Pewnie wiesz, co mam na myśli. Od małego patrzyłaś na te dwie kobiety jak na wzór do naśladowania. Nieważne, że kazały Ci zakładać rękawiczki, gdy wcale nie było Ci zimno. Karmiły pomidorówką, mimo że za nią nie przepadałaś. Piłowały wieczorami niczym piła mechaniczna o to, czy masz odrobione lekcje i jesteś spakowana do szkoły. Sprawdzały czy kurz, który miałaś wytrzeć z półek, starłaś w każdym miejscu, czy może próbowałaś się wymigać.
To one wstawały wcześniej od Ciebie. Przygotowywały śniadanie i prowiant do szkoły. To one wsadzały Twoje brudy do pralki i wywieszały je na strychu. To one brudziły sobie ręce obierając ziemniaki i przygotowywały obiad dla całej rodziny. To one wstawały w nocy, by sprawdzić czy gorączka dalej Cię trzyma i podawały syrop przeciwkaszlowy. To one liczyły w domowym budżecie czy wystarczy Wam funduszy, abyś pojechała na szkolną wycieczkę. To one szlochały nocami, bo wygarnęłaś im od niechcenia, że wcale ich nie kochasz i że wyprowadzisz z domu.
To Ty zapomniałaś złożyć im życzenia z okazji ich święta. Nie podziękowałaś za to, że wyprasowały Ci bluzkę. Obróciłaś się na pięcie, gdy chciały coś ważnego powiedzieć. Nie odebrałaś telefonu od nich, mimo że nic pilnego nie miałaś do roboty. Nie przytuliłaś ich, mimo że wymagała tego sytuacja. Nie uśmiechnęłaś się, a ten uśmiech byłby dla nich w tym momencie balsamem dla duszy.
Teraz jesteś już dorosła i widzisz jak wiele dla Ciebie robiły. Jak bardzo się starały na każdym kroku. Od Twojego pierwszego dnia na świecie pokochały Cię miłością bezwarunkową i były do Twoich usług. Zawsze chciały jak najlepiej. To nic, że puszczały im nerwy i cierpliwość traciły w niektórych momentach. Ty już wiesz jak trudno być w rodzinie sterem, okrętem i kapitanem.
Czy nie masz wrażenia, jak i ja, że tamto pokolenie, szczególnie Twoich dziadków, miało niezwykły hart ducha? Że było niezłomne? Zaciskało pięści i walczyło z przeciwnościami losu? Bez narzekania? Bez zbędnej tkliwości? Trzymało się razem i pokonywało przeszkody? Bez rozwodów. Bez zakupoholizmu. Z czasem na weekendowe spacery i spotkania w rodzinnym gronie. Bez komputera, który zabiera nam teraz każdą wolną chwilę. Bez smartfonu, który co nagminnie śle powiadomienia z różnych aplikacji.
Wracają do tych najważniejszych kobiet w naszym życiu – ja chcę być takie jak one. Naprawdę.
[Nie będę narzekać, że w tym roku zamiast na Księżyc, to polecimy na wakacje do Europy. Że nie wozimy dupy jakże rodzinnym Lamborghini Aventadorem, tylko jedziemy przestrzennym kombi ;-) ]
zdjęcie: woodstockwardrobe.com
8 komentarzy
No właśnie nie za bardzo :) Śmiejemy się z Małżonem, że nasze wychowywanie dzieci i małżeństwo oparte jest na jednej regule – wszystko odwrotnie do naszych rodziców :) Pewnie, że za wiele rzeczy jestem wdzięczna, ale wiele również przyniosło strasznie piętno i nie byłam, nomen omen, szczęśliva ;)
Kobiety w mojej rodzinie nie są chodzącymi ideałami, ale jak staję z boku i patrzę na siebie, to widzę jeszcze młode dziewczę buntujące się przed rzeczywistością i stąpające po rozżarzonych węglach. Brakuje mi tej ich siły i hartu ducha. Po dupie też zdrowo mi się oberwało, jednak dzieciństwo miałam Ci ja sielskie-anielskie, stąd te moje mrzonkowe wywody ;-)
Kobiety w Twojej rodzinie rodzinie na szczescie nie sa chodzacymi idealami dla swoich dzieci… …..kochaja nad zycie, wymagaja do bolu, wzruszaja sie do lez, wierza w cuda, nigdy nie traca nadziei, oddaja wszystko co maja najcenniejszego, chca byc szczesliwe!!!
Szczeslive! ;-)
Oj totalnie nie zgodzę się z twoją opinią, nie chcę być taka jak moja babcia i mama, babcia była uciemiężniona życiem, ciężką fizyczną pracą w kuchni, mężem którym był bardzo daleko od ideału, wymagał nie dając nic w zamian. Mamę moją przez dość długi rozpad małżeństwa rodziców pamiętam jako zapłakaną i załamaną kobietę i to ja w wieku 12 lat musiałam się nią opiekować. Potem to ona była ciągle przeciwko wymogom rzeczywistości, chciała szaleć zamiast wychowywać, jeżdzić w świat zamiast utrzymywać w dom etc. Dlatego owszem patrzę wstecz na te kobiety i powtarzam sobie- nie popełniaj ich błędów. Choć ostatnio myślę coraz częściej że gdzieś mamy w kodzie genetycznym skłonność do popełniania podobnych błędów jak nasze matki. Super blog! Pierwszy raz u Ciebie, fajne tematy, zapraszam też do nas http://www.majciakombinuje.blogspot.com
Dziękuję Ci za Twoją wiadomość. Ostatnio w damskich gronie rozmawiałam na ten temat. Okazało się, że jestem wyjątkową szczęściarą biorąc pod uwagę fakt, że prawie żadna z zebranych dziewczyn nie mogła podpisać się pod moim postem. Hmmm myślę, że pewne uwarunkowania genetyczne mogą sugerować większą skłonność do pewnych zachowań, jednak nie możemy tu mówić o 100%.
Ściskam! Dzięki za link do siebie!
A ja bym chciała. Przynajmniej chciałabym żeby parę cech zagościło z dawnego pokolenia w życiu moim. Rozumiem opinie tych, którzy nie chcą, ale mi np. brak tej siły bez względu na wszystko. Moja mama w czasach gdy w sklepach nie było nic, wymyślała obiady z ziemniaków na cały tydzień, bo tylko to mieliśmy. Było 100 razy ciężej niż w dzisiejszych czasach. Patrząc na to z boku je podziwiam, bo mimo trudu, niełatwego życia (babcia pracowała na roli) doceniały życie. Bez jęczenia że lato za gorące, a zima za zimna. My w dzisiejszych czasach za bardzo gonimy, chcemy ciągle więcej, nie zauważamy drobnych chwil i innych ludzi. A najbardziej nie podobają mi się pożeracze czasu, internet, tv, które jakby nie patrzeć są po prostu wielokrotnie zbędne i można by je zastąpić czymś lepszym, kreatywniejszym. Sama jestem przytłoczona smsami, facebookiem, czasem potrzebuję to wyłączyć i czuję się hmmm lepiej? Walczę jeszcze ze swoimi słabościami, a łatwo mi to nie idzie. Mój tata jak rzucał palenie zrobił to w jeden dzień, mi rozstanie choćby z zakupowym nałogiem idzie bardzo opornie. Może to po prostu charakter, a może jednak tamto pokolenie było silniejsze psychicznie, bo musiało. Tak sobie gdybam ;)
myślę, że ich hartowała rzeczywistość. a nas nasza rzeczywistość rozleniwia ;-)