Bardzo się cieszę, że udało mi się wraz z Gospodarzami Przytulnego Siedliska w Górach Sowich zorganizować konkurs dla moich czytelników! Szczesliva.pl jest blogiem parentingowym, jak stanowi opis witryny, z podróżami w tle. I to właśnie na podróże, te małe i duże stawiamy z moim Mężem w tym roku. Rozpisywałam się o podróżach w poprzednim sezonie – skleciłam nawet listę moich podróżniczych postanowień, którą możecie zobaczyć TUTAJ ;-) W tym roku mam zamiar realizować moje wycieczkowe cele i nie opuścić żadnej kropki na mapie, którą sobie narysowaliśmy! ;-) W zeszłym tygodniu namiętnie zwiedzaliśmy małopolskie perełki, a w tym tygodniu poszerzymy listę o kolejne miejsca! „Polska też jest fajna” – to nasze hasło na ten rok.
Mieliśmy już okazję spędzić w Przytulnym Siedlisku kilka cudownych rodzinnych weekendów. Jeden z nich znalazł się nawet na blogu. Odcięliśmy się od świata, naładowaliśmy akumulatory, pooddychaliśmy świeżym górskim powietrzem, odpoczęliśmy od miejskiego zgiełku i problemów codzienności. Zawsze szukałam z Mężem miejsc na końcu świata, o których nikt nie słyszał. Dziewiczych, lekko zapomnianych i położonych z dala od cywilizacji. Jednocześnie pięknych, z ciekawymi wnętrzami, w których aranżację właściciele włożyli dużo serca. I to właśnie tam znaleźliśmy naszą enklawę, którą pragnę się z Wami podzielić :-) Już zaczynam Wam zazdrościć tej wygranej! :-)
Zapraszam Was na stronę Przytulnego Siedliska na Facebook’u – sami oceńcie, czy nie chcielibyście tam być, już teraz :-) Ich Galeria zdjęć za każdym razem krzyczy do mnie: „Przyjeżdżajcie, już teraz! Pakujcie manatki i nie oglądajcie się za siebie!” :-)
ZASADY
Aby wziąć udział w KONKURSIE wystarczy:
- w komentarzu poniżej opisać swój wymarzony, rodzinny pobyt w Przytulnym Siedlisku i jego okolicach [np. o tym jak chcielibyście spędzić czas w górach Sowich i jakich atrakcji nie możecie się doczekać ;-) ]
- udostępnić plakat konkursowy, który znajdziecie na facebookowym profilu szczesliva.pl – TUTAJ, przypięty do góry strony [pamiętaj, aby zrobić to publicznie!]
- zakładam, że już polubiliście Przytulne Siedlisko oraz szczesliva.pl na FB :-)
- naprawdę mocno, ale to mocno trzymajcie kciuki za Waszą wygraną! ;-)
Najciekawszą wypowiedź wybiorą Gospodarze Przytulnego Siedliska. Nie będzie losowania. Nie będzie komputerowych wyliczanek. Liczymy na Waszą kreatywność! :-)
CZAS trwania konkursu: do końca kwietnia br. Na Wasze opisy czekam do godz.23.59. 30.04.br :-)
SZCZEGÓŁY dotyczące nagrody:
Nagrodą jest dwudniowy [ 2 noclegi] pobyt dla czterech osób [ dwie osoby dorosłe + dwójka dzieci] w Przytulnym Siedlisku w Niedźwiedzicy w Górach Sowich woj.dolnośląskie, w przestronnym pokoju typu LUX [ o wysokim standardzie, z łazienką]. Gospodarstwo nie oferuje wyżywienia. Wartość nagrody: 400 PLN. Termin przyjazdu zwycięzca ustali indywidualnie z Gospodarzami Przytulnego Siedliska, w ramach wolnych miejsc. Nagrodę należy wykorzystać do 30.09.2014. Nie można jej zamienić na ekwiwalent finansowy.
+ myślę także nad nagrodami pocieszenia! ;-) [ ciekawe kto dobrnął do końca tego wpisu ;)]
UPDATE – WYNIKI KONKURSU [klik]
17 komentarzy
Witam się ślicznie
Wymarzony weekend rodzinny w Przytulnym Siedlisku to taki na którym nasza rodzina będzie mogła się aktywnie zrelaksować, wchłonąć każdym ze zmysłów zapach i widoki, nacieszyć kubki smakowe miejscowymi specjałami oraz (to uszczęśliwi mnie) będę mogła podzielić się rodzinnym miejscem do wypoczynku z moimi czytelnikami.
Nigdy nie byłam w Sudetach, a rodzinnie od zeszłego roku szukamy każdego pretekstu by zwiedzać, jeździć, poznawać, gdyż tylko wspólny czas w pięknych miejscach jest coś wart.
Po prostu – odpoczynku,wspaniałych wspomnień i nie zapomnianych wrażeń… Byłby to Nasz pierwszy rodzinny,wymarzony wyjazd. Nagroda stałaby się pretekstem do urlopu na żądanie ;) i ucieczką od codzienności… Pozdrawiam ciepło Monika
Witam serdecznie jestem mamą 2 letniego mistrza i żoną starszego mistrza . jesteśmy tak zapracowani, przytloczeni codziennością, natlokiem spraw, że musialam znaleźć sobie enklawe. Zaczęłam biegać i właśnie pierwszą myślą gdy zobaczyłam ten cudny widok było jak pięknie byłoby tam pobiegać…a potem mielibyśmy wreszcie czas dla siebie, dla naszej trójki, którego tak bardzo nam brakuje. I jeszcze ten kominek-bajka. Przytulne Siedlisko.Wymarzylam nam to miejsce.
Sudety!
Kilka lat mojego życia, które sprawiły, że stałam się człowiekiem gór. Mimo, że nie lubię śniegu. Mimo, że nie lubię zimy. Oczarował mnie duch gór. Wciąż chcę do niego wracać, szczególnie do miejsc, w których jestem tylko ja i otaczająca mnie przyroda. Tam, gdzie daleko do wielkomiejskiego zgiełku. Tam, gdzie najgłośniejszy jest szum wiatru. Gdzie najmocniej pachnie rosa, gdzie krystaliczność powietrza gołym okiem widać. Taki weekend w Przytulnym Siedlisku pewnie tchnie we mnie energię na kilka kolejnych tygodni! Mój Kosta niemal cały okres brzuchowego dorastania spędził w górach. I on pośród szczytów czuje się jak u siebie. Chcemy jechać, chcemy!
Przytulne Siedlisko,
to tylko w górach,
więc nie myśl o bzdurach!
Środkowe Sudety,
jak zawsze mile Cię zaskoczą,
z ogniskiem na dobry początek wyskoczą!
Wspaniałych gości powitają,
dużo z Nimi rozmawiając.
To Oni gospodarze,
fachowcy w tej dziedzinie,
zrobią tak byś czuł się,
jak w swojej rodzinie!
Odwiedzając Niedźwiedzicę,
po szlakach będziesz szalał,
po nocach się ganiał.
Moja rodzina,
uwielbiam rowery,
wzgórzami,dolinami,
jechalibyśmy z prędkościami!
Na pełen gaz,na pełen krzyk,
zwycięzcą będziesz Ty!
Przytulny wypoczynek,
cisza i spokój,
bez hałasu i krzyku.
Więc moi mili,
śpieszcie się w tej chwili.
Pakujcie bagaże,
przyjeżdżajcie tam,
gdzie mnóstwo wrażeń.
Niedźwiedzicę zobaczcie z bliska
gdzie za serce ludzi ściska!
Poznanie tego pięknego rejonu marzy nam się od dawna. Tym bardziej chętnie bierzemy udział w konkursie …
Nasz wymarzony pobyt w Przytulnym Siedlisku to nieśpieszne przebudzenie się ze snu oraz takie też śniadanie okraszone śmiechem i przekomarzaniem się naszych dziewczynek. A jak już byśmy się wyszykowali to wybralibyśmy się na wycieczkę rowerową by z wysokości rowerowego siodełka oraz fotelika dziecięcego podziwiać piękno okolicy. Po powrocie nasz tatulek zająłby się grillem, dziewczynki biegałyby wdychając świeże powietrze a ja, mama cieszyłabym się tymi cudownymi, wspólnymi chwilami w tak uroczej scenerii. Z zasypianiem nikt na pewno nie miałby problemu. Następny dzień rozpoczęlibyśmy równie „aktywnie” a później już tylko wędrowalibyśmy po urozmaiconych górskich szlakach. Popoludniem zaś odkrylibyśmy niejedną tajemnicę Gór Sowich … ale się rozmażyłam.
Najpiekniejszy odpoczynek to tylko z moja ukochaną i jej wnuczkami. Przejazdzki rowerem, piesze, zwiedzanie, to najprzyjemniejsze co moze sie zdarzyc. Kocyk i dobre jedzonko na trawie, w oddali spiew ptakow a w trawie, swierszczy. Gory zawsze mnie przyciagaja do siebie, najbardziej lubi do karpacza jezdzic, ale czasami mozna zdradzic stałe miejsca. W górach odpoczywam, czyste powietrze oczyszcza mnie.
Dla naszej rodzinki ten rejon jeszcze nieodkryty, zarówno dla mnie i dla męża mego. Właśnie o męża głównie tu chodzi. Taki weekend byłby dla nas wymarzony .Dla mnie, mojego zapracowanego Męża Aniołą i naszej maleńkiej Zosieńki . Chciałabym żeby ten weekend był prezentem dla Mężulka, dzięki któremu mogę już drugi rok być z córeczka w domu i nie muszę się stresować pracą .Mogę się spełniać w roli matki o której tak marzyłam od zawsze i jest mi z tym bardzo dobrze i jestem bardzo wdzięczna że maż tak wszystko organizuje że ja i córeczka nie musimy się o nic martwić, Bardzo chciałabym mu to jakoś wynagrodzić. Chciałabym żebyśmy spędzili więcej czasu razem we dwójkę, mąż z z córeczka i żeby sobie odpoczął ten mój zapracowany Mężulo :) Pięknie byłoby zwiedzać rejon na rowerkach w blasku słońca a wieczorkiem ładowalibyśmy akumulatorki w klimatycznych wnętrzach. Marzenie!
Mam wrażenie ze to byłby idealny rejon i czas dla nas. Pozdrawiamy ciepło :)
ps. miejsce jest genialne, jestem zauroczona :)
Marzy mi się wyjazd w takie miejsce, aby móc oddychać powietrzem. Nie smogiem, nie spalinami krakowskimi, ale POWIETRZEM! Czuć zapach gleby i kory drzew. Po prostu nasza trójka i przyroda, cisza, spokój, powietrze, rowery i wygodne buty.
Oto weekend idealny – i dla ciała i dla duszy.
Rodzinny wyjazd, hmm kiedyś niestety nawet nie było możliwości, żeby o tym pomyśleć, ponieważ marzenia o prawdziwej rodzinie rozsypały się jak domek z kart… takie życie… ale właśnie ono często nas zaskakuje i ta wiara, w te wizje z dzieciństwa o prawdziwym, szczęśliwym domu wracają…
powoli odbudowuje się to, co zostało zabrane, chce się więcej i taki wyjazd na pewno pozwoliłby na chwilę wytchnienia, dodatkowo w tak urokliwym miejscu. Przyznam szczerze, że ostatni wyjazd przypominam sobie, że miał miejsce ok 4 lat temu, więc nawet aktualnie wypaddo lasu, nad jezioro, jest jak spełnienie niewiarygodnych marzeń. Móc poczuć tą bliskość, natury, ten spokój. Tak wyobrażam sobie wyjazd rodzinny – pełen radości i tego wewnętrznego spokoju.
A oglądając zdjęcia Przytulnego Siedliska, myślę, że nie jedna osoba, znalazłaby tam ukojenie dla skołatanych nerwów, czy codziennych problemów. Miejsce wygląda niesamowicie, czuć to ciepło. ten klimat.
Od rana słychać by było radość, śpiew ptaków, a po pysznym śniadaniu, wycieczki obcowanie z naturą, konie o tak to szczególne zwierzęta, myślę, że często byśmy do nich zaglądali. Nie zabrakłoby zwiedzania i podziwiania pobliskich atrakcji, przecież tam tyle pięknych miejsc do zobaczenia. Spacery po lesie, łące, wymarzony piknik, by móc w końcu zabrać na niego Lusie. A wieczory przy kominku i delektowanie się minionym dniem.
Tak sobie wyobrażam rodzinny wyjazd, pełen bliskości i spokoju.
Dla mnie taki weekend to byłaby ucieczka od codzienności. W końcu nigdzie byśmy nie biegli. Spokojnie byśmy powygłupiali się w łóżku z naszą prawie roczną córeczką. Zjedli w spokoju śniadanie, które w takich miejscach smakuje inaczej, lepiej. Zawinęlibyśmy Lenkę w chustę, wzięli koc i kosz piknikowy i cały dzień spacerowalibyśmy po górach pokazując jej jak piękna jest przyroda, oddychając świeżym powietrzem, z wyłączonymi telefonami celebrowalibyśmy chwile tylko dla naszej trójki. Po powrocie do domu wrócilibyśmy do tego całego pędu i opisalibyśmy wszystko na naszym blogu pokazując naszym czytelnikom jakie to cudowne miejsca i że wyjazd z dzieckiem wcale nie musi być męczący.
Udostępniłam jako Karolina Matyjaszczyk
Hmmm wyobrażam sobie, że dojeżdżamy do Siedliska pod wieczór. Wykończeni podróżą z hiperaktywnym rocznym Niuńkiem. Mój towarzysz życia klnący na nawigacje, ktora poprowadzila nas do celu przez Chiny i Azerbejdżan, dzieki czemu o kilka godzin dłużej miał szansę słuchać mojego fałszującego śpiewu, którym zabawiałam Młodego (nie wdał się w matkę i nie przesypia podróży samochodem, tylko po piętnastu minutach drzemki jest cały gotów do bycia zabawianym).
Więc matka, czyli ja przez całą drogę robi z siebie małpę i orkiestrę, klauna i crejzi froga. No, szał jest, po prostu.
U celu matka wytacza się z samochodu fioletowo-zielona. Tak, choroba lokomocyjna, mówią – obserwuj horyzont i ssij cukierki miętowe. Obserować to se mogę, ale Niuńka, który wrzuca mi cukierki za deklot i wciera chrupki we włosy. I wodą mnie polewa – nie wiem, czy w ramach czyszczenia czy ostatecznej profanacji matki ;)
Podaję Młodego ojcu, a sama wyciągam walizkę ze spakowanym naszym całym dobytkiem – na wszelki wypadek zabieramy wszystkiego po trochu z każdej szafki w domu, bo moze się przydać. Wszystkie duprele Młodego: bujak, chuśtawka, grająco-pierdzący rowerek z baldachimem, piłkę lekarską (nie pytajcie), nocnik z wesołymi melodyjkami, parasol, wigwam i helikopter wraz z pilotem. Ciągnę ważącą tonę walizę, Młody ciągnie teżeta…
i NAGLE!
Naszym oczom ukazuje się oaza! Miejsce, w którym trauma podróży i wcześniejszego pakowania odchodzi w siną dal! Przytulne Siedlisko! W jednej chwili dziecko z rozbrykanego potworka zamienia się w małego aniołka, a teżet w tej samej chwili ulega magicznej przemianie, odbiera ode mnie walizkę, trzymając pod pachą dziecko, drugą ręką otwiera mi drzwi z uśmiechem i rozmarzeniem na twarzy! I już wiem, że to będzie najpiękniejszy weekend, który spedzimy podczas tego lata, wreszcie zamiast piastować domowe ognisko będę sobie przy nim piec kiebaski, a moja rodzina zamist ciągle czegoś chcieć będzie przynosić mi owoce i dopytywać, czego jeszcze mogę pragnąć?
OK, ta wizja to trochę przegięcia, ale mam wielką nadzieję że choć trochę odpocznę w tak uroczym miejcu :)
Mój wymarzony wyjazd to taki … który doszedłby do skutku. Po trzech latach realizacji marzeń o rodzinie nadchodzi moment, kiedy serce wyrywa się w świat. Nasze zmęczone oczy od dawien dawna nie widziały pnących się ku chmurom gór, nasze zasłuchane w gaworzenie niemowląt uszy zapomniały jak szemrzą górskie strumyki, nasze mieszczuchowe płuca błagają, żeby odświeżyć je górskim powietrzem.
Bo my jesteśmy ludźmi gór. Absolutna większość naszych eskapad sprzed okresu rodzinnego wiąże się z górami. Ostatnia z nich miała wieść przez Góry Stołowie i Sowie. Pierwszy trymestr ciąży pozwolił nam jednak cieszyć się tylko początkiem zaplanowanej wyprawy. Nasi przyjaciele pojechali dalej. Przywieźli mi małą drewnianą sówkę i masę cudnych zdjęć. A moje matczyne – już wówczas – serce rozczuliło się do granic możliwości. Do dziś nie wiem czy to hormony czy żal niespełnionej podróży. Od tamtej pory spoglądam w tamte rejony oczami tęsknoty i marzeń, że kiedyś w końcu uda się nam dokończyć przerwany szlak. Z tym, że teraz wyruszylibyśmy już w składzie powiększonym o nasze dwie malutkie iskierki.
Ostatnimi czasy śmiem błagać niebiosa o pozwolenie na zrealizowanie wakacji. Inwestycja w rodzinę uniemożliwiła nam wyjazdy. Ciąża, niemowlę, druga ciąża, drugie niemowlę, przeprowadzka jedna za drugą – za pracą, za chlebem, za dachem nad głową. Ale nie byliśmy zdruzgotani. Przygnębieni. Ani nieszczęśliwi. Rodzina była i jest naszą siłą. Dzięki miłości wygrzebaliśmy się trochę z tego, stajemy na własne nogi. Ale na wyczekiwaną podróż wciąż odkładamy pięćdziesięciogroszówki do butelki po nalewce i po dwóch latach wciąż nie jesteśmy pewni czy się to uda.
Gdybyśmy wygrali … rozpłakałabym się. Spełniłyby się trzy nasze marzenia. 1. Zobaczyć te piękne zakątki, których nie dane nam było widzieć wówczas. 2. Wyjechać z miasta na wypoczynek, urlop, oczekiwany relaks po latach wychodzenia głównie na warzywniak w przydomowej okolicy i pobliski plac zabaw (nie licząc wizyt rodzinnych i drobnych przejażdżek). 3. Pokazać córeczkom nasze życie, nasze pasje, nasze szczęście, nasze miejsca, nasze marzenia i żeby tym wszystkim je zaszczepić.
Imaginuję sobie tę podróż jako długą trasę autem, słuchając utworów o górach m. in. Wolnej Grupy Bukowina, Domu o zielonych progach, Ciszy jak ta – dawno już zakopanych pod stertą piosenek dla dzieci. Przyjeżdżamy. Okolica – jak na zdjęciach ze strony internetowej: zielona, malownicza, a ponad wszystko spokojna. Mamy nadzieję poznać Gospodarzy, którzy cieszą się tak dobrą opinią wśród goszczących u Nich internautów. Już widzę jak dziewczynki biegają za zwierzakami, a my raczymy się przyjemną rozmową przy filiżance herbaty. Nigdy nie mogliśmy oprzeć się rozmowie w przyjaznej atmosferze. Lubimy żartować z właścicielami agroturystycznych Arkadii, dowiadywać się ciekawostek na temat okolicy, historii. Takie miejsca często skrywają niesłychane tajemnice. Dla dzieci podróż byłaby zapewne męcząca, zatem eskapady zaczęlibyśmy następnego dnia. Kochamy zarówno wyprawy wysokogórskie jak i pagórki, ścieżki typowo przechadzkowe. Podczas pierwszej wyprawy zaopatrzylibyśmy się w porządną dawkę uroku, krystalicznego powietrza i naładowali wyczerpaną małomiasteczkową energię. Gdzie indziej moje dziewczynki poznają strumyki, leśne ścieżki, bezkresny widnokrąg, nieskazitelne łono natury?
Zachwyceni okolicznymi atrakcjami przyrody wyjedziemy również poznać atrakcje cywilizacyjne, które są dla nas na codzień niedostępne. Jako historyk sztuki przygotuję zapewne szlak przez pobliską architekturę sakralną oraz ruiny zamków. Wieże widokowe? Czemu nie! Krzywa Wieża w Ząbkowicach? Jak najbardziej! A zamek w Książu to moja zaległość z czasów studenckich zatem pojawi się na trasie obowiązkowo! Ale wiem, że dzieciaczki mogłyby nie podzielać jeszcze zbytnio mojej pasji, zatem przewidziałabym dla nich wyprawę do Magicznego Zamku Śląskich Legend. Na teatr w środku byłyby jednak trochę za małe, ale z zewnątrz jestem przekonana, że byłyby zachwycone. I będziemy poszukiwać bez wytchnienia różnorakich zwierzątek, których u nas brak. A wieczorem, po ułożeniu dzieci na wypoczynek po dniach wrażeń zasiadalibyśmy przy przytulnym kominku, co nie dane nam było od wielu, wielu miesięcy.
Przyznam szczerze, że o atrakcjach lubimy dowiadywać się od mieszkańców i dopiero wówczas, zachęceni opowiastkami wyruszać na spotkanie nieznanym miejscom. Zatem liczylibyśmy na pokierowanie nas dalej. A może skusilibyśmy się na rowerowe zwiedzenie któregoś z pięknych turystycznych szlaków?
Zawsze, kiedy wybywaliśmy dokądś pasjonowaliśmy się również regionalną kuchnią. Jesteśmy smakoszami, a córcie odziedziczyły to po nas ewidentnie. Tego elementu szczególnie nie mogę się doczekać. Żeby usiąść w nastrojowej górskiej karczmie, przy właściwej klimatowi muzyce.
Wyjazd z pewnością odbywałby się pod hasłem „Przygoda, przygoda, każdej chwili szkoda!”. A może nawet udałoby się nam namówić przyjaciół na wspólną wycieczkę? W końcu tak rzadko się widujemy.
Pozdrawiam w imieniu naszej wesołej rodzinki :)
P.S. Na zdjęciach troszkę nas z tamtych wspaniałych, górskich czasów. Pięknie byłoby zrobić podobne fotki z naszymi córeczkami :)
Podróże były z nami od zawsze. Te poważne,za „wielką wodę” i te malutkie w pobliskie, ukochane Beskidy. Góry chyba wygrywały z morzem. Pięć lat temu pojawiła się w naszym życiu Bąbelinka,iskierka z blond włoskami i wielkimi oczami. Podróżowanie nabrało innego wymiaru. Rodzinne miejsca,przytulne klimaty. Beztroska. I jak w bajce kolejne lata wypełnione pracą, życiem, wakacjami. Potem pojawił się on – długo oczekiwany Fąfelek. A my z głowami pełnymi marzeń o podróżowaniu całą, pełną rodzinką. Maleństwo niestety zachorowało. Tygodnie w szpitalu, kiedy żar za oknem. Wakacje odwołane. Ale to nieistotne. Ważne, żeby Fąfelek był zdrowy. Minął rok. Trudny. Pełen szpitali, przychodni, lekarzy, specjalistów. Zaraz,zaraz… wreszcie możemy wyjechać!
Gdziekolwiek, przed siebie….
A może Przytulne Siedlisko?
Sama nazwa brzmi przyjaźnie i rodzinnie. Przytulnie, przytulaki, tulaki, tulimy. Lubimy się tulić…
Przytulaki w Przytulnym. Brzmi nieźle.
Siedlisko. Zasiedlone. Pewnie ludźmi z pomysłem. Któż inny wymyśliłby taką nazwę.
Znowu poznamy fajnych ludzi. Rozmowy z „tubylcami” to świetny element wakacji. Bąbelinka będzie czarować oczętami a Fąfelek rozbroi uśmiechem. Gwarantuję :)
A co po leniuchowaniu przy kominku i przytulakach?
Wiem!
Wstąpimy do kościoła Świętego Mikołaja. Podziękować.
Zjawimy się na zamku w Grodnie, licząc na ukazanie się Białej Damy. Uuuuu…
Tata znowu zataszczy dziecko na plecach na jakąś górę – może na Wielką Sowę?
Może weźmiemy rowery. Bąbelinka już sama, Fąfelek w siodełku. Pojedziemy przed siebie, przez łąki i świerkowy bór, mijając rzadkie buczyny i cisy, wśród wzgórz, dolin i potoków.
Może zobaczymy muflony? Bo na puchacza nie liczę. Za to mamy szansę połamać język na dziewięćsile :)
Gdzie jedziemy? Do Niedźwiedzicy. Dużej czy Małej? Nie wiem, chyba przytulnej :)
Do Przytulnego Siedliska.
Odkąd jestem mamą, nie wyobrażam sobie żadnej podróży i wycieczki bez naszej prawie już półtorarocznej Kasi. Mała uwielbia zwiedzanie, z uśmiechem pokonuje kolejne ścieżki, jest więc już świetnym kompanem wycieczek. Z miłą chęcią wybralibyśmy się do Przytulnego Siedliska by na chwilę odetchnąć od miejskiego zgiełku i zregenerować siły a i przy okazji pobyć gdzieś wspólnie, w trójkę. Na co dzień jesteśmy z Kasią przez cały dzień same, a wieczory mała spędza z tatusiem i mną, a chcemy naszego mężczyznę życia na dłuższą chwilę mieć tylko dla siebie. Jeśli byłoby to jeszcze w przepięknych Beskidach, w urokliwych wzniesieniach i dolinach, pośród zieleni, pulsującej życiem przyrody, wśród kwiatów i łąk, tym lepiej. Wieczorami kiedy Kasia zasypia zrobiłabym dokładny plan zwiedzania, wyszukując perełki okoliczne, te mniej znane szczególnie. Z pewnością łapalibyśmy każdy promyk słońca nie tracąc chwili, z uśmiechem spędzilibyśmy te kilkadziesiąt godzin w pełnym szczęściu w Przytulnym Siedlisku naszą małą rodziną.
Mój wymarzony rodzinny weekend w Przytulnym Siedlisku to taki, kiedy ja i moich 3 panów docieramy w Góry Sowie z Warszawy bez absolutnie żądnego stania w korku, śmigając wypełnioną po brzegi bagażami i „absolutnie-niezbędnymi-rzeczami-dla-dzieci” niezatłoczonymi równymi i bezpiecznymi drogami naszą ukochaną Saab-inką a po przyjeździe wita nas piękny zachód słońca i ukochany przeze mnie zapach letniej, świeżo skoszonej trawy. Dzieci po rozpakowaniu bagaży szybciutko i bezproblemowo zasypiają, my z małżonkiem zalegamy przed Siedliskiem z lampką wina a następnego dnia budzi nas śpiew ptaków i zapach gór. Po pysznym śniadaniu cała trójka wybywa pozbyć się nadmiaru energii a ja spokojnie Śpięęęęęę i łapię energię na resztę dnia… :) po czym dołączam około południa do męża i synów a następnie ruszamy na wędrówkę zachwycając się piękną przyrodą, cudownymi zapachami, bajecznymi widokami, robiąc mnóstwo zdjęć i spędzając czas dokładnie tak jak lubimy – aktywnie ale nie spiesząc się niepotrzebnie, nie goniąc, ciesząc się tym co tu i teraz. A po powrocie do domu wspominamy ten wyjazd jeszcze mnóstwo razy przeglądając filmy i zdjęcia, na których go uwiecznialiśmy oraz oglądając kamienie, liście i szyszki zbierane z powagą i wielkim zaangażowaniem przez naszego 4,5 latka „na pamiątkę” :)
Gniazda skalne w górach Sowich
Gdzie prastary bór świerkowy
Któs Cie wzrokiem swym przeszywa
To spojrzenie Wielkiej Sowy
Skały z prekambryjskich gnejsów
Migmatyty, amfiobilty
Przesłaniają nam świat cały
Wśród Sudetów Środkowych
Marzę by Rodzina moja
Dzieci, żona – informatyk
Poznali zwierząt ostoje
I Garbu Dzikowca Masyw