Kilka razy w roku dopada mnie dziwne uczucie stagnacji, zrezygnowania, braku sił albo braku wiary. Trudno mi nazwać ten stan. Nie trwa długo, ale potrafi mnie osłabić na tyle, że potrzebuję wewnętrznej motywacji. Założę się, że dopada on nie tylko mnie. Może atakuje też Ciebie?
Koniecznie przeczytaj te 10 punktów. JUST do it!
Pewnie bez znaczenia jest fakt, czy jesteś szczęśliwą żoną, matką, głową rodziny, czy zarabiasz fortunę, a może nawet wcale nie pracujesz. Może i nawet nie masz specjalnych powodów do zmartwień. Jesteś zdrowa, starasz się spełniać w dziedzinach, które sobie wybrałaś, masz plany i marzenia. Ale przychodzi taki dzień, że masz dość. Znowu ta sama wymięta piżama gniecie Cię rano w plecy. Stos naczyń na dzień dobry kłuje w oczy gdy wchodzisz do kuchni. Patrzysz w lustro i widzisz lekko przytępiony wzrok po kolejnej nieprzespanej nocy i wkurzasz się, że ten krem do twarzy, który ostatnio kupiłaś i miał zmienić Twoja twarz o 180% , znalazł się na Twoich licach dopiero dwa razy, bo fizycznie nie masz wieczorem ani czasu ani siły systematycznie go nakładać. Nie wspomnę o włosach, gdzie każdy włos zdecydował o obraniu własnej ścieżki, niekoniecznie tej samej co jego sąsiad.
I masz do tego prawo. Masz prawo czuć się do dupy, bo powiedz mi – jak długo samochód pojedzie bez tankowania? No właśnie. Tylko tyle, ile ma w baku.
Nie warto czekać aż te beznadziejne dni zmienią się w tygodnie, bo lepiej nie będzie. Ze mną też nigdy nie jest lepiej. Muszę skorzystać z zestawu, który na mnie działa – to znaczy budzi mnie do życia i motywuje. Na przestrzeni ostatnich kilku lat doszłam już do tego, co daje mi dobrego kopa, i Tobie radzę znaleźć sobie podobny zestaw, albo skorzystać z mojego – może też kopnie Cię dobrze w dupę i obudzisz się z letargu.
1. Włącz sobie tego kolesia i pozwól mu mówić. Znasz angielski? Jeśli tak – wspaniale. Słuchaj go i chłoń. Nieważne, że dla niektórych to trochę wyreżyserowana kreacja [dla mnie NIE]. Że koleś jest znany, jest aktorem i zarabia więcej siana w tydzień niż Ty przez dekadę. On ma CHARYZMĘ. On ma SIŁĘ PRZEBICIA. Ma ENERGIĘ, którą przekazuje a Ty jej właśnie teraz potrzebujesz. Jak już wysłuchasz tego co ma do powiedzenia, i poczujesz, że to na Ciebie działa – słuchaj go codziennie rano aż Ci pomoże. Brzydki nie jest, dlatego jeśli nie znasz angielskiego – po prostu na niego patrz i zabieraj mu tę energię, którą przekazuje z monitora. To jedyny motivational speaker, którego mogę słuchać i który na mnie działa. Wyciągnął mnie bez pudła z kilku totalnie beznadziejnych dni.
2. Jesteś kobietą? Jeśli tak – nie ma nic albo prawie nic bardziej wkurzającego, gdy wychodzisz „do ludzi” niż lakier na paznokciach sprzed dwóch tygodni. Sięgasz po zielonego ogórka na straganie i widzisz te swoje odrapane zwłoki ze schodzącą czerwoną emalią. Zmobilizuj się i ogarnij swoje dłonie. Stopy też. Nawet gdy je chowasz w bezkształtnych EMU albo UGGsach – zarzuć na nie czerwień! Czerwień da Ci Powera, obiecuję!
3. Zamiast kolejnej parówki albo cornflejksów z mlekiem – na śniadanie zrób coś meeega zdrowego. [Możesz skorzystać z mojego przepisu na sniadanie: PRZEPIS]. Trochę orzechów, jakiś owoc, biała herbata. Tabletka z żeńszeniem też jest OK. Ja codziennie piję Beroccę [lepszą, angielską wersję Plussszza]. Daje mi to poczucie [może złudne, ale ważne że na mnie działa], że piję witaminy, które odbudowują moje zszargane wnętrze.
4. Jeśli już przekonałaś się do Willa Smitha z pktu pierwszego, to teraz czas na film, który powie Ci, że kimkolwiek jesteś, jeśli bardzo czegoś pragniesz, i dążysz do tego z konsekwencją godną warana polującego na swoją ofiarę, to to DOSTANIESZ. Tylko musisz o to WALCZYĆ. Walczyć o siebie! Trzeba Ci energii. Może już widziałaś ten film. Jeśli tak, to oglądnij go jeszcze raz!
5. Jest jeszcze jeden film, dzięki któremu dostałam się na wydział, na którym byłam zapewne jedynym rysunkowym beztalenciem. Ale dopięłam swego. Dostałam się na architekturę i urbanistykę, i dostałam 5 [tak, piątaka!] z rysunku trzech brył w kompozycji przestrzennej, którego to rysunku nauczyłam się w 3 dni, uprzednio nie umiejąc narysować nawet jednej prostej kreski. INCEPCJA! INCEPCJA oglądnięta trzy razy zaraziła mnie energią tworzenia, pokonywania barier i realizowania zupełnie abstrakcyjnych celów. I nauczyłam się jeszcze: to dream within a dream…
6. Utwór Swimming mówi Ci coś? Nie? A Florence and the machine? Już cieplej? Dwie wielkie kolumny w pokoju, Florence śpiewająca Swimming maksymalnie głośno i moje tętno nareszcie wzrasta a krew zaczyna płynąć bardziej dotleniona. Florence ma powera. Zarzuć ją na głośniki i pozwól krzyczeć. Ona robi to dobrze. A jeśli laski nie trawisz, to przypomnij sobie utwory, przy których krew szybciej Ci płynie i puść je. Jesteś tego warta…
7. Kolejna bardzo ważna rzecz – zrób czystkę w swoich pomieszczeniach. Ja już przestałam kolekcjonować suszone kwiaty, stare magazyno-gazety wywalam do kosza bez wyrzutów sumienia. Do ilu gazet sprzed roku sięgnęłaś? Ja do żadnych nie wracałam, dlatego teraz nie robię z nich w mieszkaniu wystawki.
8. Chociaż na tydzień wyłącz TV. Nie czytaj bzdur na onet.pl lub gazeta.pl. Zapomnij o holyłudzkich sensacjach na Pudelku. Odetnij się od wiecznie narzekających znajomych, lub chociaż ogranicz z nimi kontakt na jakiś czas. Będziesz miała więcej czasu dla siebie a i Twoja pamięć krótkotrwała trochę odpocznie.
9. Kup sobie tulipany. Albo inne chabazie. I postaw je na stole. [nie zapomnij im nalać wody jak ja wczoraj moim. Niestety zwiędły dranie]. Kwiaty w domu dają energię.
10. Nie zapomnij o punkcie pierwszym! On naprawdę działa!
A co Tobie pomaga wyjść z marazmu? Może wzbogacę swoją listę i jeszcze zwiększę jej skuteczność…
Czekam na Wasze komentarze na samym dole wpisu.
14 komentarzy
Mam kolejny, ale dla siebie!systematyczne odwiedzanie Twojego bloga:)mam ten straszny dzień..oczy czerwone jak u królika, apetyt wielki, ale nie wiadomo na co i wszechogarniająca senność!Twój wpis przyczynił się do uśmiechu, a to dziś bardzo wiele. dzięki!Pozdrawiam
Grunt to znaleźć coś co na Ciebie działa ;-)
Cieszę się, że te 10 punktów przyczynił się do Twojego wieczornego rogala na buzi :-)
Mam kolejny, ale dla siebie!systematyczne odwiedzanie Twojego bloga:)mam ten straszny dzień..oczy czerwone jak u królika, apetyt wielki, ale nie wiadomo na co i wszechogarniająca senność!Twój wpis przyczynił się do uśmiechu, a to dziś bardzo wiele. dzięki!Pozdrawiam
Lubię Cię, wiesz? :))
To ja teraz popracuję nad tym, żebyś mnie jeszcze bardziej lubiła ;-)
Buziaki!
Szybka jazda samochodem typu Fiat Panda lub Seicento :) przy muzyce Foo Fithers lub Pink Floyd płyta Pulse lub jeśli dół mega to może być Peter Gabriel ewentualnie Alanis Morissette.
Jak ja dawno Morissette nie słuchałam!
:D tego mi teraz potrzeba, bo od paru dni nie mam ochoty ruszyć tyłka z kanapy :D
:* :-)
a co jeśli te narzekające osoby to rodzina z którą mieszkasz i za nic im nie przetłumaczysz że narzekanie i zamartwianie się nie ma sensu? strasznie źle na mnie to wpływa, a przecież się nie wyprowadzę albo ich nie wyrzucę z domu ;) (mieszkam z córką, mężem i jego mamą, drugiego Bąbelka mamy w drodze)
A jak sobie z tym radzisz? Założę się jednak, że masz jakieś swoje sposoby ;-)
<3
muszę spróbować ! :) Btw. posiadamy wspólną alma mater, o ile jest to WAPK :)
I ja coś dorzucę: posłuchaj czegokolwiek Pauli i Karola! :D