Muszę się przed Wami przyznać, że im dłużej piszę bloga i im więcej dostaję od Was maili, tym bardziej przekonuję się do teorii, że wszyscy jesteśmy tak naprawdę tacy sami tylko momentami inaczej ogarniamy rzeczywistość.
Największy mam ubaw, kiedy opisujecie mi swoją codzienność, bo mam wrażenie, że czytam również o mojej rzeczywistości :D Bywa, że macierzyństwo smakuje bardzo podobnie i to jest fakt. Czasami kiedy czytam Wasze kwiatuszki i opowiadacie mi pewne historie z życia, w których główną rolę odgrywa Wasz facet, to pękam ze śmiechu bo widzę, że i nasi panowie są momentami podobni ;-)
Postanowiłam zebrać do kupy 7 męskich zachowań, którymi charakteryzują się panowie, którym przychodzi zostać z dzieckiem w domu samemu. To są przypadki „niebelejakie” i wszystkie z życia wzięte! Bardzo jestem ciekawa, którym typem jest Wasz mężczyzna :D
1. PANIKARZ – TELEFONIARZ
O matko! To podobno gatunek coraz bardziej na wyginięciu, ale mimo wszystko jeszcze chodzi po naszym ziemskim globie! To, że nie wyginął zawdzięczamy kilku czynnikom! Przede wszystkim winę upatrywałabym w samicach, które od początku nie pomagały mu oswoić się z młodymi! Ten typ mężczyzny, który na wieść o zostaniu w domu samemu z dzieckiem bądź dziećmi, choćby to były tylko 2 godziny, robi najpierw wielkie oczy, później oblewają go siódme poty, a następnie udaje, że właśnie rozbiera go grypa! :D Biegunka u niego gwarantowana. W takiej sytuacji samica panikarza nie powinna dać się zwieść jego wykrętom! To nie grypa, to panika wywołuje u niego strach, aby zająć się dziećmi.
Wystarczy, że samica wyjdzie na pół godziny a panikarz zdąży zadzwonić do niej już 5 razy z pytaniem, kiedy wróci. Współczuję! ;-) Ale mam na to radę, którą poczęstowała mnie znajoma! Regularne zostawianie samca z młodymi i niebranie ze sobą telefonu, pomaga sprawie. Przyzwyczajenie, oswojenie z sytuacją i praktyka uczyni z nich mistrza! Trzymam kciuki! ;-)
2. WYLUZOWANY MAMISYNEK
Ten typ to podobno dość częsty przypadek, o czym przekonałam się po Waszych komentarzach na facebooku. Na wieść o tym, że jego kobieta chce go zostawić samego z dziećmi w domu na kilka godzin, zupełnie nie panikuje jak to robi poprzednik. On już wie (bo ma to zakodowane głęboko w swojej naturze) że ubierze dzieci i … pojedzie do swojej Mamusi! :D Bo po cóż miałby się sam zajmować dziećmi, skoro może poczęstować nimi ich babcię a sam będzie miał przynajmniej święty spokój ;-)
Mamisynek raczej nie potrafi gotować. Kocha swoje dzieci, jak poprzednik, ale uważa że to kobiety są stworzone do wychowywania. On jedzie do mamusi bo wie, że mamusia nakarmi wszystkich, zajmie się nimi a on zaliczy zasłużoną drzemkę. I jeszcze odpocznie! Cwana bestia ;-)
A babcia zadowolona, że przyjechały wnuki. Mam nadzieję, że zadowolona ;-) Wilk syty i owca cała. Mam tylko nadzieję, że ten pan potrafi sobie z dziećmi poradzić, gdy mamusi nie ma na podorędziu.
3. PILOT [ lata po kanałach TV]
Z kolei ten typ raczej nie panikuje na wieść o tym, że zostanie sam z dziećmi. On wie, że większość czasu … przeleży na sofie puszczając dzieciom bajki :D Oglądanie przez nie bajek przez cały dzień uważa za właściwe zajęcie i będzie się szczycił kumplom, że z nim dzieciaki czują się świetnie. Szybkie pyk-pyk i dzieciaki przed telewizorem siedzą cały dzionek a małą przerwą na kupkę i siusiu ;-)
Ja co prawda bajek nie neguję, ale panie pilocie! Wziąłby pan do ręki plastelinę albo farbki i zaproponował tym dzieciom coś ciekawszego niż oglądanie po raz setny tego samego odcinka teletubisiów! ;-) :D
Więcej inwencji!
4. TOWARZYSKI OGARNIACZ
Podobno coraz więcej pojawia się na świecie męskich ogarniaczów. Najpierw trochę protestuje, że ma zostać sam, ale później przypomina sobie, że ostatnio jak był sam z dzieciakami było spoko! :-)
Ogarniacze nawet wypychają swoje kobiety z domu, aby mogły się wyluzować bez dzieci a oni by mogli od nich odpocząć ;-) Często zapraszają do siebie innych ogarniaczów, których zapraszają z dziećmi.
Ogarniacz to jest dość rzadki typ, co wynika z moich obserwacji, ale podobno jest szansa, że „ogarnianie” jest zakaźne i jeśli kumpel też jest ogarniaczem to jest prawdopodobieństwo, że przejdzie ono na innych samców w otoczeniu. Ci faceci nie boją się dzieci, aż przebieraja nóżkami, gdy nadchodzi weekend i zabierają dzieciaki na basen, do parku, na plac zabaw, w góry, nad jezioro a matkę wysyłają do SPA, na manicure albo na shopping. Bo mają wtedy szansę spotkać się z kumplem. Transakcja wiązana, udana i dla dzieci często mega korzystna. A w grupie raźniej – wiadomka ;-)
Przydałoby się, aby ta choroba „ogarnianiem” zwana była bardziej zakaźna niż jest obecnie ;-)
5. SZANTAŻYSTA
To dość ciekawy typ. Bo mówi, że dla niego to nie problem zostać z dziećmi w domu, ale on w zamian chce wyjść wieczorem na piwo z Zenkiem! Czyli stawia warunki, taki cwaniak! ;-) On zostanie z dziećmi pod warunkiem, że i jemu coś się będzie od życia należało :D Czuje pismom nosem i wie, że dostanie w dziećmi w dupcię, dlatego wieczorem będzie to musiał odreagować na piwku.
„Teee, Alicja! Możesz iść na te swoje pazury, ale pamiętaj ża ja wieczorem pójdę z Zenkiem na browca!” ;-)
Jak Alicji to pasuje to spoko :-) Byle nie był zbyt roszczeniowy i pamiętał o byciu kulturalnym ;-)
6. NIEREFORMOWALNY BURAK
O tym typie dowiedziałam się w jednym z Waszych maili. To podobno typ, który twierdzi, że dziećmi zajmować się nie będzie, bo on po pracy ma odpocząć a nie ciągnąć drugi etat! Co więcej, twierdzi że może kiedyś będzie zajmować się dziećmi, ale jak pójdą do szkoły, bo teraz nie ma szans na nawiązanie z nimi języka.
Ja proponuję takiego typa poddać zabiegowi wazektomii i zdrowo przeczołgać po meandrach ojcostwa. Może to bezczelne co teraz napisałam, ale ten pan raczej nie powinien posiadać więcej dzieci, bo traktuje je jako zło konieczne a nie dar, którym one niewątpliwie są.
7. URODZONY OJCIEC
To jest typ, który na bycie ojcem czekał lata i jak już się doczekał, to zdecydował, że to będzie jego misja! Traktuje ojcostwo jako wyróżnienie i czerpie z niego pełnymi garściami. Całe swoje życie podporządkował dzieciom i nie widzi poza nimi świata.
Poza tym docenia wkład swojej kobiety w budowanie prawdziwego domu i dąży do tego, aby rodzina była zgraną drużyną. Kumple trochę się jemu dziwią, że woli pójść z dzieckiem na gokarty zamiast wybrać się z nimi na piwo. Ale on ma to w dupie. Twardo stąpa po ziemi i ma swoje nienaruszalne priorytety. Co robi kiedy ma zostać z dziećmi w domu? Nie panikuje, przede wszystkim! Traktuje to jako standardowy etap codzienności i cieszy się, że jego kobieta realizuje się również poza domem. Podobno takich mężczyzn ze świecą szukać, ale są są i dają przykład innym :-)
„Jeden ojciec znaczy więcej niż stu nauczycieli.”
– George Herbert
8 komentarzy
hmmm… urodziłem się, żeby być tatą :D
Pusto tu w komentarzach, to ja zacznę marudzenie od trochę innej strony.
Żona czasami podsyła mi podśmiechujki z naszej niedoskonałej płci, więc też dodam coś od siebie i opiszę na jakiej sinusoidzie może znaleźć się facet :)
Wstęp: mamy 2 córeczki – 5-letnia i 9-miesięczna. Na pewno nigdy nie mogę powiedzieć, że należałem do ostatniego typu. Przeciwnie – zawsze myślałem, że dzieci są nie dla mnie, nie dam rady, nie złapię z nimi kontaktu, braknie mi cierpliwości. Dużą część życia nastawiałem się, że po prostu nie będe miał dzieci. Jednak poznałem swoją lepszą połówkę i po paru latach przekonałem się, że w sumie to nie musi być taka męka…ale trochę podświadomie zakładałem, że będę typem nr 1 z listy.
Niedługo po decyzji o dziecku udało się – pojawiły się 2 paski na teście. Zatem czas zacząć szkołę rodzenia i…się zaczęło. Nasłuchałem się: „dziecko można przebierać tylko tak, bo inaczej to się wyrwie nóżki z bioderek, a ubierać tylko w ten sposób, bo wyłamiesz rękę z barku, a jak zakładasz rękawki to palce złap tak, bo inaczej połamiesz kciuki. Trzymać oczywiście możesz tylko w ten jeden sposób, bo złamie się kark albo kręgosłup” i tak co tydzień dowiadywałem się kolejnego sposobu jak mogę zepsuć dziecko. To był chyba czas, że można trochę zacząć panikować…z drugiej strony tak, żeby jednak druga połówka tego nie widziała…bo przecież „nie może się denerwować, bo tak też zepsujesz dziecko”.
No ok, ale czasu nie dało się cofnąć – dziecko się urodziło. Pierwsze dni to mały szok w szpitalu. Była cesarka, więc na czas szycia żony położna przyniosła mi córcię i sobie z nią siedziałem…a ona zaczyna się drzeć. Myślę sobie „halo! Niech tu ktoś przyjdzie – dziecko płacze!”, ale nikogo to nie ruszało. Kolejna myśl „podniosę ją i przytulę”…ale szybko dogoniła ją jeszcze następna „a jak źle złapiesz i zepsujesz?”. Ogólnie pierwsze dni to roller coaster. Pierwsze pieluchy, kąpiele (od początku to była moja działka), spacery, noce (usypialiśmy córcię mniej więcej po równo)…ogólnie nabieranie wrażenia, że to dziecko nie jest chyba jednak z papieru i tak łatwo się nie podrze na 2 części. Przyszło pierwsze podrzucanie, wywijanie i…dość szybko znaleźliśmy wspólny język. Tak minęły 3 lata, w ciągu których zajmowaliśmy się maluchem mniej więcej po równo (ja pracowałem rano, a po godz 14 przejmowałem dziecko i żona szła do pracy).
Pojawiły się myśli o kolejnym dziecku…ale tylko u mnie – żonę trzeba było namówić. Jednak po jakimś czasie wspólnie z córką udało się wyprosić mamusię :)
Miało być łatwiej, wiemy czego się spodziewamy, w co się pakujemy, a tu niespodzianka – ONA JEST ZUPEŁNIE INNA!
Jak pisałem ma już 9 miesięcy i:
– na początku nie mogłem jej kąpać – za każdym razem potworny ryk
– do tej pory uśpiłem ją chyba 2 razy – jak jest śpiąca i nie ma mamy w pobliżu – zanosi się i w płaczu tak, że robi się sina
– szczególnie na początku, gdy starszą córkę trzeba było od niej odganiać, naturalnie wyszło, że ja spędzam jeszcze więcej czasu ze starszą, a dużo mniej z młodszą
Tych punktów mógłbym jeszcze kilka wymienić, ale muszę iść spać bo już późno a nigdy nie wiadomo jaka noc przyjdzie :)
W każdym razie jak jest teraz? Niestety chyba jestem typem 1 (tak jak zakładałem kilka lat temu). Mogę zostać razem…ale tylko z wyspaną. Do tego niech tylko żona spróbuje nie wziąć telefonu…będzie kłótnia :) Ze starszą chodziłem na kilkugodzinne spacery…młodsza po chwili się budzi i jak nie ma mamy w pobliżu jest syrena. Próbowałem to przeczekać, ale ile można? Uspokaja się tylko jak mama weźmie na ręce.
Zdaję sobie sprawę, że to ja mam znaleźć wspólny język z dzieckiem, a nie odwrotnie…ale mimo upływu miesięcy się nie udało i mimo, że jest jednak coraz lepiej to cały czas na myśl, że żona chce wyjść serce przyspiesza. Ze starszą córką zachęcałem ją, żeby wychodziła i spotykała ludzi i dziwiłem się, że u innych tak to nie wygląda. Teraz jak wychodzi mam ochotę robić oczy kota ze Shreka i dopytać, czy na pewno musi?
Pomimo, że uwielbiam tego malucha, który piszczy ze szczęścia jak mnie widzi gdy przychodzę z pracy i naglę nie czuję, żadnego zmęczenia dniem to jednak boję się każdej chwili jak mamy zostać sami.
Także tego…dla tych co dotrwali do końca elaboratu :) – nie wszystko jest czarne i białe. Czasami mimo prób coś się nie udaje i kolejne porażki potęgują obawy. Czasami droga szukania kontaktu i budowania relacji z dzieckiem jest wyboista i nie wszystko jest tak oczywiste na jakie wygląda z zewnątrz.
Dokładnie tak wygląda rzeczywistość, ale na szczęście kreujemy ją sami i ona się zmienia. Podziwiam, szanuje i po prostu CHŁOPIE DOBRĄ ROBOTĘ WYKONUJESZ!!! Piąteczka :-D
cierpliwości, nie poddawaj się i nie obawiaj! zobaczysz, będzie lepiej, niunia może jest jeszcze za malutka. nie patrz przez pryzmat tego, co było przy starszej – to taka zmyłka!!! jeśli będziecie mieli trzecie dziecko, będzie jeszcze inne!
mój synio ma ponad 1,5 roku, od początku był do mnie mocno przywiązany lub po prostu przyzwyczajony. gdy ktoś inny musiał go uspać – jeden wrzask, dopóki nie padł z wycieńczenia. gdy mnie nie było – tylko „mama”. w ciągu ostatnich tyg/mies (gdzieś po roczku) się to ukróciło – kiedy jest pora spania, usypia, gdy muszę wyskoczyć do sklepu, robi pa pa i chętnie zostaje z tatą, bo nauczył się że będą niezłe szaleństwa. chyba musiał do tego zwyczajnie dorosnąć…
żeby nie było za słodko, to starsza córa zrobiła się marudna/wrażliwa i nie chce wypuścić mnie z objęć ze smutnym „będę tęsknić”. pewnie to też za jakiś czas się skończy… życie!!!
„Każdy facet może być ojcem, ale trzeba być wyjątkowym facetem by być tatą” moje dzieci mają super tatę, a ja mam w domu nr 7 :-) takiego taty życzę wszystkim dzieciakom
Ja ma troszkę typa nr.3 , pilot i kanapa to jego żywioł :) Mamy sytuację że to ja chodzę do pracy , na 1/2 etatu – do 13 a mój „pilot ” raz w tyg. obdzwoni całą rodzinę i opowie jak to on jest CAŁY dzień z dziećmi, przy okazji dodam że nie gotuje, prania nie robi i nawet nie nastawi zmywarki , ale wieczorem jest tak zmęczony jak by wszystkie te obowiązki ręcznie robił:) Dzieciaki go uwielbiają więc przymykam oko na te jego gadanie , podwijam rękawy i do roboty :)
Mój facet to typ Ojca doskonałego wymieszany z Ogarniaczem. Nie spotyka
się z kumplami, kiedy zostaje z dzieckiem w domu, ale za to zawsze kiedy
mam ochotę wyjść na kawę z koleżankami, czy na zakupy, czy nawet
samotnie do parku poczytać w ciszy, to on jest ZA. Zdaje sobie sprawę z
tego, że bycie z dzieckiem w domu, to nie leżenie i odpoczywanie, tylko
zasuwanie na pełen etat. Kiedy wraca z pracy, zawsze zajmuje się
dzieckiem, albo poświęcamy ten czas wspólnie naszemu Maluchowi.
Ustaliliśmy to kiedy Synek skończył 3 tygodnie i budził się na cyca co
godzinę. Byłam wykończona, a Małż zaproponował, że po powrocie z pracy
przejmie dziecko, a ja się będę mogła zdrzemnąć. Myślę, że taki układ
jest bardzo zdrowy. Żadne z nas nie jest znudzone i sfrustrowane ciągłym
byciem z dzieckiem, za to każde z nas ma czas się za Młodym stęsknić i
ruszyć z zabawą i uśmiechem pełną parą „na swojej zmianie”.
u mnie jest tak samo :) szczęściary z nas.