Powiem Wam, że bycie mamą trójki dzieci to nie lada wyzwanie, zwłaszcza gdy w okresie jesienno-zimowym jedno po drugim ląduje z katarem, kaszlem lub gorączką. Gaia, Teodor i Ivo jeszcze 5 lat temu przez pewien czas byli jak „klub chorowitków” – infekcja goniła infekcję. Całe szczęście, że te czasy są już za nami, dlatego jeśli jesteście obecnie w takim punkcie, w jakim ja była te kilka lat temu, to powiem jedno: to minie!
Aby wyjść z błędnego koła zdecydowałam, że muszę działać holistycznie i długofalowo, aby pomóc ich organizmom zbudować lepszą odporność. W dzisiejszym poście podzielę się z Wami sześcioma sprawdzonymi sposobami, które naprawdę odmieniły nasze zdrowie.
1. Dieta jako podstawa odporności – to nie jest slogan. To jest coś niezwykle istotnego w kontekście zdrowia i odporności.
Odżywianie to klucz do silnego układu immunologicznego. Dzieci jedzą to, co my im zaproponujemy, dlatego w naszym domu pojawiła się zasada: im bardziej naturalnie, tym lepiej. Oczywiście, że bywało z tym różnie, ale odkąd studiuję dietetykę, to jestem nieprzejednana i potrafię moje obiadowe propozycje bronić do utraty tchu niemalże. ;-) Co o dziwo zaczęło spotykać się z ich aprobatą. :-)
Warzywa i owoce na każdym kroku: warzywa liściaste, marchew, dynia, brokuły, buraki – to nasi sprzymierzeńcy. Bogate w witaminy A, C i E wzmacniają organizm i wspierają produkcję przeciwciał. Cudowne są też ziołowe napary z dodatkiem domowej roboty soku malinowego. U nas sprawdza się wieczorami herbata lipowa z dodatkiem melisy. Rozgrzewa delikatnie i koi.
Kwasy omega-3: tłuste ryby (łosoś, makrela, sardynki), orzechy włoskie stały się ważnym elementem naszej kuchni. Omega-3 działają przeciwzapalnie i wzmacniają błony komórkowe, co pomaga w odpieraniu ataków wirusów. W diecie mamy ich zbyt mało. Tutaj stawiamy również na właściwą ich suplementację, ważne by produkt miał czysty skład.
Fermentowane produkty: kefiry, jogurty naturalne, kiszonki (kapusta, ogórki) dostarczają probiotyków, które budują zdrową florę jelitową – fundament odporności.
Ograniczenie cukru: to była największa zmiana, ale konieczna! Badania pokazują, że nadmiar cukru może osłabiać białe krwinki, które są naszą linią obrony przed infekcjami. Zastąpiliśmy słodycze owocami suszonymi i przekąskami domowej roboty na co dzień, a w soboty moje dzieci mają tzw. „słodką sobotę” i wtedy mogą jeść tradycyjne słodycze. Jeden dzień w tygodniu im wystarcza. Poczytajcie też o suplementacji colostrum – polecałam je już Wam wielokrotnie. Sprawdza się też u wielu moich znajomych, których dzieci non stop chorowały.
2. Ziołolecznictwo i aromaterapia
Rośliny lecznicze i olejki eteryczne to prawdziwe dary natury, które pomagają w łagodzeniu objawów i wspierają układ odpornościowy.
– Syropy i napary: syrop z bzu czarnego to nasz hit. Ma właściwości przeciwwirusowe i wzmacnia układ immunologiczny. Mamy kilka słoików na tę zimę od naszej cioci i stoją dumnie. Są przy okazji przepyszne. Również napary z lipy, rumianku czy tymianku świetnie działają na drogi oddechowe.
– Olejki eteryczne: dyfuzujemy olejki m.in. eukaliptusowy, sosnowy i lawendowy w domu, aby oczyszczać powietrze i łagodzić katar. Ważne, by używać tylko wysokiej jakości olejków przeznaczonych dla dzieci. Ja mam całą skrzyneczkę olejków i traktuję je jak największe skarby.
– Zioła adaptogenne: wprowadziłam u siebie łagodne adaptogeny, takie jak m.in. ashwagandha i rożeniec górski. Wspierają mój organizm w walce ze stresem i infekcjami i widzę znaczącą poprawę.
3. Wsparcie organizmu w walce z infekcjami z pomocą homeopatii
W naszym przypadku homeopatia okazuje się bardzo pomocna. Korzystam z wiedzy i praktyki naszej pani doktor, homeopaty, która zawsze stoi u nas na straży, potrafi doradzić i uspokoić.
W przypadku suchego kaszlu sprawdza się u nas homeopatyczne połączenie spongia tosta, cuprum metallicum i drosera. Warto połączyć to z inhalacjami z miodunką płucną. Z kolei przy kaszlu mokrym, który jest już dobrym zwiastunem przy infekcji, świetnie wspierająco działa homeopatyczne połączenie antimonium tartaricum i ipeca. I oczywiście – duuużo płynów! Tutaj też napary z lipy działają świetnie.
Przy bardzo gęstej wydzielinie z nosa, która jak ja to mówię: „aż zatyka człowieka” podaję homeopatyczne połączenie hydrastis canadensis, mercurius solubilis i kalium bichromicum. Warto połączyć to z inhalacjami nad gorącym garnkiem z naparem z majeranku i tymianku. Cudo! Oczyszcza i odtyka.
Przy bólu gardła warto spróbować homeopatycznego połączenia phytolacca decandra, belladonna i mercurius solubilis. Ja do tego polecam też żucie odsklepin (na które poluję u pszczelarzy). Świetne combo!
A pod koniec infekcji, dla szybszej regeneracji, zawsze mam na podorędziu homeopatyczne kalium phosphoricum i china rubra. Dorzucam do tego większe dawki omega-3 i widzę znaczną poprawę!
4. Sen i regeneracja – czas na zdrowy odpoczynek
Nic tak nie osłabia organizmu, jak brak snu. Niedobór regeneracji powoduje wzrost kortyzolu, który może tłumić układ odpornościowy.
Ile snu potrzebują dzieci? Dzieci w wieku 6–13 lat potrzebują od 9 do 11 godzin snu na dobę. To sporo i warto te 9 godzin zaplanować w dobowym, rodzinnym planie dnia. ;-) Ważne jest również, by kłaść się i wstawać o stałych porach. Są już na to badania naukowe podkreślające fakt, że stałe pory chodzenia spać i wstawania są kluczowe dla regeneracyjnego snu a sen o odpowiedniej długości wspiera produkcję cytokin, które pomagają zwalczać infekcje.
Warto też pamiętać, że przed snem obowiązuje przynajmniej 1 godzina bez ekranów. Do tego wywietrzony pokój i dyfuzowanie np. olejku lawendowego i sosnowego – cudo!
5. Stres pod kontrolą – mniej kortyzolu, więcej zdrowia
Nie tylko dorośli, ale i dzieci odczuwają stres. Nadmiar kortyzolu może osłabiać ich odporność. Wielka szkoda, że tak rzadko się o tym mówi. W naszym domu pomagają:
Techniki relaksacyjne: ważna jest nauka oddychania przeponą (zgłębiam od niedawna ten temat) i robimy pierwsze kroki w jodze dla dzieci. :-)
Ważny jest też szas na rozmowę. Dzieci często stresują się drobnymi sprawami, które my bagatelizujemy. Rozmowa i wspólne rozwiązywanie problemów pomagają im poczuć się bezpieczniej. Ja wiem, że wieczorami to my już padamy na twarz, ale warto te kilka minut przed snem poświęcić na rozmowę i ukojenie tych niespokojnych myśli w dziecięcych głowach. :-)
6. I to chyba najważniejsze – wspieranie zdrowia i odporności to maraton, nie sprint!
Budowanie odporności to proces. Nie spodziewajmy się, że po tygodniu lepszej diety i kilku suplementach dzieci będą jak nowe. ;-) Trzeba cierpliwości i systematyczności.
Te sześć kroków naprawdę pomogło moim dzieciom wyjść z błędnego koła infekcji. Dziś chorują rzadziej, a ich organizmy szybciej wracają do zdrowia. Wierzę, że holistyczne podejście i naturalne wsparcie organizmu to droga, która pozwala cieszyć się zdrowiem przez cały rok. Trzymam kciuki za Wasze dzieci – dajcie znać, jakie macie doświadczenia! A jak u Was z odpornością u dzieci? Jest lepiej z roku na rok, czy bywa z tym różnie? Co u Was się sprawdza?
Brak komentarzy