
post archiwalny
Doskonale pamiętam swoją pierwszą ciążę. Te rozszerzone źrenice. To spinanie się o byle pierdołę. To wieczne dopinanie wszystkiego na ostatni guzik. Pranie ubranek w antyalergicznych płynach. To dezynfekujące prasowanie na kancik. To kolorystyczne układanie wszystkiego w dziecięcej komodzie.