Nie wiem czy jesteśmy po tej samej stronie barykady, toteż słowem krótkiego wstępu nakreślę Wam sytuację z naszym [nie]jedzeniem, które albo w ogóle nie występuje w naszych okolicznościach przyrody, albo daje nam zdrowo w kość. Ivo należy do dość osobliwie wybrednych maluchów, które zjedzą wszystko o ile mają baaardzo dobry humor. Jednak o ten dobry humor trudno z uwagi na bunt, który mam wrażenie przechodzi mój kochany Synal. Toteż dwoję się i troję, gdy mam zaplanować co danego dnia zje mój pierworodny. Mimo wszystko jednak szkoda mi tego kochanego Iventego, który chciałby zjeść to co podaję, jednak ta dziewicza męska duma mu na to nie pozwala ;-)