Nauczona doświadczeniem minionego roku wiem już, że jeśli ja nie zadbam o tyłek swój i moich bliskich (wybaczcie), to nikt o nią nie zadba. Pójdę o krok dalej i powiem, że często jest też odwrotnie.
Bywają momenty, w których dochodzi do tego, że jeśli ja nie zadbam o czyjeś cztery litery, to brak wyobraźni niektórych osób sprawi, że nawet oni sami nie zadbają o swój interes! Paradoks, co nie? No taki właśnie mamy klimat, że brak umiejętności przewidywania pewnych zdarzeń „upupia” niektórych skutecznie i sprawia, że obrywają oni na własne życzenie.
Niby nie mój interes, ale często czuję społeczną odpowiedzialność, o której za chwilę. Dodam też, że niektórzy są niereformowalni. Można im tłumaczyć tysiąc razy, że pewne zachowania nie mieszczą się w naszych standardach a oni po raz n-ty będą świadomie czy też nieświadomie próbować naginać to, co usiłowaliśmy ustalić z nimi jakiś czas temu.
Zanim rozwinę temat muszę wyjaśnić pewną kwestię i przyznać się do czegoś. Tak, jestem parszywym katem, który stoi na straży naszego rodzinnego porządku. Jestem momentami do szpiku kości przesiąknięta niektórymi zasadami, których choćby skały srały nie nagnę, bo zburzy to wszystko, co usilnie budowałam miesiącami. I to budowałam nie dla zabawy, a dla dobra mnie i moich bliskich. Ba, pójdę nawet o krok dalej! Będę wymagać, egzekwować i piętnować niektórych odwiedzających nasz dom, o czym zdążyli się już przekonać i jeśli trzeba, publicznie zacznę temat maglować aż do momentu, w którym zobaczę zrozumienie po drugiej stronie bądź chociaż akceptujący wyraz twarzy.
Jestem katem i stróżem porządku zdrowotnego i nie spocznę dopóki nie wyprostuję myślenia niektórych osób. Biję się w pierś!
Sytuacja sprzed trzech tygodni. Jemy sobotni obiad i nagle dzwoni telefon.
– No cześć, co słychać? – pytam naszą znajomą.
– No cześć. Wpadlibyśmy do Was z maluchami, będziemy niedaleko.
– Jasne, super. Chłopaki będą wniebowzięci! Tylko jedno pytanie: jesteście zdrowi?
– Yyyy, no tak, tak. Młody ma właściwie tylko takie pogrypowe resztki. Drobny katar i lekko pokasłuje, ale czuje się już świetnie.
– No to nie jesteście zdrowi. – zripostowałam. Pytałam, czy jesteście zdrowi, bo to dla mnie ważne. Junior ma pojutrze szczepienie, które już dwa razy nam się przez infekcję odwlekło. – zaczynałam tracić cierpliwość, bo po drugiej stronie słuchawki widziałam ciemność. Ciemność!
– No, ale zdrowy jest. Przecież mówię, że ma tylko katar. – dodała znajoma.
– Dla Ciebie tylko katar. Dla mnie aż katar. Zaszczepienie dziecka, któremu dopiero zaczyna rozwijać się infekcja, jest bardzo ryzykowne. Dlatego zapytałam, czy jesteście zdrowi. Nie pytam dla jaj. Pytam, bo mam powody. – i już słyszę wzdychanie po drugiej stronie i przewracanie oczami.
– Ok, nie ma tematu. Przyjdziemy kiedy indziej. – i wyłączyła się tak, że nie zdążyłam nawet powiedzieć cześć jak czapka.
„Czy jesteście zdrowi?”
Jedno krótkie pytanie, które zadaję zawsze każdemu zanim przyjmiemy gości a odbierane jest jak by było bezczelną próbą naruszenia czyjejś prywatności! Dlaczego tak trudno zrozumieć, że mamy obowiązek poinformować innych o tym, że przechodzimy jakąś infekcję? Przecież dbając o czyjś interes oszczędzamy im cierpień. Jedno dziecko nie zarazi się, a drugie rozłoży się na amen i zarazi całą familię. Dajmy innym wybór, czy chcą ryzykować czy wolą dmuchać na zimne.
Pójdę o krok dalej! Jesteśmy właśnie po rotawirusie. Zmęczyło naszą trójkę i uchowało cudem naszego starszaka. Co robimy przez najbliższe tygodnie? Moglibyśmy się pałętać po sklepach, bo czujemy się już świetnie, jeździć po rodzinie i korzystać z życia. Ale siedzimy na dupie w domu przez najbliższe dwa tygodnie nie wpraszając się nikomu na chatę i ostrzegając każdego, kto chce nas odwiedzić. Czy jesteśmy przewrażliwieni? Nie! Mamy świadomość, że rotawirus żyje nawet do 7 dni na ubraniach, klamkach, łóżkach i innych powierzchniach. A z organizmu jest wydalany nawet do 1-2 tygodni po ustąpieniu objawów. Wiedząc, jaką gehennę przeszliśmy dmuchamy na zimne nie panosząc się i nie zarażając innych.
Przewrażliwienie? Nie. Staramy się szanować zdrowie drugiego człowieka, tym bardziej że są sytuacje, w których infekcja u jednej osoby to „tylko katar” a u innych ten „tylko katar” może spowodować lawinę zdarzeń i sparaliżować ich życie rodzinne.
Ciekawe czy koleżanka wzięłaby wolne w pracy, aby zająć się moim chorym dzieckiem, które zostałoby zarażone przez jej Syna z „tylko katarem”? Wtedy umywałaby ręce i udawała, że nie jest winowajcą chorobowego zamieszania …
Dlatego ja wolę zapobiegać niż leczyć i obowiązkowo pytam moich gości, czy są zdrowi a oni wpadając do nas niezapowiedzianie mają obowiązek poinformować mnie, jeśli przechodzą jakąś infekcję. Dlaczego? Bo to takie zachowanie zwyczajnie wynika z szacunku do drugiego człowieka ..
P.S. Jeśli udało się Wam zobaczyć dzisiejszy post, zostawcie po sobie ślad na Facebooku czy w komentarzu ❤ Możecie też się nim podzielić ze swoimi znajomymi, jeśli macie na to ochotę. Z góry dziękuję! :*
34 komentarze
Bardzo popieram taką postawę, sama zachowuję się podobnie bo raz uległam i mój synek się zaraził, teraz też jestem bezwzględna, tak trzymać, zdrowie rodziny najważniejsze!
Szczęśliva, wspaniałe podejście. Gdyby większość ludzi je przejawiała to nie chodziłabym od października do kwietnia z zapchanymi zatokami i bólem głowy. Niestety, „to tylko katar”, „to tylko kaszel” i „to nie biegunka, po prostu najadł się owoców” są na porządku dziennym. A do przedszkola nie mogę dzieci nie wpuścić ;)
Popieram na 100%. Co prawda jeszcze nie jestem mamą (no ale na dniach :) ) ale jestem pewna, że u mnie to będzie podstawowe pytanie przy odwiedzinach innych. W tym roku byłam wręcz wkurzona, zdenerwowana sytuacją która mnie spotkała.
Jestem w ciąży, siłą rzeczy i na zdrowy umysł staram się unikać wizyt w domach gdzie dzieci przechodzą akurat jakąś chorobę. Wole nie ryzykować. Dlatego też moją chrześnicę odwiedziłam dopiero miesiąc po świętach – byłam przeziębiona u nich tez panował katar. Dzwonilam wczesniej się zapowiedzieć, zapytałam czy u nich ok, czy wszyscy zdrowi. Tak jesteśmy zdrowi, spokojnie możecie przyjeżdżać. Fajnie. Tylko, że jak już przyjechaliśmy okazało się, że dziewczynki jeszcze dwa dni wcześniej gorączkowały i wczoraj przestały wymiotować a za przeproszeniem rzygały jak koty cały tydzień. Jak to usłyszałam to dopiłam ostatni łyk herbaty i kulturalnie sie ewakuowaliśmy po godzinie siedzenia… I weź bądź tu mądry i odpowiedzialny jak inni nie są…
Naprawdę ludzie są nieodpowiedzialni,raz miałam taką sytuację znajoma przyszła,szybko poleciała do toalety trzy razy poprosiła o stoperan!Mówi że tak ma od wczoraj ja ,że przychodzisz nas zarażać a ona mi wmawia,że to tylko na tle nerwowym.Dzień później córka miała ostrą biegunkę.
Też mam takie podejście
Jeszcze zanim przeczytałam wpis to byłam pewna że jest to właśnie to pytanie. Sama też zawsze je zadaję i ludzie patrzą ma mnie jak na nienormalną a ja po prostu chcę oszczędzić dziecku niepotrzebnych chorób. Z resztą dla mnie katar to nie tylko katar. Ja przechodzę go strasznie i dla mnie to jest okropna choroba.
Ja pracuję w przedszkolu. Tu dopiero się dzieje. Niby info, ze dzieci mogą przychodzić tylko zdrowe , to mamytaki przekrój wirusów i innych świństw ze masakra. Zwracam namiętnie uwagę rodzicom, bo potem ja chodzę chora, zanoszę wirusy do domu, gdzie zarażam swoje dzieci. Mogę sobie gadać, 99% rodziców udaje ,ze nie wie o co chodzi , mówi ze to alergia itp. Najgorsze jest to, ze dyrekcja tego nie egzekwuje, bo ze słowem nauczycielek rodzice rzadko się liczą ( choć o zgrozo często spędzamy z ich dziećmi więcej czasu niż oni). Szczytem było , jak dziecko miało 38,5 stopni gorączki a rodzic poinformowany telefonicznie oznajmił , ze nie może go teraz odebrać,…
Robię tak samo i jestem bezwzględna! Ostatnio przeżyłam lekki szok, kiedy lojalnie uprzedzidzlam moja koleżankę , która ma mała córkę ( i chciały nas odwiedzić) ze mój syn jest chory. Ona odebrała to jak bym nie chciała ich odwiedzin… Jednak ( na własna odpowiedzialność !) przyszły , po czym jej mała po kilku dniach zaczęła chorować i dostałam od niej telefon z pretensjami ” Dlaczego jej nie powiedziałam , ze to jest takie zaraźliwe”! Osz k…wa psia mac! Głupota niektórych mnie przeraża!
Magdo brawo a co jeśli byłabyś w mojej sytuacji mieszkam z 2 dzieci u teściów i właśnie ma weekend szwagier porzuciła swoje przeziębiony kaszlace dziecko bez pytania się mnie o zdanie, bo ona porzuciła synka do babci ale to że wszyscy mieszkamy pod jednym dachem to taki mały szczegół. I mam gówno do gadania bo nie mieszkam u siebie.
No i to jest właśnie dramat…
No jakby to ostatnie zdanie jest w punkt. Zamieszkaj u siebie po prostu :)
Witam
Jestem od początku do końca „za”. Cieszy mnie, że nie jestem wyjatkiem. Nas ludzie również biorą za przewrażliwionych rodziców, trzymających pisklaki pod kloszem. Hmmm nasze Bliźnięta od skończenia 6 miesięcy do chwili obecnej przeszły tyle ile czasem nie jedna gromada przez całe życie. W jednym roku 11 szpitali po 3-4 tyg przez czas okres 12 miesięcy…Chyba nie muszę kwitować sytuacji. Mamy prawie 4 lata i dopiero jeden w miarę normalny sezon za nami. Mamy zaburzenia odporności, u synka astmę, a córcia różne alergie i teraz wybroczyny przyinfekcyjne i nie tylko. Nie chodzą do przedszkola ani żłobka bo nie było takiej opcji..Gdyby ktoś chciał zarzucic, że Dzieci w takich miejscach ciągle chorują. KAŻDA infekcja kończyła się w szpitalu, żaden antybiotyk doustny nie dzialal. Dzieci w wieku 1.5-2 lat nie było gdzie nakłóć aby podać leki. My i Dzieci wyczerpani fizycznie..O psychice nie wspomnę. Ciągle obturacje płuc i oskrzeli. Dodam, że zawsze infekcje bezobjawowe…Tylko kilka sygnałów wyłapywanych przez nas.
Pytam więc czy każdemu powinnam opisywać nasz życiorys medyczny aby nie był oburzony tym kulturalnym przecież pytaniem o stan zdrowia ? I pytanie jak w artykule..Czy ktoś na chwilę chciałby nas podmienić albo za nasze Dzieci położyć swoje? A może i oddać wizyty u alergologa, pulmonologa, immunologa, hematologa-onkolga? Jeszcze coś bym znalazla..chetnych…Zapewne brak. Nawet nie chce się stawiać na miejscu osób, którym przyszło walczyć na naprawdę ciężkimi chorobami Dzieci..Taka świadomość też mam..Że nie mam najgorzej. I niestety to daje sporo sił. Bo inni muszą walczyć jeszcze bardziej.
Pytanie do ludzi, którym przychodzi nadwyraz lekko ocenianie nas, mających czelność pytać za każdym razem o to samo…Stan zdrowia…Czy każdemu z osobna i za każdym razem powinnismy po wielkim skrócie jak tutaj opowiadać nasz życiorys medyczny? To i tak nie ma sensu. W oczach takich ludzi jesteśmy wykreowanymi przez nich samych psychicznymi i może toksycznymi rodzicami…Bo gdybyśmy hartowali Dzieci… Na pewno by nie chorowali!
Pozdrawiam ? i życzę zdrowia bo jest ono najważniejsze?
Życzę zdrówka dzieciom, też przechodziłam to samo z córeczką – każdy katar kończył się zapaleniem płuc z dusznościami i pobytem w szpitalu. Każdy ząbek wyszedł w szpitalu – bo przy ząbkowaniu miała katar a z kataru wiadomo co. Jak córka skończyła 2 latka zaczęło być lepiej – dalej często chorowała ale już obywało się bez hospitalizacji. Dopiero po skończeniu ok.4,5 roku skończyły się choroby co miesiąc.
Także życzę Państwu cierpliwości, dzieci z wiekiem nabywają odporności, a półki co nie należy się przejmować otoczeniem, to nie ich dzieci i nie ich nieprzespane noce
Przeziębienie, a nawet choroba nie jest przeciwwskazaniem do szczepienia dziecka o ile nie występuje u niego gorączka (temperatura powyżej 38,5) w momencie szczepienia. Nie dość, że choroba nie jest przeciwwskazaniem to dzieci zaszczepione w jej trakcie chorują krócej, a szczepionka działa lepiej i dłużej. Takie są fakty medyczne.
Poprosiłabym jakieś odnośniki abym, mogła poczytac więcej na ten temat bo to bardzo ciekawe jest
Kompletnie się nie zgodzę. Nasz lekarz uważa, że lepiej nie ryzykować i poczekać jak będzie się całkowicie zdrowym
proszę zorganizować sobie katar/przeziebienie i się zaszczepić – koniecznie poinformować nas jaka bardzo do kitu się Pani czuje. Pozdrawiam. Mama
Oooo zgrozo aż się boję o te nasze biedne dzieci które będą leczone przez takich konowałów medycyny!!!! Ciekawi mnie tylko jedna rzecz….czy jak by miał tak szanowny doktorek podpisać oświadczenie w którym bierze na siebie odpowiedzialność za kwalifikacje przeziębionego dziecka do szczepienia i w razie Nopa wypłaca odszkodowanie to ciekawe czy też by był taki mądry i do przodu. Nie dziwota że teraz się tyle słyszy o Nopach i o tym że dziecku się coś poważnego stało po szczepieniu jak tak własnie was na tej medycynie kształcą bo jeszcze nie tak dawno była całkiem inna kwalifikacja do szczepienia i lekarze nie dopuszczali do szczepienia nawet z najmniejszym katarkiem a teraz taśmowo nie patrzycie na nic tak na prawdę a wiem o tym doskonale bo sama doświadczyłam tego na moim dziecku które zostało zakwalifikowane do szczepienia mimo że było chore ale lekarzowi to nie przeszkadzało! Dziś wiem że to był błąd że może jak bym sama posiadała większą wiedzę (niż teraz)sama bym nie pozwoliła no ale cóż przecież lekarz to „świętość” on wie lepiej a teraz moje dziecko jest chore bo doświadczyło poważnego nopa a ja zostałam z tym sama a lekarz umył rączki!!!!A te stwierdzenie że cytuje „Nie dość, że choroba nie jest przeciwwskazaniem to dzieci zaszczepione w jej trakcie chorują krócej, a szczepionka działa lepiej i dłużej. Takie są fakty medyczne.” to już w ogóle powala na kolana i chyba nie do końca szanowny studencik wie na czym polega szczepionka i że po podaniu patogenu organizm walczy z wirusem przy czym organizm jest osłabiony dodatkowo . Nie mogę po prostu nie mogę że student medycyny nie wie podstawowych rzeczy normalnie szok to juz w podstawówce o tym uczą.
Ja też za. Byłam kiedyś delikatna i będąc w ciązy odwiedziła nas chora znajoma. Tylko z katarem. Ona oczywiście szybko wyszła z tego kataru a ja się bujałam do porodu i jeszcze długo po. Zima to była. Teraz też chorujemy … trzeci miesiąc. Katar mamy. Aż katar.
Dziwne-ja jakoś nie mogę zaszczepić dziecka-nawet jak ma katar.Prosze oduczyć się…
Szczesliva wpadam czasem tu do Ciebie, poczytam nie komentuje, tym razem postanowilam zostawic jedno zdanie. SUPERtemat i szacun za odwage, mnie wszyscy uwazaja za dzwiwaka jak oprocz standardowego pytania zdrowi WSZYSCY(wymieniajac po kolei imiona domownikow) jestescie zadaje dodatkowe o to czy ktos na katar albo kaszel,do niektorzy uwazaja ze to nie choroba. Zdazalo mi sie wpasc do znajomych ktorzy mieli zapalenie zatok i stwierdzali ze to nie choroba. A to ja bym chciala zadecydowac czy chce sie z kims takim widziec, a nie zeby on serwowal mi i mojej rodzinie oprocz rozmowy zapalenie zatok w gratisie.
Bardzo fajny artykuł. Ja też zawsze pytam o zdrowie. Cała rodzina jak i znajomi wiedzą że z byle kataru potrafię złapać mega wirusa dlatego to pytanie stawiam na czele spotkań. Teraz jak urodziła mi się córeczka bardzo zwracam na to uwagę. Kiedyś machało się ręką…
moje dzieciaki poszły po tygodniu choroby do szkoły, zadzwoniła kuzynka czy nie popilnuje jej dzieci, bo musi cos załatwic, mowie ze ok, przyjeżdżają, a po godzinie zabawy słyszę kaszel, zapytałam co to za kaszel, a corka kuzynki „ciocia ja mam kaszel krtaniowy, bo my wszyscy jestesmy chorzy”, myslałam ze mnie szlag jasny trafi, a teraz moje dzieciaki leżą z kaszlem i gorączką
Ja ogólnie nie należę do osób które na widok kataru uciekają. Może to wynika, że dziewczyny od małego miały kontak z przeróżnymi zarazkami i ogólnie mają dobrą odporność. Jednak biorę pod uwagę, że inne dzieci nie mają tyle farta co moje i kiedy mają katar to nie chodzę po koleżankach tylko jedziemy do lasu aby lżej nam się oddychało.
I tak masz dobrze, że ludzie odpuszczają, nawet się obrażają i co najwyżej przychodzą w innym terminie. Ja dzieci nie mam, ale jestem osobą niepełnosprawną, u mnie o chorobę nietrudno. I mój stan jest lekceważony, ludzie przychodzą do mnie z chorymi dziećmi (albo bez nich, ale kiedy sami są jeszcze chorzy) mimo mojego wyraźnego sprzeciwu. Bo to ja mam obowiązek się dostosowywać, nie oni.
A kiedy już się naprawdę pochoruję, to jest spuszczanie wzroku albo zbywanie wszystkiego śmiechem, bo to przecież takie zabawne, że nie oszukałam przeznaczenia.
Ja mam tak samo ze nie zycze sobie odwiedzin osob chorych u mojego malenkiego dziecka albo jak gdzies jedziemu to dzwonimi zapytac czy wszyacu zdrowi niestety moj maz i jego rodzina twierdza ja jestem przewrazliwiona i przesadzam. A wrecz ze ja ich zle traktuje. Tylko zadne z nich nie zastapilo mnie jak moja corka byla juz dwa razy w szpitali zarazajac sie wirusem od dziecka mojego szwagra ktore przywiezli z grypa zoladkowa do mojej 2 miesiecznej corki.
Po pierwsze można sobie mówić, by wszyscy nasi goście byli zdrowi ale tam gdzie my jesteśmy gośćmi nie możemy zażądać by reszta była zdrowa. Głupi warzywniak, przedszkole – gdy się odbiera rodzeństwo, szkoła, centrum handlowe, plac zabaw, basen, samo rodzeństwo, domownicy. Dla mnie to ryzyko wpisane w życie, straszne ale ryzyko. ZA TO SZCZEPIENIA są same w sobie ryzykiem – NOPY (na ulotce o tych słabych jak niepokój dziecka po cięzkie jak paraliż lub padaczka lekooporna), zła kwalifikacja do szczepienia, w sumie o jej brak – bo oględziny golasa i wysyłanie nawet z katarem na szczepienie dla mnie jest idiotyzmem. Ludzie obudźcie i żądajcie do lekarzy rzetelnych usług i informacji związanych opieką nad najmłodszymi.
No to ja mam fajnych znajomych:) dzwonia i:czesc mozemy wpasc z katarem? Jak mowie ze nie -nikt sie nie obraza;)
Jak ja cie rozumiem. Sama jestem uwazana za przewrazliwiona matke,bo ba swieta nie poszlam z dziećmi do rodziny (ktora specjalnie z UK przyleciala),bo jej dzieci chore. Moja tesciowa smecila nosem, potem powiedziala,ze faktycznie dzieci kuzynki chore… Ale wyobraz sobie, ze nazajutrz proponuje mi wyjscie do innej czesci rodziny, gdzie dzieci sa podziebione (obled). Jaki bilans? Po swietach 3msc corka kuzynki z zapaleniem pluc wyladowala w szpitalu, na co tesciowa stwierdziła: dobrze Aniu zrobilas,ze nie poszlas z dziećmi (kocham ta zmiane zdania co chwila,w zależności od tego jak nam pasuje). Ja jeszcze dobijam ludzi tekstem: proszę umyc rece po przyjsciu do mojego domu. Porządnie, z mydlem i ponad 30 sekund z obydwu stron ?
O ten tekst z myciem rak dobry bede musiala go powtorzyc swojej tesciowej i jej nerwa ruszyc. Zeby znowu niby orzezemnie na uspokojenie musiala cos brac.
Ja żałuję, że nie byłam tak asertywna jak przyjechali do nas znajomi, koleżanka mówiła że to tylko katar a tak nas wszystkich rozłożyło, że mój syn teraz siedzi na antybiotyku, mąż ma zapalenie zatok :(
To się nazywa kultura chorowania. Ile mniej byłoby jakichkolwiek chorób gdybyśmy posiadali kulturę chorowania???? Ja spotykając z moim synem chore dziecko w szatni przedszkola przyprowadzane przez rodziców z hasłem wysmarkaj porządnie nosek na cały dzień, głośno i dobitnie informuję syna:” pamiętaj!!! Nie baw się z dziećmi co mają katar lub kaszel! I następuje święte oburzenie i foch mamuśki zasmarkanego dzieciaka upychanego do przedszkola pomimo choroby. :(
Tak apropo.. równiuteńkie dwa tygodnie po pierwszym szczepieniu mojej kruszyny, ni z gruszki ni z pietruszki, mnie stara babę wysypała ospa.. bez żadnych objawów wstępnych po prostu wysypało.. codziennie oglądam mała ale puki co bez objawów ponoć jako dwumiesięczniak może być odporna… ale ja się pytam skąd? A wiec będąc w naszym ośrodku zdrowia po pomoc i informacje, wkoncu jestem matka karmiąca, dowiedziałam się ze matka która w dzień naszego szczepienia była z dzieckiem które miało katarek (przyszła z nim na szczepienie bo ma luźniejszy tydzień w pracy) i ja odesłali, następnego dnia wróciła z małym bo miał gorączkę i krostki… nie powiem co mnie trafiło w tym momencie.. i jak się okazalo nie byłam jedyna ofiara tej odpowiedzialności.. wiec hmmm potwierdzam katarek to czasem coś większego i to nie tylko dla małych dzieciaków..
To musiałabym od listopada do końca kwiatnia cały czas siedzieć w domu…i jeszcze nikogo nie wpuszczać do domu… nie jeździć komunikacją miejską, nie chodzić do sklepu, szkoły , pracy, bo mamy z synem na zmianę katar z kaszlem…. I takim sposobem uciekło by mam pół życia…. Uważam, że to paranoja, ale każdy ma prawo zamknąć się w własnej złotej klatce… I celebrować swoje przekonania.