Jeszcze do niedawna była w Krakowie mała knajpka, w której podawano hiszpańskie przysmaki. Uwielbialiśmy to miejsce, bo nie trzeba było specjalnie na nic czekać. Na bieżąco były robione różne tarty, tortille, ciabatty i udawało nam się zjeść kawałki jeszcze ciepłe, wyjęte prosto z resturacyjnego pieca. Zazwyczaj braliśmy na wynosi i jedliśmy w domu.