post archiwalny
Doskonale pamiętam swoją pierwszą ciążę. Te rozszerzone źrenice. To spinanie się o byle pierdołę. To wieczne dopinanie wszystkiego na ostatni guzik. Pranie ubranek w antyalergicznych płynach. To dezynfekujące prasowanie na kancik. To kolorystyczne układanie wszystkiego w dziecięcej komodzie.
Nie wiem, czy był przede mną ktoś, kto bardziej przejął się rolą matki, i wziął ją sobie do serca tak bardzo jak ja. Gdybyście bliżej przyjrzeli się mojej twarzy, dostrzeglibyście pewnie jakieś macierzyńskie stygmaty wyryte częściowo na czole. Matkobosko…
Najlepsze w tym wszystkim było to, że byłam święcie przekonana, że przeczytawszy jeden z poradników Kaz Cooke i przewertowawszy wzdłuż i wszerz internetowe publikacje pseudo-medyczne, to ja już jestem maksymalnie obcykana w każdym temacie. Że nie ma na mnie bata i zagnę każdą położną i każdego lekarza. Ba. Sama sobie w sumie nawet poprowadzę operację cesarskiego cięcia, bo i w anatomię zaczęłam się zagłębiać ;-)
Nie wiem, czy dało się przebywać w moim towarzystwie dłużej niż 5 minut, ale śmiem twierdzić, że uszczupliło się od tamtego czasu grono moich znajomych, którzy mieli powyżej uszu rozmów z wszechwiedzącą paniusią z brzuchem, która pozjadała wszelkie zmysły i zatraciła umiejętność logicznego postrzegania rzeczywistości.
Najlepszym sprawdzianem weryfikującym to moje spinanie się niczym jagnięce j.aja [wybaczcie kolokwializm], było pojawienie się mojego Synala, który to dał mi wycisk i kazał skonfrontować wszystkie te teorie, które wchłonęłam w siebie niczym naturalna grecka gąbeczka.
I tym oto sposobem, po miesiącach oporządzania małego, słodkiego dupala.
Po tygodniach z hebeliardem środków mających uśmierzyć kolki.
Po nieprzespanych nocach i bezsensownym wybudzaniu co 2 godziny śpiącego bąbla [„boniedajpanieborze odparzy mu się dupcia…”] na przewijanie pieluchy.
Po tych wszystkich próbach i ciosach, które musiałam przyjąć, doszłam do wniosku, że ja jednak odrobinę spasuję.
Że przestanę być ze wszystkim taka do przodu. Taka najlepsza. Że ta moja chata nie musi być wypucowana na błysk. Że to moje dziecko jak dostanie marcheweczkę ze słoiczka, to krzywda mu się nie stanie. Że jeśli ja poleżę o 10 minut dłużej w wannie a dziecko będzie w tym czasie patrzeć na mnie ze swojego leżaczka-bujaczka, to złe duchy go nie nawiedzą, ani iloraz inteligencji nie spadnie. Że nie każda zabawa musi być mega rozwijająca. A jeśli mały słodki smrodek popatrzy się odrobinę dłużej w sufit zamiast być atakowanym przez nadgorliwą matkę machającą mu nad głową setną już grzechotką, to też wszyscy będą zdrowi i nikogo nie wsadzą za to do kryminału.
To pisałam ja, Magda, która na śniadanie dała dzisiaj swoim dzieciom parówkę. Na obiad zamiast dwudaniowych przysmaków zrobiła makaron z pesto. Przez dwie godziny bawiła się leżąc razem z nim na dywanie nie robiąc zupełnie nic kreatywnego, tylko wariowała i śmiała się do rozpuku udając lwa i tygrysa. Puściła im dzisiaj bajkę przez 3 [albo nawet 4! ;-)] kwadranse w międzyczasie malując swoje doszczętnie pokiereszowane paznokcie.
I doprawdy nie widziałam ich nigdy bardziej szczęśliwych niż dzisiaj!
P.S. Jeśli udało się Wam zobaczyć dzisiejszy post i fajnie się go Wam czytało, zostawcie po sobie ślad na Facebooku czy w komentarzu ❤ Możecie go też udostępnić swoim znajomym. Dziękuję! :)
60 komentarzy
I to jest zdrowe podejście:)
Życzę sobie takiej matki moich dzieci ;)
oto jestem :P
Zaciągnęło nutką desperacji :D Bez urazy oczywiście :)
Wiesz, kiedy mówi się „bez urazy”? Gdy kogoś świadomie obrazimy, ale brak nam odwagi, by jego reakcję przyjąć na klatę. Poza tym – dystansu więcej ;)
No, nareszcie. Nie dało się wcześniej? ;) Teraz do pracy. Szczegóły organizacyjne co do rodziny ustalimy po drodze, najpierw jakieś szybkie piwo, kawa i landrynki ;]
:-D No no, jak uda się Wam ukręcić u mnie romans zwieńczony ślubem, to będę w siódmym niebie! :-D
Spokojnie, nie tak szybko, ślub najwcześniej za pół roku! :]
zaraz wyrodna, po prostu szczesilva :)
Ja to ani wyrodna, ani Polka, tylko matka wygodna i właśnie sedno jest w tym co opisałaś :)
„Matka wygodna” – o to to! :-D
To musiałaś być bardzo młoda że miałaś taką spinę. Ja z moim facetem jesteśmy koło 35tki, 15 lat razem, od dawna już mamy wywalone na wszystkie nieistotne rzeczy, i dopiero zaczynamy myśleć o dziecku.
Nie byłam wcale „bardzo młoda”. To było 3 lata temu. Poza tym, metryka chyba nie gra większej roli przy spinaniu się :-)
Przed urodzeniem dziecka byłam pewnie jedną z najbardziej wyluzowanych lasek na tej planecie. Macierzyństwo zmienia, po prostu :-)
Dokładnie, wiek nie ma nic do rzeczy :) Zmienia się wszystko z czasem kiedy nabierasz pewności siebie w roli matki :)
Zgadzam sie z Toba. Tez tak mialam, co doprowadzilo mnie do prawie depresji..w koncu zatrudnilismy nianie i dopiero zaczelam powoli odpuszczac, co nie znaczy, ze nadal sie nad nim ju nie trzese, ale jest lepiej… a kto nie ma jeszcze dziecka to naprawde, powtarzam to naprawde i bez zlosliwosci, nie ma pojecia o czym mowie…. bo tego czlowiek nie jest w stanie sobie wyobrazic.
Amen siostro :-)
Potwierdzam swym doświadczeniem i szczerze mówiąc ten drugi bobas ma lepiej, bo mama ma więcej luzu w sobie, a szczęśliwa mama to szczęśliwe dziecko i na odwrót ;-)
Szczególnie śmiać mi się chce, kiedy sobie przypomnę, jak przy synku (3,5) parzyłam mu smoczka ilekroć spadł na podłogę, a potem kiedy malec zaczął być mobilny (czyli nawet jeszcze nie raczkować, ale już kulać się po ziemi w wieku ok 5 miesięcy) to i tak „nalizał” się własnych rączek co tę podłogę dotykały (a po podłodze łazi u nas pies). Więc jaki to był sens? Teraz u córci (9 m-cy) sprawdzam tylko czy nie ma na smoku kłaczków pieska, smoczek parzę raz dziennie dla higieny ogólnej.
Pamiętam, że na pytania, jak to jest po pojawianiu się dziecka odpowiadałem, że tego opisać się nie da. To trzeba doświadczyć. Kropka.
Każde kolejne młode to zwiększone poczucie zdrowego luzu. Tak jest u nas.
dziękuje Bozi i samej sobie, że nie sfiksowałam przy mojej pierworodnej (póki co 2,5 letniej jedynaczki). Ufff jak mi dobrze, że mam od początku zdrowe podejście bez syndromu nadopiekuńczej mamuśki :P
Świetnie napisane :) Im więcej luzu tym dziecko szczęśliwsze :)
Pamiętam jak się spinaliśmy 3 lata temu jak Li zaczęła raczkować i korciły ją strasznie miski z jedzeniem i piciem psów. Tydzień walczyliśmy z jej zagorzałą ciekawością, aż w końcu odpuściliśmy i godzinę jadła i wysypywała chrupki z misek na podłogę, aż się znudziła i już nigdy do misek nie zaglądała ;p
wzruszył mnie ostatni akapit ..:) dziękuje:)
Pierwsza część tekstu napisana jakby o mnie :) Dlaczego pierwsza, bo dopiero niedawno zrozumiałam, że najlepsza mama, to szczesliwa mama. Nie ta wszechwiedzaca, superzorganizowana i bardzo eko.
Piona!
e tam ja urodzilam moje pierworodne blizniaki majac 27 lat , od roku jestem puszczona na głęboką wodę bo w sumie siedze calymi dniami z nimi sama i jak patr5zer jak nie ktore matki lataja chuhaja i pilnuja swoich boibasow i opowiadaja ze ze one tylko gotowane i wyprasowane im zeczy daja a jak smoczek spadnie to od razu do wyparzenia jak i wszystkie zabawki co by aby malenstwo sie czym nie zarazilo to ja w sumie nic bym innego nie robila jak wyparzala smoki, a tak mam wywalone i maja rok i na drugie wcinaja parowki , jedza piasek z piaskownicy i wywruciły sie nie raz , i nie latam za nimi z wyparzaczem i jakos zyjemy i dobrze sie mamy a i dzieci jak na swoj wiek sa bardzo samodzielne i o ja wyrodna matka wyworze ich czasem ,na wykend do ciotki i ide sie wyszalec na jakies imprezie lub po prostyu z mezem w domu bez nich
wybaczcie błędy proszę
Wszystko super, ale z tą piaskownicą i piaskiem byłabym ostrożna, bo przechowują się w nim pasożyty, larwy jakieś potrafią przeżyć przez 30 lat w piasku w stanie niewylęgłym, ostatnio oglądałam wypowiedź jakiejś p. wet…
Wszystkie bawiłyśmy się w piaskownicy- i czy mamy/miałyśmy pasożyty? Boże, kobiety, co jest z Wami!
Bosko! Tu matka blizniat- czyli inni tez tak maja i tez tak robia! :-) xx
Szacun za chowanie bliźniaków! To już wyższa szkoła jazdy :-)
Szacun za wychowywanie dwójki bliźnaiczych maluchów!
No jakbym siebie widziała. Też tak miałam,wszystko musiało być idealne bo inaczej miałam poczucie winy,że jestem złą mamą. Teraz też się uczę,że nie musi być perfekcyjnie,ba,nawet jak zrobię coś źle to nic się nie stanie. To strasznie trudne luzować czasem,ale wiem ,że warto
Warto, warto i walcz o to, jak i ja walczę! ;-)
Boże!!! cały czas walczę aby być bardziej wyluzowaną….ale chyba to już choroba matczyna! :D
Ja też byłam taka matka Polka, ale dobrze to było przezyć, bynajmniej wiem, że szczęście dziecka to nie nadskakiwanie i poświęceniu mu maksimum uwagi tylko wspieranie jego rozwoju. Jak dziecko płakało jadąc autem to stawałam na awaryjnych i pędziłam na tylne siedzenie dać cycka, bo przecież później dziecko będzie miało traumę…. :-) Teraz spasowałam i jest fajnie.
I tak trzymaj, Kasia! Balans musu być :-)
Już myślałam że jestem odosobniona w swoim podejsciu do swobodnego wychowywania dziecka.Moja córka tak si3 przyzwyczaiła przez upały w bieganiu po podwórku nago,że nie wiem jak ją przekonam,by jesienia założyła kurtkę.ale radość brudnego i gołego siedzącego w beczce z deszczówka dziecka jest bezcenna.
Ha! Coś o tym wiem! Piona!
Bardzo mi sie podoba podejscie, dzieki temu wszyscy sa zdrowsi i szczesliwsi. Ja wlasnie oczekuje mojeg malenstwa i pomijajac 1 trymestr, gdzie troszke sie denerwowalam, ze cos moze pojsc nie tak po dosc dlugim oczekiwaniu, to potem juz zupelny luz. Oczywiscie zaznaczam, ze ciaze mialam taka, ktorej zycze kazdemu, wiec pewnie dlatego tez moglam sobie pozwolic na taki luz.
ale ludzie pytaja mnie jezdzisz jeszcze samochodem? (38 tydzien), chodzisz jeszcze z psem?? gotujesz jeszcze? a sprzatasz? pijesz kawe? tak, tak tak tak tak tak tak. od czasu do czasu nawet lampke wina pije. A na piwo nigdy nie mialam takiej ochoty jak w ciazy – powaznie! I o ile tylko nie urodze mozgu razem z dzieckiem, to ten wlasnie luz i rozsadek zamierzam stosowac nadal. SIostrze mowie, ze swoje pierwsze bede wychowywac jak jej czwarte, bo ostatnia jej cora jest taka agentka, ze az milo. :)
I tak trzymaj!
Nie chwaliłabym się tym, że piję alkohol w ciąży. To, że Tobie się wydaje, że od czasu do czasu można i, że będzie ok i że jesteś super wyluzowana (kiepskie pojmowanie luzu…) nie znaczy, że będzie tak w rzeczywistości. Jest pełno materiałów mówiących o tym, że nawet JEDNA lampka wina może zaszkodzić Twojemu dziecku, gdy jesteś w ciąży, to jest dla dziecka TRUCIZNA. I nigdy nie wiesz, w który moment rozwoju akurat trafisz i co się może w dziecku uszkodzić. A nie wszystkie syndromy FASu widoczne są od razu, czasami można nie wiedzieć, że późniejsze problemy z dzieckiem są skutkiem picia alkoholu w ciąży. Można zepsuć dziecku całe w życie. Dlatego błagam! ŻADNEGO alkoholu w ciąży.
Alleluja! ;-) Ja też spasowałam dawno temu i bardzo dobrze mi z tym! :-)
Piona!
Super :) Też jestem z tych nie spinających się Mam i mojemu dziecku krzywda się nie dzieje :)
No to piona, Żaneta! :-)
To mnie w takim razie czeka kilka miesięcy spinania się aż dojrzeję do Twojej macierzyńskiej mądrości, czyt. luzu ;)
Jakbym czytała o sobie, która przed porodem zarzekała sie że bez smoczka, że tylko zabawki kreatywne, jedzenie gotowane codziennie, karmienie cyckiem conajmniej 1,5 roku a wyszło jak wyszło.:) Synek ma prawie dwa latka , jest zdrowy i szczęśliwy, a tak „idealnie” nie było:) Pozdrawiam!
e tam ja mieszkam z tesciowa ona mowi swoje a ja i tak robie po swoiemu kiedys jej powiedzialam zeby dala sobie spokoj z doradzaniem bo miala swoje 5 min wychowojac swoich synow
ale tesciowe to uparte bestie i dalej swoje, a niech sobie gada moze jej ulzy
O boj… to ja jestem „przewyrodna”.
No i jeszcze pragne dodac od siebie, ze mimo, ze maly wariowal bez zabaw kreatywnych i ogladal bajki godzine, to nic mu sie nie stalo, a co najwazniejsze, mamie udalo sie miec moment dla siebie. Takze mysle , ze nawet gdy nasze dzieci dostaly godzine bajek dziennie – kazda strona wychodzi na tym ok, bo czasem w ciagu tego czasu jestesmy w stanie troszke podladowac swoje baterie. U mnie tak jest, dzieci zyja, sa madre, zabawne a ja mam chwile dla siebie. Ostatnio udaje mi sie nawet wypic ciepla kawke :)
Super! Czasami potrzeba trochę szaleństwa w życiu
Podobnie bylo ze mna. Kiedy zaszlam w pierwsza ciaze zwariowalam. Wszystko na tip top, moze tez dlatego, ze ojciec dziecka mial totalnie gdzies wszystko co z dzieckiem zwiazane i chcialam to koniecznie nadrobic, za nas oboje. Niestety dlugo nie wytrzymalam i sie rozstalismy.
Drugie dziecko z moim obecnym mezem wychowujemy bardziej na luzie, chociaz tesciowa w kolko ma jakies ale, czesto zaprzeczajac samej sobie. Za duzo go nosisz, za duzo siedzi w bujaczku, sama gotuj mu zupki na cielecince, nie gotuj mu ciagle tych brokulow, bla bla bla…. Ostatnio mawet dostalo mi sie za to, ze nie puszczam dziecku telewizji, jak jakis jaskiniowiec. Ale piosenki n a youtube to najwieksze zlo.
Coz poradzic, wpuszczam jednym uchem, wypuszczam drugim.
Ja tez miałam tak przed urodzeniem dziecka a po juz rzeczywistośc sie zmieniła,bo pojawiły sie kolki,nieprzespane noce,problemy z karmieniem i jego uczulenie na mleko krowie które odkryliśmy po 2 miesiacach.wszystko sie zmieniło dlatego teraz jak ma 1,5 roky nie przejmuję sie aż tak wszystkim tylko czasem mam dość bunt synka i tez włączam mu bajki itd jak chce cos zrobić a wiem że przy nim by bylo ciężko to wsadzam do łóżeczka,daje zabawki i włączam bajke.Więc nie ma co pani sie obwiniać,zdrowy egoizm też nam sie przyda;)
a ja sobie tlumacze jak przychodze umordowana z pracy- ze w przedszkolu mieli na pewno duzo kreatywnych zabaw i wlaczam mini mini :D
Kocham Cię kobieto.ja też spasowałam, bo doszłam do wniosku, że inaczej padnę na ryja. Najważniejsze jest to, że kocham mojego synka najmocniej na świecie i widok jego wystających ząbków, które szczerzy w uśmiechu (chyba, że akurat ma napad złości jak to u 2latka).
O masz!!! I dowiedziałam się dzisiaj jak zła i wyrodna ze mnie matka!!!! I dobrze mi z tym:P Moje dzieci jedzą i parówki i pasztet, drożdżówki i ciastka z ziemi…. i mają co kilka dni „dzień trolla” bez mycia i oglądają te bezsensowne i ogłupiające,ponoć, bajki-nawet ta najmniejsza co kończy dopiero osiem miesięcy.Zbieramy ślimaki i biegamy za kurami u dziadka w ogródku.
uwielbiam Cię kobieto!! :) pozdrawiam z moją Oleńką! <3
Bardzo prawidłowo! Też wychodzę z podobnych założeń ;)
Przy pierwszym też wiksowałam. Drugie i trzecie już spokojnie na luzie.A z tym deszczem to super zabawa. Latem też wypuszczam swoje dzieciaki na podwórko, boso a najmłodszy bez pieluchy i chlapią się w kałużach. Żyją, rosną poznają świat wszystkimi zmysłami i nic im nie dolega :)
Piąteczka, od Magdy dla Magdy, nadajemy na tych samych falach, pozdrawiamy cieplutko :)
Jakbym siebie widziała i słyszała w pierwszej ciąży ;) czego ja nie zrobie , jakie będzie moje dziecko co będzie robiło jak jadło w co będzie ubierane eh szybko mi przeszło jak po raz enty zrobiła mi „awanture” że nie będzie spać w łóżeczku ;) pozdrowienia dla równie wygodnej matki ;)
Jak mi trzeba twoich tekstów, jak mi lżej, kiedy czytam o Tobie i jest poczucie nie jestem jedyną. Dziękuję 😊 że znajdziesz zawsze chwilę by podzielić się i dodać powera w głowę że nie musi być idealne ale najważniejsze żeby kochać i być kochane. Uściski dla Was ❤ ❤ ❤ ❤