[post archiwalny] Ten post zapewne by nie powstał, gdyby nie moja dzisiejsza wizyta w szpitalu na oddziale patologii ciąży. Spędzę tutaj najbliższe kilka dni i mam nadzieję już więcej nie być świadkiem podobnych sytuacji. Sytuacji, które każą mi wątpić w niektóre kobiety jako istoty myślące i godne tego, aby nosić w sobie inne życie.
Ten odcinek TCP w ogóle nie miał się pojawić na blogu. W ogóle nie miał się pojawić. Nie był ani w moich planach, ani nawet w przypuszczeniach. Przecież ciąża to powinien być taki bezproblemowy czas, w którym siedzimy sobie, ewentualnie polegujemy na sam koniec. Przynoszą nam na tarasik herbatki, starsze dziecko samo się wychowuje, potrafi się sobą zająć. Pranie się pierze, obiad gotuje, słońce przyświeca.