Dla pewnej osoby jestem wyrodna, leniwa, egoistyczna i mam fatalny stosunek do dzieci. Co więcej! Podobno jeszcze zupełnie nie dojrzałam do roli matki i prawdopodobnie pomyliły mi się priorytety!
Kilka dni temu dowiedziałam się o sobie również tego, że przez moje zachowanie i nieuczestniczenie w każdy momencie życia moich brzdąców moje dzieci będą do tyłu w stosunku do innych maluchów i przekonam się na własnej skórze co to znaczy mieć dziecko, które zamiast być na podium to będzie „grzało ławę”.
Szkoda, że tego typu rzeczy nie dowiaduję się z ust delikwenta/-tki tylko docierają one do mnie przez osoby trzecie. Nie sądziłam również, że moje niby „karygodne” zachowanie może budzić u innych aż takie emocje! A jednak… ;-)
Tymczasem! Voila! Jestem podobną fatalną matką, ponieważ (uwaga) …
pozwalam moim dzieciom na to, aby się same bawiły!
O ja wyrodna, przeklęta, egoistyczna i leniwa cieszę się na widok moich dzieci, przy których nie muszę kucać 24/7 i widzę, że w końcu same się bawią! Same czasami nakręcają swoją wyobraźnię, bez mojej pomocy i bez trzymania ich za rączkę! Same eksplorują świat! Same próbują rozwiązać niektóre zagadki. Na własną rękę szukają odpowiedzi na pytania, które zadaje im codzienność i dziecięca zabawa.
Czy to nie jest cudowne?!
Tak, bezczelnie pozwalam im samym się bawić a ja wtedy delektuję się książką, nadrabiam zaległości ze świata czy też leżę bezczynnie relaksując się, oczywiście bacznie zerkając na ich ruchy, jednak tak, aby nie czuli na sobie mojego wzroku. Nie patrzę im na ręce co trzy minuty, jak robi to przy swojemu dziecki ktoś, kto sugeruje mi egoizm. Nie biegam wokół nich co 15 sekund z mokrą chusteczką, aby wytrzeć im buzię, ślinę czy rączki. Nie sprawdzam pieluchy co 3 minuty wąchając młodszemu zadek czekając na każdy spadający w pieluchowe czeluści bobek.
Podobno jestem egoistyczna tak robiąc. A nigdy w życiu!
Dzięki temu, że pozwalam im na samodzielną zabawę bez wytrzeszczonych oczu nieustannie na nich wpatrzonych uczę ich w ten sposób samodzielności! Samodzielnego rozwiązywania problemów, wzajemnej braterskiej pomocy! Uczę ich również tego, że im ufam. Że wierzę, że potrafią poradzić sobie z czymś sami. Oni wiedzą, że czuwam. Ale nie podsuwam im co chwilę rozwiązań. Pozwalam im na to, aby sami do nich dochodzili.
Uprzedzając sceptyków – oczywiście, że często bawię się z nimi, uczę ich świata, popycham ich do zdobywania nowych poziomów. Ale jednocześnie daję im oddychać!
Może jestem z innej planety, ale mam głębokie przekonanie, że nie nauczę moich dzieci samodzielności, jeśli nie dam im przestrzeni na to, aby sami chociaż w niewielkim stopniu ogarniali rzeczywistość. Bez chuchającej i dmuchającej mamy i dwóch rąk non stop ich asekurujących, karmiących czy wycierających.
Skoro nauka samodzielności świadczy wg niektórych o egoizmie matki, to tak, idąc tym tokiem myślenia jestem egoistyczna, leniwa i wyrodna, a przy okazji dbam o swoje zdrowie psychiczne ;-) Co najlepsze, zamierzam te cechy w sobie pielęgnować po to, aby nie musieć później płakać, że moje dzieci w wieku 18 lat będą mnie nadal prosiły o podtarcie tyłka, bo i takie znam przypadki …
Ja jednak preferuję rodzicielstwo zrównoważone, oddychające, niezagłaskane. Bezczelnie pozwalam moim dzieciom na samodzielność, co z dziwnych powodów niektórym nie mieści się w głowie. Ich strata.
Piąteczka! :-)
9 komentarzy
Nie dalej jak kilka dni temu, miałam te same przemyślenia! Zgadzam się z Tobą :)
Zgadzam się z Tobą w 100% z podejściem do dzieci. Osoba/y, które tak o Tobie mówią to sama nie wiem jak ich nazwać. Wydaje mi się, że one mają problemy same ze sobą i to one raczej będą miały problemy z dziećmi w przyszłości z takim podejściem.
Codziennie przerażają mnie w przedszkolu dwulatki, które po wyjściu rodziców zagubione snują się cały dzień przy moim boku. Dzieciaki, które ożywiają się dopiero, gdy to ja się bawię i w tą zabawę je wciągam. Maluchy, które na każdy mój przejaw zainteresowania innym dzieckiem reagują histerią, bo to-one-są-tu-pępkiem-świata.
Innymi słowy: Szczęśliva, robisz to dobrze. Ja wiem, że Ty to wiesz. Tylko tak mi źle, że niektórzy nie rozumieją…
Dużo literówek w tekście! Polecam czytanie po napisaniu :)
Uprawiam „czytanie po napisaniu”, że tak to ujmę, ale często piszę z dzieckiem na kolanie i nawet dwukrotne czytanie przed opublikowanie przepuszcza masę literówek. Mea culpa, będę nad tym pracować! :-)
I później taka nadgorliwa mamuśka wychowa za przeproszeniem „d… wołowe”,które będą panikować,gdy trzeba będzie okazać jakikolwiek przejaw samodzielności. Ciekawe co będzie jak podrosna. A taka matka to materiał na najgorsza teściowa świata, która myśli ze jej życiowym celem jest prowadzenie dzieci za rączkę.
Tez nie biegam za moim synem krok w krok i uwaga…daję mu się nudzić. Dzięki temu widzę jak wpada na bardzo kreatywne pomysły.
W całej tej strefie parentingu,Pani blog to jeden z nielicznych,który odwiedzam i nie czuję się manipulowania. Na innych blogach albo wieczne uzalanie się,lokowanie produktów wszelakich,sesje zdjęciowe do bólu przestylizowane. Tu jest normalnie.
Zgadzam się z Tobą, widzisz, jednak są matki, które widzą dalej, więcej…;) Te mamy chodzące za swoim dzieckiem co krok, nie mają czym się zająć. Nie wiedzą co zrobić ze swoim „wolnym” czasem, takie moje spostrzeżenie. A masz jakieś sposoby, żeby nauczyć dzieci bawić się samodzielnie? To jest bardzo trudne, przynajmiej w przypadku moich pociech, czy mojej siostry dzieci. Martwi mnie to, bo co z nich wyrośnie hi hi?!;) Pozdrawiam
No to pięknie! Skoro Ty jesteś „tylko” fatalna matka to u mnie w domu jest patologia! Ja pozwalam mojej prawie sześcioletniej córce samej bawić sie u niej w pokoju! Ale nie to jest chyba najgorsze. Jak wracam unormowana po całym dniu a ona ma energii za trzech to jej mówię „zajmij sie sobą”. I co mam teraz zrobic? Moze dobrowolnie zgłoszę sie do MOPSu? Zawsze mi sie wydawało ze to dobrze jak dziecko potrafi zająć sie sobą choć na trochę a tu proszę człowiek uczy sie całe życie i głupi umiera.
P.S. Na podwórko tez sama wychodzi z koleżankami. Dodam na swoją obronę ze to osiedle zamknięte a płac zabaw prawie graniczy z naszym ogródkiem ale juz teraz to chyba ja sznurkiem w domu przywiąże i będę sama zabawiać.