Uff! Och! Ach! Yayyy!
Na wstępie dziękuję Wam po stokroć za Wasze genialne opisy! Gdy je czytałam, żyłam Waszymi pragnieniami. Serio! Wiem co to znaczy móc wyjechać w siną dal z mężem i dzieckiem u boku. Oczyścić swoje myśli z rutynowej codzienności. Zapomnieć o problemach. Zapomnieć o zlewie pełnym naczyń, o wiecznie klejącej się podłodze, cotygodniowych zmaganiach z wózkiem zakupowym, drałowaniu do pracy na 8.00 z wywieszonym językiem i wysłuchiwaniu dyrdymałów od coraz to bardziej elokwentnych przełożonych. Zapomnieć o dziecku uwieszonym naszej nogawki, domagającym się nieustannej atencji i kreatywnych zabaw.