A poplotkujmy sobie na temat naszych dzieci. :-) Ulżyjmy sobie, jeśli trafiły się nam wybiórcze niejadki. ;-) A może wpadniemy przypadkiem na jakiś sposób, aby wrzucać na ich talerze rzeczy, których nie lubiły do tej pory, ale w końcu zaczną się nimi zajadać! :D
Nie mogę nazwać moich dzieci niejadkami, bo nie byłoby to zgodne z prawdą. Są jednak wybiórczojadkami. :D Uwielbiają brokuł i kalafior, ale … uwaga – tylko na surowo! Opędzlują ją w trymiga. Zresztą, ja sama też zajadam się nimi na surowo. Tak w ogóle to kalafior na surowo jest moim ulubionym warzywem, chyba na równi z kalarepą. :-)
No to do rzeczy.
Oto lista 6 rzeczy, których moje dzieci nie chcą jeść, za nic w świecie!
1. Gotowany kalafior i brokuł!
Jak wspomniałam – na surowo pochłoną każdą ich ilość, ale nie ma szans, żeby tknęli go po ugotowaniu. Gaia w ramach wyjątku zje trochę brokułu, jeśli będzie krótko gotowany na parze, ale to naprawdę od wielkiego dzwonu. Chyba odziedziczyli to po mnie, bo na pewno nie po moim mężu, który zje właściwie wszystko. :-D
Tak że my jemy kalafior i brokuł tylko na surowo. :-)
2. Gotowana marchew!
Ivo co prawda zje marchewkę w każdej postaci, ale już Gaia i Teodor nie będą w stanie na nią patrzeć nawet. :-) Dlatego kiedy jest u nas na stole rosół, to każda osoba ma w miseczce inną kombinację składników. :D Jedni nie mają marchewki, inni marchewki i pietruszki. I tak dalej. Można oszaleć. :D
Tymczasem surową marchewkę uwielbiają. A najbardziej zajadają się taką mini marcheweczką. :-)
3. Szpinak
No nie wiem, co jest z tym szpinakiem, że większość dzieci za nim nie przepada. Czy to chodzi o jego ciemnozielonkawy kolor, który ich odrzuca? Ja też jako dziecko nie znosiłam szpinaku. Aż w pewnym momencie, nagle go …pokochałam! Doszło do tego, że kiedy jakaś knajpa oferowała szpinak w swoim menu, to potrafiłam zamówić jego poczwórną porcję. Ba, czasami miałam na talerzu sam szpinak!
I tutaj ze szpinakiem i moimi dziećmi jest podobnie jak z kalafiorem i brokułem. Nie tkną co prawda gotowanego szpinaku, ale już tzw. „baby spinach”, czyli młody szpinak mogą jeść na surowo garściami!
4. Muesli
Nie wiem, co im się od jakiegoś roku stało, że totalnie odrzucili muesli! I to zarówno to kupowane jak i robione przeze mnie w domu. Ostatnio najchętniej jedzą tradycyjne płatki kukurydziane z mlekiem (jedni wolą z ciepłym, a drudzy wyłącznie z zimnym :D) oraz Weetabix (to takie jakby batony, które zalewamy mlekiem i jemy je łyżką bądź maczamy je w mleku i jemy rękami ). Mają bardzo przyzwoity skład i dużo błonnika. Jadłam je kiedyś, gdy mieszkałam w Anglii. Teraz polubiły je moje dzieci. Kupuję je online.
5. Wędliny, które mają tzw. „skórkę”.
Ja nie wiem, co im nie odpowiada w tych otoczkach wędlin, szczególnie przy tym wędzonych, ale no nie zjedzą takiej wędliny i kropka. :D Dlatego zazwyczaj kupuję wędliny gotowane, które takowych skórek nie mają, a jeśli przez przypadek kupię taką ze skórką, to muszę ją odkrawać. Dla mnie to była nowość, bo ja jako dziecko uwielbiałam wędliny w każdej postaci. :D
6. Żółty ser
Ja i mój mąż uwielbiamy właściwie każdy ser, a te żółte to już uwielbiamy! Tymczasem moje dzieci ich nie cierpią. Próbowałam ich przekonać na wiele sposobów, ale bez rezultatu. Ivo nie zje sera nawet w pizzy i zawsze ten ser z pizzy ściąga. :D Z kolei Teosiek ser w pizzy uwielbia. :D A Gaia od lipca je co najmniej jedną mozzarellę dziennie. Koniecznie z oliwą. :D Zaraz zbankrutuję. :D
O, a jak jesteśmy przy nabiale itd., to moja Gaia nie tknie kanapki posmarowanej masłem. Ale już masło w kostce, gdybym jej tylko na to pozwalała, to zimne jadłaby na kilogramy. :D
To tylko taka podstawowa lista. :D Spokojnie mogłabym do niej jeszcze dopisać wiele produktów. :-) Ja nie wiem, skąd te ich uprzedzenia do wielu rzeczy.
Tymczasem ciekawa jestem, czego nie tkną Wasze dzieci! :-) Dajcie znać w komentarzach. Możecie mnie też „ojojać”, bo marzę o tym, aby był kiedyś czas, że będą jeść wszystko! :D
Brak komentarzy