Przeglądałam niedawno nasze zdjęcia z ostatnich czterech tygodni, których zebrało nam się na dysku całkiem sporo i zatrzymałam się na jednym z nich. Był na nim Iventy pośród traw, ze skwaszoną miną, którą szybko zamienił w waleczny grymas mówiący mi jedno: „Okay, jakoś stąd wyjdę. Moja mama zwariowała wsadzając mnie pośród tych zielonych badyli. Już ja jej pokażę, co ja o tym wszystkim myślę, jak tylko wydostanę stąd swój zacny tyłek!”