Zawsze mogłam liczyć na mojego Męża. Odpowiedzialny, kochający, przewidujący, mający oczy dookoła głowy. Zawsze zapewniał mnie, że on za mną w ogień wskoczy. Że mówimy jednym głosem zarówno przed nami obojgiem jak i przed naszymi dziećmi. To przecież jest tak ważne, aby dzieci widziały na co dzień zgodnych rodziców, trzymających ze sobą partnerską sztamę.
Czuły, kochany. Oddawał mi ostatnie gryzy swoich kanapek, te najlepsiejsze, wiecie. Dzielił się ze mną ostatnią kostką mlecznej z orzechami.
To dzieci nas tym razem podzieliły, a właściwie to nakryły. Dzieci i tzw. jego „ciągoty”.
Ludzkie słabości, które trzeba trzymać w ryzach, bo jeśli się ujawnią, to cały plan skrzętnie układany jak domino się złoży. A tyle obiecywał, tyle zapewniał, że jesteśmy jak jedność. Że nie mamy przed sobą tajemnic.
Zawiodłam się na nim. Nie tak to sobie wyobrażałam.
To był wczorajszy wieczór. Dzieci nie poszły jeszcze spać. Zęby już miały umyte. Piżamy założone. Jak co tydzień odliczały dni do tzw. „słodkiej soboty”, bo to w soboty mogą poszaleć słodyczowo, w inne dni słodyczy nie jedzą.
Wczoraj była kolej mojego męża w temacie kładzenia dzieci spać. Jak tylko wybiła 20.00 to już wtedy zaczął mi się wydawać podejrzany, ale bacznie go obserwowałam. Usta zaciśnięte, jakby coś przede mną ukrywał. Co chwilę chował się w kuchni i wracał z niej. Jakby szedł do niej, aby z kimś porozmawiać przez telefon albo pisać smsy, ale nie słyszałam żadnych dźwięków, żadnych rozmów. Wręcz trzymał buzię zamkniętą na kłódkę, a na moje pytania odpowiadał zdawkowo: „yhy.”, „yy”.
Ja mam szósty zmysł. Ja wiem, kiedy ktoś jest ze mną nie fair. Oszustwo czy zdradę wywęszę na odległość, mam to w genach.
Puścił dzieciom Muminki z Youtube’a i znowu schował się w kuchni. Wiedział, że jak puści im bajkę, to wtedy będzie miał 20 minut dla siebie, bo dzieci będą pochłonięte oglądaniem i nic nie wyczują, choć węch to one mają wybitny! Ja byłam wtedy zajęta korespondencją mailową i myślał chyba, że nie zwracam na niego uwagi.
Czułam, że muszę go zdemaskować. Że albo teraz albo nigdy. Nie zniosę tajemnic. Rzeczy robionych w ukryciu, tym bardziej że mamy dzieci! One wszystko widzą! Jak tylko znowu schował się w kuchni, szłam za nim na palcach po cichu. Wiedziałam, że muszę go wziąć znienacka i złapię go na gorącym uczynku. Nie wiedziałam tylko, że to moje chodzenie na palcach i skradanie się zauważą również moje dzieci.
Weszłam do kuchni i rzuciłam szybkie:
– A co Ty tu robisz?!!!!
Podskoczył jakby zobaczył ducha! Stał przy otwartej kuchennej szafce, w której trzymamy słodycze i ledwo trzymał zamkniętą buzię, bo tak ją napakował mleczną z orzechami!
– Ale ja miałam Ci właśnie przynieść kostkę! – rzucił błagalnym i przepraszającym tonem. :D
– Kostkę???? Kostkę czekolady???? – zapytał z niedowierzaniem nasz Starszak, który dostrzegłszy z rodzeństwem moje skradanie stał cicho tuż za mną razem z Gaią i Teośkiem. Dzieci w szoku. Wyczuły spisek, który przed nimi ukrywaliśmy od wielu miesięcy i nas zdemaskowały. :D
A mieliśmy tę czekoladę wpieprzać razem, jak dzieci pójdą spać! Bo czasami uprawiamy takie czekoladowe wieczorki po kryjomu. :D Ale nie, nie wytrzymał! :D
Nie dość, że poczułam się zdradzona i upokorzona. To jeszcze przy dzieciach. :D
Na osłodę każde z dzieci dostało po kostce czekolady i poszło spać przepłukawszy zęby tylko płynem do płukania. :D
P.S. Niektóre teksty o mojej codzienności pisane są tylko dla Czytelników z poczuciem humoru. Zazwyczaj jest ich tutaj większość. ;-)
Brak komentarzy