Powiedzcie, że nie jestem z tym sama! Kurczę! Przyznam szczerze, że ostatnio zwątpiłam odrobinę i zaczęłam się zastanawiać, gdzie są granice przewrażliwienia. Ja zdecydowanie nie jestem matką panikarą. Mam wrażenie, że jestem gdzieś pośrodku.
Co mam na myśli pisząc „po środku”? To znaczy, że kiedy widzę, że moje dziecko jest blisko ulicy, to łapię je za rękę, aby nic głupiego mu nie wpadło do głowy, by np. wbiegnąć na ulicę. Kiedy przechodzimy przez ulicę, to również trzymam mojego pięciolatka i trzylatka za rękę. Ale kiedy idziemy alejką w parku to pozwalam im biegać, skakać i zbierać patyki. Staram się nie przesadzać, jednak zdaję sobie sprawę z niektórych niebezpieczeństw i wolę dmuchać na zimne.
Dlaczego dzisiaj o tym piszę? Po raz drugi miałam ostatnio mały wykład, z którym w ogóle się nie mogłam zgodzić i twardo stałam przy swoim stanowisku, co nic a nic nie spotkało się z aprobatą drugiej strony.
Otóż puściłam moich chłopców boso, by mogli sobie pobiegać po trawie!
Oszalałam? Według jednej osoby: TAK! Było to nieodpowiedzialne i bezsensowne, skoro buty są podobno od tego, aby dzieci je miały na nogach. Boso można co najwyżej w domu podobno, a inne miejsca są niebezpieczne…
Totalnie się z tym nie zgadzam. Miejsce, po którym biegali moi chłopcy, to nie był to iście angielski trawnik, ale był wolny od szkła, pszczół i innych niespodzianek! Czy to wystarczy, aby pozwolić dzieciom biegać boso? Dla mnie zdecydowanie tak!
Odkąd pamiętam puszczam moje szkraby po trawie, piasku czy innych podłożach z ciekawą fakturą po to, aby czuły Matkę Ziemię! Dobra, przesadziłam z tym „czuciem Matki Ziemi”, tak mi się jakoś napisało :D Ale pozwalam im na bieganie czy chodzenie boso po to, aby znali to uczucie! Mi ono kojarzy się z wolnością, z beztroską. Jest przyjemne, pomaga poczuć podłoże, jest też pewnego rodzajem doznania sensorycznego, którego nie chcę i nie będę moim dzieciom bronić. Sama chodzę boso w domu i to uwielbiam!
Próbowałam to tłumaczyć drugiej stronie, że to nie moja beztroska mnie pcha ku temu, by moje dzieci chodziły często boso, a świadome działanie, na co dostałam ripostę:
– Tym młodym rodzicom się już w dupach poprzewracało i za nic macie słuchanie starszego pokolenia.
Chwilę się zadumałam i powiedziałam zupełnie bez pardonu i zgodnie z prawdą zresztą:
– Pierwszą osobą, która pozwoliła mi chodzić boso po trawie była moja kochana Babcia, która wg opowieści mojej mamy wzięła mnie do siebie na podopolską wieś, gdy miałam niecały rok, i tam patrzyła na moje cudne grymasy, gdy źdźbła trawy przenikały między moimi małymi paluszkami i pomagały poznać nowy dla mnie świat. Gdzie tu przewracanie w dupach?
I nastała cisza! Argumenty wytrącone z ręki.
Szczerze? Kiedy tylko mam okazję puszczam boso chłopców i moją Gaię, czy to u Teściów, czy u mojego Taty w Przytulnym Siedlisku, czy gdziekolwiek indziej, gdzie widzę, że mogę dać im tym mnóstwo radochy!
Mam totalnie gdzieś, co myślą o tym inni. Choć szczerze, to w duchu skrycie myślę sobie, że może i Wy też nie jesteście przewrażliwieni i praktykujecie „bose Waszych dzieci przechadzki po trawie”? Powiedzcie, że tak!
P.S. Jeśli udało się Wam zobaczyć dzisiejszy post, zostawcie po sobie ślad na Facebooku czy w komentarzu ❤ Dziękuję!
Brak komentarzy