Doskonale pamiętam dyskusję pod jednym z grudniowych postów dotyczących walki z katarem u dziecka, w której to dyskusji powstały dwa obozy dziewczyn. Żaden z nich nie dawał za wygraną! :-) Jedne mamy uznały, że to fanaberia i że żaden z pediatrów im tego nie zalecił. Z kolei druga grupa twierdziła w jednym z komentarzy, że one sobie nie wyobrażają inaczej i że to niemożliwe, że żaden pediatra o tym nie wspomniał.
Jeśli zainteresował Was tytuł tego postu, to jestem niemalże pewna, że przynajmniej raz walczyliście z zatkanym nosem Waszego dziecka i mieliście już (dosłownie i w przenośni) powyżej dziurek w nosie tego kataru, który skutecznie uniemożliwiał Waszemu dziecku bezproblemowe oddychanie.
Słyszałam już o tym kilkanaście lat temu od mojego internisty, i od tamtej pory zawsze miałam się na baczności. Przyznam się Wam jednak szczerze, że nigdy nie należałam do osób czytających ulotki z pieczołowitością. Dopiero od kiedy mam dzieci, przykładam do tego większą wagę.