Gdyby ktokolwiek zapytał mnie kiedyś, co było największym wyzwaniem mojego życia, po dłuższym zastanowieniu wskazałabym prawdopodobnie jedną rzecz, bez pudła, która kosztuje mnie najwięcej pracy.
Nie będę ukrywać, że na początku mojej drogi jako mama to brak snu był dla mnie największą przeszkodą. Teraz patrzę na tamten bezsenny okres i trochę uśmiecham się w duchu, bo co prawda nie neguję tego, że było wtedy cholernie ciężko, jednak im chłopcy są starsi tym coraz bardziej przekonuję się do tezy, że im dalej w las, tym jest bardziej pod górkę.
Noce mamy obecnie z niewielką ilością pobudek a ja odżywam. Na światło jednak wychodzi coś, do czego wstydzę się przyznać przed samą sobą. Nie mogę jednak ukrywać, że nie mam z tym problemu. Ewidentnie borykam się z tym od dłuższego czasu.
Jest nim brak cierpliwości do moich dzieci.
Pracuję nad sobą każdego dnia, liczę do dziesięciu, robię głębsze wdechy, gryzę się w język, próbuję odreagować, tłumaczyć i mimo to nadal momentami wychodzę z siebie. Zmęczenie materiału, niektórzy powiedzą. Niedojrzałość – dodadzą inni. Zero świadomości i wiedzy z zakresu pedagogiki i zachowań dzieci – dodadzą jeszcze inni. Brak pomocy partnera – ktoś jeszcze inny szepnąłby do ucha. A może brak możliwości odreagowania i odpoczynku? Z niektórymi aspektami zgodziłabym się, jednak na brak pomocy mojego męża nie mogę narzekać. Dzielimy się opieką nad dziećmi i domem.
Dochodzę jednak do wniosku, że nie będę szukać wytłumaczenia na to, że momentami wybucham i nie będę się dłużej usprawiedliwiać, gdy czasami krzyknę albo aż korci moją rękę i powstrzymuję się w ostatniej chwili. Jestem tylko człowiekiem, to prawda, jednak za moment przypominam sobie o tym, że jestem AŻ człowiekiem. AŻ – czyli pracując nad sobą, małymi krokami dam radę dojść do punktu, w którym przezwyciężę moje słabości i zapanuję nad emocjami. Choćby to był nieustanny, żmudny i bolesny proces, podczas którego będę wspinać się na wyżyny niemocy i bezsilności. Choćby było trudno, to stanę na wysokości zadania i będę się starać. Dlatego tak samo, jak realizuję podpunkty z mojej listy na 2017 rok, tak samo codziennie będę tego małego człowieka traktować jakby był darem, którym niewątpliwie jest! Jakby nie był przeszkodą i powodem braku mojej cierpliwości, a znakiem, który przypomina:
” Oho! Poczekaj, Magda. Ten mały człowiek dopiero poznaje świat! Bądź dla niego wyrozumiała. Zobacz, jakie kroki milowe pokonuje każdego dnia i jak bardzo łaknie Twojej pomocy, uwagi, czasu i miłości! To że wpadł w furię i rzucał się na ziemię to znak, że jeszcze nie potrafi poradzić sobie z emocjami. On ma dopiero trzy lata! Każdego dnia uczy się czegoś nowego, próbuje dopasować się do świata, który jest dla niego nieustanną zagadką! Bądź jego przyjacielem, jego drogowskazem.
Wczoraj wieczorem miałam ochotę wyjść z siebie. Zostawiłam chłopców na moment samych. Dosłownie na moment, aby umyć zęby. Podczas mojej dwuminutowej nieobecności całe pranie, które poskładałam i szuflada, która wydawała mi się dobrze zablokowana, wylądowały razem z zawartością na ziemi. Wparowałam do salonu i miałam ochotę jednego i drugiego powiesić na sznurku do prania na tarasie. Czekała mnie godzinna walka z mąką i jej pozostałościami na dywanie i ciuchach.
– I po co to zrobiliście?! Powiedzcie mi, po co?! – krzyknęłam.
– Nie cieszysz się? – zapytał trzylatek.
– A z czego mam się cieszyć? Że jest syf wszędzie?
– My się bawiliśmy, psiecieś. Razem! – skulił ogon niemalże i rzucił się na sofę chowając twarz w poduchę.
Dlaciedo musiałaś krzyczeć? Ja się bardzio boję krzyczenia… – i zapłakał wycierając oczy, z których ciurkiem leciały łzy…
Podbiegłam. Ukochałam. Uspokoiłam oddech. Wytłumaczyłam i przeprosiłam wycierając spadające na koszulkę łzy.
Bawili się razem. To prawda. Może nie wpisali się w ramy normalnej zabawy, jak wydaje się dorosłym, ale po cichutku bawili się i robili to RAZEM, co tak smutno podkreślił, jakby został w ogóle nie zrozumiany. Bez kłótni wysypywali tę mąkę na ręczniki. Razem ją uklepywali. Pomagali sobie wyciągać produkty z szuflady. Jak prawdziwi bracia wspierali się w tym wysiłku i zabawie. Co upadło młodszemu, to starszak podniósł i zgodnie, jak nigdy, kontynuowali zabawę. A ja się na nich zezłościłam, okrzyczałam, sprowadziłam do parteru.
Tymczasem oni mieli świetny braterski czas poznawania nowych rzeczy. Wspólnie…
9 komentarzy
oj… mam to samo siedzę i czytam teraz jak postępować z moim niesfornym trzylatkiem, którego mam cały czas na głowie, mąż pomaga… kiedy jest (jest wspaniały… ale i on oaza spokoju traci czasem cierpliwość). Czytam „mądre” komentarze…
1. to tylko dziecko
2. zacznij od siebie
3. może jesteś przemęczona – odpocznij /spacer, fryzjer, spotkanie z koleżanką – naturalnie bez dziecka/
4. oddaj malucha do przedszkola
5. niech się nim zaopiekuje babcia /TEŚCIOWA/ (dziś pojechaliśmy z babcią na spacer do parku… zaparkowała na środku ulicy, mówię, że może gdzie indziej staniemy? pojechała pod prąd ulicą stanąć na początku gdzie widziała jedno wolne miejsce!!! Miała do mnie pretensje, że jej zwracam uwagę o takie pierdoły)
Wcześniej moje kilkumiesięczne dziecko zostawiała pod sklepem w wózku i szła na zakupy – jak się potem dowiedziałam !!! Kiedy zostawiam synka na chwilę z nią aby wziąć prysznic idzie do kuchni gotować a ja wybiegam w pośpiechu z łazienki, bo słyszę, że jest za cicho i Synek otwiera kominek albo opiera swój tyłek o gorące szkło…, więc staram się nie zostawiać go z Teściową i mały wisi na mnie non stop. Dodam, że moja mama nie żyje. Dziadek jeden chory na raka drugi za granicą.
6. do przedszkola nie przyjmują sikających w pieluchę (kupkę zawsze robi na nocnik od pół roku a siku nie chce), pediatra mówi, że chłopcy mogą tak do 5 roku życia i to jeszcze jest norma…
7. żyjemy na walizkach trochę w Niemczech trochę w Polce nad nami widmo budowy domu
8. może mogłabym iść na terapię sobie pomyślałam do psychologa albo nawet psychiatry… ale nie mam z kim zostawić syna (mieszkam teraz pod miastem u Teściowej, gdzie nie jeżdżą autobusy a Teściowa jak jeździ pisałam wyżej… w dodatku jest nonszalancka)
Ja Ciebie doskonale rozumiem dziś jak krzyknęła na synka zobaczyłam strach w jego oczach. Zrobiło mi się smutno, zaraz się poryczałam ale nie wiem jak sobie radzić z moim upartym dzieckiem. Próbuję mu wszystko tłumaczyć, patrzę mu w oczy jak zbroi to stawiam na minutę do kąta (choć to nie jest dla niego jakieś straszne raczej). Przeprasza, obiecuje a potem 30 razy w ciągu dnia ciągnie za ogony trzy koty a ja mówię, a on nic. Jak do obrazu.
Nie daję już rady. Wiem, że ja muszę zmienić swoje życie. Musi być jeden dom, koniecznie przedszkole a ja do pracy. Teraz jestem kłębkiem nerwów i wiem, że mój Synek za ten stan nie odpowiada. Może napisałam to wszystko chaotycznie ale tak prosto z serca a dziś mam naprawdę podły dzień :(
To moj (Twoj) drugi post, który cZytam….. i wylewasz moje słowa na „papier”. Znalazłam bratnią duszę ;-) pozdrawiam i życzę duuuzo cierpliwości! U mnie to przypominanie sobie jakie to małe istoty i ze nas potrzebują – działa najlepiej! Pozdrawiam – mama Mikołaja 2,5roku i Alicji 7mscy :-)
Dziękuję za ten tekst. Mi też czasem cięzko zapanować nad emocjami. Wczoraj ta sama sytuacja, tylko z proszkeim do prania i patelniami na których smażone były proszkowe placki. Poniosło mnie. Był krzyk. A za chwilę łzy. Głównie moje. Za to że nakrzyczałam. A wystarczyło po raz kolejny po nich posprzątać.
No właśnie, można gdzieś zakupić choć odrobinkę cierpliwości, bo mi też jej czasem brakuje :)
Nie raz liczę do dziesięciu,biorę głębokie wdechy i gryzę się w język podobnie jak Ty i chyba większość mam tak ma. Czasami wystarczy wyjść na pół godzinki,no może godzinkę, samej, bez naszych pociech, przewietrzyć głowę i odetchnąć od tego domowego szaleństwa.
uwielbiam Cię.Jak byś była u mnie
A ja wam powiem ze czasami sie poprostu nie da zapanowac.Moj syn ktorego kocham nad zycie jest poprostu zwyczajnie zlosliwy i robi mi specjalnie na przekor kilka razy pod rzad np.wylewajac pelen kubek (wody, herbaty) na sofe .Najpierw oczywiscie tlumacze i rozmawiam ale za 3 razem juz wiem ze to nie jest kwestia zrozumienia u mojego 2.5 latka tylko proba sily charakteru .
Tak właśnie rodzice poznają świat dzieci ;D Pamiętam moje zabawy z siostrą, teraz czytam artykuł a za moment moje maleństwa zaczną to samo <3
Czymam kciuki, trześć!! :)
Im szybciej do rodzica dotrze, że też jest człowiekiem i przestanie próbować być idealny na każdym kroku – tym lepiej dla rodzica i dziecka ;) Każdy może mieć gorszy dzień – i dziecko i rodzic… świat dzieci nie będzie rozpieszczał ani pytał się wg jakiej metody zostały wychowane… będą krzyki, będą próby skrzywdzenia, będą manipulacje… Utrata kontroli zdarza się najlepszym, a fakt, że rodzic potrafi przyznać się do błędu i przeprosić za swoje zachowanie również da dziecku do myślenia i będzie cenną nauką…
Powiem tak mam córkę 16 msc, wiem że jest malutka i jak wiele osób mówi jeszcze nie rozumie. Tylko dlaczego nie rozumie słowa „nie wolno” lub „boli” ale przynieś klocki pokaż jak pijesz herbatkę to rozumie ale jak gryzie i mówimy że to boli a ona szyderczo sie cieszy to człowieka trafia, daje jej delikatnego klapsa na pampra i pokazuje palcem ze nie wolno. Ale to nic nie daje dodam że córka ma fazy że np budzi się w nocy, lulam na rękach jak nie mam już siły w rękach kładę do wózka. Lulam lulam wózek stanie ta siada i gada albo marudzi ,szlak mnie już trafia nic jej nie jest nie płacze. Zęby na prawdę przechodziła wzorowo ,ale te zerwane noce doprowadzają mnie do szaleństwa dodam że mój facet ma starodawny pogląd że ja mam dziecko wychowywać on będzie przynosił kasę do domu. Jak nerwy mi puszczają potrafi mi powiedzieć że jestem psychiczna, naprawdę czasami mam ochotę złapać moja córkę i nią potrząsnać, raz mi sie to zdazylo. A ile po tym ją przepraszalam i plakalam a jakie wyrzuty mna targaly. Kocham ja nad życie ma wszystko co najlepsze czesto ja caluje przytulam wyglupiamy sie,ale mam Na prawdę dosyć że czasami sobie potrafię pomyśleć po co mi było to dziecko! Ostatnio nie wiem skąd wzięło jej się zachowanie ze jak coś jest nie po jej myśli RZUCA się na podłogę (dosłownie) muszę ja trzymać za rączki żeby delikatnie sie położyła bo już kilka razy sie uderzyła, i w taki oto sposób ja zostawiam az się uspokoi ostatnio po 5 min wyplakala się na podłodze po czym wstała podeszła do zabawek i z uśmiechem zaczęła się bawić. Nie wiem już czy ze mną jest coś nie tak bo czasami mam wrażenie że rzeczywiście może poszłabym do psychologa.