No to może powstydzimy się razem, bo okaże się, że Wy je również robicie? Przekonamy się za chwilę ;-) Są podobno rzeczy, których my jako matki robić nie powinnyśmy, ponieważ nam nie wypada. Co ciekawe – kiedy zostaniemy na tych rzeczach przyłapane, to bardzo często wywołują one zgorszenie u tych, którzy nas oceniają. A jak wiadomo – takich osób jest zawsze trochę pod dostatkiem :D
Dzielę się dzisiaj z Wami listą 5 rzeczy, które robię będąc matką i podobno powinnam się wstydzić za to, że sobie na to pozwalam.
1. NARZEKANIE
Wg pewnej osoby, która zostawiła obszerny komentarz pod jednym z moich postów, to nie mam prawa napisać, że jest mi ciężko, że gorzej się czuję, że mam słabości czy chcę czasami uciec. Bo wg tej osoby ponieważ moje dziecko nie jest niepełnosprawne, obłożnie chore czy austystyczne, to ja tracę prawo głosu. Bzdura. Piękną rzecz napisała kiedyś do mnie Asia, czytelniczka, której syn jest nieuleczalnie chory. Właśnie w temacie narzekania:
„Madzia, kiedy A. był zdrowy to narzekałam. Jest teraz chory – też narzekam. Tak to z tym narzekaniem jest, że pozwala podzielić się z innymi osobami naszymi troskami i pomaga. Czasami mniej, a czasami bardziej pomaga. Czasami tych trosk jest maluchno i też trzeba je z siebie wyrzucić. Kiedy jest ich więcej najlepiej pomaga przytulenie kogoś, kto kocha.”
Dlatego kiedy u boku brakuje kogoś kto kocha, albo ta osoba jest jakby nieobecna czy też nas nie rozumie, to narzekanie jest formą autoterapii. Zbyt wiele złych cech przypisuje się narzekaniu, tymczasem ono (przynajmniej w moim odczuciu) może mieć działanie terapeutyczne!
Narzekajmy! Jeśli to nam pomaga. Trzymajmy jednak to narzekanie w ryzach ;-)
2. CHODZENIE W OBCISŁYCH JEANSACH I BLUZKACH Z DEKOLTEM!
Czego to się człowiek może dowiedzieć od niektórych, to szkoda gadać :D Ja w grudniu dowiedziałam się, że moje jeansy „to są chyba trochę za bardzo obcisłe, bo aż pupę zarysowują” a to może budzić skrajne emocje podobno :D A bluzka z dekoltem też nie za bardzo podobno, bo to już nie ten wiek, żeby cytuję: „cyckiem świecić” :D
No nie, nie wytrzymałam wtedy :D Dekolt mojej bluzki ledwo mi odkrywał obojczyk, nawet zarysu piersi nie było widać a jeansy jak to jeansy – miałam sobie w nie z tyłu deskę wsadzić, czy jak? :D Żeby pupy nie zarysowywały? :D A może znacie jeszcze inne ciekawe kwiatki związane z ubiorem odkąd jesteście mamami? :D Pośmiejemy się :D
3. MŁODZIEŻOWY LOOK – to też nie wypada! :D
„Pani jakoś wcale nie wygląda na mamę. Bardziej bym powiedziała, że jest pani starszą kuzynką. To przez tą kurtkę i buty sportowe. W moich czasach były prawie obowiązkowe rajstopy, garsonka, spódnica ołówkowa i po tym bardziej poznawało się mamę trójki dzieci. A w butach sportowych to tylko młodzież chodziła. Nie wyszłabym tak ubrana jak pani na ulicę.”
Nie pamiętam dokładnych słów, ale taki był właśnie wydźwięk tamtej rozmowy w jednej z aptek. Ja w aptekach na same kwiatki trafiam, masakra ostatnio :D Pani w eleganckim już wieku mierzyła mnie i syna od stóp do głów i kiwała głową. A kiedy odparłam, że mamy 2019 rok i rzeczywistość jest zupełnie inna niż 50 lat temu, to odparła, że nie zgadłam jej wieku, ale byłam blisko :D
No cóż. Zostanę jednak przy moich jeansach, kurtkach i butach. Ubieram się tak, jak lubię :D
4. BUZIAK W MIEJSCU PUBLICZNYM – A FUJ! :D
Dałam kiedyś mojemu mężowi buziaka, takiego po prostu, spontanicznego całusa i to nawet nie prosto w usta a w policzek, jeśli dobrze pamiętam. Kolejka w supermarkecie na kilometr. My byliśmy jakoś w jej połowie. W wózku siedzi mój Junior. Gaia ze Starszakiem była z moim bratem w domu. I buziak nie mógł przejść bez komentarza pani, której się on nie spodobał. Rzuciła niby pod nosem a niby na głos:
„I się będą migdalić na widoku.”
Mój M. trafił w nią ripostą:
„A Pani by chciała i nie może, czy jak?”
„Zazdrosna!” – odparł mężczyzna za nią zanosząc się śmiechem :D
No nie, dla niej chyba lepiej by było, żebyśmy się kłócili. Miałaby rozrywkę :D ;-) Uważam, że stonowane czułości jak buziak czy przytulenie to niż zdrożnego!
5. Z NOGAMI DO GÓRY? – NIE ZA WCZEŚNIE?!
To z kolei historia Moniki, która napisała do mnie maila. Monika jest w pierwszym miesiącu ciąży. Na stanie jeszcze jedno, trzyletnie dziecko. Mieszka z Teściową. Po całym dniu Monika rzuciła się na fotel, padnięta, jak tylko położyła spać synka a teściowa do niej z tekstem:
– Nie za wcześnie na odpoczywanie? Ja w Twoim wieku to miałam już obiad nagotowany na dwa dni o tej porze i dopiero wtedy mogłam się spokojnie położyć spać.
Nienawidzę takich tekstów i współczuję takiej osoby w otoczeniu. Nieustanne ocenianie, wytykanie i porównywanie to jedna z trucizn, która zabija relacje w rodzinach. Tego trzeba się oduczyć!
Leżmy z nogami do góry, ile wlezie! Należy się nam. Czy jest rano, czy wieczór. Bez odpoczynku padniemy. A jak my padniemy, to … wiadomo, jakie będzie zakończenie tej bajki ;-)
P.S. Jeśli udało się Wam zobaczyć dzisiejszy post i jest on bliski waszemu sercu, zostawcie po sobie ślad na Facebooku czy w komentarzu ❤ Możecie go też udostępnić. Dziękuję!
Możesz obserwować mnie na Instagramie: ❤️https://www.instagram.com/szczesliva/ ❤️
Brak komentarzy