Już kilkukrotnie zastanawiałam się nad odpowiedzią na to pytanie. Za każdym razem, gdy dumam jak sobie wytłumaczyć zbitkę słów „wakacje z dzieckiem” mam obiekcje czy aby nie jest to wykluczające się połączenie.
Gdy marzymy o naszych wymarzonych wakacjach, często jedynych w roku, mogą nam się jawić różne obrazy przed oczami. Cisza, spokój, relaks, sen, błogostan. Niektórzy dodaliby do tego: akcja, adrenalina, koktajle. Ktoś inny dopisałby: morze, góry, kajak. A jeszcze inny: plaża, słońce, tropiki, on i ja. W sumie dlaczego nie: zamknijcie teraz oczy i wyobraźcie sobie, że jedziecie na wakacje. Jakie pierwsze słowa przychodzą Wam do głowy?
A ja ostatnio dochodzę do wniosku, że wakacje w moim przekonaniu to żadne z powyższych, które wymieniłam. Dla mnie wakacje to jest: mój Mąż i mój Syn, nasze wspomnienia, wspólne przygody, radość, nowe miejsca i ciekawe smaki. Jeszcze za moich dawnych egoistycznych czasów powiedziałabym, że to pomyłeczka. Ze przecież wakacje są od wyspania się. Od leżenia i myślenia. Od robienia sobie dobrze w każdym możliwym momencie. Od bycia z tym Wybranym i dogadzania sobie pod każdym względem.
Oj, zmieniło się moje podejście od tamtego czasu. Zdecydowanie. Nie pamiętam na jakim blogu przeczytałam kiedyś wywody, które zaraz przytoczę. Autor/-ka twierdził, że on musi od dzieci odpocząć toteż pozbywa się ich na czas wakacji i oddaje je [te dzieci, nie wakacje ;-)] pod opiekę dziadków. Tłumaczył, że są wtedy w dobrych rękach. A on i jego druga połowa mogą się wtedy oddawać urokom swoich wojaży. Pomyślałam wtedy: „Fair. W sumie fajna opcja. Dziadkowie zajmują się maluchem a oni mają czas na bonanzę.” Jak cholernie dalekie jest to myślenie od mojego obecnego.
Burrito bowl. a niech spróbuje tego nie zjeść … ;) A photo posted by M A G D A ♦ www.szczesliva.pl (@szczesliva) on
Im więcej podróżujemy razem z Ivkiem tym coraz większą mam pewność, że mam rację w tym jaki model podróżowania wybraliśmy dla siebie. Nie wyobrażam sobie podróżowania bez tego Dziabąga, który tak genialnie urozmaica nam podróż. Gdyby nie on nie zatrzymalibyśmy się w wielu ciekawych miejscach. Gdyby nie on zapomnielibyśmy o tym po co tak naprawdę podróżujemy. To on dodaje sensu naszym wycieczkom i stanowi ich dopełnienie. To jak szybko się uczy nowych rzeczy, to jak cudownie przybija high i low five napotkanym ludziom, jak walczy ze swoja skrytością i popisuje się przed innymi na drugim krańcu świata. To jest tym naszym motorem, którego nie chcemy zatrzymać.
Cześć dziewczyny! ;) Przejeżdżamy właśnie przez rezerwat jeleni na wyspie Deer Key. A photo posted by M A G D A ♦ www.szczesliva.pl (@szczesliva) on
Lecimy do LA ;) u nas nie ma jeszcze 5.00 rano! :o A photo posted by M A G D A ♦ www.szczesliva.pl (@szczesliva) on
Cudownie patrzeć jak się chłopak rozwija podczas eksplorowania świata, jak poznaje ludzi, dotyka mokrego oceanu, goni mewy i śmieje się na głos. Trudno by mi było odmówić sobie towarzyszenia mu w jego pierwszych, tak ważnych przygodach na rzecz wakacji pod palmą sam na sam z moim mężem. Ja już dokonałam wyboru i czuję, że jest on właściwy.
To napisałam ja, Magda – totalnie dzisiaj wympompowana matka, na wakacjach ze swoim niespełna dwuletnim synem ;-)
Toteż gdybyście w tej właśnie sekundzie zapytali mnie czy jestem na wakacjach, odpowiedziałabym, że „chyba raczej w szkole przetrwania, heloł!” ;-P
– Ivo, pomasowałbyś swoją totalnie wykończoną mamę? Może być stopami. W ramach rewanżu za dzień pełen atrakcji?
– Masaż, powiadasz? Już ja Ci pokażę masaż …
16 komentarzy
Ja jestem trochę rozdarta. Bo z jednej strony marzą mi się wakacje bez dzieci z bezkarnym dosypianiem do dziesiątej, czytaniem książek do nocy, szlajaniem się wieczornym po lokalnych knajpkach. Pamiętam wczasy letnie tygodniowe po których wróciliśmy oboje (bo przecież nie dziecko ;) wypompowani. Ale z drugiej strony chęć pokazania tylu rzeczy, wspólnej kąpieli w morzu (matko, jaka to była nasza i dziecia radość), biegania po nowych miejscach. Ja się chyba piszę na obie opcje :)
Wakacje tylko z dzieckiem – jesteśmy rodziną i razem poznajemy, przeżywamy a nawet czasem też odpoczywamy.
Nic wtedy nie musimy – podróżowanie z dzieckiem nauczyło nas cierpliwości i radości z chwili, która trwa tu i teraz :)
A ja nie wyobrażam sobie wakacji bez dziecka. Cały rok się mijamy – praca, przedszkole. Wakacje i krótkie wyjazdy to czas kiedy mamy się tylko dla siebie. Jeśli dobrze zaplanuje się zwiedzanie to taki wyjazd jest niesamowitą przygodą! My sporo zwiedzamy z naszym kilkulatkiem. Fakt, że trochę muszę się napracować przed wyjazdem – ustalić trasę i wymyślić zadania dla synka. Dzięki temu w Barcelonie pomagaliśmy rybce znaleźć przyjaciół, Paryż zwiedzaliśmy tropem agenta Złomka, w Rzymie graliśmy w prostą miejską grę, a w Wenecji szukaliśmy elementów maski rozsypanych po całym mieście :) Każdy wyjazd to nowa zabawa dla całej rodzinki. Lepszych wakacji nie mogę sobie wymarzyć ;)
Ivek genialny! Zresztą – mamy chłopaków w podobnym wieku (mój z 8 marca) to się będę zachwycać bez końca ;)
A co do wakacji, to masz rację: wy znaleźliście formę wakacji taką, jaka wam odpowiada. My też nie wyobrażamy sobie wakacji bez dzieci. Ale… ;) W zeszłym roku po raz pierwszy, poza „zwykłymi” wakacjami, wyjechaliśmy bez dzieci – mieliśmy tydzień dla siebie i jest to coś, co chciałabym mieć przynajmniej raz w roku – nie wakacje bez dzieci, ale wakacje od dzieci ;)
ja też nie wyobrażam sobie wakacji bez moich dzieciaków, wiadomo, człowiek ma czasem dość i ma ochotę odpocząć ale nigdy przenigdy nie zostawiłabym dzieciaków na dłużej u dziadków i sama pojechała się byczyć. Uwielbiam patrzeć jak szaleją w wodzie, jak turlaja się po piasku, jak krzyczą, kłócą się o łopatkę czy nawalają się śnieżkami… Niedługo będą już zbyt dorośli żeby jeździć ze starymi więc korzystam póki mogę. Jeszcze będzie czas by odpocząć :)
A poza tym niech dziecko się uczy nowych rzeczy podczas podróży, nawert takiemałe i niby nie zbyt rozumne, ja wierze, że zawszeccos w tej główce zostanie:)
miłego podróżowania:)
Doskonale Cię rozumiem i zgadzam w 100%. My na pierwsze wspólne wakacje z synkiem wybraliśmy się końcem sierpnia 2014, Jo miał wtedy niecały rok a polecieliśmy z nim na Islandię. Z tego co się nasłuchaliśmy od innych, po pierwsze to nie jest miejsce dla tak małego miejsca, po drugie, że nic sobie tam z nim nie zobaczymy, nic nie odpoczniemy i dlaczego nie chcemy jechać na jakąś wyspę, żeby go posadzić na pisaku i mieć chwilę spokoju. A my chcieliśmy tak jak Wy, móc udowodnić sobie, że wakacje to nie tylko miejsce do zaliczenia na mapie, że to czas spędzony razem tam gdzie chcemy, że to nie konieczność zaliczenia wszystkich atrakcji, ale nowe wspomnienia. I tak było, było cudownie, choć przez to, że nasz synek był tak mały niektóre rzeczy musieliśmy sobie darować (choć i tak przysłużył się nam wulkan, który wtedy tam wybuchł i tak czy tak uniemożliwiłby nam zobaczenie niektórych rzeczy :P). Nie wyobrażam sobie na tym etapie swojego życia wakacjowania bez synka, ale biorę pod uwagę fakt, że za kilkanaście lat, gdy będę miała do czynienia z nastolatkiem (starszym czy młodszym) z chęcią będziemy chcieli wrócić do opcji wakacji tylko we dwójkę :) Na razie nie wchodzi to w rachubę!
Wakacje, podróże te odległe i bliskie koniecznie z dzieckiem, nie wyobrażam sobie inaczej. Ale jakiś jeden w roku krótki wypad 2-3 dniowy tylko z mężem też mi się marzy… ;) /J.
Nie ma takiej opcji żeby pojechać gdzieś na urlop bez dziecka. Po prostu sobie tego nie wyobrażam. Zatęskniłabym się za moją córcią już po jednym dniu. Zresztą my niemal od 3 lat mamy taką sytuację że ciągamy małą za sobą praktycznie wszędzie.
Odkąd moja mama miała wypadek przed 3 laty (córka miała wtedy niespełna 2 lata) na co dzień nie mamy dziecka z kim zostawić. I tak już przywykliśmy do tego że dziecko jest z nami wszędzie że nawet sobie nie wyobrażam żeby miało jej z nami nie być na urlopie. A za jakieś 2 tyg. dołączy do naszej trójeczki kolejna córeczka i będziemy wszędzie razem we czwóreczkę :) Czas na urlopy bez dzieci jeszcze przyjdzie i nastąpi to szybciej niż teraz się nam wydaje.
heheszki! miałam nadzieję, że podłubie Ci w nosie. to jest mój hit instagramowy!bawcie się dobrze!
on jest taki podobny do mojego młodego, że nie mogę się napatrzeć. dla mnie wakacje ” wypoczynkowe” jak najbardziej z dzieckiem. wycieczki do dużych miast gdzie człowiek chce zobaczyć sto milionów obrazów i milion pięćset kościołów- nie ma opcji z dzieckiem, no według mnie nie ma bo jest to dla niego męczarnia- wiem bo testowaliśmy już obie opcje.
Dla nas podróżowanie istnieje tylko w czwórkę :) (chociaż liczę skrycie na jakiś weekend sam na sam ;))
weekend sam na sam też mi się marzy. oj maaaarzy!
Najlepiej znaleźć złoty środek – część wakacji spędzić samemu (np. choćby weekend) a część z dzieckiem. Bo matka to także żona/patnerka i kobieta.
Wakacje z dzieckiem jak najbardziej, ale dobrze mieć wtedy jeszcze kogoś do pomocy. Też zależy co kto lubi robić i jakie jest to dziecko. Ja z mężem uwielbiam wakacje podróżnicze z plecakiem i na nogach. Synek jeszcze na takie coś jest za mały.
Ivo i ocean, jak on tupta, pięknie!
A te zdjęcia z instagrama, pokazujące kolejne sceny z udziałem synka, wasze przygody, to taka seria wzruszających klatek, wspomnień, naprawdę ujmująco wyszło!
Ps. Nasze pierwsze duże wakacje po narodzinach synka też spędzimy na pewno z nim, nie ma innej opcji. Założę się, że bez niego wieczory wyglądałyby tak, że oglądalibyśmy jego zdjęcia, filmy z nim i zastanawiali się jak by się cieszył na widok tego czy innego miejsca, a jak by piszczał tutaj, a co by gugał tutaj.