Gdybym żyła w idealnym świecie, to zapewne ani razu nie pokłóciłabym się z moim mężem. Niedawno nawet dostałam maila od Czytelniczki o tytule: „Szczęśliva, ratuj, powiedz, jak nie kłócić się z mężem?!” A w kolejnej części Czytelniczka dodała, że kłóci się ze swoim partnerem niemalże codziennie, a później skutkuje to cichymi dniami przez resztę tygodnia, a czasami nawet przez cały miesiąc.
Po kłotni z mężem w trakcie tych cichych dni płacze i ma totalnie dość. Co więcej – jej partner nigdy pierwszy nie wyciągnie do niej dłoni na zgodę, tylko zawsze ta inicjatywa musi wyjść od niej, aby móc w końcu położyć kres tym cichym dniom, które dobijają ją i ma ona wrażenie, że pomału jest już na granicy wytrzymałości.
Kłótnie czy sprzeczki z mężem, partnerem, chłopakiem czy narzeczonym to temat rzeka! ;-) Powiem Wam, że znam ten temat. :D Może nie aż na taką skalę, jak pisała A., ale u nas czasami sytuacja wygląda bardzo podobnie. To ja należę do tej bardziej porywczej, podobno również bardziej kłótliwej i częściej inicjującej kłótnie części związku i to podobno przede wszystkim przeze mnie powstają małżeńskie niezgody. Ja również wyciągam rękę na zgodę bez względu na to, po czyjej stronie jest „wina”, choć nie lubię tego słowa używać. Nie zgadzam się z tą teorią, że większość kłótni jest inicjowana przeze mnie, aczkolwiek rozumiem, wszak to przecież łatwo tak zwalić wszystko na drugą osobę. :D Puszczam teraz do Was oko, ale sami wiecie, jak to jest. To jest po prostu wygodne podejście.
Ja jestem gotowa wziąć na siebie 60-70% przypadków naszych kłótni, ale z pełną odpowiedzialnością podszytą racjonalnym myśleniem i faktami stwierdzam, że mój M. śmiało te 30-40% może wziąć na siebie, chociaż absolutnie nie chce się przyznać do tych swoich „procentów”. Niech mu będzie! :D ;-) I tak wiem swoje. ;-) I co ciekawe – nie muszę mu (już!) tego udowadniać!
A ponieważ pracujemy razem w domu, bo oboje pracujemy zdalnie, to jak sami się pewnie domyślacie powodów do kłótni znajdzie się całkiem sporo, gdy przebywa się z drugą stroną niemalże 24/7. Szczerze? Jeszcze w listopadzie i grudniu facet denerwował mnie na każdym kroku i do zapłonów na skalę atomową chodziło między nami bardzo często. ;-) Ale od stycznia jest spokojniej i ja nawet wiem, dlaczego.
Jak nie kłócić się z mężem? Partnerem, który przecież jest Ci bliski?
Przyjęłam inną strategię, aby nie kłócić się z mężem i nie inicjować więcej kłótni. Zorientowałam się, że do większości naszych kłótni dochodziło wtedy, kiedy w pewnym momencie dnia, podczas całkiem spokojnej rozmowy, nagle dochodziło do różnicy zdań. Mogło to być na temat koloru zasłon, rodzaju szczotki do czyszczenia kibla, jaką warto kupić, czy też stylu domu, jaki za 100 lat chcielibyśmy sobie wybudować, czy kupić. Rozumiecie, to zawsze była jakaś pierdoła.
Ja mówiłam, że chcę domek z dużym ogrodem, a on mówił, że ogród nie musi być duży. Ja mówiłam, że woda gazowana wcale nie jest taka niezdrowa, a on nagle musiał mi udowodnić, że warto pić tylko wodę niegazowaną. I mogłabym tych sytuacji mnożyć. Zawsze próbowałam przekonywać go do mojego zdania, albo on do mojego, a następnie kłótnia eskalowała i zaczęła zahaczać o nowe rewiry. A później dochodziliśmy do wniosku, że jak to się mówiło kiedyś w mojej rodzinie pół żartem – pół serio: „no nie, ja mam chyba do czynienia z kretynem :D„. :D Oczywiście z lekkim przymrużeniem oka, ale sami chyba wiecie, że czasami człowiek patrzy na tę drugą osoby i autentycznie nie wierzy, że ktoś w tak błahej sprawie może tak mocno stać przy swoim. ;-)
I wiecie, co pewnego razu, po pewnych przemyśleniach, odpowiedziałam na jakąś kolejną rzecz, która zaczęła eskalować w stronę kłótni? Mój M. wygłosił swój wywód na jakiś tam temat, zajęło mu to pewnie z kwadrans, a ja jak gdyby nigdy nic, gdy już skończył swój monolog, wypaliłam tylko 7 słów. Ja to nazywam moimi „7 słowami zen!” :D Zupełnie spokojnie, bez emocji:
„Przyjęłam do wiadomości, ale mam inne zdanie.”
I poszłam sobie z lekkim, nieudawanym życzliwym uśmiechem. Poczułam, że nie mam potrzeby tłumaczyć mojego punktu widzenia, poznałam jego punkt widzenia, a sprawa nie jest na tyle istotna, aby do rana dyskutować na temat tego, czy lodówka ma stać tutaj czy może z drugiej strony kuchni. Pomyślałam sobie pod nosem:
„Spoko, to jest Twoje zdanie. Fajnie było móc poznać Twoje argumenty, ale ja myślę zupełnie inaczej i nie mam ochoty w tym momencie tłumaczyć Ci, dlaczego myślę tak, a nie inaczej. Czuję podskórnie, że za moment byśmy się poróżnili i jak to wcześniej bywało wieczór zakończylibyśmy z fochem.”
A ja tego nie chciałam.
Musielibyście zobaczyć minę mojego M., który spojrzał na mnie i nie za bardzo mógł uwierzyć, że ja spasowałam w przedbiegach. A ja jak gdyby nigdy nic poszłam na fotel, wzięłam do ręki gorącą herbatę, i w niczym nie zmąconym spokoju wzięłam do ręki książkę, chyba to było „Zdrowie doskonałe” Deepaka Chopry, i wróciłam do mojego stanu zen, który udało mi się zachować.
I od tamtej pory polecam Wam tę metodę! Jeśli czujecie, że zanosi się na walkę słowną, kolejne kwadranse mielenia jakiegoś tematu – zróbcie krok w tył. Poinformujcie drugą stronę, że przyjęliście do wiadomości jej punkt widzenia i zaakcentujcie inne zdanie w temacie, jeśli jest inne. Wcale przecież nie musicie akurat w tym momencie męczyć drugą stronę tłumaczeniami i wkurzać się, że znowu traficie na jakąś kontrę. Do tematu wrócicie wtedy, gdy będzie lepszy moment, mniejsze emocje, lepsze warunki. Może nawet przemyślicie temat i dobierzecie takie słowa, które będą wyważone. Czasami, gdy temat chwilę poczeka, lepiej jest do niego wrócić.
Może to jest sposób, jak się nie kłócić?
Tyle ode mnie! Ja przed chwilą wykorzystałam moje 7 słów zen w wieczornej sytuacji, gdy nasze dzieci szły spać. Już nie wchodząc w szczegóły odpuściłam, a szykował się mały impas, bo ja byłam zdania, że godzina 20.00 to pora spania dla dzieci, a zdaniem męża mogliśmy to o godzinę opóźnić. Moje: „Przyjęłam do wiadomości, ale mam inne zdanie.” ostudziło emocje, ale też pokazało, że nie zgadzam się z tym, aby dzieciakom w środku tygodnia robić wyjątek od reguły, którą staramy się trzymać od czasu ferii zimowych. ;-)
1 komentarz
Kłócimy się rzadko, przeważnie o pierdoły, ale staramy się wprowadzać pewne rozwiązania. Ostatnio wybuchła kłótnia o sprzątanie. Teraz na lodówce wisi harmonogram i każdy wie, co ma robić :)