6 przedmiotów dla dziecka i mamy, które okazały się niezbędne po porodzie.

napisała 27/11/2019 Varia

Zanim powiem Wam, które przedmioty okazały się naprawdę niezastąpione po narodzinach każdego z moich dzieci, to podzielę się z Wami moim małym przemyśleniem. Kilka tygodni temu podczas oczekiwania na wizytę lekarską wpadł mi w ręce jeden z popularnych kobiecych magazynów.

Raczej unikam tego typu lektury, bo daleka jest ona od życia, które na co dzień prowadzę. ;-) Nie będę ściemniała – nie przepadam za lukrowaniem codzienności i udowadnianiem całemu światu, że kobieca (w tym matczyna) rzeczywistość pięknem, spokojem, blichtrem i łatwizną stoi. ;-)

A to właśnie tę wyidealizowaną rzeczywistość chciała pokazać jedna z popularnych w telewizyjnym świecie kobiet. Ja rozumiem, że dla jakiejś garstki kobiet narodziny dziecka to spokojny, pełen przespanych nocek i bezproblemowych chwil czas, pozbawiony zmartwień, sielski, anielski. No, perfekcyjny, co tutaj dużo mówić! ;-) Owa znana pani próbowała chyba przekazać kobietom czytającym ten magazyn, że bardziej perfekcyjnego życia mieć nie można. Że jednoczesne urodzenie dziecka, prowadzenie kariery na pełnych obrotach, partner, który zawsze jest przy niej i dziecko, które na zmianę tylko śpi i uśmiecha się, a także zagraniczne wakacje co kilka miesięcy w celu zresetowania się, to przywilej, z którego każda z nas powinna korzystać „ile wlezie”, jak to się kolokwialnie mówi. ;-) Uśmiechnęłam się na sam koniec tego wywiadu, bo nie miał on nic wspólnego z tym, jak wyglądały początki mojego potrójnego macierzyństwa. :-) Nic a nic! Pewnie, gdybym chciała połechtać swoje kobiece ego udając, że moje życie to cud, miód i paluszki lizać, to też byłabym skłonna udzielić lukrowanego wywiadu (który, tak na marginesie, nic nie wniósłby w życie innych i tylko by sprawił, że mnie samej byłoby lepiej :D). Takie przemyślenia można śmiało zostawić w swoim pamiętniczku. ;-) Ba! Czytając maile, które dostaję od Was od kilku dobrych lat (a spokojnie można byłoby liczyć je w dziesiątkach tysięcy), obawiam się, że Wasze macierzyństwo też dalekie jest od macierzyństwa owej pani z telewizji. ;-) No cóż, zejdźmy może na ziemię. ;-)

Ja chciałabym powiedzieć jedno – macierzyństwo to nie jest bułka z masłem i najwyższy czas skończyć z jego idealizowaniem.

Macierzyństwo to wielki sprawdzian, w którym nie ma ani wygranych, ani przegranych. To czas często przepełniony wieloma niewiadomymi, strachem, wątpliwościami, nieraz również łzami i bezsilnością. To piękny okres, pełen radości, jakże nowy i wyjątkowy, ale dla wielu z nas także trudny! Dlatego też życzyłabym nam – kobietom, mamom – jak najwięcej życzliwych nam osób i sprzymierzeńców, szczególnie na początku naszej macierzyńskiej drogi. Bo my musimy sobie w tym wymagającym czasie życie ułatwiać – i to bez najmniejszych wyrzutów sumienia! :*

Dzisiaj przychodzę do Was z listą 6 rzeczy, bez których nie mogłabym sobie nawet wyobrazić szczególnie pierwszego roku po narodzinach każdego z moich dzieci.

Mam nadzieję, że lista ta okaże się dla Was przydatna. Chciałabym również, abyście podzieliły się w komentarzach Waszymi propozycjami, szczególnie tymi z grupy „life saving”! Dajcie znać, czy moje wybory pokrywają się z Waszymi.

1. Dobry laktator

Kiedy urodziłam mojego pierwszego Syna, czułam się bezsilna jak nigdy wcześniej. Próby przystawiania Starszaka do piersi – mimo sztabu doradczyń laktacyjnych – okazywały się całkowitą porażką. Na każdym kroku słyszałam tylko, że mam sobie odpuścić. Że szkoda moich nerwów i łez. Drugi „obóz” z kolei mówił, że mam walczyć o pokarm, o karmienie naturalne. Sama już nie wiedziałam, co mam robić. Czułam się jak w jakimś Matrixie! Do dzisiaj pamiętam, jak leżąc na łóżku, zalana łzami bezsilności, bo Starszak znowu nie chwytał prawidłowo piersi, zaparłam się jak nigdy i powiedziałam do samej siebie:

„Laska, daj sobie jeszcze miesiąc. Jak nic z tego nie wyjdzie, to przynajmniej będziesz miała poczucie, że próbowałaś. Tylko miesiąc i sprawdzimy, czy ta mleczna droga będzie Ci dana, czy odpuszczamy”.

Gdyby nie laktator, który podtrzymywał moją laktację przez ponad 2 miesiące, to prawdopodobnie karmienie naturalne nie byłoby mi dane za pierwszym razem. Ale w końcu Ivo zaskoczył! Była wtedy druga w nocy. Obudziłam się na regularne odciąganie pokarmu, by później mój pokarm dać Ivkowi w butelce, ale jak zawsze najpierw próbowałam go przystawić do piersi. Byłam pewna, że nic z tego nie będzie i już miałam odłożyć go do łóżeczka, gdy nagle… Ivek zaczął łapczywie jeść z mojej piersi. Popłakałam się wtedy! Piękne wspomnienie! :-)

Uważam, że odpowiedni laktator to połowa sukcesu w walce o karmienie naturalne.

Ja kupiłam laktator jeszcze w ciąży, chyba coś przeczuwając, że mój pierworodny będzie miał niską masę urodzeniową i problemy ze ssaniem. Matczyna intuicja? Kto wie… A podczas nawału pokarmu, stymulowania piersi do produkcji mleka i przy kilku moich zapaleniach piersi związanych z zastojem pokarmu okazał się wybawieniem!

Jeśli jesteście przed zakupem laktatora, to powiem Wam jedno: to sprzęt, na którym nie warto oszczędzać i należy dokładnie wiedzieć, jak wygląda odciąganie pokarmu i co jest przy tym ważne, aby nie skończyć z bublem, który odstawicie w kąt.

Laktator elektryczny NaturallyMe od Chicco (⬅️zerknijcie na jego wyświetlacz i poręczny kształt) to spełnienie wszystkich moich życzeń, jeśli chodzi o odciąganie pokarmu. Doskonale naśladuje naturalny odruch ssania dziecka, przez co w pierwszej fazie aktywuje laktację, a po 2 minutach pracy przełącza się automatycznie na wolniejszy tryb pracy. Jest też cichy i daje możliwość wyboru jednego z aż 10 poziomów odciągania pokarmu w obu trybach pracy laktatora. Świetne jest to, że urządzenie może pracować właśnie w dwóch trybach: zarówno na baterie, jak i podłączony do zasilacza sieciowego. Ja na wyjazdach głównie korzystałam z zasilania na baterie. Jak sobie przypomnę, w ilu dziwnych miejscach odciągałam pokarm, to zastanawiam się, czy są jeszcze miejsca, w których mnie nie było. :D Laktator jest również kompatybilny z butelkami NaturalFeeling, czyli po odciągnięciu pokarmu wystarczy, że założycie na butelkę z mlekiem smoczek albo nakrętkę, i możecie albo od razu podać mleko dziecku, albo schować je do lodówki lub zamrażarki.

Jeśli stoicie przed wyborem laktatora i zastanawiacie się, jaki będzie dla Was najlepszy, to podpowiem: po pierwsze, jeśli stawiacie na wygodę i zależy Wam na krótkim czasie odciągania mleka, to warto rozważyć zakup laktatora elektrycznego właśnie. Po drugie – niech to będzie laktator, który został zaprojektowany z myślą o Waszych potrzebach. Ja miałam bardzo wrażliwe na odciąganie piersi i powiem Wam, że tak dokładne sterowanie mocą odciągania mleka było dla mnie wybawieniem.

Zapomniałabym! Świetnym rozwiązaniem były u mnie również osłonki silikonowe na brodawki i okłady termożelowe. Ratowały mnie wtedy, gdy moje piersi przechodziły trudne chwile, a chłopcy dopiero uczyli się ssania…

2. Odpowiednia butelka, która nie zaburza odruchu ssania i dzięki swojej budowie naśladuje sposób ssania jak z piersi.

Taka butelka była wybawieniem w naszym wypadku. Kiedy urodzili się moi Starszak i Junior, byłam dość aktywną mamą, chodziłam wtedy na różne zajęcia czy na treningi, zdarzały mi się nawet dłuższe wyjazdy, dlatego karmienie piersią było dla mnie ogromnym wyzwaniem. Moi chłopcy przez pierwsze miesiące byli karmieni mieszanie. Na początku bardzo bałam się, że gdy chłopcy posmakują butelki, to ona wygra nad naturalnym karmieniem, ale pomyliłam się. Zadbałam tylko o to, aby smoczek butelki, z której podaje im się mleko modyfikowane, był odpowiednio dostosowany.

Jeśli karmicie mieszanie, to warto zaopatrzyć się w butelkę, która nie zaburza naturalnego odruchu ssania. Chicco ma w swojej ofercie butelki NaturalFeeling (⬅️ zerknijcie na ich wyróżniającą się budowę smoczka) które w wersjach 0+ oraz 2+ mają smoczek o ukośnym kształcie i bardzo miękkim wykończeniu. Dzięki temu taki smoczek przypomina dziecku pierś mamy i sprawdza się przy karmieniu mieszanym. Musicie pamiętać szczególnie przy karmieniu naprzemiennym, że sposób przystawienia do piersi oraz sposób ssania dziecka zmieniają się wraz z kolejnymi miesiącami życia maluszka. Smoczki butelek NaturalFeeling dostosowują się do tych zmian. Jak porównacie smoczki butelek 0+, 2+ i 6+, to zobaczycie, że różnią się one od siebie budową i kształtem, bo na różnych etapach życia dziecka ssanie jest również różne. I to ma duży sens.

Moi chłopcy to były niestety bardzo kolkujące maluszki. :( Co się nacierpieli, to wiemy tylko ja i mój M. :( Dla nas też bardzo ważne w butelkach było to, aby były one antykolkowe, by dziecko podczas karmienia nie połykało zbędnego powietrza, dlatego duży plus dla butelki NaturalFeeling za to, że jej smoczek zawiera podwójny zawór antykolkowy.

Wasze brzdące też miały kolki? Czy u Was też sprawdza się zasada, że chłopcy mają mocniejsze kolki, a dziewczynki raczej tego problemu nie mają? Ciekawa jestem, czy jest taka prawidłowość. U nas by się zgadzało, bo moi chłopcy mieli bardzo bolesne kolki, a Gaia w ogóle nie miała tego problemu.

3. Rogal do karmienia

W rogal do karmienia zaopatrzyłam się jeszcze przed porodem. Ja byłam typem pierworódki, która musi być zaopatrzona na każdą ewentualność. Ale większość moich wyborów była trafna, o dziwo! ;-) Uff. Gdyby nie rogal do karmienia o odpowiedniej sztywności, czyli stabilny i zarazem wygodny dla mnie i dla dziecka, to moje plecy dostałyby zdrowo w kość. Już i tak rwa kulszowa dawała mi o sobie znać po pierwszym porodzie. Pamiętam, że leżałam w sali po cesarskim cięciu z dziewczyną, której karmienie piersią szło o wiele lepiej niż mnie. Gdy zobaczyła ona mój rogal, to pierwsze, co zrobiła, kiedy wszedł jej mąż na drugi dzień, to oznajmiła mu, że ma nie wracać do niej bez takiego samego rogala! :D Dałam jej raz spróbować karmić z rogalem i powiedziała mi wtedy, że jest to dla mniej odkrycie. Powiem Wam, że mój pierwszy rogal służył mi do karmienia ponad 2 lata! Z kolei drugiego używałam zarówno przy Teośku, jak i przy Gai – była to dla nich najlepsza poduszka dla świecie. Nie chcieli bez niej spać w łóżku! :-)

Dobry rogal pomaga prawidłowo przystawić dziecko do piersi, odciąża nasz kręgosłup i czyni karmienie piersią wygodniejszym. Poza tym jest też idealną poduszką i piszę to z doświadczenia, bo mi do dzisiaj najlepiej śpi się właśnie na takim rogalu. ;-)

4. Aplikacja z szumami albo miś szumiący

Nie doceniałam nigdy szumów (tzw. white noise), dopóki nie urodziłam mojego Starszaka. Wiecie, że w pierwszych dwóch miesiącach naszego Starszaka usypialiśmy go w łazience przy włączonej suszarce bębnowej? Tylko tak zasypiał i tylko to potrafiło go uspokajać przy kolkach. Łazienka, która miała niewiele więcej jak 3 metry kwadratowe, a w niej my wraz z dzieckiem, które tam czuło się najlepiej… Kosmos.

Dopiero aplikacja z szumami przyszła nam na pomoc a następnie miś z szumami i melodiami, które czynią cuda do dzisiaj.

5. Smoczek

Moje dzieci bardzo sporadycznie korzystały ze smoczka, ale był on nieocenioną pomocą w kilku okresach. Ivo i Teo mieli bardzo silny odruch ssania. Często nawet po długim i obfitym karmieniu nadal wkładali do buzi kciuk i próbowali go uporczywie ssać, i dopiero wtedy się uspokajali. Jeśli maluszek ma bardzo silny odruch ssania i posiłkuje się swoim kciukiem w celu jego zaspokojenia, to warto rozważyć użycie smoczka i wybrać taki, który wspiera fizjologiczne oddychanie przez nos.

Smoczek bardzo przydawał się również mojemu M., który opiekował się chłopcami pod moją nieobecność, np. kiedy jechałam na jakieś warsztaty czy konferencję. Miałam często ogromne wyrzuty sumienia, że zostawiam mojego M. z dzieckiem, ale w porę orientowałam się, że nie powinnam się martwić ani „biczować”, bo z jednej strony chłopak potrafił przecież sobie poradzić w każdej sytuacji, a z drugiej taka chwila oddechu dodawała mi skrzydeł!

Matczyna codzienność potrafi często być depresyjna i taki krótki odpoczynek od pieluch naładowywał mnie nową energią. :-)

Szczególnie wtedy, gdy Ivo albo Teosiek byli pod opieką mojego M. to świetnie sprawdziły się nam smoczki od Chicco. Smoczki PhysioForma, które mam stąd, idealnie przylegają do podniebienia i wspierają prawidłowe ułożenie języka. Ich kształt umożliwia również stały, równomierny nacisk na podniebienie, co wspomaga jego rozszerzanie się i tym samym tworzenie miejsca na zęby. Warto pamiętać, że nieprawidłowe ułożenie języka w buzi malucha może sprzyjać powstaniu w przyszłości problemów ze zgryzem.

Dlatego decydując się na korzystanie ze smoczka, podczas jego wyboru kierujcie się tym, aby swoją budową wspierał prawidłowe oddychanie przez nos i nie przeszkadzał w rozwoju jamy ustnej brzdąca.

I ostatnie, i chyba jednak najważniejsze:

6. Partner, który wspiera!

Mam nadzieję, że Panowie nie obrażą się za to, że podciągnęłam ich pod „rzeczy” wspierające pierwsze miesiące naszego macierzyństwa i dzieciństwa naszych dzieci. ;-) Wiem jedno – bywacie nieoceniona pomocą i życzyłabym każdej z nas, by mogła ona liczyć na wsparcie swojego mężczyzny! Czasami zastanawiałam się, jak dzielne muszą być kobiety, które mogą liczyć tylko na siebie i muszę przyznać – jesteście dziewczyny wielkie! Mój M. od samego początku zajmował się domem, dzieckiem i mną. To nigdy nie podlegało dyskusji i robił on to z automatu. Jestem za to ogromnie wdzięczna. Bardzo ważne jest, abyśmy w tym trudnym czasie, jakim są początki macierzyństwa, nie zostały same. Byśmy miały wsparcie, mogąc przy tym liczyć na życzliwą pomoc od tych, których kochamy…

Macierzyństwo jest piękne. Ale bywa również bardzo wymagające. Nie zapominajmy nigdy o tym, aby mieć oczy szeroko otwarte i dostrzegać młode mamy, którym często trudno poprosić o pomoc, bo myślą, że ze wszystkim muszą poradzić sobie same. Nie, nie muszą. Powinny móc liczyć na wsparcie najbliższych.

„ROBISZ WSZYSTKO, ABY DAĆ DZIECKU TO, CO NAJLEPSZE. PAMIĘTAJ TEŻ O TYM, CO DLA NIEGO NAJWAŻNIEJSZE

O SOBIE”

P.S. Jeśli udało się Wam zobaczyć dzisiejszy post zostawcie po sobie ślad na Facebooku czy w komentarzu  ❤ Możecie go też udostępnić, jeśli utożsamiacie się z moimi wyborami :-) Dziękuję! :*

Dziękuję marce Chicco za to, że towarzyszyła mi w dzisiejszym przesłaniu, a także za to, że dba nie tylko o dzieci, lecz także o mamy, tworząc swoje produkty przy współpracy z ekspertami. Więcej o prawdziwym macierzyństwie przeczytacie na www.spokojniemamo.pl.

Podobne wpisy

5 komentarzy

  • Reply Ewa Rybak 27/11/2019 at 22:26

    To ja chyba naprawdę jestem szczęściarą, bo pierwszego synka karmiłam piersią ponad dwa lata, teraz drugiego karmię ponad rok, i nigdy nie potrzebowałam niczego z tej listy, oczywiście oprócz nr 6, bo to must have 😄

  • Reply Aleksandra Stęplewska 28/11/2019 at 07:38

    Cześć! Moja córka miała takie kolki, że płakała średnio 2 godziny – przestawała jak biegałam dookoła stołu :D także się nie sprawdza :D

  • Reply mm 28/11/2019 at 12:24

    schudlas, a paluchy nadal grube

    • Reply Magda Szczesliva 28/11/2019 at 12:25

      buahahaha :D true! dłonie mam po moim Tacie. Ale wiesz co? Jak trenowałam kiedyś judo to mi znacznie pomagały, w tym, aby kłaść na matę przeciwniczki :D

  • Reply Gabriela Salwin 30/11/2019 at 13:28

    Moja córcia ma potworne kolki potrafi przez 3 dni zawijać się z bólu i jak zasypia to tylko na kilka minut i jak jest potwornie wymęczona. Nie pomagają butelki ak kropelki ani szumiś. Najlepiej u niej sprawdza się termoforek na brzuszku i masaż ale też nie zawsze pomaga. Przy lepszych dniach kolki zaczynają się o 18 i kończą około 8 rano. Więc wydaje mi się że wcale nie mają łatwiej
    Pozdrawiam

Odpowiedz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.