3 rzeczy, które BAAARDZO ułatwiają codzienność z dziećmi 🧒❗👌 (i nie zamieniłabym ich na nic innego! 🙅‍♀️)

napisała 23/04/2022 Varia

Och! Kiedy wspominam moje pierwsze miesiące macierzyństwa, to mogłabym ten okres opisać jednym bardzo wymownym zdaniem: „Usilne próby bycia perfekcyjną mamą!”. :D Nawet mi przez myśl wtedy nie przemknęło, że mogłabym z czymkolwiek pójść na skróty. Wszystko było od linijki, poprane, poprasowane, ugotowane trzydaniowe obiady, posegregowane, przygotowane, starannie wyselekcjonowane! :-)

Tylko ja jakaś taka nieprzytomna i niedospana chodziłam. Ciekawe dlaczego? :P

Dlatego z pełną powagą mogę teraz stwierdzić, że Magda 9 lat temu to była zupełnie inna osoba niż ta Magda, która do Was pisze obecnie. :-) Jak to mawiał kiedyś mój Dziadek: „życie Cię kiedyś ukształtuje, Magdusiu.” To prawda. Życie wszystko zweryfikowało. A macierzyństwo tę weryfikację dopełniło i przypieczętowało. ;-) Bo kiedy na świecie pojawia się drugi brzdąc, a następnie pojawia się i trzeci brzdąc, to te usilne próby bycia perfekcyjną bardzo szybko zostają zgaszone w przedbiegach. I wiecie co? I bardzo dobrze! :-)

Teraz już wiem, że pójście na skróty nie oznacza, że zrobimy coś gorzej. Dla mnie w chwili obecnej pójście na skróty to jedyna, możliwa droga, by w tym macierzyństwie pamiętać również o sobie.

Bo to nie sztuka być zajętą mamą 24/7, padającą wieczorami ze zmęczenia. A kiedy dołożymy do tego jeszcze pracę, to okazuje się, że doba powinna trwać nie 24 godziny a 48 godzin, abyśmy mogły jeszcze czasami chwil odsapnąć od tego ciągłego pędu. Nie wiem, jak Wasza, ale moja codzienność nie ma tempa spacerowego i podejrzewam, że Wasza codzienność również bardziej przypomina trucht albo bieg. ;-)

Dlatego też ja już nie mam najmniejszych wyrzutów sumienia, że ułatwiam sobie życie!

A niech inni oceniają i dalej usiłują być perfekcyjni.  ;-) Ja mam obecnie inną definicję perfekcji. Moim zdaniem szczęśliwa mama = szczęśliwa rodzina. I to jest ta „perfekcja”, do której dążę. Myślimy podobnie?

Oto 4 rzeczy, która baaardzo ułatwiają mi codzienność z dziećmi. Nie zamieniłabym ich na nic innego. :-) Ciekawa jestem, co Wam ułatwia codzienność i jak Wy oszczędzacie czas? Dajcie znać w komentarzach.

1. Gotowe zupy

Bez nich bym zginęła! To one ratują nas, kiedy godzina na zegarze mnie pokonuje, a ja wiem, że muszę ze wszystkim zdążyć i brakuje czasu na samodzielne ugotowanie obiadu. Jeszcze kiedyś „gotowa zupa” kojarzyła mi się z suchym makaronem i saszetką przypraw. Ze zdrowym i pożywnym posiłkiem niewiele miało to wspólnego. ;-)

Teraz patrzę na skład tego, co kupuję. Zależy mi, by posiłek nie tylko nam smakował, ale by również nie zawierał konserwantów i sztucznych dodatków. Podczas zakupów kieruję się tym, by skład produktów był taki, jakbym sama je gotowała. Myślimy podobnie? Dla przykładu – jedna z moich szuflad w naszej kuchni nazywa się „szufladą zupową” i to tam mam posegregowane wg smaków wszystkie zupy JemyJemy. Zupy są przepyszne i co też dla mnie ważne – cenowo wychodzą bardzo korzystnie. To nowy produkt na rynku i czuję, że niedługo zagości w wielu polskich domach. :-)

Moje dzieci uwielbiają pomidorową, ogórkową, jarzynową, rosołek z kurczakiem i ryżem oraz zupę minestrone. Ja z moim mężem z kolei zachwycamy się tajską i żurkiem z kiełbasą. Ale największym fanem to mój kochany małżonek jest zupy grochowej i fasolowej! A Ivo ostatnio prosi o krupnik i kapuśniak. U nas są w ciągłym „obiegu”. ;-) Smakują tak, jak gotowała je moja babcia. :-) One są dostępne w bardzo wielu marketach i sklepach. Ja często kupuję je online, bo wtedy mam pewność, że dostanę wszystkie smaki, a ostatnio te zupy musiało odkryć chyba sporo osób, bo często widzę, że bardzo szybko schodzą z półek stacjonarnych sklepów. To zawsze tak jest – człowiek myśli, że jako pierwszy i jedyny odkrył coś pysznego i ma patent na pierwszeństwo swojego odkrycia, a tu się okazuje, że sporo osób już te same rzeczy odkryło. ;-)

Dlatego ja czasami boję się czasami o czymś napisać na blogu. :D Bo już sobie wtedy wyobrażam, że moje odkrycie nie będzie już tylko moje, a później dla mnie nic nie zostanie. :D

Zupy JemyJemy wystarczy podgrzać 2-3 minuty w mikrofali albo 4-5 minut na małym ogniu w garnuszku. Dzisiaj dla przykładu była u nas pomidorowa z ryżem. Wszyscy się nią zajadaliśmy. A w piątek będziemy mieli szalony dzień, to już wiem, że będzie u nas na obiad kapuśniak. :-)

Zupy JemyJemy zabiera ze sobą w trasę mój brat Marcin  – Marcin pracuje w transporcie i jeździ po Europie. A moja kumpela zabiera je zawsze na kamping z dziećmi. To jest pyszna i zdrowa opcja na domowy obiad. :-)

I zaoszczędzony czas i energia na gotowanie. ;-)

 

2. Odkurzacz samo jeżdżący

Nasz pierwszy samo jeżdżący odkurzacz kupiliśmy 5-7 lat temu? Już nawet sama nie pamiętam, kiedy to było! Jednak zdecydowanie była to bardzo dobra inwestycja. Oszczędność czasu i bardzo duża pomoc szczególnie dla alergików, jeśli odkurzacz jest zaopatrzony w filtr HEPA.

Niestety, nasz odkurzacz samo jeżdżący został niedawno przeze mnie trafiony „płozą” orbitreka i chyba to zderzenie nie wyszło mu na dobre, bo jego efektywność sprzątania i lokalizowania spadła. :((( Pewnie trafiłam w czuły punkt. :( Szukam obecnie odkurzacza ze stacją, która samodzielnie opróżnia pojemnik odkurzacza.

To byłaby jeszcze większa oszczędność czasu! ;-) Bo ja nie znoszę opróżniania pojemnika.

P.S. Ja nie wiem, czy tylko moje dzieci tak kruszą, czy Wasze też? Bo ja czasami mam wrażenie, że odkurzacz śmiało mógłby jeździć u nas całą dobę. :P

 

3. Audiobooki

Audiobooki nas ratują! Nie tylko w trasie, ale również w domu, kiedy ja muszę popracować, a moje dzieci ani myślą o tym, aby mi nie przeszkadzać. ;-) Korzystamy z kilku serwisów „audiobookowych”, puszczam też audobooki z Youtube’a. Ostatnio mocno ograniczam moim dzieciom oglądanie bajek na ekranie. Nadal mogą oglądać je przez wyznaczony czas, ale głównie w weekendy. W tygodniu staram się im ich nie puszczać. Dlaczego?

Zrobiłam taki mały eksperyment i przez ostatnie 4 tygodnie moje dzieci w ogóle nie oglądały bajek. Były o wiele bardziej wyciszone, dłużej spały rano i zauważyłam mniej kwestii spornych między nimi. Przypadek? Trudno powiedzieć. Ale nadal będę obserwować sytuację. ;) Nie jestem przeciwna bajkom – ale wiem, że moje dzieci lepiej funkcjonują na co dzień, kiedy nie oglądają ich długo.

Zauważyłam, że z kolei audiobooki wyciszają moje dzieci. Bardziej pobudzają wyobraźnie. Audiobooki sprawdzają się też u nas wieczorami, kiedy ja i M. padamy na twarzy i już niewiele widzimy na stronicach książek, a dzieci błagają o kolejne przygody dzieci z Bullerbyn. ;-)

Uwielbiam audiobooki czytane przez pana Barcisia i panią Jungowską. Ich głos genialnie współgra z historiami, o których opowiadają. :-)

A jakie rzeczy Wam BAAARDZO ułatwiają codzienność z dziećmi? ;-) Uchylcie rąbka tajemnicy w komentarzach. :-)

P.S. Jeśli Facebook pokazał Wam dzisiejszy post – zostawcie kciuk albo serducho na moim Fanpage’u. Dziękuję! :*

 

Post powstał przy współpracy z marką JemyJemy.

Podobne wpisy

Brak komentarzy

    Odpowiedz

    Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.