
Byłam odrobinę zbita z tropu, kiedy przeczytałam wiadomość od Edyty. Na początku nie dowierzałam temu, co czytam. Jak już ochłonęłam zaczęłam badać wiarygodność tych wiadomości. Po kilku wymianach mailowych i rozmowie telefonicznej wiem, że sytuacje opisane poniżej to nie prowokacja na potrzeby wywołania sensacji, a raczej twarde fakty.