Ba! Nie tylko chcą przetrwać, ale tak naprawdę chcą przyjemnie spędzić z nią czas na tym ziemskim padole i mieć miłe wspomnienia. Prawda jest taka, że niewiele brakuje do tego, aby te wspomnienia miłe nie były. Kobieca natura bywa tak nieprzewidywalna! Tymczasem trzymając się tych punktów, wyjdziecie panowie z tarczą, a nie a niej! ;-)
1. Kiedy kobieta bardzo skromnie mówi „Nie.”, albo „Nie, może kiedy indziej.”, „Teraz chyba na to nie mogę sobie pozwolić.”, „Przemyślę to jeszcze, może w następnym miesiącu?”, to znaczy tyle, że ona czeka na Twoje zielone światło.
Jest duża szansa, że nawet ma fundusze, aby sobie kupić dany przedmiot, tylko potrzebuje Waszej akceptacji. A może potrzebuje, abyś Ty sypnął groszem, bo ona wczoraj spłukała się na zakupach w lumpeksie czy innym zalando ;-)
Wytłumaczę to na swoim przykładzie. Oczywiście, że jest wiele przedmiotów, które po prostu sobie kupuję i nie potrzebuję konsultować czegoś z moim Mężem, ale często jest tak, że mam od dłuższego czasu plan, aby sprawić sobie cyber-zakup i aby nie mieć wyrzutów sumienia, że budżet domowy został uszczuplony o większą kwotę niż 10 PLNów na jakieś moje widzi mi się. I wtedy robię oczy Shreka podczas oglądania jakiegoś filmu i zaczynam ni z gruchy ni z pietruchy:
– No i kurde nie wiem, czy kupować czy poczekać. Może w następnym miesiącu. Co? Skarbie, co o tym myślisz?
I wtedy mój M. ogarnia w mig sprawę często i mówi:
– A co będziesz czekać! Kupuj teraz, jak jest Ci potrzebne.
A ja wtedy jestem w siódmym niebie! A on jest w ósmym, bo wie że jak zaanonsuje mi zakup kolejnego zestawu wkrętów, to nie będę wtedy oponować :D
2. Kiedy kobieta mówi: „Nie mam się w co ubrać.” i niemalże płacze przed lustrem patrząc na swój tyłek to jest to znak, że do akcji powinniście wkroczyć Wy! ;-)
Wiem, że trudno w ogóle reagować na tego typu teksty, bo widzicie, że szafa pęka w szwach a ona pieprzy, że nie ma co na siebie włożyć. Prawda jest jednak brutalna! Ona naprawdę nie ma co na siebie włożyć, bo cała reszta ubrań najprawdopodobniej to odgrzewane kotlety, które nie robią już na niej efektu „WOW”. W takim momencie powinniście powiedzieć coś w stylu: „No to na co czekasz? Leć po jakąś kieckę. Masz godzinę. Ogarnę chatę i dzieciaki.”
Trudno się takie słowa wypowiada, wiem. Ale umówmy się: jeśli to zaledwie raz na miesiąc to możecie uratować tę zbłąkaną duszę od samozgładzenia! Jest duża szansa, że PMS idzie. A PMS zrównuje wszystko z ziemią. Z hormonami się nie zaczyna. Hormony się ugładza ;-)
3. Kiedy Twoja kobieta wpada w furię i widzisz, że szykuje się rzucanie talerzami z byle powodu nie wchodź na linię ognia!
Najlepiej podejdź, przytul mocno, ale tak mocno, aby się nie wyswobodziła, schowaj dzieci do pokoju i zatańcz jej na golasa „Everything’s gonna be alright!”. Twoje męskie kocie ruchy i przytulenie zdziałają cuda. Jest też szansa, że będzie się głośno śmiała. A jak kobieta się chichra jak durna, to znaczy, że „jesteście w domu” czyli jest już ok ;-)
Kiedy widzę mojego Męża tańczącego, ciśnienie mi od razu spada. Ten widok jest wart wszystkiego! ;-)
4. Kiedy masz jej już totalnie dość i nie widzisz nadziei na udaną resztę dnia, bo grzmoty przeplatają się z piorunami, a błyskawica goni błyskawicę, to znaczy, że jest duża szansa że jej oczekiwania nie pokrywają się z rzeczywistością.
Masz prawie jak w banku, że jej to minie. Niestety bywają momenty, w których my samych siebie nie rozumiemy. Na nic zdaje się fakt, że wszyscy są zdrowi, macie co jeść a w domu jest ciepło. Taki czas należy przeczekać. Wiem jednak, że bukiet najzwyklejszych i jednocześnie najpiękniejszych w świecie tulipanów łagodzi napięcia. Mimochodem włączona ulubiona muzyka filmowa też koi zmysły. Przygotowanie obiadu czy posprzątanie znienawidzonej łazienki działa jak balsam.
Jest nadzieja!
5. Kiedy kobieta mówi: „Nie mam już siły do nich.”, „Zaraz wyskoczę z okna” albo „Zaraz zwariuję!”, to znaczy tyle, że właśnie w tym momencie powinieneś zwinąć dzieciaki do ich pokoju i zacząć się z nimi bawić, tak aby ona mogła oczyścić umysł i nie ziać ogniem!
Serio, Panowie. Są takie dni, bywają takie momenty, w których nasza cierpliwość wisi już na włosku i za moment wszyscy będziemy świadkami, jak wychodzimy z siebie i stajemy z boku. Tymczasem taką godzina bez dzieci w momencie, gdy te właśnie wgniotły w dywan piątego banana czy rozwaliły dopiero co poskładane pranie, uratowałaby nas od zguby i zdziczenia! Jeśli ogarniecie ten moment w porę, to jest duża szansa, że wieczorem nie padniemy na pysk razem z dziećmi, tylko obejrzymy razem z Wami film czy coś w ten deseń ;-)
Każdy miewa gorsze dni. Dzięki rozumiejącym nas mężczyznom my – kobiety mamy szansę w tym zgiełku przetrwać i nie pozagryzać siebie samych! ;-) W Was, panowie, często nadzieja! Wszak Wy też miewacie swoje gorsze momenty a my staramy się wyjść im naprzeciw! ;-)
P.S. Jeśli udało się Wam zobaczyć dzisiejszy post, zostawcie po sobie ślad na Facebooku czy w komentarzu ❤ Dziękuję!
Brak komentarzy