Bardzo rzadko otrzymuję maile od mężczyzn i w sumie wcale się temu nie dziwię. Często w moich postach ostrzę sobie pazury na męskiej populacji, a to na pewno nie zachęca facetów do tego, aby czytać moje wypociny, które uderzają w ich męskie ego.
Żeby nie było – często w tych moich wywodach pudłuję, a później odszczekuję wszystko to, co napisałam. Wszak świat damsko-męski wcale nie jest czarno-biały, jak by mi się mogło wydawać.
Kiedy napisał do mnie Mr W., bo tak się właśnie podpisał, ucieszyłam się. Nie tylko dlatego, że to był piąty w tym miesiącu mail od mężczyzny (a każdy z nich celebruję i urządzam taniec czarownicy, serio ;-)), lecz także ze względu na to, że poruszał on temat, który – mam wrażenie – jest bliski i mnie, i wielu parom. Szczególnie tym, które mają na stanie małe dzieci, bo niosą one za sobą ryzyko diametralnych i czasowych zmian w związku.
Żeby już nie przynudzać, zacytuję mail Mr W.:
„No tak jesteś taka mądra, to powiedz mi, co mam robić żeby moja dziewczyna odkleiła się od pieluch i miała ochotę na wiesz co. Teraz na palcach jednej ręki mogę policzyć, ile razy w ciągu ostatnich miesięcy udało mi się ją przekonać do tego, żeby zapomniała o dziecku i przypomniała sobie o kolesiu, z którym kiedyś nie wychodziła z łóżka”.
Mr W. nie napisał nic więcej oprócz jeszcze końcówki, która brzmiała: „No to nara”. :D Mam wrażenie, że mu się zdrowo ulało i pomyślał, że może niejaka Szczęśliva obudzi w jego partnerce lwicę. :D No, nie wiem, czy mi się uda. Ogarnę temat po swojemu w postaci tych kilku zasad, które mogą zwiększyć prawdopodobieństwo wspólnej upojnej nocy z partnerem. ;-) Gwoli ścisłości – niektóre zasady mogą być śmiało stosowane przez obie strony!
1.
Żeby było jasne – dla kobiet seks zaczyna się na długo przed tym, gdy nasze skóry się złączą. Powiedziałabym nawet, że na długo, długo wcześniej!
Tak naprawdę to bywa często tak (potwierdzone info – m.in. u moich znajomych i koleżanek), że w zależności od tego, jak minął im dzień z partnerem, są w stanie określić, czy w ogóle będą w nastroju do bycia niegrzeczną w nocy. Jeśli dzień obfitował w kłótnie i wzajemne utyskiwania, to raczej marne szanse na to, że noc będzie upojna. W ogóle bycie miłym dla siebie, a przynajmniej staranie się, aby w domu panowały fajne nastroje danego dnia, maksymalnie zwiększa szansę na fajny czas wieczorem. Czyli w dużym skrócie – taki, jaki facet był dla kobiety w dzień, taka kobieta będzie dla niego w nocy. ;-)
2.
Kobieta, która jest komplementowana przez swojego mężczyznę, ma ochotę na zbliżenia, bo wie, że nie będzie oceniana pod kątem tego, jak wygląda.
My, kobiety, jesteśmy często krytyczne wobec siebie samych. Nasz wygląd jest naszym czułym punktem i szukamy potwierdzenia swojej atrakcyjności w oczach partnera. Jeśli tego potwierdzenia w ciągu dnia nie znajdujemy, choćby w naturalnie rzuconej uwadze, że „te jeansy wyglądają na Tobie obłędnie”, to potencjalnie możemy obawiać się otworzyć na nagość wieczorem. Nie chcę generalizować, jednak komplementy dotyczące mojego wyglądu, dla jednych powierzchowne, dla mnie w sferze seksualnej powierzchowne nie są. Są wręcz bardzo na miejscu.
3.
Kobieta, która może polegać na swoim mężczyźnie i jest odciążana w codzienności, jest mniej styrana rzeczywistością i ma więcej wigoru wieczorem.
To jest bardzo prosta zasada. Im bardziej dostaniemy w kość w ciągu dnia, tym szybciej padniemy na pysk wieczorem i pójdziemy w klasyczne kimono – nic nie mające wspólnego z seksem. Czyli jeśli dzieciaki dadzą mi w dupsko, praca mnie wypruje, a partner mój wróciłby wieczorem i oczekiwał, że ja w koronkach będę na niego czekać, to raczej się nie doczeka, bo ja najprawdopodobniej zasnę razem z dzieciakami, niestety. Nikt nie jest cyborgiem. Podział obowiązków i odciążanie siebie nawzajem w trudniejszych momentach jest w stanie zachować nasze resztki energii na miły wieczór. :-)
4.
Jeśli facet zna seksualne potrzeby swojej kobiety i nie jest klasycznym łóżkowym typem „faceta – dzięcioła” (określenie mojej psiapsióły ze studiów :D), który tylko porusza się w jednym kierunku, to zdecydowanie szanse na upojną noc rosną.
Pamiętam moją wspomnianą koleżankę ze studiów, która nie mogła pogodzić się z tym, że jej (były już) mężczyzna jest tak w łóżku egoistyczny i schematyczny mimo jej próśb, że każde zbliżenie było dla niej przykrym obowiązkiem. Po jakimś czasie poznała kogoś innego, z kim zresztą jest do dzisiaj. Skąd wiedziałam, że nastąpił przełom i facet jest łóżkowym Picasso? Rozanielona mina A. na porannych poniedziałkowych zajęciach w naszym instytucie mówiła mi wszystko. :D Mniej więcej do południa nie było z nią kontaktu, bo dziewczyna nie mogła po nocy dojść do siebie. ;-) I tak żyją sobie razem rozanieleni do dzisiaj, mając obecnie już dwójkę maluchów. ;-)
5.
Najbardziej erogenny punkt na kobiecym ciele niech będzie dla mężczyzn drogowskazem! ;-)
Pamiętam pytanie, które kiedyś zadał mi pewien mężczyzna:
„No i co Madzia, gdzie jest Twoje najbardziej erogenne miejsce na ciele?”,
próbując przy tym wymienić werbalnie wszystkie punkty, których tak naprawdę nigdy nie zdołał odwiedzić. ;-)
„Zdecydowanie mózg” – rzuciłam te dwa słowa do jego wolnej interpretacji. :D
Tak, mózg jest prawdopodobnie najbardziej erogennym miejscem każdej kobiety. To, co wyszepcze nam mężczyzna do ucha i to, jak pobudzi naszą wyobraźnię, będzie miało kolosalny wpływ na to, jak zakończymy wspólny wieczór! ;-)
„Jakie to prawdziwe, że kobiety muszą się dobrze czuć, żeby chcieć uprawiać seks, podczas gdy mężczyźni muszą uprawiać seks, żeby się dobrze czuć „
– Diana Appleyard
PS. Jeśli udało się Wam zobaczyć dzisiejszy post i jest on Wam bliski, to zostawcie po sobie ślad na Facebooku czy w komentarzu. ❤ Jeśli macie ochotę puścić go dalej w świat – z góry dziękuję! :*
2 komentarze
Świetny post. Sama esencja, a myślę że i tak większość mężczyzn o tym nie wie.
Zgadzam się w 100% szkoda że większość mężczyzn tego nie przeczyta:/