Blogowania imam się od kilku dobrych lat. Szczesliva.pl nie jest moim pierwszym blogiem. Pierwsze wytwory mojej klawiatury były bardziej osobiste. Pisałam wyłącznie dla siebie, aby dać upust swoim emocjom i spotkać się ze sobą twarzą w twarz.
Teraz nie piszę tylko dla siebie. [Żargonem radiowym – „Pozdrawiam przy okazji moją Mamę, Tatę, Rodzeństwo oraz Ciocię Krystynę” ;-)]. Blog traktuję także jako pewnego rodzaju terapię i odskocznię od macierzyństwa, które bywa mroczne ;-) O pozytywach blogowania pisałam TUTAJ. Lubię interakcje z osobami, które czytają moje wywody. Lubię brać czynny udział w dyskusji w komentarzach. Z przyjemnością odpisuję na maile, które dostaję.
Jednak to wszystko zajmuje wiele cennego czasu, który jest zawsze w deficycie. Zdarza mi się zebrać zdrowy ochrzan od mojego Męża, który spokojnym acz stanowczym głosem, pyta mnie po raz n-ty, cóż ja takiego ciekawego czytam [tymczasem robię codzienny przegląd FB], bo mina moja wskazuje na stan wybitnego skupienia. Albo co takiego zabawnego zobaczyłam na ekranie mojego telefonu.
Blogowanie jest czasochłonne, pracochłonne i wymaga skupienia. Przygotowanie zdjęć, ich obróbka do działu Koktajlovo lub Coolinarnie, które znajdziecie na moim blogu, to są minimum 2-3 godziny, które trzeba wykrzesać z całego dnia. W tym czasie dziecko krzyczy wniebogłosy, ciągnie mnie za nogawkę i błaga nie wymawiając ani słowa, abym wreszcie dała sobie spokój z tą moją szczęślivością i wreszcie ogarnęła jego brudny tyłek.
Mój Syn jest najważniejszy. Ważniejszy od nowego szablonu bloga, od implementacji wtyczek, od odpowiadania na Wasze komentarze, od codziennego przeglądu nowych postów moich ulubionych blogerek, i od całego tego internetowego i social-mediowego zamieszania, bez którego blogowanie byłoby pewnie mniej efektowne i efektywne. Muszę mojego młodziaka przewinąć, nakarmić, zabawić, wyjść z nim na spacer, nauczyć nowych czynności i pokazać uroki naszego pięknego świata. Ale, cholera jasna, obiecałam sobie, że nie zapomnę w tym wszystkim o sobie. Nie mam najmniejszego zamiaru sfiksować i zakopać się w obślinionych t-shirtach i ufajdanych pieluchach. To szczesliva.pl jest moim piątkowym mojito, które popijam codziennie. To szczesliva.pl robi mi masaż karku, na który w realu nie mam czasu. To szczesliva.pl, a nie nic innego, każe mi włożyć dopasowaną kieckę i prężyć się przed lustrem a także motywować do ćwiczeń. Znalazłam sobie życiowego motywatora. Znalazłam sobie kopniaka w tyłek i to właśnie BLOG nim jest.
Jest kilka słów, KLUCZAMI zwanych, które pomagają ogarnąć życie i blog w tym samym czasie:
1. „Jak nie da się tego pogodzić, skoro się da!!!” – nie pisz mi, że to niemożliwe. Impossible is nothing! Wbij to sobie do głowy. Skoro masz frajdę z blogowania, to wykrzesaj te 1/2 godziny dziennie. Nie musisz pisać codziennie. Pisz co 2-3 dni. Pisz o tym, co sprawia Ci przyjemność. O tym co Cię nurtuje. A wtedy popłyniesz słownie i post zrobi się w 10 minut.
Uwierz, ja nie mam teściów u boku. Ani rodziców za miedzą. Jedni i drudzy mieszkają setki/tysiące kilometrów od nas. Męża mam aż zanadto mobilnego i 1/3 w roku spędzam bez niego. Nie mam żadnej kumpeli, która przyszłaby i z przyjemnością wzięła Młodego na spacer. Skoro znajduję czas na pedicure, to znajdę też czas na bloga. Jak mogłabym nie zrobić wszystkiego co w mojej mocy, aby napić się tego mojito, które robi mi dobrze? ;-)
2. ORGANIZACJA – zadbaj o stały rytm dnia Twojego dziecka, a wtedy będzie Ci łatwiej zaplanować coś podczas jego drzemki albo nocnego kimania. Rób obiad na 2 dni. Sprzątaj na bieżąco. Nie zostawiaj sobie góry prasowania, prania, które przygniotą Cię samym faktem swojego istnienia i odechce Ci się zabierać za ich pacyfikację.
3. Wykorzystuj obecność osób w Twoim otoczeniu. Widzisz, że mąż/ciotka/babcia/teściowa mają wolną chwilę, pomóż im znaleźć zajęcie, które Ci pomoże ;-) Nie miej większych skrupułów. Przecież nie zostawiasz im dziecka na tydzień cały, a jedynie na godzinę czy dwie.
4. Miej przy sobie aparat fotograficzny. Zawsze może Ci się trafić fajna okazja zrobienia nieszablonowych zdjęć, a pomysł na post wpadnie Ci mimochodem.
5. Wpleć swoje pasje w treść bloga. Ile można pisać o samym dziecku i jego zajebistości? Ja uwielbiam sztukę barmańską i podróże, i o tym pisać u-wiel-biam! Właściwie to mam w planach założenie bloga typowo barmańskiego, bo jestem w tym naprawdę dobra. Koktajle, nowe miejsca to moje koniki. Może robisz na drutach? Zrób mały instruktaż, jak zrobić szalik. Albo potrafisz szyć? Pokaż jak zrobić spodnie DIY dla dziecka. A może masz zacięcie ogrodnicze? Mogłabym tak wymieniać bez końca.
6. Zapisuj w notatniku, telefonie lub na kartce pomysły na post, które przychodzą Ci do głowy w ciągu dnia. Zaoszczędzisz cenny czas na projektowanie treści postu, a tymczasem w ciągu dnia sama nakreślisz sobie w myślach, o czym chciałabyś napisać. Łatwo jest gubić dobre pomysły przy małym dziecku. Masz tyle obowiązków i spraw na tapecie, że myśli kotłują Ci się w głowie. Ważniejsze często dla naszej długotrwałej pamięci jest to, abyś kupiła jajka, a nie napisała na swoim blogu, jakie masz patenty, aby zająć dziecko na pół godziny.
7. Wychodź z domu. To poza domem znajdziesz całe mnóstwo inspiracji. Wybierzcie się na ciekawą weekendową wycieczkę poza miasto. Odwiedźcie polską wieś. Stare zamczysko. Zanurzcie stopy w jeziorze bądź morzu.
8. Jeśli czujesz, że pomysły Cię nie opuszczają i zalała Cię wena, to korzystaj z tego. Napisanie dwóch, trzech, czterech postów jednego dnia – why not? Będziesz miała posty zapasowe, którymi uraczysz czytelników wtedy, gdy czasu na blogowanie zostanie bardzo mało.
9. …
A jakie Wy macie sposoby na pogodzenie blogowania z macierzyństwem? A może przekonałam Cię, aby pisać regularniej, bo jest to jednak możliwe? :-)
47 komentarzy
Chyba każda blogująca mama ma podobne dylematy… jak to wszystko pogodzić, żeby było dobrze. Żeby dziecko było szceślive , żeby mężu nie fukał, żeby Mama miała czas dla siebie.
U mnie bywa różnie, często siedzę po nocach , czytając inne blogi, szukając inspiracji… Także słyszę od męża : co Ty tam jeszcze czytasz , już chyba wszystko przeczytałaś :D
Ale ja tak lubię ten blogowy świat, który tak jak dla większości mam jest i dla mnie pewna odskocznią od codzienności, miejscem gdzie mogę podzielić się pewnymi przemyśleniami, pomysłami, troskami i radościami .
Zdarza mi się walczyć jak lwica o ten mój prywatny, blogowy obszar. Nie lubię jak ktoś próbuje mi coś zabrać ;-) Ale później następuje refleksja, która prowadzi mnie do spowolnienia prowadzenia bloga i poświęcam się codziennemu życiu :-)
Właściwie to działam bardzo podobnie do Ciebie aby pogodzić blogowanie (które stało się jednak sporą częścią życia) z macierzyństwem. Fakt, ostatnio odpuściłam trochę blogowe tematy, bo chciałam więcej czasu poświęcać na życie tak po prostu, ale nadal są momenty, gdy tańczę gdzieś pomiędzy klawiaturą, a dzieckiem. Da się.
Blogowanie zdecydowanie mnie wciągnęło, ale dokładnie jak piszesz: też zdarza mi się odpocząć od blogowej regularności i delektuję się codziennością :-)
To jest chyba największa zaleta takiego niekomercyjnego blogowania. Że można w każdej chwili rzucić to w kąt i w każdej chwili do tego wrócić.
Zgadzam się z Tobą! Ta swoboda pisania sprawia, że blogowanie nie jest obowiązkiem, który może prowadzić w ślepy zaułek. Chociaż z drugiej strony- są blogi, które świetnie sobie radzą pomimo regularności wpisów i spieniężenia treści, a blogerzy wydają się być zadowoleni z takiego stanu rzeczy i nie popadają w tendencyjność i potrafią zaskoczyć :-)
Świetne rady! mam nadzieję, że mi też uda się pogodzić macierzyństwo z blogowaniem, a sam blog będzie taką moją odskocznią od pieluch :-)
Na pewno dasz radę!
Korzystam z większości tych sposobów :) A odkąd mam aparat fotograficzny, to mogłabym i 5 postów dziennie wrzucać ;)
Wrzucaj, wrzucaj!
Częstotliwość 1 post na dzień, 5 w tygodniu u mnie sprawdza się optymalnie :-) Z 35 na tydzień miałabym niemały problem ;-)
A ja świeżynka nie powinnam się wypowiadać, a już zwłaszcza po tym, jak obiecałam swoja fotę do (wiesz której) akcji dołączyć, a w rezultacie skapitulowałam. Powstały inne zdjęcia, które wrzuciłam na bloga. U mnie sztuka godzenia wszystkiego ze sobą jeszcze nie jest w pełni opanowana, ale uczę się od najlepszych. Czyż nie? <3
Słuchaj, do akcji zawsze jeszcze można dołączyć. Chciałam tylko powiedzieć, że b.lubię czytać o czym piszesz i byłoby wspaniale abyś dołączyła do tego grona! :-)
Myślę, że słowo „blogowanie” można też zamienić na inną aktywność – jeśli się bardzo chce to się da wszystko pogodzić! Rady bardzo uniwersalne i warte zapamiętania. Konsekwencja w trzymaniu się planu i założeń – ja często z tym mam problem ;)
” blogowanie” można też zamienić na inną aktywność” – dokładnie!
practice makes perfect – konsekwencja podobno także można wyćwiczyć ;-)
Jaki też wpis „życiowy” ;) Jak się chce to się wszystko da…. gorzej jak się nie chce :) Masz rację. Ps. Sami pracujemy na to kim chcemy być. Ps2. Niedawno „odkryłam” Twojego bloga i trochę tu pobuszuje i będę zaglądać częściej, bo grunt to być szczęśliw(v)ą ! :)
;-) dokładnie, stare, ale jare: „Chcieć znaczy móc”
Ależ proszę bardzo. Przyjemnego buszowania! ;-)
dzięęęęęęęęęęęęęęęęęki!
Prrrroszęęęęę! ;-P
Hmm coś w tym jest, choć jak się ma jeszcze inne pasje to czasami się nie da. Bo ja czasem mam do wyboru albo przegląd blogów albo pojeżdżenie swojego konia;] A jak już pojeżdżę, poskładam po jeździe, nakarmię to nawet jak mąż już spacyfikował młodego to ja marzę tylko o wannie pełnej piany;] Życie;]
Paulina, święte słowa! Doba nie poddaje się próbom jej wydłużenia :/
Konie, powiadasz?! Wspaniale!
Konie, stajnia i cała arka no może nie Noego;] Jak masz chęć zapraszam https://folkmyself.blogspot.com/
Paulina, dzięki za podlinkowanie! Jak tylko ogarnę codzienność wpadnę do Ciebie na dłużej! :*
ja piszę co dwa dni prócz weekendów ;) również nie mam sztabu ludzi do pomocy, a piszę zazwyczaj zanim młoda wstanie lub gdy ma drzemkę w ciągu dnia ;)
to podobnie jak ja :-)
Ja bloguję od niedawna, hmmm, pół roku zaledwie ;) U mnie większość twoich patentów wcieliłam w życie. Organizacja dnia to podstawa, wszystko ma swoją porę. Staram się pisać codziennie, weekendy najczęściej odpuszczam, bo to jest czas który na 100% wykorzystujemy rodzinnie. Czasami nie publikuję, bo przygniotły mnie domowe obowiązki, albo wybrałam inne przyjemności ;) Bywa i tak ;) Oprócz bloga moimi pasjami są: język włoski, którego uczę się 4 rok, LEGO, którego mam ogromne ilości a w dodatku przenoszę tę pasję na dzieci i planszówki, w które bardzo lubimy grać z mężem i które są trochę naszym stylem życia ;)
Nie samym dzieckiem matka żyje, blog to czas dla mnie i tego się trzymam.
dokładnie! Bożenka, a Ty to już w ogóle jesteś wielozadaniowa agentka!
A ja staram się pisać wieczorami jak wszyscy już śpią :-) Ale ostatnio jakoś padam przed nimi;-) Ale dobra metoda to pisanie na zapas jak się ma wenę, a później w razie totalnego zmęczenia lub braku czasu publikujesz swoje wcześniejsze wypociny. Mi ostatnio słabo wychodzi, gdyż powróciłam do pełnoetatowej pracy, ale staram się. Jeśli ktoś ma chęć to zapraszam kaamuki.blogspot.com
Dzięki za zaproszenie!
Ja ostatnio wieczorami nie jestem produktywna – padam razem z moim Ivkiem ;-) Jedynie jego drzemka mnie ratuje i wtedy zazwyczaj powstaje jakiś post.
dobrze, ze Ivo jeszcze śpi w dzień:-) U mnie drzemki skończyły się dawno temu, a poza tym teraz funkcjonujemy na zasadzie przedszkole-praca-przedszkole-dom :-) więc energii również brak coraz częściej :-)tzn. mi, bo moja córka nie zauważa zbytniej różnicy, zawsze na ochotę na zabawę.
wulkan energii niej? nie zazdroszczę, ale wszystko mija jak przychodzi czas, gdy trzeba lekcje odrabiać ;-)
Świetny wpis, choć sama jestem mamą dopiero od miesiąca, to staram się jakoś wszystko pogodzić, bo blogowanie to moja pasjai sprawia mi wiele radości, dzięki niemi mogę oderwać się od codzienności.
Podziwiam wszystkie blogujące mamy
Marcelka Fashion
Marysiu, kciuczę za Twoje blogowanie! <3
Dla mnie blog to też taka trochę motywacja, do wymyślania ciekawych zajęć dla moich Klusków. jakoś tak więcej we mnie weny jak wiem, że później mogę to pokazać i ktoś zobaczy :)
mam dokładnie tak samo! :-) blogowanie to trochę taka motywacja do działania, c’nie? ;-)
Właśnie. Siedzi tak człowiek i myśli – może by pobawić się w to, albo w to? A potem jakoś są ważniejsze rzeczy i się myśli może jutro, może za tydzień. A tak, jak wiem, że mam bloga – to sobie myślę „Bierzemy się za robotę – będzie przynajmniej o czym pisać” :)
Świetny wpis. Mam dwoje dzieci , a bloga prowadzę od 4 miesięcy. Na początku było ciężko, teraz złapałam rytm. Pozdrawiam :-*
ćwiczenie czyni mistrza! :-)
Czuję się zainspirowana i dziękuję za to bo czasami sama siebie pytałam czy jest sens pisać, zwłaszcza w momentach gdy odzew jest najmniejszy, ale zaraz korygowałam się w myślach bo blogowanie daje mi dużo radości! Jest taką moją przyjemnością jak właśnie mojito i motywatorem do refleksji, ale i dbania o siebie. Pozdrawiam!
Da się, trzeba tylko chcieć :) Czasami rzeczywiście nie jest łatwo, szczególnie, gdy synek ma takie dni, że chce tylko mamy i kropka. Ale to on jest najważniejszy! A blogowanie to pasja i odskocznia, którą realizuję, kiedy tylko znajdę chwilę. Mam ogromne wsparcie męża, bez niego pewnie pisałabym o wiele rzadziej!
Z tym blogowym motywatorem to trafiłaś w 10 :) Ja właśnie po to założyłam bloga, żeby mi się bardziej chciało… Żeby codziennie wymyślić coś nowego dla moich brzdąców i przekazać pomysł dalej… Żeby codzienność nie była już aż tak powtarzalna… Żeby nie tylko przeglądać świetne wpisy, ale też coś swojego stworzyć, bo to blogowe buszowanie od dawna wciągało mnie bez reszty jak dzieciaki już zasnęły ;) A przede wszystkim, żeby móc z kimś (dorosłym ;p) pogadać gdy mężulo w pracy ;p
Dzięki za ten wpis, jest genialny! I dodaje motywacji :-) Mam tylko jedną obawę, że zaniedbam bloga po powrocie do pracy. Ale jest moc! Dam radę! :-)
Chciałam tylko powiedzieć, że myśląc, że to nowy wpis, przeczytałam go właśnie od deski do deski i chcąc skomentować natknęłam się na własny komentarz sprzed roku. Mój blog ma dzisiaj trochę ponad rok, napisałam w tym czasie ponad 100 wpisów, zyskałam ponad 7500 fanów na fb i tony bezcennej satysfakcji i motywacji. Da się! Trzeba chcieć :)
Zaczęłam blogować pod koniec ciąży, człowiek ma wtedy tyle czasu z którym nie wiadomo co zrobić, energia twórcza aż mnie rozpierała! Oczywiście po porodzie nie było już tak kolorowo, pierwsze tygodnie totalnie zaniedbałam bloga, ale potem powiedziałam sobie, że przecież w tym całym szaleństwie muszę znaleźć chwilę na siebie, nie mogę zapomnieć że jestem nie tylko mamą ale też człowiekiem. W myśl stwierdzenia „szczęśliwa mama szczęśliwe dziecko” zawzięłam się i zaczęłam znów pisać. Młody czasem musi poczekać minutę dłużej na moją uwagę zanim dokończę zdanie, a inne blogi zdarza mi się czytać w środku nocy przy karmieniu (tak jak teraz:)) ale znów czuję się sobą i mam wrażenie, że i ja i dziecko na tym zyskujemy. Pozdrowienia dla wszystkich blogujących mam!
Zbieram się do pisania bloga od dłuższego czasu… Zawsze lubiłam pisać, fotografować ulotne momenty, zawsze jednak czasu brakowało a teraz, pod koniec ciąży nie muszę już pracować za to głowa pełna myśli w sam raz do przelania na „papier” (no właśnie). Tylko jak założyć ten blog? Jak, gdzie zacząć? Poszukuję wskazówek technicznych. Szczesliva – dzięki wielkie za motywację :)
Ze wszystkim się zgadzam w 100%. Stały plan dnia to podstawa, bo właśnie dzięki temu można jakoś ogarnąć swoje życie poza dzieckowe ;)
No i przede wszystkim ograniczenie godzin snu, który jest tak bardzo przereklamowany ;)
Pracę mam w 80% w domu i zauważyłam, że mało przebywamy poza domem. Dlatego zaczęłam prowadzić bloga na temat atrakcji dla dzieci.Częściej teraz gdzieś całą rodziną idziemy lub jedziemy. A potem poczułam niedosyt. Miałam ochotę pisać o rzeczach, które nie mieściły się w szablonie bloga więc rozwinęłam go. Teraz mogę dać, jak to napisałaś „upust swoim emocjom”, a także pisać też o rzeczach, które mnie poruszą. Pozdrawiam