Inspiracją do napisania dzisiejszego postu był mail od Czytelniczki, Ani, który dostałam przed ubiegłym weekendem i zapalił on w mojej głowie światełko, które zmusiło mnie do tego, aby wyjaśnić z moim dentystą kilka kwestii dotyczących pielęgnacji zębów dzieci i dorosłych.
Co prawda, ja większości z tych błędów nie popełniam, ale to naprawdę jest dziełem przypadku, bo gdyby ktoś mnie zapytał, czy wiedziałam wcześniej o istnieniu tych błędów, to musiałabym przyznać, że nie miałam o nich zielonego pojęcia jeszcze 10 lat temu. :-) Także same widzicie – uczymy się całe życie!
Jakie to są te typowe błędy, których popełniać w kwestii higieny jamy ustnej nie warto, bo odbiją się one nam i naszym dzieciom czkawką?
1. Unikanie czyszczenia zębów – no bo niby po co? Chcemy czy nie chcemy – zęby należy bezwzględnie myć, nie ma to tamto!
Wiem, ten wykrzyknik zabrzmiał złowieszczo, ale podobno statystyki są nieubłagane. Wielu dorosłych nie myje zębów w ogóle, a jeśli mają oni dzieci, to wielce prawdopodobne jest, że im zębów oni również nie myją i tym oto sposobem kilka milionów Polaków zaoszczędza na szczotkach i paście do zębów. Niechlubna ta oszczędność. ;)
Co najmniej dwa razy dziennie warto wziąć do ręki szczoteczkę, nałożyć na nią pastę i zacząć klasyczne szorowanko. Nie ma zmiłuj! ;-) Nie zwalnia nas z tego nic, nawet fakt, że nikt do nas w gości nie przychodzi. Znałam kiedyś człowieka, który mył zęby tylko wtedy, kiedy spodziewał się gości. :D Ciekawa taktyka, nie powiem! :D Ale rozmowa z taką osobą do przyjemnych nie należała – ze względów zapachowych głównie… ;-)
Nawet małym dzieciom, które nie posiadają jeszcze zębów, warto masować dziąsła. To też przyzwyczaja je do tego, że jak tylko zęby się pojawią, obowiązek ich szczotkowania stanie się bardziej naturalnym. Nawet karmienie piersią nas nie zwalnia od mycia zębów. A co jeśli karmimy dziecko butelką? Trzeba myć zęby wtedy? No jasne! Próchnica butelkowa to nic ciekawego. Wiem coś o tym jako mama dziecka, które bez wieczornej butli nie mogło się obejść, a że chciałam mu oszczędzić wieczornego wybudzania po zaaplikowanej butelce, to zafundowałam mu przez ten felerny występek próchnicę butelkową, której leczenie jest nie tylko uciążliwe (lapisowanie bezbarwne i te sprawy), lecz także stresujące dla dziecka. I kosztowne!
2. Nie wymienianie szczoteczki do zębów i mycie jedną i tą samą przez długie miesiące, a nawet lata.
Niektórzy wyparzają szczoteczkę raz na 3 miesiące, twierdząc, że to zachowuje jej dłuższą świeżość i zabija bakterie. Zapominają jednak o tym, że nie pozbędą się wszystkich bakterii. Zapominają też o tym, że ścieranie włókien szczoteczki zmniejsza efektywność czyszczenia. Należy zmieniać szczoteczkę co najmniej raz na 3 miesiące, a nawet częściej, jeśli włókna uległy np. deformacji. Końcówki w szczoteczkach elektrycznych też należy wymieniać. U nich zwykle kolor włosia wskazuje na stan zużycia i należy trzymać się wytycznych podanych na opakowaniu.
Brak wymiany szczoteczki przez długi czas może powodować choroby zębów, przyzębia, a nawet częstsze infekcje. Mówi się też często nawet o chorobach układu pokarmowego, które mogą być wywołane przez zaniedbania w kwestii wymiany szczoteczek.
3. Płukanie zębów po myciu!
Jeden z podstawowych błędów, który popełnia bardzo wielu rodziców. Ja na początku mojej matczynej drogi zawsze kazałam moich chłopcom płukać zęby. Nawet ich tego uczyłam specjalnie. :D Aż do momentu, w którym stomatolog powiedział, że tak robić nie wolno. Co zatem należy zrobić po myciu zębów? Wypluć nadmiar pasty i wytrzeć jej nadmiar z zewnętrznych warg. Nie płuczemy wodą, nie popijamy sokiem. Nic z tych rzeczy.
Warto też dziecko nauczyć wypluwać pastę. Moi chłopcy nabyli tę umiejętność dość późno, bo ok. drugiego roku życia. Ja podaję moim dzieciom pastę z dawką fluoru (wiem, że niektórzy tego nie robią i uważają fluor za toksyczną substancję, z którą organizm ludzki styczności mieć nie powinien). Ja też kiedyś byłam sceptyczna, dopóki kiedyś w samolocie nie siedziałam obok Amerykanina, który okazał się dentystą i wszystko mi wytłumaczył. Według niego pasta z fluorem, którą dziecko potrafi wypluć, nie zaszkodzi mu. Nawet sporadyczne jej nieopatrzne połykanie nie powinno być niekorzystne. Chyba że ktoś takową pastę je na łyżeczki każdego dnia, to wtedy możemy mówić o jakichś ewentualnych zdrowotnych konsekwencjach.
4. Szczoteczka wystarczy. Czyżby?
Niekoniecznie! Małe dzieci raczej nie muszą używać nitek czy np. takich małych szczoteczek szczelinowych, bo często mają dość spore przestrzenie między zębami. Ja bez dodatkowych pomocy nie wyobrażam sobie efektywnego czyszczenia zębów. Po pierwsze – nadal mam aparat retencyjny, który bywa przeszkodą. Po drugie – niektóre zęby mam bardzo blisko siebie i szczoteczka szczelinowa jest niezbędna! Polecam też irygator. To jedno z moich odkryć odkąd nosiłam aparat na zębach i bardzo mi w higienie pomagał.
5. Mycie zębów od razu po piciu napojów gazowanych, soków (szczególnie cytrusowych) i jedzeniu. Czy aby na pewno w porządku?
Mój stomatolog podpowiedział mi kiedyś coś dla mnie niezwykle istotnego. Wparowałam do niego kiedyś na hulajnodze, do której przymocowałam sobie sok pomarańczowy tłoczony. Wtem on zadaje mi pytanie:
– Umyła Pani po tym soku zęby? – dość podejrzliwie na mnie patrzył.
– No pewnie! – odparłam.
– Od razu, jak tylko skończyła Pani pić?
– No pewnie! Skończyłam tylko pić w poczekalni i tutaj u Pana w toalecie od razu ogarnęłam małe szuru-buru.
– Źle!
– Źle? – zapytałam.
– Tak, bardzo źle, Pani Magdo. Szczególnie po cytrusach, sokach czy napojach gazowanych należy odczekać pół godziny i dopiero wtedy zabrać się za szczotkowanie. Co Pani może zrobić od razu po soku, to wypłukać jamę ustną wodą, ale trzeba odczekać ze szczotkowaniem. Dopiero gdy pH w jamie ustnej wróci do normy, możemy zabrać się za szczotkowanie, nie narażając się wtedy na ubytki w szkliwie.
Dla mnie to było wtedy odkrycie!
6. Mycie zębów po wymiotowaniu. Czy aby na pewno?
No właśnie. Tak samo ma się sprawa ze szczotkowaniem po wymiotowaniu jak po piciu soków. Najpierw płuczemy usta, a dopiero po ok. półgodzinie szczotkujemy zęby! Powody są takie same jak powyżej. O tym z kolei powiedział mi kiedyś pediatra, który odwiedził nas w domu podczas choroby wywołanej przez rotawirusa, który kiedyś z impetem nas zaatakował.
7. Przechowywanie szczoteczek w jednym kubku, w którym stykają się ze sobą.
To jeden z podstawowych błędów. Niektórzy nawet różne szczoteczki złączają włosiem do siebie, aby zajmowały mniej miejsca. Fantazja ich chyba ponosi. ;-) Taka wymiana bakterii to niedobry pomysł, szczególnie że próchnica jest chorobą, którą można się zarazić… :(
Warto zaopatrzyć się w osobne kubki dla szczoteczek albo np. stojak.
8. Czekanie z tym, aż próchnica się rozwinie i ząb zaczyna boleć albo już jest uszczerbiony.
Jeśli Wasze dziecko ma próchnicę bądź jej początki (może to być taki jakby żółtawo-białawy nalot albo plamki) a Wy boicie się pójść do dentysty, to w tym momencie przestańcie się bać. :-) Ja wiem, że gabinet stomatologiczny to nic przyjemnego, ale nawet jeśli nie dojdzie do „borowania”, bo dziecko np. nie pozwoli, to jest szansa, że gabinet posiada inne metody, które pomogą zaradzić próchnicy albo ją zatrzymać. Polecam rozejrzeć się za gabinetem, który robi np. lapisowanie bezbarwne (to standardowe lapisowanie powoduje, że zęby robią się czarne, natomiast bezbarwne lapisowanie nie daje tego efektu i dziecko wygląda estetyczniej), a może leczy zęby inną metodą? Są też specjalne pasty-maści, które odbudowują szkliwo. Nie leczą próchnicy co prawda, ale np. w przypadku, gdy ząbek jest lekko uszczerbiony, a nie ma na nim próchnicy, to zabezpieczają go przed tym, aby próchnica go nie zaatakowała.
9. Ilość pasty do zębów ma mieć długość podwójnego klocka lego, jak na reklamach past do zębów! Hmmm?
No co Wy! Too much! :-D Za dużo, zdecydowanie za dużo! Mój dentysta mi tłumaczył, że dla dziecka wystarczy porcja wielkości ziarna zielonego groszku. Z kolei dorosły powinien używać ilości odpowiadającej wielkości ziarna cieciorki, czyli tylko odrobinę więcej. :-)
I ostatnia, dziesiąta już zasada, której nie chciałam numerować, aby nie przekroczyć magicznej dziewiątki, bo coś ostatnia lubię tę cyfrę. :D Czy zatem myć zęby przed śniadaniem, czy po śniadaniu? Wiecie, że ja myję zęby dwa razy w porze śniadaniowej? Najpierw jak wstanę, to znaczy często tylko płuczę jamę ustną, aby pozbyć się bakterii, które wytworzyły się przez noc, aby ich nie połykać. A później zęby myję po śniadaniu. :D Dla niektórych przesada, ale dla mnie już rytuał. Wiem, że niektórzy też to praktykują.
Mam nadzieję, że post był dla Was przydatny! Jeśli kojarzycie jeszcze jakieś błędy – koniecznie podzielcie się nimi ze mną w komentarzach. Możliwe, że coś przeoczyłam, pisząc post, trzymając moją Gaię na kolanach i nucąc jej jednocześnie Smoka Edzia, którego ostatnio uwielbia. ;-)
PS. Jeśli udało się Wam zobaczyć dzisiejszy post, zostawcie po sobie ślad na Facebooku czy w komentarzu, jeżeli uważacie go za przydatny. ❤ Możecie go też udostępnić swoim znajomym. Dziękuję! :*
Brak komentarzy