Kilka tygodni temu spotkałam się z dość ciekawą uwagą insynuującą mi poniekąd to, że powszechnie przyjęte metody wychowawcze względem naszych dzieci, a chłopców w szczególności, odbiegają od standardów. Do tej pory nie wiedziałam, że można przypisywać metod wychowawczych do konkretnej płci! A jednak :D
Ja rozumiem, że w pierwszej połowie ubiegłego wieku te standardy były inne. Doskonale pamiętam opowieści mojej babci czy dziadka, którzy wspominali, jak wychowywało się dzieci za czasów ich dzieciństwa. Doszłam wtedy do wniosku, że całe szczęście moje i moich dzieci, że mogą być wychowywani w równouprawnieniu. Bo takie wartości im właśnie z moim M. przekazujemy. Zarówno naszym chłopcom jak i Gai przekazujemy dokładnie te same wartości i uczymy ich tych samych umiejętności.
Wiecie, jak wyglądała sytuacja, podczas której rzucono uwagę w stronę mojego 6-letniego Ivka? Bawili się razem z moim Juniorem przy dużej donicy w poczekalni czekając na pobranie krwi i nagle Starszak potknął się. Zahaczając o ową donicę wysypał z niej odrobinę ziemi. Przybiegł do mnie z pytaniem, jak może to posprzątać. Poleciłam mu, żeby te kawałki ziemi po prostu z powrotem umieścił w donicy. Robota na max. dwie minuty.
Chłopak zaczął zbierać te kawałki ziemi, wnet usłyszał ciekawą uwagę od osoby płci męskiej, w wieku średni powiedzmy:
– Zostaw to babom. A co się będziesz brudził. Przyjdzie tu zaraz jakaś jedna albo druga i to posprząta. – rzucił w stronę mojego Ivka rechocząc pod nosem.
Ivo zmieszał się chyba nie do końca rozumiejąc, co pan ma na myśli. A może rozumiejąc tylko bał po prostu odpowiedzieć na tę uwagę, która była bardzo niekulturalna i wypowiedziana z totalną męską wyższością. Już miałam ripostować, że pan się chyba jednak pomylił, ale moje słowa cudownie przerwała pani w kapeluszu i eleganckim już wieku, która również czekała w poczekalni. Z wielką gracją i ze stoickim spokojem powiedziała:
– Po pierwsze, to nie ma żadnych bab. Widzicie tu drodzy Państwo jakieś „baby”? – zapytała wszystkich w poczekalni i poczekała na odpowiedź.
– Są tutaj tylko kobiety, szanowny panie. – ciągnęła dalej. Po drugie – rozumiem, że pan sprzątać po sobie nie potrafi, ale takie wysługiwanie się innymi, to nabyty męski niedorozwój, czego należy się wstydzić a nie gloryfikować go publicznie. Zostawi pan chłopca w spokoju i pozwoli pan mu posprzątać po sobie. Przynajmniej jego mama nie będzie musiała się za niego wstydzić, kiedy wejdzie w dorosłość i założy rodzinę. Czego nie można powiedzieć o panu, szanowny panie. Mam też nadzieję, że my tutaj zebrani nie będziemy musieli panu przypominać, że pani w ciąży, która jest za panem, wejdzie jednak przed panem. Co do tego jesteśmy zgodni, prawda? – zapytała znowu wszystkich zebranych. Nikt się nie sprzeciwił, rzecz jasna!
– Jako kobiety mamy w niektórych miejscach pewne przywileje. To tyle z mojej strony. – dodała na koniec i wróciła do czytania gazety.
Owy pan chciał coś odpowiedzieć, ale coś zaczął mruczeć pod nosem i nikt go zrozumieć nie mógł. Mnie zamurowało po raz kolejny, ale jednocześnie miałam banana na twarzy! :D Nie dodając już nic od siebie zwyczajnie podziękowałam pani za tę ripostę. Nieczęsto spotyka się tego rodzaju postawę i to jeszcze tak elokwentną! Jeszcze nigdy nie słyszałam, żeby ktokolwiek tak rozłożył na łopatki tego typu prostackie zachowanie. Co ciekawe – jeden pan, który również czekał w kolejce, nie pisnął ani słowem trzymając wzrok wbity w podłogę podczas tej akcji! :D A pozostałe dwie panie, które czekały w kolejce spiekły raka na twarzy i nie mogły powstrzymać śmiechu :D Moi chłopcy słuchali tego przemówienia z otwartymi buziami i jeszcze przez długie godziny po wyjściu z przychodni rozmawialiśmy na ten temat, tłumacząc, co pani miała na myśli i jak to się ma do ich wychowania i umiejętności :-)
Dlatego nie przedłużając za bardzo, to chcę powiedzieć tylko tyle, że moich chłopców uczymy gotowania, sprzątania, i wielu innych czynności powszechnie kiedyś uznawanych na kobiece. Tych uważanych kiedyś za stricte męskie również. Nie mam najmniejszej ochoty, aby w przyszłości byli melepetami, którzy nie ugotują obiadu czy też nie będą potrafili wstawić pralki! Z kolei moją córkę będziemy z moim M. uczyć „męskich” zajęć. Dziewczyna sama z siebie chciałaby już wbijać gwoździe i przetykać kibelek :D Ale musi jeszcze trochę poczekać, aż zostanie prowadzona w kolejny próg wtajemniczenia :D
Nie wiem, skąd się jeszcze biorą te idiotyczne moim zdaniem twierdzenia, że facet jest od tego, aby czekać na kobietę, aż mu ona ugotuje, za niego posprząta i rozścieli mu łoże zbierając po drodze jego brudne gacie i myjąc każdą szklankę, którą zostawi na blacie nie potrafiąc jej nawet umyć. Ja rozumiem, że może być podział ról w związku, ale brak pewnych umiejętności to niedbalstwo i lenistwo w jednym i na ten temat zdania nie zmienię!
Piszę to jako mama dwóch chłopców i jednej córki, których staram się uczyć tego samego – by byli niezależnymi istotami z umiejętnościami, które pozwolą im przejść przez życie bez wytykania, że są melepetami! ;-)
P.S. Jeśli udało się Wam zobaczyć dzisiejszy post i jest on bliski waszemu sercu, zostawcie po sobie ślad na Facebooku czy w komentarzu ❤ Możecie go też udostępnić. Dziękuję!
Możesz obserwować mnie na Instagramie: ❤️https://www.instagram.com/szczesliva/ ❤️
1 komentarz
Bravo dla Pani za właściwą postawę i naukę swoich dzieci. Jest Pani mądrą osobą a dzieci Pani podziękują jak będą dorosłe