Siedzę jak na szpilkach od kilku dni. Miota mną raz w lewo raz w prawo. W dodatku ta pierdolona kwarantanna, która jak na złość musiała złapać nas teraz. Masz ochotę przestać czytać ten post po ujrzeniu słowa „kurwa” w tytule i „pierdolona” w trzecim zdaniu? To od razu możesz już wyjść, bo mięsa będzie dużo. Najwięcej będzie smrodu zgniłego mięsa, którym próbują nas raczyć od lat kilku.
Rzygam. Nie dowierzam. Zastanawiam się, co dalej będą próbowali nam serwować w tej jadłodajni, w której już dawno nie ma szefa kuchni. Pracują już tylko sami pomywacze udający, że wszystko jest pod kontrolą i wszystko idzie w dobrym kierunku.
Nic nie jest pod kontrolą i nic nie idzie w dobrym kierunku.
Jesteśmy właśnie na rollercoasterze, którego sterujący poszedł na fajkę patrząc jednocześnie na to, jak wagonik po wagoniku wypada z trasy. Giną ludzie, słychać krzyki. Kogo to obchodzi? Kolejni widząc tę tragedię już czekają w kolejce na swój kurs. Dlaczego? Bo bilety są za darmo! Za-kurwa-darmo!
Miałam ten tekst opublikować w czwartek, ale zalewałam się co chwilę łzami i złością zastanawiając się, na jaki grunt ten tekst trafi. Miękka jestem. Wzięłam się w końcu w garść. A właściwie to do pionu zaczął stawiać mnie mój Mąż. Facet, który nigdy od nikogo niczego nie potrzebował. Samowystarczalny, zawsze ciężko pracujący, patrzący w przyszłość a nie przeszłość, do bólu pragmatyczny i realistyczny.
Patrzę na naszą Polskę. Kraj, do którego wróciłam 10 lat temu z emigracji. To tutaj urodziłam i wychowują trójkę dzieci. I mam dosyć, kurwa. Mam dosyć patrzenia, jak łatwo jest kupić ludzi. Jak łatwo jest ich zmanipulować serwując co chwilę inne przystawki, które tylko odwracają uwagę od realnych problemów. Jak łatwo jest ich omamić sugerując, że coś dzieje się przeciwko nim, że dzieje im się krzywda i oni muszą stanąć naprzeciw.
Toniemy! Wszyscy toniemy. Nie tylko kobiety i ich godność. Zapada się po kolei wszystko, co wg tych „ważnych” ma się absolutnie świetnie. Nikt się nami nie zaopiekuje, jeśli nie weźmiemy losu w nasze ręce!
Nie pierdol, że wierzysz, że jest dobrze. Jest chujowo.
Widzę obłudę. Patrzę na osoby na świeczniku i zastanawiam się, jak długo jeszcze będą próbować być tym cielęciem, które dwie matki ssie. Przypominam sobie tych blogerów i influencerów, którzy tak ochoczo odwiedzają Pytanie na Śniadanie, spijając sobie z prowadzącymi z dziubków i zwiększając przy tym zasięgi telewizji, która już dawno przestała pokazywać prawdę. A w internecie próbują demonstrować, że oni też chcą zmian. Szkoda tylko, że ich deklaracje mają się nijak do tego, co robią na co dzień. Pamiętam mój ostatni „występ” w PnŚ sprzed kilku dobrych lat i zastanawiam się, czego ja tam, kurwa, szukałam. Chyba tylko chwilowego połechtania mojego ego. Tymczasem czyta mój blog miesięcznie milion osób, a ja potrzebowałam jeszcze dodatkowego aplauzu i udowadniania światu, że jestem ważna.
Dla nikogo nie jestem ważna oprócz moich najbliższych. A już na pewno nie jestem ważna dla tych, którzy teraz poruszają sznurki tej marionetki, Polską zwanej.
„Magda, nie boisz się, że będą odchodzić Twoi fani, po tym, co publikujesz przez ostatnie dni?” – zapytała moja znajoma.
To nie są moi fani. Moi fani wiedzą, jakie jest moje zdanie. Ci, którzy odchodzą, to będą przypadkowe osoby urażone faktami. Wiem, fakty potrafią kurewsko zaboleć. I mi kilka razy w życiu ktoś rzucił prawdą, która zakłuła dość mocno. To się pamięta i wtedy się spierdala. Prawda boli. Prawda kłuje.
Chcecie zmian? Ja pragnę ich tak cholernie mocno, że pisząc te kilka zdań naduszam klawiaturę tak mocno, że w międzyczasie zdążyłam zablokować kilka przeklętych klawiszy ze spółgłoskami, co jeszcze bardziej mnie wkurwiło.
Nie podaruję tego, że zostaliśmy zaprowadzeni do tak ciemnej dupy. Czyta mnie miesięcznie jakieś milion osób. Mój Facebook liczy ponad 490.00 fanów. To jest miasto kobiet, miasto!!! A wiele z nich, naprawdę wiele, ma dosyć robienia nas wszystkich w balona, żeby już dosadniej tego nie ujmować.
To jest wojna! WOJNA, powtarzam!
Nie będę bezczynna. Obiecałam to sobie, że nie popuszczę. Ale sama tego nie zrobię. Nic samo się nie zrobi. Czas na bycie bezczynnym minął. Dla Ciebie i dla mnie. Potrzebuję Waszego wsparcia. Mogę na nie liczyć?!!!!
Brak komentarzy