Założę się, że po publikacji tego postu dostanę co najmniej kilkanaście wiadomości prywatnych od trolli o podobnym do siebie brzmieniu, w stylu:
– Skoro zdecydowałaś się mieć dzieci, to masz już wszystko. Jak w ogóle możesz pisać, że czegokolwiek Ci brakuje?
Albo coś w inny deseń:
– I po co straszysz inne kobiety przed posiadaniem dzieci? Kiedyś to sobie odbijesz a teraz przestań narzekać.
Albo jeszcze z innej strony i tutaj w sumie zrozumiałe:
– Kurczę, serio jest tak źle? Planuję dzieci, ale jestem przerażona tym, co piszesz!
Dlatego ja od razu muszę zastrzec jedno: nie, nie jest tak źle! Jest cudownie! Macierzyństwo to genialna przygoda! Jak każda piękna i długa wyprawa, podczas której może zabraknąć paliwa, zdarzają się dni, kiedy się nie wyśpimy, na coś się spóźnimy, są kłótnie o to, kto trzyma mapę i takie tam ;-) Rodzicielstwo jest piękne, ale przyznam się Wam, że tęsknię za kilkoma rzeczami. Bardzo za nimi tęsknię. I piszę o nich nie dlatego, aby się poużalać nad sobą, ale fajnie jest sobie przypomnieć, że możemy dążyć do jakiejś poprawy, do pracy nad czymś czy np. nad jakąś drobną zmianę. Nie zawsze to jest możliwe, ale próbować zawsze możemy, co nie? ;-)
Bardzo też jestem ciekawa, czy Wy za czymś tęsknicie odkąd macie dzieci? Albo może czegoś Wam brakuje i wyczekujecie momentu, w którym to się zmieni? ;-)
No to lecimy!
1. SNU!
Bardzo mi brakuje snu. Snu też brakuje mojemu mężowi. Zdarzają się dni jak dzisiaj, że dzieciaki wstają rano a my (za cholerę) nie możemy się obudzić! To znaczy niby wstajemy, już gotujemy obiad, ale taką prawdziwą łączność z bazą mamy zdecydowanie dopiero po 12.00 jak już coś się stłucze albo rozwali. Wtedy pobudka gwarantowana ;-)
2. CZASU DLA SIEBIE
Gdzie są te czasy [ ja się pytam! :D] gdy potrafiłam na przykład zmienić zdanie a propos lakieru do paznokci, którym pomalowałam sobie paznokcie i zmywałam wszystko, i malowałam na jakiś inny kolor bez zastanowienia? :D Teraz jak pomaluję paznokcie na czerwono, to ten czerwony mam na sobie bite 1-2 tygodnie, dopóki mi się nie zedrze :D Niestety, z hybrydami po 6 miesiącach się nie polubiłam. To znaczy moje paznokcie odrzuciły hybrydę :( Miałam takie uczulenie, że szkoda gadać. Bąble, ropa i inne niespodzianki. A niby skład lakierów był przyzwoity. Te z Was, które znają się na rzeczy – myślicie, że można winić lampę UV i gdybym przerzuciła się na LED byłoby lepiej? Kurczę, miałam cały zestaw i oddałam, bo ręce były popuchnięte :(
3. KSIĄŻEK
Nigdy nie byłam molem książkowym, który noce zarywał i czytał tysiące książek, ale przynajmniej jak zaczynałam książkę, tak ją kończyłam. A teraz kupuję książkę, zaczynam pierwszy rozdział i później znajduję książkę po dwóch miesiącach w jednej z walizek. Tęsknię za niespiesznym czytaniem! :(
4. CHWIL TYLKO DLA NASZEGO MAŁŻEŃSTWA
Takich tylko naszych-naszych chwil. Bez marudzenia, z trzymaniem się za rękę. W kinie czy na spacerze. Albo samotnej przejażdżce po autostradzie. O naszym polskim morzu nawet nie marzę! :-D Tydzień temu mój brat z dziewczyną zostali na 3 godziny z naszymi dzieciakami. Zuchy kochane! :* To był pierwszy nasz czas odkąd Gaia się urodziła, że wyszliśmy bez dzieci wieczorem. Powtarzałabym to co tydzień, ale jak? Nawet nikt z osób, które czasami nam dorywczo pomagają, nie chce zostać z trójką na wieczór, bo boją się naszej trójcy razem wziętej ;-)
Powiedzcie, czy udaje się Wam gdzieś wyjechać bez dzieci, powiedzmy na 2-3 dni? Jak sobie wtedy to organizujecie? Teściowie, rodzice czy jeszcze inaczej? Ja sobie marzę głośno, że może jak Gaia podrośnie, to będzie nam łatwiej? Wiem, pewnie bym się za nimi zatęskniła, ale taki reset raz na rok, na kilka dni przydałby się!
5. ĆWICZEŃ
Jeszcze jak Teosiek był mały, to udawało mi się wyskoczyć na siłownię 3 razy w tygodniu. Nie wiem, jak ja to wtedy robiłam, ale na ten moment przy naszej trójce i Teośku, który rozsadza chatę, już mój kurs prawa jazdy jest dość sporym ciężarem czasowym i ciężko na niego czas znaleźć. Prawda jednak jest niepodważalna, że przynajmniej w naszym wypadku przy trzecim dziecku, dochodzi obowiązków, a doba za nic nie chce być rozciągliwa. Dlatego człowiek kombinuje, jak to znaleźć ten czas i ochotę na ćwiczenia.
Jednak nie mogę pieprzyć też bez sensu – mam w chacie orbitrek. Czas dupsko ruszyć do ćwiczeń. Niby podbrzusze i okolica blizny po cc mnie pobolewa, ale małymi krokami muszę to jakoś rozruszać. Ile będę czekała? Wieczność? Bez przesady.
6. Jak to mówi mój brat: PIERDZENIA W STOŁEK, czyli nic nierobienia :D
Wiecie, tego takiego momentu, w którym nie wiesz, czy masz teraz wpieprzać lody waniliowe czy może pomarańczowe? A może jednak skoczysz po bezę do cukierni? A jak nie beza, to może pójdziesz do lumpeksu na łowy? A jak nie do lumpeksu to może pójdziesz do drogerii po nowy tusz do rzęs? :D Ja nie pamiętam, kiedy miałam takie dywagacje :D Chyba nigdy w ostatnich 5 latach :D
P.S. A Wy za czym tęsknicie, czego Wam brakuje?! Chodźcie zróbmy naszą wish-listę :D ;)
Jeśli udało się Wam zobaczyć dzisiejszy post, zostawcie po sobie ślad na Facebooku czy w komentarzu ❤ Dziękuję!
Brak komentarzy