Zostawię Was z apelem Marzeny, która niespełna tydzień temu poprosiła mnie o opublikowanie tej wiadomości. Nie mam zbyt wiele do dodania od siebie.
Dlaczego? Między innymi dlatego, że mam ogromną gulę w gardle i nie potrafię sobie wyobrazić cierpienia rodziny. Po drugie również dlatego, że sama pamiętam siebie sprzed niespełna pół roku, kiedy mój najmłodszy Syn smacznie spał a starszego posadziłam przed telewizorem, abym mogła wyskoczyć po mleko do sklepu oddalonego o 20 metrów od domu. Zakupy trwały 5 minut. Czy potrzebowałam tamtego mleka tak bardzo? Wydawało mi się, że tak. Tymczasem teraz wiem, że mogłam poprosić sąsiada o to, aby na 3 minuty został z chłopcami. Na pewno by nie odmówił.
„Magdo,
Wiem, że czasami publikujesz na swoim blogu historie, które mają za zadanie ostrzec. Tym razem ja mam dla Ciebie historię, którą chcę się z Tobą podzielić. Mam nadzieję, że zrobisz z niej odpowiedni użytek. Ja sama postanowiłam nigdy więcej nie popełnić tego błędu a uwierz mi, że wiele w tym temacie mogę mieć na sumieniu.
Moja kuzynka była wyjątkową dziewczyną. Wspólnie się wychowywałyśmy u babci na wsi, razem się uczyłyśmy i w tym samym czasie zaszłyśmy w upragnioną ciążę. Podrzucałyśmy sobie nasze brzdące na godzinę czy dwie, kiedy musiałyśmy nagle coś załatwić w urzędzie czy sklepie. […]
Tego dnia nie było mnie w domu, niestety. Nie mogę sobie tego wybaczyć! […]
Było poniedziałkowe popołudnie. Monika zostawiła swoje najmłodsze dziecko w łóżeczku na drzemce a starszy synek bawił się w tym czasie zabawkami. Zazwyczaj ja w takich momentach przychodziłam z moją ferajną i opiekowałam się maluchami przez parę minut. Wtedy mnie akurat nie było. Monika wyskoczyła na moment do sklepu.
Pewnie była pewna, że najmłodszemu nic się nie stanie, bo smacznie śpi a najstarszy to przecież aniołek, któremu nigdy głupie pomysły nie przychodzą do głowy. Nie pomyliła się.
Jednak ze sklepu już nie wróciła. Często my jako matki martwimy się o to, że naszym dzieciaczkom może stać się krzywda, jeśli na chwilę je zostawimy bez opieki. Tym razem to matka nie wróciła do swoich dzieci.
Monika była wzorową matką i wyjątkową osobą. Traktowałam ją jak siostrę. Chciałabym uniknąć wieszania na niej psów. To już nie wróci nikomu życia. To był incydent, który mógł przydarzyć się każdemu i w każdym miejscu. Tym razem przytrafił się samotnej matce dwójki dzieci , która niestety nieodpowiedzialnie zostawiła je same w domu … […]
Monika wychodząc ze sklepu została potrącona przez motocyklistę, który stracił panowanie nad pojazdem. Karetka natychmiast zabrała ją do szpitala, jednak nie wrócili jej życia :( O tym, że dzieci zostały same w domu bez opieki dowiedzieliśmy się dopiero po ponad godzinie, kiedy starszy Syn zszedł do mnie i powiedział, że nie mamy a mały O. płacze.
Tragiczne wieści przyszły chwilę później. […]
Nie zostawiajmy naszych dzieci samych. Nigdy. Pilnujmy ich jak oczka w głowie. Nieważne mleko czy kilo mąki. Nic nie wróci życia Moniki, bo to był fatalny splot zdarzeń, ale jako matki pamiętajmy o tym, że nie warto zostawiać dzieci samych w domu. Nawet jeśli dzieciom nic się nie stanie, to coś złego może stać się nam samym a wtedy nietrudno o podwójną tragedię … […] „
Marzena
Ściska za serce i zostanie w mojej głowie na zawsze.
Moja wyobraźnia podsuwa mi jeszcze inny scenariusz. Co by było gdybym wyszła na chwilę z domu zostawiając dzieci same, a podczas mojej nieobecności działoby się coś na skalę londyńskiej tragedii w wieżowcu Grenfell Tower, który spłonął…. Nie byłabym w stanie nawet pomóc moim dzieciom, bo byłabym wtedy w sklepie :(
Wiem jednak, że warto instruować nasze dzieci, w miarę ich wieku oczywiście, jak powinny się zachowywać, kiedy są w niebezpieczeństwie. Podstawowa znajomość obsługi telefonu czy awaryjne otwieranie drzwi, kiedy dzieje się coś niestandardowego, to umiejętności, które mogą w przyszłości uratować ich życie.
Mam nadzieję, że ta historia okaże się dla niektórych przestrogą … Dla mnie zdecydowanie nią jest…
PS. Jeśli udało się Wam zobaczyć dzisiejszy post, zostawcie po sobie ślad na Facebooku czy w komentarzu. ❤ Możecie go też udostępnić swoim znajomym. Dziękuję! :*
33 komentarze
Łzy się cisną … Ku Przestrodze!
Przypomniała mi sie historia opowiadana przez mame. Ze 30 lat temu albo i wiecej. Jej znajoma z pracy zostawiła 2 dzieci zeby wyjsc do sklepu. Sklep po deugiej stronie ulicy. Widziala okna. Jedno dziecko w kolysce drugie kilku letnie. Mały zaczął płakać więc starszy go bujal i kolyske podepchnal pod piec. … Niestety sie nie uratowali.
Nie chce wiedziec co czula matka.
U nas glosna byla historia gdzie matka zostawila na chwile dzieci 8 i chyba 4 lata same.byl cieply dzien okna pootwierane.dzieci biegaly po domu.nagle zrobil sie przeciag.trzasnely zaszklone drzwi.kawalek szyby wbil sie w dziewczynke…
Takie historie przypominają jak bardzo życie jest ulotne. Wystarczy jeden moment, jedna zła decyzja i można stracic najbliższą osobę.
Straszne, mam łzy w oczach!
Kiedy opowiadam takie historie lub wyrażam obawy o swoje dzieci wszyscy twierdzą że jestem panikarą, ale niestety od dziecka słuchałam historii z pracy rodziców, pielęgniarki i policjant, dzięki nim jestem wyczulona na wiele rzeczy o których inni nawet by nie pomyśleli
Moja była szwagierka robiła tak codziennie… rano zawoziła do przedszkola syna a niemowlaka zostawiała samego w domu… przecinała bardzo ruchliwą ulicę i nie było jej około 20 minut w domu… nigdy nie mogłam zrozumieć jak można być tak lekkomyślnym… usprawiedliwiała się że na szyi ma zawieszoną kartkę z informacją i tym gdzie mieszka i że zostawiła tam, niemowlaka… koszmar
Nie oceniaj nie oskarżaj życie niestety to nie bajka gdzie żyli dlugo i szczęśliwie nie jesteś świadoma tego co zycie moze zafundowac tobie bo jak mawiali sw pamięci moi rodzice kazdy ma swoja świeczkę która zgasnie predzej lyb później
A nie mogła go zabierać ze sobą? ??Przeciez takie dziecko w samochodzie raczrj zasypia od razu.Tylko by się przejechał.
Jedne zasypia w samochodzie, inne nie zasypia, tylko całą drogę płacze. Ale nigdy nie zostawiłabym niemowlaka samego, nawet jakby miał te 20 minut jazdy samochodem płakać.
Zaganiana, w pośpiechu! Jeszcze smiała umrzeć….
Dokładnie to samo mi się nasunęło. Gdyby wyszła z dziećmi, moze ich tez juz by nie bylo… A gdzie był ojciec dzieci? Była samotną matką… Cóż… Tatuś pewnie zwiał. Zakupy same się nie zrobią, obiad tez nie. A dzieci muszą coś zjesc. To był wypadek, w domu tez moglo się cos stac, kiedy mama dziecka wyszłaby np. do łazienki… Nie przesadzajmy i nie oskarżajmy. To samo pomyślałam: Zaganiana, wszystko na jej głowie i jeszcze śmiała umrzeć. Przykre to. Smutne. Szkoda słów…
Pomyślmy trochę nim kogoś osądzimy nie mając wystarczającej wiedzy.. A może ojciec zmarł?
„Nie przesadzajmy i nie oskarżajmy” – napisała osoba, która dwa zdania wcześniej oskarżyła gościa, którego nie zna o to, że zwiał… Hipokryzja poziom ekspert. Jak to słusznie ujęłaś – szkoda słów…
Mi też przeszła podobna myśl. Nie ma co gdybać, gdyby poszła z dziećmi też mogło je to spotkać – co w takim wypadku? byłaby by dobrą matką bo nie zostawiła pociech samych? ….
Moja ciocia za czasów komuny zostawiła na chwilę dziecko w wòzku śpiące, bo coś przywieźli do sklepu. Jak wróciła mały był zaczadzony… Zazwyczaj też chyba kogoś prosiła, ale nie tym razem. Jak przyjechała karetka ratowali też ją bo była w amoku, waliła głową w ścianę ?
Dwa lata temu to ja doznalam zatrucia czadem, kiedy byłam pod prysznicem. W normalnych warunkach byłabym w domu sama z synem, wtedy wyjątkowo przyszła do mnie mama. Znalazła mnie nieprzytomną po prawie godzinie. Gdyby jej wtedy nie było, dziś ja i moje dziecko bylibyśmy martwi. Myślę, że to też jest historia do opisania, bo wciąż jeszcze wiele osób używa gazowych piecykow do podgrzewania wody i mało kto inwestuje w regularne przeglądy i czujniki czadu.
Też kiedyś potrułam się tlenkiem a obecnie mam w łazience 2 czujniki.Jeden starszy ale dalej w ramach dopuszczalnego czasu użytku i nowy w razie gdyby pierwszy nie zadziałał.Co ciekawe mieszkań w bloku na pierwszym piętrze a tlenek pojawia się najczęściej w bardzo upalny dzień przed burzą pomimo otwartych okien powietrze stoi.juz kilka razy się włączył Zimą rzadziej.Piecyk mam dobry czysty bezpieczny według spółdzielni to wina zmiany kierunku cugu w kominie.Powietrze wraca.
Ogromna tragedia :( szkoda dzieci. A po śmierci ich mamy jedynej osoby co się z nimi stało? Cały czas o tym myślę …
Nie rozumiem skąd u matek bierze sie pomysł żeby choćby na chwilę zostawić dzieci same w domu! Sama byłam wielokrotnie w takiej sytuacji, ze nie miałam z kim zostawić. Na przykład gotuję obiad a tu zabrakło bułki tartej, dzieci śpią i do sklepu nie mogę pojechać.Nigdy przenigdy nawet do głowy by mi nie przyszło zeby podjechać do sklepy który jest 300 m od domu! Cóż mąż zje obiad później jak wróci z pracy. Jak nie śpią to zabieram do samochodu i jedziemy do sklepu razem.
300 metrów do sklepu i samochodem?
No w sensie, gdyby już miała zostawić dzieci same, to szybciej samochodem obrócić niż piechotą.
Ja nieraz zostałam sama i do tej pory żyje. Nie panikujmy.
A ja dodam jeszcze inny przypadek, który może się zdarzyć… przez jakieś 1,5 roku mieszkałam sama z moją malutką córką, do ok. jej 2 roku zycia. Mieszkam poza granicami Polski i nie mam tu żadnej rodziny. Mam dużo znajomych, ale też mieszkali daleko ode mnie. Obrzeża miasta, 3 sąsiadów na krzyż i pola. Z sąsiadami kontakt był słaby. Przerazalo mnie myśl, co mam zrobić jak np. zaslabne, zemdleje? ? Tak po prostu, różne rzeczy się zdarzają… raz bardzo źle się poczułam w nocy, dzwoniłam do szpitala… nie wiem co to było, Ale przeszło na szczęście. Kolejnego dnia dogadalam się z przyjaciółmi, że jak coś żeby tel w nocy mieli włączony gdyby coś się działo. Ale co gdybym nie zdążyła zadzwonić? Ta myśl mnie przerażała… Gdyby coś mi się stało, co byłoby z moją córką… nie było to tak, że ktoś codziennie do nas przychodził. Może 1x w tygodniu… Ciężko jest samotnym matkom…
Historia straszna, ale nie przesadzajmy. Czasem wyjść z domu po prostu trzeba i nie ma wyjścia. Należy uczyć dziecko jak ma się zachować samo w domu, a maluszka zabezpieczyć tak, aby starszy nawet przypadkiem nic mu zrobić nie mógł. Po prostu. Ja mam obecnie chorego psa, który przez ostatni czas sika i – za przeproszeniem – sra, gdzie popadnie. Leczymy, ale chwilowo musi wychodzić z domu jakieś 6-7 razy dziennie przynajmniej. I nie mam kogo poprosić o pomoc gdzieś do godziny 17, a sorry, ale nie w każdą pogodę jestem w stanie wrzucić maluszka w chustę, ubrać trzylatka i na 5 minutek wyjść z psem, który waży 45 kg. Poza tym samo chodzenie z nim i takimi maluchami jednocześnie nie jest ani łatwe, ani bezpieczne. Bo niby pies spokojny, ale to tylko pies i niech zobaczy nagle biegnącego kota, to może pociągnąć. Zawsze po prostu dzwonię mężowi, że wychodzę i po 5 minutach, że wracam. Gdyby nie było ze mną kontaktu, to wyszedłby z pracy i zadziałał.
Ale chociaż dzwonisz, zabezpieczasz się (a z psem pewnie stoisz pod samą klatką). Jakby coś się, nie daj Boże, stało, to on zaraz przyjedzie. Ja jak ostatnio wieszałam z córką lampę, a sąsiad nie mógł podejść, bo właśnie mu dziecko spało, to byliśmy umówieni, że jak za 10 min. nie zadzwonię, to dzwoni/przybiega.
Śmierć bardzo często przychodzi niespodziewanie…. i nikt nie ma prawa oskarżać tej kobiety.
Bratanica mojego męża zmarła nagle będąc w domu sama z czteroletnim synkiem. Szykowała się do pracy,kiedy stało się to najgorsze…. I co z tego że nie była samotną matką i że miała blisko swoich rodziców ????….. Ogromna tragedia…..
Lezka sie w oku krecie . Ale czasami jak trzeba to trzeba wyjsc. Ja zawsze sie zastanawiam czy faktycnie musze wysci, zazwyczaj ubierm moja malude i zabieram ze soba, nie mowie ze mi sie nie zdarza jak spii. Biedne maludy same bez mamy. Samotne matki musza sobie jakos radzic nie zawsze jest to dobry krok ale musza. Wszystkim nam sie zdaza taka sytuacja , ale nie zawsze tak sie konczy . Czasami warto poczekac i skombinowac kogos do opieki .ale wiem jak dzialaja matki….
Te historie słyszałam już dawno kiedy ja byłam mała. Podejrzewam że zmyślona na potrzeby przestrogi.
Pudło.
Zrobiła źle ale pomyślcie co by było gdyby wzięła dzieci ze sobą? Zostawiając dzieci w domu zapewne uratowała im życie.
Ostatnio moj mąż zaspal do pracy i prosil mnie abym go podwiozla. Dzieci spaly a mnie ani sie myslalo ich budzic i odmowilam mężowi wazniejsze sa dzieci i ich dobro a maz mial nauczkę ze alarmu sie nie przesuwa tylko wstaje ?
Zgadza sie, i bardzo dobrze robisz ,ze uczulasz ludzi, bo to ,ze dziecku nic sie nie stanie to jedno ale ,ze Tobie moze sie cos tac i zostanie samo w domu ( i wtedy moze sie cos naprawde stac) to drugie.To jest tak samo wazne jak to ,zeby nawet zostawiajac komus pod opieka sprawdzac co jakis czas … komus tez moze sie cos zdarzyc nawet przebywajac w domu, moze zaslabnąc, upasc … ja nie mowie ,zeby dzwonic co 5 minut ale np co godzine jesli wychodzimy na dlużej.Lepiej chuchać na zimne.