Dobrze mi tu gdzie jestem. Zawsze lubiłam być w tej mojej osobistej oazie. Nietykalna. Daleka. Ze swoimi myślami. Z refleksjami, którymi dzieliłam się tylko z najbliższymi. Nie dla mnie afery. Nie dla mnie rzucanie mięsem. Nie dla mnie poruszanie tematów, z którymi niektórzy na siłę próbują się identyfikować. Nie operuję słowem jak Agatha Christie. Jestem zwyczajną-niezwyczajną Magdą, która pisze co czuje, o czym myśli, z błahostkami w duszy i większymi troskami, które zostawiam tylko dla siebie. Żyję po swojemu. Otaczam się tylko takimi ludźmi, którzy są dla mnie ważni i z którymi się rozumiemy. Nie mam czasu na spotkania przy kawie, po to tylko, aby wymienić się osiedlową plotą.
Ominął mnie wyścig szczurów. Ominęła mnie ta „niedościgniona” warszawka. Walki o stołki, silenie się na efektywny networking i nawiązywanie kontaktów na zapas / na przyszłość / bo mogą być kiedyś „istotne”.
Ominął mnie macierzyński szał pieluchowy. Nie dałam się zwariować i nie uczestniczę w zebraniach przy piaskownicy z innymi matkami, które to narzekają na polską służbę zdrowia / auta pędzące po ulicach i brak czapeczki na głowie dziecka w pierwsze wiosenne dni.
Ominęły mnie zmagania okołoślubne, organizowanie weseliska na setki osób i zapraszanie pra-praciotek, bo wypada. Nie zaprosiłam znajomych sprzed lat, swoich ex mimo poprawnych stosunków, ani sąsiada, który mówi mi dzień dobry i sili się na uśmiech. To nie oni budują moje szczęście i ich obecność była zbędna. Zamiast tego postawiliśmy na spotkanie najbliższych, najukochańszych nam osób. Było dokładnie tak, jak sobie wymarzyliśmy.
Ominęło mnie szaleństwo ciuchowych zakupów dla mojego Pierworodnego. Nie uświadczysz w jego garderobie perełek Mini Rodini i innych „znakomitości”. Nie dlatego, że nas nie stać, ale dlatego że pragmatyzm i zdrowy rozsądek wygrał z moimi wyobrażeniami i pomysłami.
Ominęło nas także szaleństwo kupowania tysiąca zabawek. Każdy nasz zabawkowy zakup jest przemyślany. Także nie kupujemy niczego na zapas. Nasze dziecko najlepiej bawi się w babcinym ogródku, wśród wysokich traw, w błocie i słocie.
Ominęły mnie blogowo-parentingowe afery, z rajstopkami na czele. Rajstopki zdążyły już się dorobić kilku następców i są mielone raz po raz, z braku laku w parentingowych czeluściach.
Pozostając w blogowym klimacie – omija mnie analiza pt.” Czy fakt publikowania zdjęć mojego dziecka w sieci jest dobrze przeze mnie przemyślany?” Oczywiście, że jest przemyślany, a moje zdanie i ewentualną próbę jego obrony pozostawiam dla siebie. Skoro czytasz o moim Synu i oglądasz jego zdjęcia, to znaczy, że zaakceptowałeś fakt, iż jest to zgodne z moim sumieniem / wizją?
Omijają mnie wakacje w Egipcie/Tunezji/ all inclusive, z drinkami z palemką i mnóstwem niekulturalnych Polaków obok mnie. Urlopujemy się wtedy, gdy sezon nie jest jeszcze w pełni i tam, gdzie nasza dusza czuje się dobrze.
Omija mnie jeszcze …
A co Ciebie ominęło i wcale nie żałujesz, że przelatuje to koło Twojego nosa? ;-)
35 komentarzy
w tej chwili nie żałuję, że nie wróciłam do pracy i zostałam z moim Bąblem w domu. Cieszę się, że mogę patrzeć każdego dnia, jak uczy się czegoś nowego, jak uśmiecha się po przebudzeniu i jak spokojnie śpi wieczorem. Nie żałuję, a wręcz dziękuję, że tak może być. Po prostu.
Kinga, czuję tak samo. Cieszę się, że mogę uczestniczyć w naszej codzienności na 100%.
to już niebawem! ;-) Mój już zaczyna gryźć szklanki :/
Jak Was czytam to aż płakac mi się chce.
ja wróciłam do pracy, kiedy mój mały miał rok. I ciągle zastanawiam się czy dobrze zrobiłam, praca ta sama, obowiązki te same, nic sie nie zmieniło podczas mojego macierzyńskiego. Dziecko wychowuje mi niania, a ja z zazdrościa odpisuję na jej smsy o tym, że dzisiaj Oluś nauczył się mówić OKO i że byli na lodach a wczesniej zaliczyli zabawę na placyku zabaw.
Oprócz wizerunku dziecka w necie to mnie też wszystko ominęło i jeszcze niejedno ominie. I wiesz co? Strasznie mi z tym dobrze. Ba! Nawet ominął mnie urlop macierzyński, ponieważ mi się nie należał. Nie żałuję, za nic nie oddałabym tego co mam.
Piona! :*
co to jest afera rajstopkowa…. ?
Basia, tu masz całe spektrum różnorodności na ten temat ;-)
https://www.google.pl/webhp?sourceid=chrome-instant&ion=1&espv=2&ie=UTF-8#q=afera%20rajstopkowa
Oj, wiele podobnych rzeczy mnie ominęło… Ominęło nas jeszcze dążenie do pięknego odpicowanego domu czy auta. Mam swoje, w budowie, po troszku. Mamy tyle, żeby pożyć, choć nie szalejemy z zakupami. Omijają mnie więc dylematy, czy zapisać dziecko na 5 czy 6 kursów dla roczniaków :) :P
trafiłam niedawno na Twojego bloga i tym wpisem mnie kupiłaś w 100%. Jestem w 27 t.c. z chłopakiem i szukam aktualnie inspiracji wśród różnych matek blogerek. Ciesze się ze trafiłam na Twojego. Zanim byłam w ciazy czytalam blogi matczyne, parentingowe, dzieciowe…jakkolwiek sie nazywaja i to nie dlatego ze ciaze planowalam i chcialam sie „wbić” w światek parentingowo blogerki, tylko dlatego ze te blogi bily cieplem, miloscia, pieknymi zdjeciami. Jednak zawsze mnie cos w nich kuło, ale nie wiedziałam co…po tym wpisie juz wiem co mi nie pasowało – brak dystansu. Ten brak dystansu odnalazlam tutaj i tym wpisem to udowodnilas :)
uff troche sie rozpisalam, ale … raz nie zawsze :)
pzdr
Zuza, cieszę się :-)
Uważaj na siebie!
Pod wieloma punktami z listy sie mogę podpisaći dodać jeden brak urlopu od dzieci pomomo że czasem mi się takowy marzy jakos nie umiem pojechac sama i odpocząć
Wiem, co czujesz. Nie wyobrażam sobie pojechać gdziekolwiek dalej bez Iventego. Mój Mąż myśli podobnie i stopuje moje sporadyczne nastroje do marudzenia, np. o tym, że marzy mi się urlop we dwoje na drugim końcu świata ;-)
Wszystko z Twojej listy mnie ominęło :) I wiele innych rzeczy, jak np. kłótnie z mężem o to, że starszemu dał ubrania przyszykowane dla młodszego i na odwrót albo zaprowadził dziecko w spodniach od piżamy do przedszkola :)
Haha! :-D Mężczyźni s,ą niesamowici :-D
Nie uważam, żebym jakąkolwiek aferę wszczynała. Daleko mi do tego. A pisać sobie mogę na temat jakikolwiek, tak jak Ty. I wiesz co? Ominęło mnie tłumaczenie się z tego co mnie omija.
Czuję się wywołana do tablicy – widzę że się nie zrozumiałyśmy.
Po pierwsze, jak dobrze pamiętasz, a jeśli nie pamiętasz – spójrz proszę w historię komentarzy pod jednym z Twoich postów, dotyczącym publikowania zdjęć w sieci – podpisałam się pod Twoim postem, a nawet zgodziłam się z nim. Nie jesteś pierwszą blogerką, która porusza ten temat. Drugą stronę medalu pokazała kiedyś Nishka w swoim tekście, który zapewne pamiętasz, gdyż zostawiłaś w nim swój komentarz [ja zresztą też]: https://www.nishka.pl/dlaczego-nie-publikuje-na-blogu-zdjec-moich-dzieci/ . Otóż ze zdaniem Nishki się nie zgadzam, jednak nie mam potrzeby wyrażać swojej opinii na siłę, po to tylko aby upewnić innych, że stawiam kontrę i sieję zamęt, jak robią to inni komentujący. I to właśnie o wojnę w komentarzach mi chodzi, a nie wywoływanie afer samym postem. Niestety totalny brak kultury niektórych komentujących na blogach to ostatnio częste zjawisko. Cieszę się, że na moim nie ma to miejsca. Zapewne z uwagi na to, że nie ma aż takiego zasięgu.
Rozumiem, że przeczytałaś ten poniższy fragment i z niego wyciągnęłaś wnioski:
„Nie dla mnie afery. Nie dla mnie rzucanie mięsem.” – Pisząc to zdanie miałam na myśli, komentarze na FB pod zajawką facebookową na profilu Nishki, dotyczącą jej tekstu o malowaniu paznokci. Kilka osób się tam naprawdę „popisało”..
Uważam, że poruszanie tych tematów jest bardzo istotne, jednak ja się tego nie imam, z uwagi na fakt, iż: [cytuję moje zdanie z pierwszego akapitu tego wpisu]
„Nie operuję słowem jak Agatha Christie.” [i inne blogerki, które robią to zdecydowanie lepiej ode mnie. ]Mnie te tematy zwyczajnie nie jarają. Nie kręci mnie także poruszanie tematu dziecka zostawionego w aucie. Jak i Ciebie nie kręci pisanie o tym co Ciebie omija. Fair.
OK! Rozumiem! I tak, pamiętam doskonale Twój komentarz, dlatego tym bardziej zdziwiłam się, czytając Twój tekst :)
Bez urazy! :)
Faaajnie :-)
:*
O o o, omija nas to samo. I też się z tym fajnie czuję.
A mnie ominęło wszystko czego jako facet nie mogłem doświadczyć jako mama. I właśnie tak.
A i cieszę się, że czasem nie zdążę o czymś dowiedzieć się na czas :)
„A i cieszę się, że czasem nie zdążę o czymś dowiedzieć się na czas :)” – ta część mnie zaciekawiła!
I słusznie, bo to bardzo fajna część :). Z perspektywy czasu często dochodzę do wniosku, że czasem lepiej dowiedzieć się o czymś już po opadnięciu pyłu.
Racja!
Też muszę się podpisać pod Twoim postem :)
Trochę jakbym czytała o sobie, Zwłaszcza jeśli chodzi o ślub, szaleństwo zakupowe i wakacje.
Fajnie, że trafiłam na Twojego bloga.
Z pewnością ominie Ciebie i Twoich bliskich jeszcze sporo rzeczy. I życzę aby dało Wam to mnóstwo szczęścia!
Pozdrawiam.
Ewa, dzięki! :*
Ciśnie mi się na usta sławny cytat z Niemena :) A na marginesie : Magdo Ty chyba nigdy mi się nie znudzisz. I ja na ten przykład nie żałuję czasu, jaki spędzam czytając twojego bloga i dłuuugaśne posty :P
och Ty! :*
Cudowne. Piękny blog, choć ja mamą nie jestem. Do listy dodałabym jeszcze, że omija mnie wszystko to co złe, cała przemoc i głupota mediów. Od pół roku nie oglądam wiadomości. Istotne wiadomości jakoś zawsze znajdują drogę, żeby do mnie dotrzeć. Pozdrawiam!
Kasia, święte słowa! Nie oglądam telewizji od ponad 8 lat i czuję się wolna od tej sensacyjno-tragicznej papki, którą próbują nas karmić!
Kochana, jesteś zajebista!
A ja bym bardzo chciała, żeby w tym roku omijali mnie wszyscy fałszywi, podstępni i zawistni ludzie :)
Mnie omijają wszystkie super studenckie imprezy, gdzie ludzie robią dziwne rzeczy i piją zdecydowanie za dużo alkoholu na pokaz :)
Nie zawsze to wszystko jest takie proste choć brzmi fajnie. Czasami wysiłki networkingowe są nieodłącznym elementem pracy, do której, ja akurat muszę wkrótce wrócić. Korporacjo, do szybkiego zobaczenia!