Z dedykacją dla pewnej A. i każdej innej kobiety, która zapomina, że będąc kobietami możemy się nawzajem wspierać zamiast wbijać nóż w plecy.
„Cześć Kochana,
Znałyśmy się kiedyś, nawet całkiem dobrze. Niejednokrotnie pisałaś mi, że mnie lubisz. Że mamy wspólny język. Że moje problemy są Ci tak bliskie, że mogłybyśmy być przyjaciółkami. Ja na samo słowo „przyjaźń” wzdrygałam się, bo dla mnie to słowo znaczeniem bliskie jest jakby „miłości”. Jednak czułam, że na pewno jesteśmy do siebie podobne i w pewnym sensie sobie bliskie. Czułam, że każda moja pierdoła, która zaprząta mi głowę, jest tą naszą, wspólną, kobiecą pierdołą, która spędza niejednej kobiecie sen z powiek i wkurza. Irytuje, sprawia ból albo wyciska łzy.
Bo jakby nie patrzeć jesteśmy do siebie podobne. Mogę mieć trójkę dzieci, a Ty jedno czy dwójkę, ale to nie ma znaczenia. Twój facet może pracować za rogiem, mój może przemierzać pół globu, ale problemy w związku mamy zapewne podobne. Twój rozrzuca skarpetki. Mój za cholerę nie włoży brudnych naczyń do zmywarki. O coś zawsze się ścieramy, wszak … nie może być przecież idealnie ;-)
Ja walczę z moją wagą. Ty dostałaś swoją idealną figurę w prezencie od natury. Z kolei Ty poleciałaś podczas karnawału do Rio de Janeiro. Ja wtedy walczyłam z całą rodziną z rotawirusem, a o wakacjach mogłam tylko pomarzyć. Z drugiej jednak strony ja spędziłam niedawno kilka cudownych dni w Bieszczadach, a Ty wtedy zaliczałaś nadgodziny w swoim biurze, w którym szef wyciska Cię jak cytrynę. Współczuję i wiem, że często masz pod górkę. Przytulam!
Mogłabym tych różnic i podobieństw między nami wymieniać bez liku. Ale czy to ważne, że się różnimy?
Pisałam Ci o wszystkim, co mnie boli. Ty pisałaś, że będzie dobrze. Aż któregoś dnia, chyba zapominając o tym, że internet wszystko widzi i nie zapomina, zostawiłaś swój komentarz pod jednym z artykułów biegających po Facebooku z adnotacją, że:
„Szczęślivej już nie czytam. Bo jest u niej zbyt idealnie i ona już nie pisze o tym, jak u niej źle, a byłyśmy sobie takie bliskie. […] Odchudza się, ale pewnie ściemnia, że dieta i ćwiczenia tylko zrobiła sobie odsysanie tłuszczu […] ”
Wiedziałam, że miewasz fantazję, ale nie sądziłam, że kiedykolwiek Cię aż tak poniesie…
Tak, kochana. Nie biadolę już jak kiedyś, niemalże co post, że jest mi źle. Że życie matki jest trudne. Że nocki mam zarwane. Że dzieci wyżymają mnie niczym gąbkę. Ale nie piszę o tym, nie dlatego, że wiele się w temacie zmieniło! Nie piszę o tym, ponieważ zaczęłam cholernie doceniać to, że jest po prostu … dobrze! Że jesteśmy zdrowi. Że mamy siebie. Że mój M. jest częściej w domu niż go kiedyś nie było. Że …, że …!
Nie piszę o tym również dlatego, bo … dojrzałam. A może właściwszym słowem będzie: „dojrzewam”. Dojrzewam jako kobieta, jako matka. Co kiedyś było dla mnie nie do zniesienia, co wydawało się być Mount Everestem zmęczenia, teraz pokonuję bez mrugnięcia okiem. Ćwiczenie czyni mistrza. Wie to chyba każda matka, której dzieci w pewnym momencie życia dały ostro w tyłek ;-)
Powiedz mi tylko kochana, dlaczego nadal zostawiasz mi serduszka po niektórymi postami, jakbyś chciała powiedzieć, że „jesteś i wspierasz”, skoro za plecami wbijasz mi nóż w plecy twierdząc, że jesteśmy tak różne, że już mnie nie czytasz? Że podobno kłamię?
Czy nie lepiej byłoby po prostu nie czytać? Nie czytać tych dyrdymał, w które nie wierzysz? Może lepiej byłoby być fair wobec samej siebie i wobec mnie przy okazji? „
Zostawię to tak tutaj. Niech ten mój list do Ciebie Cię znajdzie, droga A. „
Niedawno dostałam maila od Magdy, która ma podobne do mnie dylematy i momentami nie dowierza, że świat kobiet może być tak toksyczny. Magda przechodzi wewnętrzny „rozłam”, jak to Magda określiła. Jej przyjaciółka, z którą znają się od liceum i z którą w podobnym czasie brały ślub, przechodziły dwie ciąże stwierdziła po ponad 10 latach przyjaźni, że:
„Ta przyjaźń nie ma chyba sensu, bo Ty zawsze masz wszystkiego więcej i lepiej ode mnie, a to mnie psychicznie wykańcza.”
Coś sobie kiedyś obiecałam. Będąc jeszcze gówniarą, która niewiele wie o życiu, ale za wszelką cenę chce być fair wobec kobiecego świata:
„Magda, bądź taką kobietą, która poprawia koronę innej kobiecie, nie mówiąc światu, że się osunęła.”
Nie wbijam szpil za plecami. Nie knuję, nie chcę być dwulicowa. O ile lepiej żyje się ze świadomością, że życzymy drugiej osobie tego samego, czego życzymy samym sobie…
P.S. Jeśli udało się Wam zobaczyć dzisiejszy post, zostawcie po sobie ślad na Facebooku czy w komentarzu ❤ Jeśli zgadzacie się z jego przesłaniem i macie ochotę puścić go dalej w świat – z góry dziękuję! :*
Brak komentarzy