Na przestrzeni ostatnich lat odkąd prowadzę bloga bardzo często dostawałam od Was maile, w których byłam pytana o to, czy udało mi się moich synów karmić piersią, jak wyglądała nasza mleczna droga oraz jak przebiegało odstawianie od piersi.
Ponieważ prawdopodobnie na większość tych pytań udało mi się już mimochodem odpowiedzieć, ostatnio w mojej głowie pojawiło się jeszcze jedno zagadnienie. Tak naprawdę to zakiełkowało ono po mailu pewnej Czytelniczki.
Karolina napisała tak:
Cześć Magda, […]
Chciałam napisać do Ciebie, ponieważ ja jako młoda mama, dopiero zaczynającą swoją karierę w byciu mamą, natrafiłam na pewien problem.. hm… na pewną dla mnie nowość, z którą teraz bardzo często mam styczność. Mianowicie chodzi o karmienie piersią. […]
Jestem mamą, która nie do końca lubi pokazywać swoje piersi dla wszystkich. Wolę karmić w jakimś ustronnym miejscu, niekoniecznie dla widoku wszystkich… krępują mnie takie sytuacje. Tzn. nie mam nic przeciwko innym mamom, które nie krępują się karmić swojego dziecka, że tak to ujmę „na oczach wszystkich”, no ja nie jestem takim typem.”
Kiedy czytałam ten fragment Karoliny maila, to miałam przed oczami samą siebie, o czym za moment.
Pomimo trudnych początków mój pierwszy Syn był karmiony piersią przez półtora roku. To była długa i piękna, aczkolwiek pod koniec absorbująca dla mnie droga. Jednak od samego początku miałam wrażenie, że prawdopodobnie inaczej do niej podchodzę, niż walczące „w internetach” mamy, które dopominały się o to, aby karmienie piersią mogło być swobodne i publiczne. Co prawda rozumiem ich tok myślenia i potrzebę walki o akceptację otoczenia w związku z bardzo naturalną czynnością, jaką jest karmienie dziecka, ja jednak byłam jeszcze w innym położeniu.
Moje karmienie nigdy publiczne nie było. Muszę przyznać, że ja wręcz nie chciałam karmić publicznie. Zawsze dbałam o to, aby znaleźć dla mnie i dla Syna jak najbardziej ustronne miejsce, gdzie on będzie miał spokój a ja nie będę musiała pokazywać moich piersi innym osobom. Byłam często zaskakiwana przez moje koleżanki, które opowiadały mi, jak udało im się karmić na dziale z warzywami w markecie, w kolejce do kasy czy na przystanku. Nie mogłam sobie wyobrazić samej siebie w danej sytuacji, chyba że dziecko byłoby totalnie zdesperowane potrzebą matczynego mleka. Mnie na szczęście udawało się tak zaplanować aktywności, że znajdowałam zaciszne miejsca. Z drugiej jednak strony, trudno dziwić się matkom, które chcą nakarmić dziecko dokładnie wtedy, gdy one ma na to ochotę. W takim wypadku nikogo z gapiów nie powinien dziwić widok matki karmiącej. Z tym się chyba zgodzimy, prawda?
Może dla niektórych wydawać się to sztuczne i trochę nadmuchane, jednak dla mnie karmienie piersią było czynnością, która krępowała mnie w momencie, gdy miałam obok siebie gapiów. Zdarzały się sytuacje, w których cholernie trudno mi było znaleźć ustronne miejsce, jak np. lotniska czy samoloty, i czułam się skrępowana i zestresowana.
Może jestem dziwna z moim tokiem myślenia, jednak dla mnie moje piersi wystawione na widok publiczny nadal miały w pewnym sensie podtekst około-seksualny, pomimo faktu iż służyły w danym momencie stricte do nakarmienia dziecka. Nadal zwracały uwagę zarówno kobiet jak i mężczyzn, co zupełnie mi nie odpowiadało. Nigdy nie były małych rozmiarów a odpowiednie ich ułożenie do karmienia wiązało się z tym, że większość była totalnie na wierzchu. Co więcej – mój Syn żadnych osłaniających pieluszek tetrowych nie akceptował i musiał mieć z bufetem bliski i bardzo intensywny kontakt.
Zresztą, nawet w „epoce przed dziećmi” nie należałam nigdy do osób, które lubiły eksponować biust.
Doceniam jednak wkład kobiet walczących o to, aby karmienie mogło odbywać się w sposób naturalny i nie musiało być w żaden sposób piętnowane, co podobno jeszcze się zdarza. Ja nigdy z tym problemu nie miałam. Przychodnie szukały dla mnie osobnego pomieszczenia, biura wydzielały na kwadrans osobną przestrzeń albo ja karmiłam dziecko w samochodzie, gdzie czułam się zupełnie nieskrępowana.
Muszę też dołączyć do podziękowań, które dodała w wiadomości Karolina. Bardzo się z nimi identyfikuję!
[…] Podziękuj w moim imieniu wszystkim tym, którzy bez problemu znajdują miejsce w swoim lokalu czy miejscu pracy, aby jakaś mama mogła nakarmić dziecko. Nie robią pod górkę, są otwarci i przyjaźni, rozumieją to, że nie każdy jest taki odważny […]. Gdziekolwiek nie zapytałam, zawsze ludzie przyjaźnie podchodzą do tego, że chcę nakarmić dziecko i znajdują dla mnie miejsce. Bardzo im za to DZIĘKUJĘ.
I ja dziękuję za to, że są osoby, które są otwarte na to, aby umożliwić kobiecie karmiącej intymne miejsce, w którym z dala od wzroku innych nakarmią swoje dziecko. Myślałam, że jestem wyjątkiem, jednak widzę, że takich jak ja może być więcej.
Tak naprawdę to nigdy (z paroma wyjątkami) publicznie nie karmiłam. Dlaczego? Pewnie wyjdę na dziwoląga, ale ja nigdy publicznie karmić nie chciałam. Zawsze starałam się stworzyć miejsce, w którym zarówno dziecko jak i ja czuliśmy się swobodnie i intymnie.
11 komentarzy
Jak bym czytala o sobie.. :) jak narazie moje karmienie trwa 3 miesiace i jeszcze ani razu nie bylam zmuszona karmic w miejscu publicznym. I mam nadzieje ze nie bede. Nie wyobrazam sobie tego. Przez te 3 miesiace przy karmieniu widzial mnie moj maz i pielegniarki na oddziale neonatologicznym (syn urodzil sie jako wczesniak). I rowzniez dziekuje osobą które zawsze znajdują dla mnie kawalek zamknietego pomieszczenia :)
Chyba dużo kobiet nie lubi eksponować swojego biustu ☺️Dla mnie to nic dziwnego ?Sama zawsze staram się zaplanować ustronne miejsce, a najlepiej karmić u siebie w sypialni ? Im maluch starszy, to i tak potrzebuje miejsca, gdzie nie będzie go nic rozpraszało ? Poza tym, karmienie to taka intymna chwila dla mamy i dziecka ?
Osobiście również wolę zaciszne pomieszczenie a nie środek ulicy czy sklepu. Z restauracji zawsze wolałam wyjść i nakarmić w swobodnie w aucie ale podziwiam mamy karmiące publicznie bez krępacji. Moje dzieci nie musiały jeść co pół godziny więc zawsze można było wszystko zorganizować.
Hmm jak dla mnie żaden dziwoląg… ja mam 2 szkraby karmione dość krótko z takich czy innych względów ale też nie chciałam karmić publicznie i tego nie robiłam z dokładnie takiego samego powodu jak Ty przede wszystkim wybierałam domowe zacisze lub własny samochód. Jak dla mnie są 2 rodzaje matek karmiących publicznie 1 potrafi zrobić to jak dla mnie normalnie czyli nakarmić dziecko i nie wywalać co natura dała wszystkim przed oczy – popieram w 100% i 2 która potrafi się w miejscu publicznym rozebrać niemalże do pasa sama kilkukrotnie byłam świadkiem czegoś takiego w galerii handlowej – nie wiem co te panie mają na myśli odstawiając taką szopkę bo roznegliżowanie się raczej nie jest konieczne przy karmieniu…
Syna karmiłam wszędzie, jednak jemu wystarczyło odsłonić bardzo niewiele całym sobą wszystko zasłaniał, jadł krótko ale bardzo często (urodzony na początku lata). Córka musi się zawsze odsunąć akurat jak coś przeleci, ktoś przechodzi, cokolwiek zaszumi pociągając za sobą najczęściej resztki osłaniającej mnie garderoby… dzięki niej oo dwóch latach karmienia syna, zaczęłam się krępować nawet przed najbliższymi ? Na szczęście córka je jak w zegarku i mogę sobie wszystko poukładać pod nią ?
Przez 7 miesięcy karmienia przełamałam się 3 razy, by nakarmic dziecko publicznie. Zwyczajnie nie miałam innego wyjścia. Krępował mnie rozmiar moich piersi. Były ogromne, Poza tym lubiłam spokój podczas karmienia. Moja córcia również. Nie ukrywam, że zazdrościłam zawsze mamom, które nie miały z tym problemu. Pozdrawiam wszystkie Mamuśki :)
Jak dla mnie to brawo za to, że mamy które się wstydzą karmić i tak karmią naturalnie i znajdują na to miejsce. Ja tego nie rozumiem, bo karmię prawie 14 miesięcy i nie robi mi różnicy gdzie to ma miejsce. Nie wstydzę się tak naturalnej i nomen omen pięknej czynności. Teraz nie karmię już „tuiterazNATYCHMIAST!” :) ale przez pierwsze 6-8 m, nie wyobrażam sobie czekać z karmieniem, jak małe jest głodne
Hehe zupełnie tak jak ja :) nie chciałam, żeby ktoś patrzył na moj biust podczas karmienia, troche nawet sie go wstydzilam, bo zawsze mialam duzy a w okresie laktacyjnym to juz ogromny. Do tego moj syn musial miec cala piers na wierzchu plus druga najlepiej tez, bo musial ja głaskać i on nie wstydzil sie pokazywac maminych cycy ;) na szczescie udalo mi sie zawsze planowac wyjscia w ten sposob, ze karmilam malego przed albo w samochodzie ew. w pokoju matki z dzieckiem (tylko z rodzaju tych ladnych, zadbanych, a nie po prostu oddzielnego wc). Po drugie sa rowniez osoby, ktore nie aprobuja karmienia piersia np w restauracjach (ja nie aprobuje takiego zachowania, ale ludzie sa rozni) i nie chcialam z takiego miejsca wychodzic wyproszona.
Witaj,
Ja piersią nie karmiłam choć bardzo, bardzo chciałam… Wiec o wystawieniu moich piersi na widok publuczy nie będzie. Jednak jest sposob by w dowolnym miejscu karmic dziecko piersią i nie robic z tego show (bo niestety ludzie sie gapia). Bedac w USA bedac na placach zabaw zauwazalam iz mamy czasem przykrywaja sie pelerynka… w pierwszym momencie nie zalapalam… Fajne, kolorowe pelerynki (takie duze śliniaki) zakladaly sobie na szyje… pod tym dzidzius tulacy sie do piersi i pełna swoboda ruchow… nie bylo nic widac… mamy siedzialy na laweczkach często pilnujac starsze, bawiace się rodzenstwo oseska. Super sprawa:)
Wspaniałe jest to co Pani pisze! Dziękuję. Jak dobrze, że są też całkiem normalne (choć niezwykłe!!) kobiety. Młode kobiety.Pozdrawiam serdecznie
Przy pierwszym dziecku miałam dokładnie tak samo. Jednak teraz przy drugim musiałam się przełamać. Np. nie jestem w stanie zwlec starszej córki z placu zabaw, bo młodsze chce jeść. Z resztą to młodsze jest tak nieprzewidywalne, że często mnie zaskakuje tym, że jest głodne. Dlatego, stety – niestety karmię publicznie prawie wszędzie. Jednak w sklepie czy na przystanku mi się nie zdarzyło. Owszem staram się zasłonić, stworzyć nam choć trochę prywatności, jednak maluch z reguły protestuje