Przyszedłeś na świat i złączyłeś się ze mną niewidzialną nicią, Synu. Nicią, która oplotła nas szczelnie. Oplotła nas tak, że wyczuwaliśmy swoje oddechy, dzieliliśmy się swoim ciepłem i mnożyliśmy jednocześnie tę naszą miłość, która zakiełkowała od pierwszych momentów.
Uczyliśmy się siebie. Ty wyczuwałeś moją nieobecność, a ja wyczuwałam Twoje troski. Każdego dnia walczyliśmy o lepsze jutro. Walczyliśmy o kolejny uśmiech. Walczyliśmy również o to, by w tym naszym intensywnym poznawaniu siebie nawzajem nie tracić tej świeżości, nie dać się słabościom. A o to było nietrudno – nasze początki nie były różowe.
Każdego dnia pokazuję Ci świat. Uczę Cię miłości, którą kiedyś zrozumiesz. Uczę się troski, którą Ty kiedyś przelejesz na innych. Uczę Cię wiary w siebie, którą Ty przekażesz dalszym pokoleniom. Uczę Cię życzliwości, bez której świat byłby surowy i odarty z ciepła. Uczę Cię tego wszystkiego, czego nauczyli mnie moi rodzice. A nauczyli mnie więcej niż mogłabym sobie wymarzyć. I ja chciałabym przekazać Ci chociaż ułamek tego, co się kiedyś we mnie zrodziło. Albo i więcej. Tak, zdecydowanie chcę dać Ci najwięcej!
Wierzę w Ciebie. Wierzę w Ciebie bez względu na wszystko. Bez względu na to, czy masz gorszy dzień, tydzień czy miesiąc. Rok czy dekadę. I każdego dnia wierzę w Ciebie jeszcze mocniej. Bo wierząc w Ciebie wierzę również w siebie. Twój Tata również w Ciebie wierzy. Wierzymy w te nasze moce. W moce rodziców. W moce dwóch kochających się osób, które chciałyby Ci zawsze móc towarzyszyć w chwilach dla Ciebie ważnych. To Ty kiedyś wybierzesz, które to chwile i dasz nam znać. A my z Tobą będziemy.
Przyjdzie taki czas, że ta nić, która nas tak szczelnie oplotła, będzie luźniejsza. Staniesz się samodzielny. Sam zaczniesz biegać. Skakać będziesz i omijać wszelkie przeszkody. A ja będę stała i mocno Cię dopingowała. Będę stała dumna, jak tylko dumna może być matka. Dumna, że rozwijasz się. Że masz pęd do życia. Że masz pasje. Że masz potrzebę lepszym być. Sprytniejszym. Sprawniejszym.
I Tata będzie się Tobie przyglądał. Przybije Ci piątkę. Da Ci żółwika. A z czasem zacznie klepać po plecach. Będzie surowszy dla Twoich poczynań, ale to zahartuje Ciebie do świata, który nie głaszcze. Który nie tuli. Który pokazuje, gdzie nasze miejsce i poddaje próbom. A tych prób generalnych będzie bez liku. Sprostasz im, Synu.
Świat stoi przed Tobą otworem. I Ty, jak ja, zdobywać go będziesz. Zdobędziesz miasta. Zdobędziesz kraje. Zdobędziesz ludzi, zjednasz ich sobie. Poznasz jak piękny jest świat, w którym przyszło nam żyć. I jak niezwykle różny jest. Różny od tego, który pamiętasz z Twych lat dziecinnych. Różny od tego, który znasz z bajek. Bo on nie głaszcze. Bo on nie tuli. On sprawdza nas na każdym kroku i testuje hart ducha naszego.
Chciałabym wierzyć, że dałam Ci wszystko. Wszystko, co mogłam i co powinnam. Że dałam Ci bagaż. Bagaż życiowy, po którego otwarciu będziesz odważny. I wierzyć w siebie będziesz codziennie.
Nie chciałabym przegapić Twych kroków milowych. Chciałabym widzieć jak się rozwijasz. A jednocześnie wiem, że będę musiała odsunąć się na bok. Dać Ci oddychać piersią pełną, byś wiedział, że żyjesz. Bo życie to przygód ogrom! Również przygód samotnych, podczas których poznajemy siebie na wylot i wiemy na co nas stać. I co poprawić. Nad czym pracować. Jak walczyć o siebie.
Nie będę osaczać. Nie będę piłować. I zrobię wszystko, by na każdym kroku Cię wspierać. Wspierać z daleka. Wspierać jak matka, której ta główna misja końca dobiegła. Misją kolejną jest by trwać przy Twoim boku, tylko gdy chcesz, i tylko gdy zajdzie taka potrzeba.
Kocham i nigdy kochać Cię nie przestanę.
I przyjdzie moment, gdy stanę z boku. Jak każda matka zapłaczę pewnie. Ale podniosę się szybko, gdy tylko zobaczę, że walczysz o swoje i oddychasz szczęściem.
2 komentarze
Piękne słowa :)
Pięknie napisane. Mam podobne plany, ale znam siebie od tej złej strony ;) Już teraz wiem, że będzie mi trudno nie osaczać, nie trząść się, nie być taką zaborczą, nadopiekuńczą matką. Jednak zacisnę zęby i jakoś się powstrzymam – dla dobra dziecka :)