W ostatnich blogowych postach poruszałam tematy ciężkiego kalibru. Dla równowagi i totalnego wieczornego odstresowania uznałam, że zarówno mi jak i Wam należy się czasami reset i można zwyczajnie po kobiecemu poplotkować ;-)
Przyznam się Wam zupełnie szczerze, że nie dałabym rady każdego dnia oglądać opery i sączyć chłodnego frizzante z najwyższej półki rozmawiając przy tym o wyższości poezji śpiewanej nad musicalami przy okazji rozmawiając na tematy polityczne, globalne i medyczne ;-) Ja czasami lubię walnąć się na sofie w portkach dresowych mojego męża, poczytać momentami odmóżdżające i zarazem relaksujące Glamour i porozmawiać o tym, że nie mogę sobie poradzić z moimi piętami, które niepielęgnowane regularnie śmiało mogłyby konkurować ze starą asfaltową jezdnią :D
No więc (wiem, że nie wypada tak zaczynać zdań, ale gdybyśmy sobie teraz wspólnie siedziały w portkach naszych facetów, to tak właśnie rozpoczęłabym tę nic nie wnoszącą do życia dysputę :D), co takiego regularnie robię i w ogóle tego nie żałuję, choć dla niektórych jest to nie do pomyślenia?
Oto 5 rzeczy, które robię regularnie i zupełnie tego nie żałuję!
1. Ogarniam kolor włosów i strzyżenie u fryzjera, a nie sama w domu.
Jakiś czas temu znajoma zapytała mnie, dlaczego nie robię tego sama, skoro szkoda kasy na usługę, która w skali roku kosztuje majątek.
Zupełnie serio? Tylko raz dałam sobie zrobić odrost mojej mamie. W rezultacie po spłukaniu rozjaśniacza nałożonego niby tylko na odrost wylądowałam z żółtym tlenionym garnkiem na głowie :D Makabra! To właśnie wtedy w wieku 18 lat powiedziałam sobie raz a porządnie, że nigdy więcej nie popełnię tego błędu!
Raz wyczajonego fryzjera trzymam się wiernie i nie zdradzam go z nikim innym! Dlatego tak bardzo nienawidziłam przeprowadzek do innego kraju czy miasta! Bo to oznaczało, że znowu będę musiała stresować się, czy ktoś ogarnie mi włosy czy zrobi mi na głowie sieczkę, bo i takie doświadczenia mam za sobą.
Wolę zapłacić profesjonaliście niż poprawiać po amatorach czy totalnym fryzjerskim beztalenciu, czyli mnie :D
2. Nie kupuję staników w marketach.
Jedne z moich pierwszych staników, które nosiłam, dostałam w większości od babci, która kupowała mi je na jakimś targu. W rezultacie nie tylko ściskałam te moje biedne piersi i je deformowałam, ale męczyłam się z wbijającymi mi się w ciało fiszbinami, i wyglądałam jak karykatura samej siebie z klatką piersiową spłaszczoną na maksa.
Dopiero w wieku 26 lat poszłam po rozum do głowy i wybrałam się do prawdziwej brafitterii, gdzie mnie zmierzono i dopasowano mi staniki idealne! I nareszcie wtedy moje ówczesne 70F nie musiało być pakowane do 75C! Jaka ulga! Jaka różnica!
Dobry stanik dopasowany do naszych wymiarów to inwestycja w samą siebie i nasze dobre samopoczucie. Jeśli nie próbowałyście, to polecam. Przy tym wiem już, że nie tylko staniki za 300 PLNów dobrze leżą. Są i takie za stówkę i nie miażdżą mi piersi. Oh yeah!
Nie dlatego nie kupuję staników w marketach, ponieważ jestem snobem do potęgi. Po prostu wiem, że w marketach nie ma mojego rozmiaru! Nie noszę standardowego 75C. Noszę 75F a tego w markecie nie uświadczę.
3. Inwestuję w swoje zdrowie psychiczne w sposób nietradycyjny.
Co prawda nie chodzę do terapeuty (ten temat przestaje być tematem taboo, z czego się ogromnie cieszę, a czasami terapia to jedyne wyjście, aby poukładać siebie w głowie na nowo), ale regularnie zaczęłam dbać o to, aby (wybaczcie następne słowo) nie ocipieć.
Kiedy dwa miesiące temu poleciałam na 3 dni sama bez dzieci i męża na moją krótką europejską wycieczkę za grosze, uznałam, że to było najlepiej zainwestowane kilkaset złotych od kilku lat! Tuż przed nią byłam o krok od zwariowania i uznania, że jestem przykładem przepracowania i upupienia samej samej siebie na własne życzenie.
Poprzez tamten wypad nie tylko udowodniłam samej sobie, że nie jestem męczennicą i muszę dbać o przestrzeń dla siebie, ale zmierzyłam się z podniesionym czołem z głosami, które próbowały mi imputować, że to był egoistyczny wybryk Matki Polki, który zupełnie nie powinien mieć miejsca.
Bzdura. Takie wybryki powinny mieć miejsce, jeśli zauważamy taka potrzebę. One napędzają, nakręcają, dają nam zdystansować się od codzienności. Pokazują nam, że mimo życia rodzinnego mamy jeszcze odwagę myśleć o samej sobie bez wyrzutów sumienia.
4. Opanowałam trudną sztukę odmawiania innym.
Jeszcze dwa lata temu zapytana o to, czy stanę na rzęsach, ponieważ ktoś czegoś ode mnie potrzebuje, rzuciłabym wszystko i ratowałabym innych. Teraz również jestem gotowa pomagać, jednak najpierw patrzę, czy naprawdę mogę pomóc komuś nie szkodząc przy tym moim dzieciom lub mojej rodzinie.
Już nie pojadę na drugi koniec Polski po to, aby podlać komuś kwiatki zostawiając moje dzieci z ciotką, która ledwo chodzi. Już nie wezmę na siebie tłumaczenia jakiegoś tekstu dla znajomych na cito, nad czym spędzę pół nocy wiedząc o tym, że moje dziecko lubi wstawać o 5 rano i cały następny dzień będę zdychać z niewyspania i w rezultacie nie zabiorę moich dzieci na obiecaną wycieczkę, bo nie będę w stanie.
Chętnie każdemu pomogę, jeśli czuję się na siłach. Ale nie kosztem rodziny i mojego zdrowia.
5. Przyświeca mi zasada, że naprawdę lepiej wejść komuś w drogę niż w d.upę.
Nie wiem, jak robią to niektórzy, ale na 100% macie takie osoby w Waszym bliższym lub dalszym otoczeniu, że za cholerę jasną nie powiedzą Wam prawdy, co o Was myślą. Będą ściemniać, będą wiać obłudą, wyliżą Wam dupsko, obmówią, przekręcą fakty a na domiar wszystkiego dadzą Wam jeszcze buziaczka w policzek, jak się spotkacie.
To takie typy w stylu „ciu, ciu, ciu. Nasram Ci do gniazda a Ty udawaj, że tego nie widzisz.”
No właśnie, że widzę i usuwam delikwenta z mojego otoczenia. Nie mam czasu na analizowanie tego, co autor miał na myśli i ile razy patrzył mi w oczy, robiąc mi za plecami kuku.
Usuwam z otoczenia niczym mądry pies, który zakopuje odchody w ogródku. Odpady się zakopuje i się o nich zapomina, a nie się je mimowolnie wącha ;-) Myślimy podobnie?
Piąteczka!
9 komentarzy
Nie do końca myślimy podobnie.
ad.1. Nigdy nie farbowałam włosów, ale jeśli chodzi o fryzjera również się trzymam sprawdzonego salonu.
ad.2. W niby w sklepach z bielizną są profesjonalne brafiterki, czy jak te panie się nazywają, które dobiorą stanik, jednak nie miałam okazji się na taką natknąć, a wszelkie biustonosze obecnie wydają się „waciakowate”, szczególnie typu push-up (niektóre wręcz spłaszczają biust).
ad.3. Sorry dla mnie taki wypad jest egoistyczny.
ad.4. W miarę możliwości pomagam, jeśli ktoś o tę pomoc prosi. Staram się nie narzucać.
ad.5. Fałsz, obłuda i dwulicowość są dla mnie obrzydliwe.
Dlaczego wyjazd kobiety ( matki) na2 dni jest egoistyczny? Jeśli dzieci są z tata, a kobieta potrzebuje tego , bo zwariuje? Może jeszcze do tego nie dorosłas? Kobiety na całym świecie wyjeżdżają nawet na kilka dni , zeby odreagować i nikogo to nie gorszy.
Rozumiem, że dzieci są absorbujące, że można mieć chwilami dość. Ale totalnie nie rozumiem takich wyjazdów. Co innego umówić się z koleżanką na kawę i plotki, wyjść do kina, czy poprosić dziadków o pomoc, żeby zostali z wnukami na weekend i wtedy się wyspać.
Równie dobrze ojciec może zabrać dzieci na spacer, czy lody i wtedy kobieta ma popołudnie dla siebie.
Dla mnie niestety albo się chce być mamą, albo się ma fanaberie.
Kiedyś kobiety nie robiły wielkiego szumu z powodu posiadania dzieci. Współczesne macierzyństwo jest wręcz gloryfikowane.
Ja absolutne rozumiem takie wyjazdy, każda kobieta ma różne zainteresowania, osobowość, sposób spędzania czasu. Ja nie lubię chodzić na plotki, ale za to lubię czasami pobyć sama np. iść na rower.
„Albo się chce być mamą, albo się ma fanaberie”? szczerze? przykre jest to, co piszesz. Czy tak samo określisz tatę, który za chlebem wyjeżdża do pracy za granicę? Albo ma regularne kilkudniowe delegacje? Też ma fanaberie? Przecież może znaleźć pracę stacjonarną. A tak na prawdę jedzie on do pracy na 8-12, czasem i 14 godzin, resztę czasu – pewnie tęskni – ale nie oszukujmy się, odpoczywa od codziennych domowych obowiązków. Dlaczego mama zajmująca się dziećmi na pełen etat ma być gorsza? Dla własnego zdrowia psychicznego każda kobieta potrzebuje czasem być: kobietą, turystką, wierną fanką „Guns&Roses” jadącą na koncert bez dzieci, a nie wiecznie pełnoetatową mamą. A co do różnicy w posiadaniu dzieci kiedyś i teraz – kiedyś na porządku dziennym było „podrzucanie” dzieciaków babciom, bo te w zdecydowanej większości nie pracowały i niestety nie znały życia innego niż „matka polka = kura domowa”. A dziś? moja mama ma 61 lat, jest aktywna zawodowo, w wolnym czasie chodzi na fitness i z tatą do kina. Nie ma szans by wyręczyła mnie w matkowaniu. Na szczęście moja córka ma tatę, który zajmie się nią nie gorzej ode mnie nawet i miesiąc, jeśli będzie trzeba!
O Matko! Widze tu przewrazliwionego czlowiek, ktory niestety nie moze sobie pozwolic na 2 dniowy weekend , bo pewnie maz nie chce zostac z, dziecmi. My z przyjaciolkami planujemy na 30ste ur (na poczatku 2018r) jechac na weekend do spa, nasi mezowie nie majawiem problemu, wrecz chce zebysmy jechaly I dokladaja sie do prezentu.kazda z nas kocha swoje dzieci I swiadomie je posiada, ale raz na jakis czas – w tym przypadku po 3 latach chyba sie nalezy mamie odpoczynek. I ktos tu dobrze napisal: „tatusiowe nie wazne jak bardzo byliby zaangazowani w obowiazki nigdy nie maja tyle na glowie co mamy pracujace badz zajmujace sie domem”. Moja znajoma natomiast dziwi sie jak ja z moim mezem mozemy jechac na weekend do Berlina do rodziny bez dziecka?? Ojej no mozemy, bo jestesmy spragnieni tylko swojej obecnosci.l, zjedzenia w spokoju kolacji, porozmawiania z kuzynami na spokojnie czy tez jakies malej imprezki. Bie wiem co w tym dziwnego,ze dziecko zostanie na weekend u dziadkow , od ktorych notabene jak ma wyjsc to placze krkodylimi lzami.
Myślę, że każda z nas ma taką magiczną listę, by móc normalnie funkcjonować i wspierać wypiętą piersią swoją rodzinę. Potrzebujemy takich małych grzeszków- piernikowego latte ,które aby zdobyć musimy zrzucić dres i pomalować oko, francuskiego ciastka z wiśniami gdy właśnie jesteśmy na diecie, super kiecki przecenionej z 800 na 500 zł- taka okazja przecież może więcej się nie powtórzyć…Dbajmy o siebie bo zadowolona, piękna mama, zadba o zadowolenie swojej rodziny ;)
Wiem, że pod nieodpowiednim postem, ale tutaj szybciej dotrze. Ostatnio pisałaś o tonięciu. W linku jest opisane przez ratownika, jak to wygląda, gdy ktoś się topi, jakie są oznaki. Opisana jest też straszna sytuacja tonięcia dziecka :(
https://www.facebook.com/zlotoryja112/photos/a.1528154907428726.1073741831.1523152064595677/1917017691875777/?type=3&theater
wiem, że pod nieodpowiednim postem, ale tutaj szybciej dotrze. Ostatnio pisałaś o tonięciu.W linku jest opisane przez ratownika jak to wygląda, gdy ktoś się topi, jakie są oznaki. Może uratuje komuś życie..
https://www.facebook.com/zlotoryja112/photos/a.1528154907428726.1073741831.1523152064595677/1917017691875777/?type=3&theater