, że tylko jedno z nas pracuje zawodowo, a drugie robi specjalizację ze sprzątania, prania , gotowania, ale tez przytulania i pękania ze śmiechu z dzieciaczkami :)
Ja, mama juz prawie rocznego urwisa, początkowo, jak tylko młody zasnął próbowałam ogarnąć chaos, który chcąc niechcąc ogarnął nasz dom. Oczywiscie wszystko starałam się robić bezszelestnie, bo niestety mlody spi jak przyslowiowy wrobel na galezi… Efekty sprzątania byly srednio widoczne, a gora ciuchow do prasowania byla wyzsza ode mnie;-) postanowilam krytycznym okiem spojrzec na te sterte i zrobilam selekcje tego na „bardzo wygniecione” i tego od „biedy nadajacego sie do noszenia”. I tym czarodziejskim sposobem do uprasowania zostaly mi tylko rzeczy mlodego i kilka par spodni, tadam:-) pozdrawiam serdecznie wszystkie mamy:-)
zdecydowanie bardziej lubiłam przebywanie na urlopie wychowawczym niż w pracy!!!! przebywanie z moim dzieckiem to jednak wakacje życia i wiele bym dała aby do nich wrócić!!!! a mieszkanie nie było odpicowane, pranie nie było wyprasowane, ale to mi nie przeszkadzało!
Amen!
Zawsze znajdzie się ktoś kto nasze wysiłki wkładane w wychowanie dziecka i zbudowanie domu skwituje jako „siedzenie w domu z dzieckiem”. I chyba nie ma co z tym walczyć bo z nieempatczną osobą nie wygrasz na argumenty. Robić swoje, wiedzieć swoje, a obcym ludziom nie pozwolić wchodzić z buciorami w naszą prywatność, a głupie komentarze zbywać głupimi odpowiedziami. Ps. Mój urlop jest w dużej mierze wakacjami bo synek jest łatwy w obsłudze, ale wiem, że są dzieci bardziej problematyczne, budzące się w nocy po 10 razy. Dom nie jest super hiper ekstra wypicowany, ale co tam, urlop to urlop ;-)
wiesz, Ladyofthehouse dodała jakiś czas temu świetny wpis. wypunktowała wszystko co robi mama i ile powinna za każdą czynność zarabiać. uzbierała się spora sumka kilku tysięcy złotych :))) teraz tylko petycje i do prezydenta :D ps. też siedzę w domciu, też z wyboru i też nie zawsze jest kolorowo, choć wiem, że dzieci są dziećmi tylko przez chwilę, więc doceniam ten czas najbardziej jak potrafię. pozdrawiam
Kasia
Ja mam dwoje. Jedno całkiem przedszkolne, drugie chodzi do przedszkola dwa razy w tygodniu na trzy godziny, kiedy ja jestem w szkole. Ubrania mam w szafkach poukładane kolorystycznie, ale zanim do tych szafek dojdą to swoje muszą na fotelu/kanapie/komodzie odleżeć. Zmywam naczynia przed obiadem, żeby mieć miejsce na jego przygotowanie, ale co za tym idzie w zasadzie zawsze mam pełno brudnych naczyń w zlewie, bo już po obiedzie są nowe. Mój mąż pracuje na nocki, dzieci mają sypialnię na piętrze, więc co noc latam ze cztery razy wte i nazad po schodach, za to mam ten luksus, że w razie draki w dzień mogę go po prostu obudzić i opiekę nad dziećmi scedować na niego… Także podziwiam Cię, że przez 1/3 roku jesteś z dzieckiem sama i jeszcze nie zwariowałaś. Pokłony! Całkiem poważne.
Nie, nie jest aż tak żle, ale jak dodam fakt, że jestem teraz w 9 miesiacu ciąży a Mąż gdzieś tam w świecie, to momentalnie mi siły odchodzą :-) Byle do rozwiązania! ;-)
Oj tak, też bym chciała żeby matki były docenione, ale już na zwolnieniu lekarskim w ciąży wszyscy twierdzili, że na pewno się nudzę :/ jasne, bo chodzenie do pracy było moją jedyną rozrywką i atrakcją w życiu :/
a jak już urodzę to zapewne zdaniem wielu czeka mnie dalsze lenistwo i nuda :/
witam wszystkie mamy!
Niestety u mnie też nie jest ciekawie, mam czwórkę dzieci (w tym 4-miesięczne bliźniaki),staram się ugotować obiad,posprzątać ile mogę ale już nie daję rady,jestem zmęczona,niewyspana.Dzięki mojemu mężowi czuję się złą matką,złą żoną,bo nie wyrabiam ze wszystkim.Ciągle mnie krytykuje,ciągle ma do mnie jakieś „ale”,bo podobno siedzę w domu całymi dniami,więc wszystko powinno być perfekyjnie wykonane i na czas.Przez to są ciągłe kłótnie.Po ochłonięciu myślę że faktycznie jestem „do bani” i że to moja wina.Czasem mam wszystkiego dość.Dodatkowo ma warzywniak,w którym ciągle jest coś nie zrobione z mojej winy.Macierzyński z pięknego okresu przemienił się w piekło i harówkę.Czy coś się stanie jak czasem na obiad zjemy kanapeczki? :-(
Nie jesteś do bani i nie jesteś złą żoną. Głowa do góry i nie daj sobie wmówić, że przy czwórce dzieci można każdy z etatów wykonywac na 100%. Nianka, sprzątaczka, kucharka…? To dość sporo…
Kobieto ja mam 3 dzieci i nie pamiętam kiedy ostatnio coś ugotowałam!
Moje szwagierki wmawiają mi, że powinnam robić wszystko co napisałaś, i właśnie z powodu braku tych rzeczy narzeczony mnie zdradził..
One tak robiły, wstawały o 6, sprzątanie, gotowanie, jedna podobno zajmowała się jeszcze teściową…
No cholera ale ja nie jestem one i nie jestem robotem..
Zgadzam się z tym co napisałaś. Mąż koleżanki zawsze uważał, że „siedzenie” w domu z dzieckiem to siedzenie w dosłownym tego słowa znaczeniu- do czasu…..kiedy został z dzieckiem sam na 4 godziny- miał wszystko przygotowane i tylko dzieckiem miał się zająć- żadnego prania, prasowania, sprzątania czy zakupów nie musiał robić. Po nie całej godzinie dzwonił już do koleżanki z pytaniem gdzie ona jest bo on nie daje rady :)
Mój mąż na szczęście wie, że zostanie z dzieckiem w domu to ciężka praca- cięższa niż jego.
Ci co twierdzą, że opieka nad dzieckiem to siedzenie i wakacje w domu to chyba nigdy dzieckiem się nie zajmowali, mieli egzemplarz małoobsługowy albo są rodzicami w stylu- płacze to niech płacze, a w ogóle to niech się samo sobą zajmie.
ja mam dwójkę wspaniałych dzieci 6 i 8 lat z których jestem dumna, szkoda tylko że bliska osoba (mąż) absolutnie nie szanował mojej pracy i poświęcenia.. ale co tam ja wiem co zrobiłam i dlaczego i jestem zadowolona z tych wyborów
Ostatnio mój szanowny tato stwierdził, że „mężczyzna chodzący na 8 godzin do pracy jest o wiele bardziej zmęczony niż młoda matka – przecież ona cały dzień siedzi w domu!” No ba! Szybko tatusia z błędu wyprowadzilam, bo praca 8h na dobę a praca 24h na dobę to spora różnica. A młode mamy tak pracują, ciągle na posterunku, czy noc czy dzień. Z nostalgią wspominam czas gdy szlam na 8h do pracy, wróciłam, gotowalam spokojniutko obiadek, potem relaksik przy komputerku, trening wieczorkiem, paznokietki zribione, makijaż na tip top… teraz jako mama 9-miesięcznego małego perszinga cieszę się jak w ogóle uda mi się zrobić obiad i go jeszcze zjeść o sensownej porze, albo gdy przed wyjściem z domu wyglądam na tyle ok, że sprawiam wrażenie, że nawet daję sobie radę. Nie ważne, że w chacie zamykam taki sajgon jakby tam CBA wpadło na przeszukanie. Ale czy narzekam? Nie, bo wiedzialam na co się piszę. A uśmiech mojego szkraba o poranku (np. o 4:50 :-) ) wynagradza mi wszystkie trudy, bolace plecy, fryzurę jak kopiec siana i inne zalety bycia młodą mamą ;-)
A ja mam zupełnie inną sytuację. Pracowałam do ostatniego dnia ciąży, a kiedy synek miał dwa tygodnie wróciłam do pracy. Bo chciałam. Bo kocham swoją pracę i mam taką możliwość (mąż pracuje rano, ja popołudniami), ale nie znaczy to że nie kocham swojego dziecka. Całe poranki spędzamy na zabawie i nauce, każdą wolną chwilę poświęcam jemu. A od baaaardzo wielu osób w ciąży słyszałam, że to nieodpowiedzialne że pracuję. A teraz słucham, że jestem wyrodną matką bo nie chcę siedzieć z dzieckiem całymi dniami.
Ja wróciłam do szkoły kiedy mały skończył 6 miesięcy i też na mnie wszyscy psy wieszali, że macochy lepsze matki niż ja! Olewaj tych ludzi! To Twoje dziecko i życie
Dokładnie, bo to tepaki do kwadratu ja takim nawet na dzien dobry nie odpowiadam, bo szkoda ust…
Idioci niech k…. Zajma sie swoim zalosnym życiem, zazdrosniki
Mężczyźni nigdy nie zrozumieją ile pracy mamy, my kobiety-mamy, w domu. Choćbyś im to rozrysowała i przeliterowała. Nie i koniec. Osobiście dopiero raczkuje na macierzyńskiej drodze, ale nie raz padam jak koń po westernie, bo nam również trafił się wyjątkowo wymagający egzemplarz z serii nieodkładalnych i nieśpiących ;)))
Dziękuję…Bo już myślałam,że ja nie ogarniam. Moje dziecko chodzi do przedszkola, pracuję zawodowo, mąż pracuje na 3 zmiany. Od kilku miesięcy biegam jak szalona i próbuję to ogarnąć…bez rezultatu….Dzisiaj w kompleksy wprowadziła mnie koleżanka z pracy robiąc mi wykład na temat wyższości suszenia bielizny w suszarce nad suszeniem na dworzu…;) wróciwszy postanowiłam zrobić wreszcie porządek, ale dziecko zaprosiło mnie do zabawy….mam inne priorytety:) i burdel na kółkach
No pewnie usłyszałaś to od mamy pracującej zawodowo, która robi to, co Ty plus pracuje kilka godzin dziennie poza domem. I jakoś też musi pogodzić brak snu z wiecznym bałaganem i chęcią rozwijania i uczestniczenia w życiu swojego dziecka. Nie każdą mamę stać by zostać w domu. Wiem, że nie masz lekko. Ale doceń też co masz.
Bardzo to wszystko prawdziwe co napisałaś. Jestem mamą już 8-latka, więc jest łatwiej ale pamiętam wszystko bardzo dokładnie. Ktoś wstaje do pracy o 7-mej (ale długo pospał) i idzie do pracy, niech będzie, że nawet na 10 h. Wraca i odpoczywa, krzata się po domu, porozmawia z domownikami, obejrzy tv, pogrzebie w necie, spotka się ze znajomymi. Co kto woli. A my „siedzące” matki w domu? Oczy przestały mnie szczypać z braku snu mniej więcej po 2 latach!!! Pamiętam jak podstawowe czynności fizjologiczne zrobione w spokoju (bądź umycie głowy) urągały do rangi luksusu. Po 4 h spania pobudka o 6-7. Uśmiech na twarzy, choć w lustrze zombie (aż dziw, że moje dziecko tego nie „komentowało” krzykiem) i do roboty – obrobienie potomka, zabawa (wymagana już o poranku), spacer, zakupy, obiad, pranie, w trakcie dziennej drzemki, mycie naczyń itp…. Mija 10 h, mąż wraca z pracy. W domu wszystko ok, niby nic się nie działo. A ja? W jakichś przypadkowych dresach, wygrzebanych o 6-tej rano ze sterty prania, bez makijażu, ze szczypiącymi stale oczami.
ps.
Jak wyjechałam do siostry na dwa dni weekendu mąż po powrocie wręczył mi bukiet kwiatów. I bez słowa wyszedł z domu. Chyba na piwko z kolegami…….
Kolejny kretyn… Dlatego ja uwielbiam staropanienstwo i torturami zdania nie zmienię
Tak :)
Ktoś, kto twierdzi, że matka, który została z dzieckiem w domu i je wychowuje, jest na urlopie – albo nie ma dzieci – albo go stać na wszelakie pomoce domowe lub niańki!!!!
Często słyszę od mojego, że niby czym jestem zmęczona przecież w domu siedzę a on musi do pracy chodzić. Wstaje razem z nim o 6, bo budzik budzi też córkę. Na pełnych obrotach przy dziecku aż do 19-19:30, kiedy ona idzie spać to ja mam „czas wolny”, który poświęcam na sprzątanie i gotowanie na następny dzień. Jak sobie odpuszczę to na następny dzień nie mam obiadu a bałagan razy milion. Niestety córka w ciągu dnia ma 2-3 drzemki, ale takie 20-40 min i ciężko w tym czasie posprzątać czy obiad ugotować. Wolę podczas jej drzemek wykorzystać chwilę na odpoczynek, bo córka aktualnie na etapie biegania przy meblach i na tyłku nie usiedzi. Dosłownie padam o 22, ale mój i tak twierdzi, że ja nic nie robię w ciągu dnia :/
Też zostałam mój wybór. Młoda do szkoły na popołudniu młody przymiarki do przedszkola i też leżę urlopie się na 200% zajefajnych . Nie ma ich kto zawieść ani odebrać .Jakoś niespełna trzylatek i siedmiolatka sama do szkoły nie dojdzie. Też według życzliwych nic nie robię?. Samo się. Mąż wychodzi po6 wraca …18/19/20. Nazwa urlop macierzyński czy urlop wychowawczy nie wiem kto to wymyślił. Urlop..aaa i noc przesłana yyyyyostatnio hm..chyba z 9 lat temu…
Mi kiedyś znajoma która jeszcze wtedy nie miała dzieci też wypaliła z podobnym tekstem. Pamiętam jak zrobiło mi się przykro siedząc wtedy obok bez super fryzury i makijażu, z podkrążonymi oczami od nie wysłania. Odpowiedziałam, że nie będę jej wyprowadzala z błędu, bo na nią też przyjdzie czas i przekona się na własnej skórze. Od tamtej pory minęło kilka lat ja już mam drugie dziecko ona ma jedno i mówi że to ostatnie bo nie wyobraża sobie przechodzić przez wszystko jeszcze raz. Dodam że ma pod ręką rodziców którzy zawsze mogą zająć się dzieckiem lub ugotować obiad. Ja jestem sama z moim mężem nie ma kto mam pomoc bo rodzina jest tysiące kilometrów od nas ale przynajmniej możemy być dumni z siebie ze dajemy radę i nikt nigdy nam nie zarzuci że nie wiadomo jak nam pomógł albo wychował nam dzieci. Chciałam jeszcze dodać, że ktoś kto nie ma dzieci nigdy nie zrozumie kogoś kto dzieci posiada! Takie życie…
…bez dziadków, bez ciotek, bez pomocy (oprócz męża, który ostatkiem sił po pracy stara się pomóc) i tak w ciągłej gotowości od ponad 4 lat i tylko przy jednym dziecku i tak sobie wypoczywamy wypruwając flaki, żeby dom jakoś wyglądał, żeby mieć za co, żeby mieć coś sensownego ugotowane, bo dla dziecka musi być zdrowo. Tymczasem znajomi w tym samym wieku, bez dzieci, wycieczkuję, leżakują, kinują, teatrują i co tam jeszcze wymyśleć można, a i padają ze zmęczenia po 8-godzinnym dniu pracy w wysprzątanym (bo kto miał nabrudzić?!) mieszkaniu, z dostawą obiadu od mamy albo w kolejnej knajpie, bo po co się wysilać.. Najwięcej do powiedzenia mają zawsze Ci, którzy najmniej robią. Amen.
Ja jestem w domu od 4 lat. Syn chodzi do przedszkola od 2015, ale czy mam czas wolny? Czy manicure zrobiony i codzienny makijaz? Mieszkanie choc male, to samo sie nie ogarnie, wymagania kulinarne obu moich Panow wysokie, nie wspominajac juz o permanentnie wlaczonej pralce i stosie prasowania. „Chodz na dwor to mama odpocznie” to znaczy: pozmywa, odkurzy, ogarnie toalete i zmyje podlogi- moze wyschna zanim wroca. W nocy przytul, mamo pic, mamo siusiu. Niby 4 latek, ale sam w nocy tego nie zrobi. Do tego codzienne wozenie na terapie i praca w domu bo jest Chlopcem niedowidzacym. I niech mnie ktos zapyta co robie z czasem wolnym to zabije , bo w slowniku matki nie ma zwrotu „czas wolny”. Kobietki mysle,ze zeby swiadomie zostac z Dzieckiem w domu trzeba nie lada odwagi i mocnego zdrowia psychicznego. Ja jestem z tego dumna bo bez pomocy babc, ciotek itp dajemy rade, nie mozliwe by to bylo gdybym byla aktywna zawodowo. Chociaz zaraz , ja przecierz pracuje na etacie opiekunki, kucharki,kierowcy, sprzataczki, nauczynielki, specjalisty od integracji sensorycznej, optorehabilitantki i asystentki bo twrminow trzeba pilnowac. Bez zwolnien lekarskich i narzekan, jestesmy wielkie Kobietki ?.
Amen! ??
Hmm… z jednej strony Cię rozumiem- należy się nam mamom aby inni doceniali nasze starania, bo macierzyństwo jest wyzwaniem. Dodatkowo nie podoba mi się (w komentarzach)porównywanie współczesnych matek do naszych babek- owszem pod wieloma względami mamy łatwiej (mniej dzieci, zmywarka, pralka itp) jednak większość z nas pracuje zawodowo (w przeciwieństwie do większości naszych babć), ale przede wszystkim my zupełnie inaczej wychowujemy nasze dzieci- w pierwszych latach poświęca im się więcej czasu i uwagi niż kiedyś. Uważam, że nie ma co porównywać kto ma/miał lepiej czy gorzej, bo takie porównania zawsze są krzywdzące, bo mamy po prostu inaczej. Z drugiej strony…mam dwójkę dzieci, młodsze do przedszkola jeszcze nie chodzi, psa, prowadzę firmę, dokształcam się (aktualnie podyplomówka), mam posprzątane w domu , zdrowo gotuję i mam wolny czas na spotkania, czytanie książek itp. Jednak ja mam blisko dwie babcie (raz na 2 tygodnie mam zapewnieno wolne popołudnie) i męża, który robi w domu tyle co ja (np. do dziecka wstajemy na zmianę, jedną noc ja mam dyżur, a drugą tatuś). To chyba po prostu kwestia organizacji czasu , ustalenia prorytetów no i niemały wpływ ma to jaki egzemplarz dziecka nam się dostał ;) Radzę powiesić w kuchni: Super Mama ma bałagan w kuchni, stertę rzeczy do wyprasowania, brudną podłogę i najszczęśliwsze dzieci na świecie ;) Wydaje mi się, że popełniasz podstawowy błąd- sprzątasz jak dziecko śpi. Złota zasada- dziecko śpi-mama odpoczywa. Sprząta/gotuje się przy dziecku. My włączamy muzykę i przy niej- tańcząc, śpiewając sprzątamy. Czas wolny też się ma przy dziecku. Ja np. wysypuje córce na środek pokoju zabawki z koszyka/wyciągam nową zabawkę itp i mam 30 min dla siebie :) Pozdrawiam i powodzenia!
Bardzo nie lubię kiedy ktoś mówi, że „babki prababki” miały gorzej, że nie miały pralki, zmywarki itp ale rodziny z pokolenia na pokolenie żyły w jednym dom, z dzieckiem zawsze miał kto zostać, zawsze był ktoś do pomocy. Teraz często żyjemy z dala od rodzinnych domów a poza tym nasze mamy i ojcowie nadal pracują wiec na codzień nie ma dziadków do pomocy. Druga kwestia to typ/charakter dziecka jedne dzieci ładnie śpią i w dzień i w nocy a inne w ogóle. .. wiec nie ma co porównywać życie jednej matki do drugiej bo tak jak my jesteśmy różni tak różne są nasze dzieci.
Jak słyszę że nasze matki ,babki miały gorzej bo nie było: pampersow, pralek, zmywarek itd to mnie trzęsie ! Niektórzy to mają pretenje, że jest postęp cywilizacyjny. Panowie, który taki mądry to zapraszam: nie autkiem do pracy tylko po nóżkach jak nasi dziadkowie albo co lepiej- konia, bryczke i wio! A jak chce się świeże pieczywko to proszę na pole, zaorac, zasadzić, zebrać i zmielic w młynie na mąkę. Trudno kiedyś też nie było gotowe w sklepie. Takich przykładów można mnożyć i mnożyć. Macierzyństwo to wspaniały czas, jednak pełen wyrzeczeń ,zmeczenia i odpowiedzialnosci . Kochajmy nasze dzieci- one się na świat nie prosiły.
A kobieta ile ma dzieci?