Wiecie, do jakiego wniosku ostatnio doszłam? Że bardzo często w tym codziennym pędzie, który próbuje nas wyciskać jak cytrynę, zapominamy o tym, aby przybić samemu sobie piątkę za to, jak bardzo się staramy i jaką ważną robotę robimy każdego dnia!
Bardzo często bywa tak, że zarzucamy sobie wiele rzeczy, wytykamy samym sobie błędy, nie potrafimy uświadomić sobie naszych starań, umniejszamy sobie szukając dziury w całym i wydaje nam się, że cokolwiek robimy, to i tak to jest za mało! Kilka dni temu przyłapałam samą siebie na tym, że zamiast totalnie olać pewną uwagę rzuconą w moją stronę dotyczącą tego, co robię na co dzień i podającą pod wątpliwość, czy staram się jako matka, to zaczęłam ją analizować z każdej strony! Doskonale przy tym wiedząc, że ten ktoś nie miał racji, tylko chciał mi sprytnie wbić szpilunię dowartościowując się przy tym. Po cholerę w ogóle to analizowałam?! Biję się w pierś – nie powinnam była! :D
Wiele jest w naszym otoczeniu osób, które pod przykrywką życzliwości czy też rzucania na lewo i prawo „dobrymi radami” chcą się dowartościować. Dlatego ja bardzo ostrożnie podchodzę do wszelkich nieprzychylnych komentarzy, z jakimi się spotykam w internecie czy też w życiu realnym – przesiewam je przez moje gęste sito najpierw i nadaję im łatkę. Jedna z tych łatek zwie się: „bzdura roku” i olewam na starcie. Druga to: „przyjrzę się, ale bez pośpiechu”. Trzecia z kolei łatka to: „olać trolla”. Ponad 90% z tych codziennych łatek, których uwagi totalnie mijają się z prawdą, są jednak z kategorii „olać trolla”. Dlatego nie przejmujcie się osobami, które pieprzą trzy po trzy byle tylko wsadzić kij w mrowisko próbując Wam przy tym napsuć krwi ;-) To prawdopodobnie niedowartościowani trolle, których na świecie pęczki. Szkoda, że są obecni nie tylko w internecie, ale w życiu niewirtualnym również. Najgorzej się oni czują wtedy, gdy ich olewamy ;-) Także olewajmy ich z góry na dół, bez najmniejszych wyrzutów sumienia!
Ja jednak dzisiaj coś za bardzo zbaczam z tematu. Przyszłam do Was z tymi dziesięcioma rzeczami, jakie możemy podarować naszym dzieciom i są one ZA DARMO! Dzisiejszy świat rozbija się o kasiorę. Nie przeczę, że czasami sama daję się złapać na tym, że wiele bym dla moich dzieci chciała, a jednak powstrzymuję się dochodząc do wniosku, że na pewne rzeczy jest jednak np. za wcześnie. Konsultacja pewnych rzeczy z moim mężem mi w tym pomaga. On jest z gatunku totalnych racjonalistów i pragmatystów ;-)
W ramach tego, o czym pisałam wyżej, stworzyłam listę rzeczy, które mają za zadanie nie tylko pomóc naszym dzieciom, ale również podnieść nas na duchu jako rodzica. Ta lista nie jest standardowa. Wiele osób może się z nią nie zgodzić. Stworzyłam ją jednak w oparciu o moją rodzinę i myślę, że śmiało choć kilka z tych punktów wiele z Was może zaadoptować pod Wasze rodzinne potrzeby ;-)
1. Poranna dawka przytulania!
Tyle się mówi o buziaku na dobranoc, który nie przeczę – jest ważny, dlaczego jednak nie przytulić brzdąca z samego rana, dać mu buziaka, jak tylko się obudzi? Ostatnio się na tym złapałam, że poranki nasze są bardzo pospieszne i zapominamy o tej porcji porannych czułości, które niejako mają potencjał „zaprogramować” dzieci na lepszy humor. Niech od samego rana poczują się ważni i kochani czując przy tym dotyk i ciepło tych, którzy kochają ich najmocniej :-)
2. Pytanie: „Na co masz dzisiaj ochotę?”
Jasne, zadawanie tego typu pytania jest uzależnione od wieku dziecka. Wszak miesięczny bobas niewiele nam powie ;-) Przypomniała mi się sytuacja, kiedy trzymając moją miesięczną Gaię na rękach tak tylko pro forma zapytałam ją:
„A kochasz mamusię?”
A ona kilkukrotnie odpowiadała mi na moje pytanie puszczaniem bąka w pieluchę :D Wracając jednak do pytania o to, na co dzieci mają ochotę. Wiecie, że to zmieniło u nas perspektywę i polepszyło humory w rodzinie odkąd każdego ranka, szczególnie podczas weekendu, pytałam moje kochane towarzystwo, na co mają ochotę. Nie tylko w temacie śniadania, choć to też jest dobra opcja, kiedy daję moim dzieciom wybór w ramach tego, co lodówka posiada w swoich zbiorach ;-) I często pytam:
– Ivo, na co masz ochotę na śniadanie? Na jajecznicę czy kanapeczki z szynką i pomidorem?
Kiedy pytałam ogólnie, na co ma ochotę, to chłopak potrafił decydować się pół godziny, a tak gdy zadawałam konkretne pytanie, to otrzymywałam szybciej odpowiedź! ;-)
Jednak pytanie o ochotę nie dotyczy tylko śniadań, czy innych posiłków. Często pytamy chłopców w sobotę, co mają ochotę robić. I dajemy im wybór. Sobota może być dniem leniucha, czyli zostajemy w domu, układamy klocki, gramy w planszówki, pieczemy ciastka, oglądamy bajki albo gramy np. w Minecrafta. Albo może być spędzona aktywnie. Kiedy chłopcy wybierają sobotni dzień lenia, to wtedy niedziela jest aktywniejsza i na świeżym powietrzu. Serio, warto pytać dzieci o ich ochotę, plany, preferencje. Oni wtedy czują się ważni i mają świadomość, że mogą decydować o tym, jak będzie wyglądał ich dzień :-)
3. Nauka dzielenia się rzeczami z potrzebującymi.
Mieliśmy niespełna rok temu sytuację, kiedy to pokój chłopców zaczął dochodzić do stanu „przepełnienia”. Zbyt wiele zabawek mieliśmy na stanie i wszyscy zaczęliśmy się w tym gubić. Co więcej – wiele zabawek było w idealnym stanie i szkoda je było tak po prostu – wystawić za drzwi. Zaproponowałam wtedy moim dzieciom, abyśmy posegregowali zabawki i by te, które były w świetnym stanie, poszły do nowego domu służąc innym dzieciom. Na początku moje dzieci miały łzy w oczach, bo trudno im było się pożegnać z niektórymi zabawkami, ale po kilku kwadransach i moich bardzo delikatnych tłumaczeniach … zaczęli przekomarzać się, który z chłopców więcej da potrzebującym dzieciom! :-) To był cudowny obrót sprawy :-)
Skończyło się na tym, że w pokoju chłopców zostało tylko kilka zabawek, a cała reszta została przekazana potrzebującym osobom i naszemu przedszkolu. To była piękna lekcja dla moich chłopców i co roku planujemy ją przeprowadzać u nas. Żegnanie się ze starymi zabawkami w świetnym stanie to piękna nauka dzielenia się. Mam wiele jeszcze w planach w kwestii nauki dzielenia się z innymi, ale wszystko małymi kroczkami :-) Ostatnio moi synowie towarzyszą mi również podczas wysyłania drobnych przelewów dla potrzebujących dzieci czy przy wysyłaniu kwot na zbiórki dot. kataklizmów jak np. ostatnie pożary w Australii. To uwrażliwia je i uświadamia im, że warto dzielić się z innymi bez względu na to, ile sami posiadamy.
4. Telefon czy video rozmowa z rodziną, która mieszka daleko od nas.
Nie wiem, czy macie podobne wrażenie, że świat pędzi jak szalony i spotkania czy rozmowy z rodziną, która mieszka daleko, są bardzo rzadkie. Każdy ma swoje plany, trudno wstrzelić się we wspólne terminarze i wychodzi na to, że rozmijamy się. Dlatego staram się, oczywiście na ile dzieci moje mają ochotę i by nie było to w złości, aby zachęcać ich do rozmów czy video rozmów z rodziną, by pielęgnować rodzinne więzi. Jasna sprawa – czasami po prostu nie mamy ochoty na rozmowę, albo przyjść ona może z trudem z racji jakiś niesnasek. Uważam jednak, że nasze dzieci powinny być poza jakimikolwiek konfliktami. Taka rozmowa nic nas nie kosztuje oprócz naszego czasu i np. przezwyciężenia braku ochoty, do czego każdy ma w sumie prawo :-)
5. Pieczenie ciastek z resztek!
To jedno z naszych ulubionych wspólnych zajęć. Bardzo często piekę ciasteczka jaglane z kaszy jaglanej, która została mi po obiedzie. Dzieci uwielbiają pomaganie w kuchni i mam wtedy pewność, że nie tylko fajnie razem spędzamy czas, ale uczą się przy okazji nowych rzeczy i ćwiczą również motorykę małą, czyli sprawność dłoni i palców, co bardzo przydaje się przy nauce pisania i czytania :-)
Ostatnio piekłam świetne ciastka jaglane z przepisu mojej koleżanki Ani. Pewnie niedługo opublikuję jej przepis na blogu, jak tylko uda mi się zrobić zdjęcia po pieczeniu :-) Ale że nie mam go w wersji na komputer i brakuje czasu na jego przepisanie, to podrzucam Wam świetny przepis na ciastka jaglane z bloga Olgi Smile, który jest dostępny tutaj. przepis Olgi modyfikuję tylko go odrobinę i np. zamiast nerkowców daję migdały a zamiast cukru erytrytol.
6. Wypad do Muzeum Lotnictwa!
To jedno z ulubionych miejsc moich chłopców w Krakowie :-) A we wtorki jest wstęp wolny, dlatego bardzo mocno Was zachęcam do odwiedzenia tego miejsca, jeśli jesteście przejazdem w Krakowie. Uwielbiamy to miejsce szczególnie latem, gdy jest ciepło, bo mam wrażenie, że ekspozycyjne samoloty zyskują wtedy na monumentalności, kiedy dochodzi do tego letni wiatr we włosach i jest cudowna, letnia aura :-)
Bardzo wiele obiektów w wielu miastach ma wstęp wolny dla dzieci w określony dzień. Warto po prostu wpisać w wyszukiwarkę Google: nazwę miasta + dane miejsce + wstęp wolny i wyskoczą wtedy wyniki, które wskażą Wam, kiedy wizyta w danym miejscu nic nie kosztuje :-)
7. Zbudowanie karmnika z butelki plastikowej.
Kilka lat temu poczyniliśmy pierwsze próby budowania karmnika na zimę dla ptaków z butelki plastikowej i w tym roku zamierzamy to powtórzyć :-) Wiele instrukcji znajduje się w internecie, a budowa takiego karmnika nic nie kosztuje. Większość rzeczy znajdziecie u siebie w domu :-)
A ile przy tym było wtedy u nas zabawy i nauki o ptakach! W nauce ptaków pomagała nam wtedy książka dla dzieci od Anne Crausaz „52 tygodnie”. Co mi przypomniało, aby ją odkurzyć, bo dawno jej nie widziałam! :D
8. Wspólne struganie kredek.
Wybitnie wkurzyłam się kiedyś, gdy pomagałam moim dzieciom w struganiu kredek a znalazł się obserwator, który rzucił coś w stylu: „Ale one same mają to robić. Niepotrzebna im do tego jesteś, przecież.” I to jest błędne myślenie. Dlaczego akurat struganie kredek ma być czynnością, w którym matka ma dzieciom nie towarzyszyć? Przy okazji uczę ich tego, że kredki warto szanować, gdyż jak niektóre raz upadną, to rysik będzie połamany. Segregujemy również wtedy wspólnie kredki i po takim zamieszaniu ze struganiem kolorujemy ulubione kolorowanki. Takie wspólny czas nic nie kosztuje a mamy szansę pobyć z dziećmi, poopowiadać im np. jak kiedyś strugało się kredki i pokazać im, że są dla nas ważni – po prostu :-)
9. „Kocham Cię. Jesteś dla mnie bardzo ważny. Wiesz o tym?”
To jest coś, co zawsze powtarzam moim chłopcom przed pójściem spać. Gai serwuję krótszą wersję ;-) Czekam wtedy na ich odpowiedź, która zazwyczaj brzmi u chłopców: „Ja też Cię kocham i też jesteś dla mnie ważna.”. Ale ostatnio Ivo odpowiedział zupełnie inaczej:
„A jestem dla Ciebie ważny przez Ż z kropką ER-ZET?” :D
10. Wspólne oglądanie starszych fotografii.
Kilka tygodni temu zrobiliśmy naszym dzieciom seans oglądania zdjęć i filmików z czasów, kiedy byli naprawdę mali. Puściliśmy to na naszym telewizorze. Nie tylko mi ciekły łzy i mój M. chyba też się wzruszał ;-) ale słuchajcie – przez ponad dwie godziny w domu była zupełna cisza i cała nasza trójka nie mogła oderwać oczu od telewizora! A ile pytań było zadawanych w międzyczasie! Ile było zachwytów i niedowierzania, że tak właśnie wyglądali :-) Bardzo mocno Wam polecam taki wspólny rodzinny seans oglądania zdjęć i filmików sprzed kilku czy kilkunastu lat :-)
P.S. Jeśli udało się Wam zobaczyć dzisiejszy post i jest on bliski waszemu sercu, zostawcie po sobie ślad na Facebooku czy w komentarzu ❤ Możecie go też udostępnić. Dziękuję!
Możesz obserwować mnie na Instagramie: Szczesliva ❤️https://www.instagram.com/szczesliva/ ❤️
Brak komentarzy