Panowie. Pracujący. Zarabiający na chleb. Wy, którzy wstajecie skoro świt i pędzicie do roboty na złamanie karku. Panowie, którzy z pracy wracacie zrypani do domu i jedyne, o czym marzycie, to pieprznąć się na sofę i odpłynąć.
Łatwo nie mieliście. Zapieprzaliście zdrowo i – jak każdy człowiek, który dostał w tyłek – chcielibyście odpocząć. Przychodzicie do domu i doskonale wiecie, że czekają na Was jeszcze dzieci. Że czeka Wasza kobieta. Że pewnie trudno będzie o ten jej uśmiech. W tych wszystkich komediach romantycznych laski czekają na swoich królewiczów, kiedy oni wracają z pracy, i rzucają im się na szyję. Najlepiej w szlafroku, bez stanika, gotowe na podbój sypialni. A tu pudło. Uśmiechu nie było.
I Wam się też marzy, że Wasza kobieta mogłaby tak.
Tymczasem przychodzicie do domu, a ona w dresach. Zmęczona jakaś taka. Też zrypana po całym dniu. Nie ta, którą poznaliście przed laty, co to uśmiechała się na Wasz widok i machała z daleka. Nie marudziła. Nie zrzędziła. Wesoła jakaś taka była. Marzenie!
A ta Wasza kobieta teraz zrypana po całym dniu. Miała co robić. Jak nie przy garach, to w pieluchach. Jak nie w pieluchach, to gasząca pożary, bo jak nie jedno się drze, to zaraz drugie rozwali sobie głowę o kant, którego nikt wcześniej nie widział. Serio. Ręczę za to, bo wiem po sobie, że jak wybija 14.00, to zaczynam się czasami zastanawiać, czy dociągnę do 15.00, czy oni mnie jednak pokonają.
A Wy przychodzicie do domu i ta Wasza kobieta jakby przezroczysta. Padnięta. Niby wiecie, że miała pod górkę, bo jak sami macie zostać z dziećmi dłużej jak 2 godziny, to też Wam bokiem wszystko zaczyna wychodzić. Mimo to dziwicie się.
Co ona ku*wa robiła cały dzień, że jest taka zmęczona?
Co ona robiła? Ano wszystko robiła. Serio. Są takie dni, że orientuję się mniej więcej koło południa, że od 9.00 chce mi się sikać, ale organizm mówi: poczekaj, jeszcze nie ten czas. Najpierw gaś pożary, babo! I zaraz się odezwą, że zrzędzę. Że sama chciałam trójkę, to mam trójkę z całym ich inwentarzem. Że na dzieci się nie narzeka. Że to czyste złoto ze srebrem pomieszane. Że to dar z niebios! Przestańcie zatem pierdolić. Ano dar. Ja to wiem. Ale taki dar, że czasami tak w dupę daje, że chciałoby się, aby ten drugi ktoś, jak przychodzi do domu, to powiedział:
BRAWO TY! Dałaś radę. Ja po godzinie wymiękam a Ty dzisiaj dałaś radę!
Potem daje spontanicznego buziaka i przytula. I jest jakby łatwiej. Łatwiej jest wtedy dawać radę dnia następnego i jeszcze kolejnego. Fajnie tak czuć, że ktoś obok wie, że się staramy. Że jak wycieramy blat czy podłogę po raz setny, to też po to, że jak wróci do domu, to będzie mu miło. Będzie czysto. Jak to w domu każdy mieć lubi.
I po tym buziaku i przytuleniu nie robi głupkowatych grymasów i nie mówi, jaki to jest padnięty sam i ile on to się narobił. W ciszy zacznie patrzeć na to, że ma w domu skarby. Skarby, które czekały. Na Tatę. Na Męża. Na tego, z którym fajnie być i który docenia.
Bo trzeba się doceniać, do cholery.
Nie zgrywajmy wszystkowiedzących. Jedynych ciężko pracujących. Nie bądźmy aktorami w teatrze, w którym wszyscy próbują udowadniać, że mają gorzej, najgorzej, a inni to mają łatwiej.
Doceniajmy się. Bo jak się przestaniemy doceniać, to gdzieś zgubimy ten szacunek do drugiego człowieka, który też stara się najmocniej, jak tylko potrafi. A my za wszelką cenę niepotrzebnie chcemy mu udowadniać, że niedomaga, że zawodzi, że jest słaby.
Doceniajmy się. Bo moment, w którym przestaniemy się doceniać, to moment, w którym te skrzętnie układane puzzle zaczną się gubić. Przestaną pasować i już nie będą stanowiły wzoru, o którym tak kiedyś marzyliśmy.
Panowie, doceniajcie Wasze kobiety. I my wtedy tym uśmiechem, którego często nie ma, Was poczęstujemy, gdy wracacie. I będziemy nogami przebierać na Wasz powrót. Poczujemy wszyscy, jak to było dawniej. Gdy obowiązków było mniej, a zmęczenie nie było tak częste jak dzisiaj.
Doceniajmy się. Wtedy łatwiej się idzie przez życie. Wspólnie. Patrząc w jednym kierunku. Ze zrozumieniem. Z tymi iskrami w oczach, które napędzają do tego, aby budzić się codziennie koło jednej i zawsze tej samej osoby.
PS. Jeśli udało się Wam zobaczyć dzisiejszy post, zostawcie po sobie ślad na Facebooku czy w komentarzu. ❤Możecie go też udostępnić swoim znajomym. Dziękuję! :*
9 komentarzy
genialne stwierdzenie :) brawo Ty!
moja stara zdziwiona co ja takiego robię w domu z wielkim pierd. ogrodem i dwójką dzieci (3 lata na bezrobociu) !
teraz role się odwracają – baby często dobrze zarabiają a faceci nie mogą znaleźć pracy (dyskryminacja, baby rekrutują baby i/lub ludzi tylko do 40-tki)
Baby to ty masz w nosie!
Nie mam pojęcia dlaczego piszesz „Twoja stara’ to po pierwsze, po drugie kobiety maja 100razy trudniej znalazc pracę, kiedy juz nie maja pp 20-25lat i super nog… także pomysl zanim napiszesz.
Ale nie generalizuj, ok? To, że są na świecie takie miękkie ciulki, co to boją się z dziećmi zostać na godzinę, nie znaczy ze wszyscy, czy nawet większość facetów jest taka. Zdecydowana większość po robocie z radością rzuca się w wir zabawy z dziecmi,ogarnia to co jest do ogarnięcia i nie zapomni o tym upragnionym buziaku dla żony. Oby tylko żona chciała, bo niejedna dzieciata boi się dotyku męża jak gorącego żelaza.
Pochwały? Codziennie są, od mężów dla zon. Bo meskie wyprowanie sobie flakow to obowiazek, wiec „dzięki ze zarabiasz na rodzinę, ze kombinujesz na kilku etatach,żeby było na raty,na wakacje,na pieluchy itd….” zdarza się równie często jak wygrana polskich piłkarzy na Mundialu.
Dlatego drogie Panie, to że macie fajfusow co nie widza dalej niż czubek własnego nosa nie znaczy, że „każdy facet to swinia”. Ale czasem wy tez docencie swojego osiolka. Ze mial kiepski dzien, moze w robocie sa problemy,tylko nie chce Was martwic. Malzenstwo to nie tylko gary i korpo. To przede wszystkim szczera rozmowa bez „bo ty zawsze”albo „bo ty nigdy”. Średnia meskiiego życia jest krótsza, wiec czasu coraz mniej.
I to napisał facet.. ?
Amen. I to napisała kobieta.
Kobieto… zastanów sie ! Rynek pracy jest jaki jest, ale nikogo nie należy obrażać!
Bzdura totalna ten tekst. Moja Żona też taka zmęczona była wiecznie stwarzała problemy z niczego jej wymysł był najważniejszy nic więcej się nie liczyło, każda najbardziej błaha przyczyna urastała do rangi tragedii i musiała być rozwiązana natychmiast. Bo ona zajmuje się domem i Dziećmi!!!! od kilku lat Pani poszła do pracy w sklepie od 9 do 18 problemy się zmieniły na jeszcze większe a o zmęczeniu szkoda gadać. Ja od sześciu lat pracuję od 7 do 15 i dalej utrzymuję dom, wożę dzieci do szkoły, odbieram ze świetlicy, gotuję, sprzątam, ogólnie zajmuję się całym domem, odrabianiem lekcji itd. czyli zaper……am na dwa etaty i nie zrzędzę że mi ciężko że coś mi nie pasuję. Wiem również że nie jestem osamotniony w tym co robię bo moi koledzy też podobne doświadczenia mają w życiu. A BABA JAK ZACZNIE NARZEKAĆ TO NIE POTRAFI SKOŃCZYĆ, choć nie powiem czasem ma przebłyski Człowieczeństwa i potrafi docenić że dostaje gorący obiad po wejściu do domu.