Po 8 dniach, podczas których nie napisałam żadnego tekstu na blog, mam tysiące, jeśli nie miliony myśli kotłujących się w mojej głowie. Pierwsze kilka dni niepisania [co jest do mnie raczej niepodobne] spowodowane było totalnym sajgonem rodzinnym, czyli przygotowaniami do Ivkowych urodzin i świąt wielkanocnych.
Dzień po dniu wielka impreza? Give me a break… Pal licho, że nie wiedzialam jak się nazywam. Ja totalnie zapomniałam, że prowadzę jakiegoś tam blożka. Dopiero na trzeci, bezproduktywny tekstowo dzień, kilka komentarzy do starych tekstów i przypomnienia o nich na mail’u olśniły mnie, że jest sobie takie miejsce, w którym chciałam bywać regularnie ;-)
Natomiast, gdy już dotarło do mnie, że chciałabym podzielić się z Wami moimi myślami, to za każdym razem, gdy siadałam do klawiaturowej pisaniny, dochodziło do mnie, że biorąc pod uwagę problemy tego świata, to ja naprawdę nie mam dla Was NIC WAŻNEGO. Nic co powinno zabrać Wasze 5 minut czytania i ewentualnie spowodować zostawienie jakiegoś komentarza [za który czasami dałabym się pokroić..]. Serio, w dobie moich ostatnich doświadczeń, które chcę zostawić dla siebie, i tego co wypuszczają media, czyli sensacyjną i łzawą rozdmuchaną pożywkę, to tak z ręką na sercu moje myśli i cała ta blogowa pisanina wydaje się być momentami mało istotna. Czy nie mam racji?
No właśnie. Pewnie po części mam rację. Jedni powiedzą: a w Afryce tyle dzieci głodem przymiera a Ty pokazujesz swojego Syna z buzią pełną jedzenia. Drudzy palną: kobieto, Twoje przemyślenia egzystencjalne mają się nijak do wielkich myśli światowych filozofów.
A ja wtedy, w kontrze, dochodzę do jeszcze innych przemyśleń. Bo wiecie co? Ja, a pewnie nie tylko ja, nie jesteśmy tutaj po to, by zbawić świat cały i zajmować się tylko tym co ogół uznał za warte publicznych wystąpień. My tu jesteśmy po to, aby celebrować to nasze krótkie życie [cholera, takie właśnie jest, nie oszukujmy się. Jest nie tylko krótkie ale i kruche]. Aby zatrzymać się właśnie przy tych drobnostkach życiowych. Utrwalić je w głowie, na papierze, w pamiętniku. Jak kto woli. Bo ja co prawda nie uratuję Polski od zguby, ale moje bliskie otoczenie w tym mnie, mogę karmić przyjemnościami. Mogę celebrować taki normalny, zwyczajny dzień.
Mogę zapisywać w swojej glowie te ciepłe parówki o poranku. Mogę Wam napisać jak cudownie jest wstać o 7.00, jak dzisiaj, i razem z Iventym siąść na fotelu i liczyć przelatujące ptaki. I chichrać się z każdego z nich, gdy wydawało nam się, że wlatuje w swojego kolegę. I ja, tak sobie teraz głośno myśląc, dochodzę do wniosku, że chcę być po tej przyjemnej stronie życia. Tej codziennej, ulotnej, ale przecież tak cholernie ważnej. Nie chcę poruszać problemów ciężkiego kalibru, bo nie mam na nie siły, chociaż głowa mi od nich pęka i czasami myślę, że mogłabym o nich książkę napisać. Ale nie napiszę, bo i kunsztu literackiego mi brak, i czasu i chęci też w tej kwestii nie uświadczę.
Toteż zatrzymuję się każdego dnia w trakcie tej naszej codzienności. Łapię nasze przelotne uśmiechy, zabawne grymasy, śmieję się ze swoich potknięć i wrzucam na luz. Wrzucam na luz pełną, parą bo co jeśli tego jutra nie będzie? Wiem, pewnie dla niektórych mało to jest prawdopodobne. W sumie dla mnie niby też.
Nie chcę się złościć o byle pierdołę. Nie chcę stawiać sobie żadnych ograniczeń. Chcę wstawać codziennie rano i nakręcać się pozytywnie niczym ruski zegarek. Widzę, że się da. Trochę ze mnie ta moja refleksyjność wychodzi. I będzie jej tutaj jeszcze więcej. Dojrzewam ;-) Ale w swoim tempie. I w swoim stylu. Chcę być w 100% sobą. Zarówno na blogu jak i poza nim.
Ale co jeśli tego jutra naprawdę miałoby nie być? No właśnie. To niech ten dzisiejszy dzień i każdy kolejny będzie właśnie tym jednym z ostatnich, ale rozkręconych na maxa, wyciśniętych do końca, wartych zapamiętania i prawdziwych do bólu. I niech będzie w 100% „Wasz”.
15 komentarzy
„Chcę wstawać codziennie rano i nakręcać się pozytywnie niczym ruski zegarek. Widzę, że się da.” – strasznie mnie pozytywnie nakręciłaś :) Jasne, że się da! Wszystko zależy od podejścia i motywacji. Również chcę nakręcać się pozytywnie i wstawać codziennie rano, a z każdej sekundy życia czerpać pełnymi garściami..
i będę! :)
„Nie chcę się złościć o byle pierdołę.”, Nie chcę zawracać sobie głowy byle pierdołą, chcę prawdy, o codzienności, do mnie trafiasz z takim przekazem, mnie to liczenie ptaków chwyciło za serce :) nie potrzebuję tu rozbierania problemów na czynniki pierwsze, bo jak sama zauważyłaś – szkoda czasu.
Życie to JEDYNE co mamy… a tak je marnujemy, narzekamy, nie korzystamy z jego uroków, boimy się, patrzymy na innych, co inni powiedzą, uwiązujemy się i ograniczamy własną głupotą. Dobrze, że piszesz! I nie jest to nic ważnego, (przewrotny tytuł!:)) Dopóki robisz to, co kochasz i robisz to z pasji – jest to najpiękniejsza rzecz na świecie.
Życie to JEDYNE co mamy… a tak je marnujemy, narzekamy, nie korzystamy z jego uroków, boimy się, patrzymy na innych, co inni powiedzą, uwiązujemy się i ograniczamy własną głupotą. Dobrze, że piszesz! I nie jest to nic ważnego, (przewrotny tytuł:)) Dopóki robisz to, co kochasz i robisz to z pasji – jest to najpiękniejsza rzecz na świecie. Najgorsze jest to, że to ludzie – czasem Ci nam najbliżsi – wpływają na nas negatywnie – ich nastawienie do życia i wieczne pretensje, robienie problemów z niczego – podcina nam skrzydła. Z tym właśnie nie mogę sobie poradzić.
Życie to JEDYNE co mamy… a tak je marnujemy, narzekamy, nie korzystamy z jego uroków, boimy się, patrzymy na innych, co inni powiedzą, uwiązujemy się i ograniczamy własną głupotą. Dobrze, że piszesz! I nie jest to nic ważnego, (przewrotny tytuł:)) Dopóki robisz to, co kochasz i robisz to z pasji – jest to najpiękniejsza rzecz na świecie. Najgorsze jest to, że to ludzie – czasem Ci nam najbliżsi – wpływają na nas negatywnie – ich nastawienie do życia i wieczne pretensje, robienie problemów z niczego – podcina nam skrzydła. Z tym właśnie nie mogę sobie poradzić.
Ola, jak to nie ogarnęłaś jak ogarnęłaś za trzecim razem wspaniale, i to w niczym nie musialam Cię instruować!
W punkt, Kochana. W punkt!
utrwalaj. pisz, relacjonuj, doceniaj i celebruj…dziel się radościami i smutkami..robisz to wspaniale…
Zdecydowanie się zgadzam. Musimy czasem wyluzować i wsłuchać się w siebie :)
Ty przynajmniej PISZESZ. I jakoś chce się to czytać.
A masa jest blogow o niczym, bo kogo obchodzi jak dzis ubrane jakieś dziecko, gdy tyle dzieci głoduje?
Czasem mam ochote sama sobie w łeb strzelic za ogladanie tych blogow.
Jesteś tak pozytywna, że aż mogłabyś mnie zarazić :P
Uwielbiam Twojego bloga!!! :) czytam i czasem „podkradam pomysł” na wspólne spedzenie czasu z dziecmi :):):) i podobnie jak Ty staram sie wstawac rano prawa noga i milo spedzac kazdy dzien:) serdecznie pozdrawiam
Ewelinka to cholernie miłe, co napisałaś! Dzięki! :*
Tak zapominamy jakie życie jest krótkie, jakie wszystko jest ulotne. Gonimy w pietke cały czas, i my chyba kobiety to mamy bardziej zakodowane niż faceci, aby pędzić, aby zrobić coś jeszcze i przetrzeć ten pieprzony piekarnik też… Szkoda, bo też zapominam aby poprostu usiąść z moim dzieckiem i poobserwowac nasze koty…
przeczytałam.
przystanęłam.
dziękuję .