Bo skoro mamy się tutaj miłować i od czasu do czasu dąsać tudzież wbijać sobie szpileczki [ a czasami trzeba, dla zachowania równowagi w tym słodkopierdzeniu ;-)], to musicie wiedzieć, gdzie macie mi te szpilunie wbijać.
Umówmy się, że ja przyjmuję na klatę konstruktywną krytykę, jednak pojawia się jej ostatnio tutaj mało [tej krytyki w ogóle;-)], bo albo mamy tyle wspólnych mianowników i dopełniaczy, że się lubimy, albo niektórzy nie chcą się wychylać. A powinni! No właśnie – chociażby dla zachowania tej równowagi! Dlatego ja się tutaj w tych podpunktach obnażę i nadstawię policzek, a co! ;-) Kolejność przypadkowa.
- Nie lubię zagiętych stronic czasopism. Nie lubię i koniec. Jak kupuję jakiś magazyn, to musi on być nieskazitelny. I przejdę choćby kilometr lub kilka, aby kupić ten idealny. A gdy już jestem zmuszona nabyć pogięty, to czuję niesmak. Do tych, którzy go pogięli ;-)
- Gdy spaceruję omijam łączenia płytek chodnikowych. Tych większych, rzecz jasna. I często literuję swoje imię stąpając po nich. Nazwisko literować też mi się zdarza. Ale to panieńskie, nie wiedzieć czemu.
- Uwielbiam stokrotki, konwalie, tulipany i eustemy. Reszta kwiatów może dla mnie nie istnieć. Do róż w ogóle nie czuję mięty.
- Piszę po książkach, głównie akademickich ale i tych, które lubię najmocniej. Zakreślam, podkreślam, oznaczam. Niektórzy mówią, że to profanacja. Nic na to nie poradzę.
- Uwielbiam jednoślady. Ale brawura podczas jazdy to moja domena. Na swoim pierwszym skuterze już pierwszego dnia wjechałam w płot sąsiada. Nikt z wtedy zebranych nie był zadowolony. Płot do wymiany. I po miesiącu do wymiany było również moje wynajmowane mieszkanie, bo wynajmująca zdecydowała, że byłam chyba nazbyt problematyczna.
- Nie przeczytałam w całości prawie żadnej lektury szkolnej. Natomiast znienawidzoną przez większość „Lalkę” dziwnym trafem uwielbiam i przeczytałam już naście razy.
- Byłam straszną łamaczką męskich serc. W ogóle nie wzruszyło mnie żadne rozstanie. W przeciwieństwie do strony przeciwnej. Teraz trochę mi z tym głupio. Tylko trochę.
- Mogłabym jeść miód pasjami. Rzepakowy to mój ulubieniec. Szukam cząbrowego – mam nadzieję, że kiedyś na niego trafię.
- Tańczyłam kiedyś taniec towarzyski i nawet udało mi się z partnerem zdobyć mistrzostwo Dolnego Śląska. A z moim Mężem nie przetańczyłam żadnego tańca, oprócz klasycznego przytulańca.
- Uwielbiam męskie zegarki. A ten [klik] to już w ogóle.
- Nie znoszę mieć na głowie odrostów. Bywały momenty, że się nimi brzydziłam. A kiedy miałam na głowie platynę, to odwiedzałam fryzjera co 2 tygodnie, co miało dość zgubny wpływ na zawartość mojego portfela.
- Noszę stały aparat na zębach. Pewnie nie musiałabym go nosić teraz, gdyby mój dawny pies Krypton nie zjadł mojego ruchomego, gdy miałam 8 lat…
- 8 lat temu odbyłam samotnie podróż niemalże dookoła Europy. W ciągu 3 tygodni zaliczyłam kilkanaście lotów, za które zapłaciłam 130 Euro. To były chyba najbardziej intensywne wakacje jakie zafundowałam samej sobie.
- Zasypiam na prawie wszystkich filmach. Zdarzają się wyjątki, ale jest ich zaledwie kilka. M.in.”Bogowie”.
- Nie potrafię gwizdać. I szlag mnie trafia z tego powodu. Dlatego posiadanie psa myśliwskiego i zamieszkanie na leśnej ambonie stoi pod wielkim znakiem zapytania.
- Uwielbiam buty. Kilka lat temu miałam ich w szafie ponad 130 par. Oczywiście, że 50% nie miałam nigdy na stopach ;-)
- Dwa lata mieszkałam w Anglii. Dostałam tam zdrowo po tyłku. Ciężko pracując, of kors.
- Za nastoletnich czasów zatrułam się tlenkiem węgla. Ponoć 30 sekund dłużej i byłoby po mnie. Od tamtego czasu wymazało się z mojej pamięci ok. 90% wspomnień z dzieciństwa.
- Mam straszny problem z praniem. Otóż, gdy nastawiam pralkę, to zapominam o tym. Przypominam sobie o tym po dniu bądź dwóch i nastawiam pranie raz jeszcze. I tak w kółko. Obawiam się, że koncerny typu Procter & spółka kochają mnie za ilość zużytych płynów i całej reszty… a Tauron za podkręcanie zużycia energii elektrycznej..
- Pierwszy smażony naleśnik prawie zawsze muszę wy…walić. Doprowadza mnie to do szału. Szukam wyjaśnienia o co kaman.
- Jestem estetką do szpiku kości. Do tego stopnia, że czasami źle czuję się we wnętrzach, gdzie autor pomieszał renesans z disco-polo.
- Gotuję w domu dopiero od 5 lat. Od kiedy poznałam mojego Męża. Wcześniej zdarzało mi się udawać, że gotuję, i zamawiałam do domu catering na większe randki ;-)
- Nigdy nie byłam na Mazurach. Wstyd! Wstyd jakich mało!
- Gdybym płynęła Titanic’iem to na bank poszłabym na dno. Moja lewa noga w ogóle nie chce współpracować z prawą, toteż umiejętność pływania w moim wypadku to niewyjaśnione działanie jakichś mocy. O dziwo nie poszłam na dno na żadnym jeziorze ani w żadnej wannie. Jeszcze.
- Przez 1/3 mojego dzieciństwa uważałam, że na stówę jestem adoptowana. Nie mogłam sobie wyjaśnić jak to możliwe, że tacy fajni rodzice wypuścili na świat taką zarazę jak ja. Coś mi się nie zgadzało. Zmieniłam zdanie, gdy zobaczyłam zdjęcia mojego Taty z okresu nastoletniego. Z wąsikiem. Podobieństwo było uderzające.
- Za każdym razem, gdy mój M. pyta mnie, która godzina, dodaję do rzeczywistego czasu co najmniej pół godziny. Nie będzie mi się wylegiwał w łóżku. Kawa sama się przecież nie zrobi :-P
- Nie przepadam za kotami. Sorry. Od kiedy mój kociak Filuś uciekł, gdy miałam 10 lat, znienawidziłam gatunek. No dobra, znielubiłam. Za wyjątkiem tygrysa białego. Jego przygarnęłabym o każdej porze dnia i posiłku. Zawsze miałabym go kim, tfu! czym nakarmić ;-)
- Robię najlepszą pizzę na świecie. I jestem również najskromniejszą osobą na świecie. Taki tam przypadeczek ;-)
- Kocham kapelusze. Mam ich dużo. I chciałabym więcej. Jedyny problem jest taki, że średnio komponują się z moim macierzyńskim dresem ;-)
- Wszystkich w rodzinie wkręcam. Od najmłodszych lat. Nie polecam. Teraz każdy żart wywęszą na kilometr toteż jestem spalona na starcie.
- Marzę o Buicku Riviera z 1971 roku. I od razu poproszę o tankowiec pełen paliwa, aby mieć go czym karmić.
- Co najmniej co drugą noc budzę się w nocy i wydaje mi się, że ktoś chodzi po naszym dachu. Chowam się pod kołdrę i przypominam sobie wtedy, że to przecież moje kumpele. Kuny, które zamieszkują dach obok ;)
- Gdy poznaję nową osobę nie ma szans, abym zapamiętała jej imię od razu. Później probuję to imię wydobyć od właściciela na 1000 różnych sposobów, aby nie wyjść na głupka. Obawiam się, że nie udaje mi się…
- Pisząc na klawiaturze prawie zawsze zrobię błąd w słowie „wszytsko”. Te literki tak mi się jakoś przestawiają, że wychodzi „wzsystko” albo „wszstyko”. Porażka.
- Za Chiny Ludowe nie zjem gotowanej marchewki. Ani w zupie ani gdzie indziej. Ewentualnie zdzierżę w dobrze doprawionej sałatce jarzynowej.
- Nie oglądam horrorów. Nie mam z tego frajdy.
- Nie posiadam klasycznej piżamy. Pewnie powinnam. Najlepiej śpi mi się w T-shircie mojego M. i jego dole od piżamy. Rozporek w jej kroku przemilczmy wspólnie minutą ciszy.
- Mam jakieś 300kg kosmetykow w łazience. Drugie tyle mam pochowane w garderobie. Obawiam się, że połowa z nich jest przeterminowana. Za takie marnotrawstwo powinni wsadzać do celi.
- Lubię posiadać ładny notes. W którym rzadko piszę, co prawda, albo zapominam o jego istnieniu, ale sam fakt jego posiadania robi mi dobrze.
- Kupuję czasopisma i nie mam czasu ich przeczytać. Mam Twój Styl wrześniowy, październikowy i listopadowy i jeszcze do nich nie zaglądnęłam…
- Kocham moje miasto – Wrocław, miłością bezgraniczną. Chciałabym tam powrócić kiedyś, albo mieć mieszkanie, do którego mogłabym wracać. Najchętniej w samym środku Rynku ;)
- Uwielbiam jeździć starymi tramwajami. Takimi, które się chyboczą na wszystkie strony.
- Nie znoszę dotykać żywych chomików i ryb. Zawsze przypominam sobie wtedy o filmie „Szczęki”…
- Chciałabym posiadać hacjendę nad oceanem. I łódkę własną.
- Dopiero gdy zaczęłam swoją przygodę z blogowaniem i pisaniem, zorientowałam się, że moja ortografia, interpunkcja i składnia w ogóle jest naprawdę słaba i wypadałoby nad nią popracować.
- W moim domu szansę na przetrwanie mają jedynie kaktusy. Resztę zielonych towarzyszy przelewam bądź ususzam bezwiednie.
- Jem grapefruity bez cukru. Kto je zajada z cukrem ten nie wie ile cudnej goryczy traci! ;-)
- Nie wyobrażam sobie mojego życia bez mleka. Musiałam zweryfikować ten mój pogląd od kiedy Teo jest posądzany o skazę białkową…
- Marzę o pięknie urządzonym mieszkaniu, w którym byłby zawsze ład i skład, zapalony kominek i gorąca herbata na zawołanie. A gdyby wokół domu płynął górski strumyk, byłaby to pełnia deweloperskiego szczęścia.
- Studiowałam kiedyś architekturę. Na ten pomysł, abym studiowała na tym kierunku wpadła moja mama 6 lat temu. Nie potrafiłam narysować nigdy prostej kreski. Rysowania trzech brył w perspektywie nauczyłam się w ciągu 2 dni tuż przed samym egzaminem. I zdałam na 5. Taki tam farcik ;-)
- Nigdy w moim dorosłym życiu nie ważyłam mniej niż 60kg. Jestem nie tylko grubokoścista, ale także niestworzona do diet cud. Efekt jojo zawsze dopadał mnie jak lwica antylopę.
- Miałam kiedyś genialną kozę. Nie dojną a rowerową. Różową. Tęsknię za nią. Została w wynajmowanym przeze mnie kiedyś mieszkaniu i słuch o niej zaginął. RIP.
- Byłam kiedyś zawodową barmanką. Driny nie mają dla mnie żadnych tajemnic.
- Chciałabym, aby ten blog zawsze istniał. Daje mi on niesamowitą dawkę energii. Cieszę się, że skupia tutaj wyjątkowe osoby. Dzięki niemu poznałam wspaniałych ludzi i piękne, życiowe historie. Wasze historie ♥
22 komentarze
Przybijam piątkę za nieumiejętność gwizdania, a jestem szczęśliwą posiadaczką dwóch psów – z opisu rasy wynika, że są myśliwskie – cmokanie daje radę, ewentualnie gwizdek daje radę ;)
Ale jak to grapefruity z cukrem?
Też się właśnie zastanawiam, pierwszy raz słyszę :D Rabarbar to tak, ale grapefruity?!
Z nalesnikami mam samo. O co cho z nimi ?
to jest pierwsza zasada fizyki, że pierwszy naleśnik trafia do kosza (albo do buzi #omnomnomn :D)
Tez mam problem z pierwszym nalesnikiem. Ale niezapomne nigdy tego, jak w ktoryms odcinku top chef Ewa Wachowicz powiedziala, ze pierwszy nalesnik jest jak pierwszy mąż, nigdy nie wychodzi. :-)
I tez uwielbiam miec ladne kolorowe notesy lub zeszyty, chociaz, ze zawsze zapisze w nim max 2 strony. :-)
Mam to samo z notesem i nie wiem o co chodzi… gdy mąż podpytuje, co mi sprezentować to mówię, że piekny i niepowtarzalny notes, przeglądam oferty sklepów, a potem z niego nie korzystam. Leży sobie taki piękny i tyle. Z naleśnikami miałam tak samo, przed okresem potrafiłam się nawet przez nie rozpłakać, ale od jakiegoś czasu tak nie mam:)
Fajnie poczytać takie informacje o kimś:)
Oho! Nie tylko imię nas łączy :)
Wow cóż za zaskakujących rzeczy można się dowiedzieć o drugim człowieku :) Fajnie napisane, miło się czyta :) Mordka sama się śmieje :)
Jesteś rewelacyjna :) Uwielbiam Twoje pisanie i czytam wszystko :) Mimo iż jestem tyć dużo starsza od Ciebie to uwielbiam Cię :) W wielu punktach pojawiał się uśmiech na mojej twarzyczce gdyż przypominają mnie :) i wież mi nie jesteś w nich osamotniona :) Notesy uwielbiam i kalendarze, gazety nie przeczytane o tak, pisanie wyrazów tylko w zrozumiały dla mnie sposób – przestawianie literek …… i długo by jeszcze wymieniać :) A naleśniki nie martw się poszło ich tony do kosza w moim życiu :P Ale teraz gdy jestem już troszkę starsza wiem co trzeba zrobić by ten pierwszy nie był z góry stracony :) Podaję patent . Nasmaruj dobrze patelnię i dobrze ją podgrzej wtedy naleśnik jest Twój. To w zbyt zimnej patelni tkwi problem :) Napisz jak wypróbujesz czy naleśnik był Twój czy kosza :) Pozdrawiam cieplutko fanka Twojego poczucia humoru, podejścia do życia i pisania :)
34. Pisząc na klawiaturze prawie zawsze zrobię błąd w słowie „wszytsko”. Te literki tak mi się jakoś przestawiają, że wychodzi „wzsystko” albo „wszstyko”. Porażka.
Hehehe i znowu zrobiłaś błąd w tym słowie :)
Fajnie się Ciebie czyta :)
Nie wspomniałaś o kosmetologii :)
Też tak mam z gazetami – nie znoszę zagiętych rogów. Kiedyś do tego stopnia, że Politykę, którą nosiłam zawsze w torebce, nosiłam w teczce… Świr świra zawsze znajdzie :)
Ah ten Wrocław :) Też uwielbiam.
Ja również piszę po książkach…i też usłyszałam coś o profanacji :D Ale co tam, tak mam i już :)
jejku ! myslalam, ze czytam o sobie. wiekszosc punktów sie zgadza :)
My kobiety chyba większość tak mamy. Chyba z połowę twoich faktów jest moimi, nie wiem czemu ale myślę że chyba tylko kobiety mają takie pomysły i są tak zmienne i no cóż skomplikowane, tajemnicze i zwariowane ☺?
Od początku….6 – również Lalka przeczytana w całości,16 – nie znam takiej co nie kocha butów ?16 – tyle ze ja harowałam we Francji i Portugali, 33 – te imiona to zgroza, 36 – zwłaszcza tych, w których grają dzieci, 40 – mam tak samo, a jak już wezmę się za ich przeglądanie to robię to od końca, w logiki w tym żadnej ?
Na udany 1 nalesnik jest jedna ważna zasada – porządnie rozgrzana patelnia i dopiero wtedy wlewamy ciasto! :)
Naleśnik jest jak mąż,pierwszego prawie zawsze trzeba wypie…lić .
proszę 8. https://allegro.pl/miod-czabrowy-jedyny-w-swoim-rodzaju-i6621734925.html
Świetny post :) Ja własnie takie lubię… W taki sposób jesteśmy sobie bliższe stajemy sie prawdziwymi ludźmi a nie wirtualnymi stworami… Naleśniki, lektury, łamanie serc, taniec towarzyszyski, pranie (o zgrozo) i słowo WSZYSTKO to moje punkty z Tobą wspólne ;) Ale za to kocham koty – może masz tak jak ja – kocurki sie mnie nie trzymały i uciekały ide mnie. Moja kotka jest ze mną juz 7 lat ;)