Bezkresne morze łez. Morze matczynego smutku, który nie wiadomo czy powinien trwać czy może warto, aby przemienił się w histeryczny śmiech wywołany mnogością emocji trudnych do opanowania.
To była zwyczajna środa.
Najzwyklejsza w świecie środa, która niczym nie różni się od wtorku czy takiego dajmy na to czwartku, które właściwie to mogłyby się równie dobrze nazywać piątkiem. Dzieci od rana w średnich humorach. Matka przez to w równie średnim humorze jak dzieci. Mąż udaje, że go nie rusza, ale też jakoś tak bez celu wałęsa się po mieszkaniu w poszukiwaniu kąta. Kąta, w którym zaznałby spokoju i schowany zacisznie mógłby zjeść skitranego kabanosa, którego bez skutku próbował ukryć przed zębami żony i dzieci.
Dzień minął.
No prawie minął, bo w okolicach godziny 18.00 z minutami matka, która kradnie kabanosy, zarządziła że dzieci idą do wanny wymoczyć tyłki i dać chwilę jej odsapnąć, bo trzeci ssak uwieszony do piersi zdecydował, że będzie miał w 2018 roku monopol na matkę a reszcie wara od niej.
Wsadziłam dwójkę do wanny.
Wsadziłam ich do wanny, dorzuciłam jakiegoś żelu, który choć odrobinę udawałby, że ma ochotę się spienić. Córkę położyłam na przewijaku, który jest tuż obok wanny. Włączyłam suszarkę, która gwarantuje 5 minut świętego spokoju i koi nie tylko najmłodszego dziecka nerwy, ale i mi daje chwilę oddechu. Spokojnie, uspokajam. Z dziećmi i suszarką nic się nie stało.
Usiadłam na taborecie i siedzę. Siedzę tak sobie bez celu czytając maile.
Kątem oka widzę chłopców w wannie. Bawią się. To znaczy kłócą się bawiąc się jednocześnie. Albo bawiąc kłócą. Nieważne. Już mi było na tamten moment wszystko jedno. Spojrzałam na moment w lustro. ” Fuck it.” – pomyślałam. Odrosty, psia mać, takie że spokojnie rządowy samolot by na tym ciemnym ich pasie startowym wylądował. Cienie pod oczami nie lepsze ;-)
Córka na przewijaku cichutka. O mamusiu, jakie to cudowne uczucie nie musieć bujać (tak, jestem matką bujającą i w dupie mam, że się przyzwyczai), zagadywać i przewijać.
Błoga cisza nastała.
Chłopcy w wannie też jakoś ucichli. Starszak coś tam przelewał w plastykowych naczyniach udając, że gotuje. Junior stał bez ruchu i coś tam do siebie gadał, jak to ma w zwyczaju, gdy się na czymś skupia. W tej ciszy słyszę nagle coś w stylu: plum!
Pewnie jakaś zabawka wpadła do wanny – myślę sobie. Nie podnoszę wzroku, bo widzę nadal kątem oka, że wszystko jest we względnym porządku. Starszak nadal przelewa, Junior kucnął i grzebie w wodzie. Ja uradowana, że mija kolejna minuta ciszy. I nagle słyszę krzyk! Pisk właściwie! Starszak wyskakuje z wanny jakby porażony prądem. Junior też ma w oczach przerażenie. Trzyma w rękach coś, co widzę też na ścianach. Słysząc krzyk starszego brata sam postanawia zapiszczeć.
Niedo-kurfa-wierzam!
Przecieram oczy. Raz pierwszy. Drugi raz je przecieram.
Patrzę na wannę. Patrzę na starszaka. Patrzę na ścianę koło wanny. Patrzę na Juniora. Zastygam w bezruchu. Już wiem, że zaraz rzewnie zapłaczę. Zaszlocham wręcz. Do oczu napływają już mi łzy. Ciśnienie krwi uderza mi do mózgu i powoduje co najmniej nabrzmiałość zwojów mózgowych. Załamałam ręce. Ten paniczny krzyk i pisk moich synów do końca moich dni będzie mi wibrować w uszach.
Uklękłam sobie w tej matczynej rozpaczy na tych łazienkowych kafelkach i już wiedziałam, że dosłownie i w przenośni do zasranej północy będę zbierać ze ścian i wanny to jego w ciszy wyprodukowane kupsko!
Nigdy, ale to nigdy nie spodziewałabym się takiego zakończenia tych cudownych, błogich pięciu minut ciszy, która uzmysłowiła mi, że posiadając dzieci cisza musi być wyłącznie podejrzana! Nie ma co się w niej doszukiwać błogości, bo cisza ma za zadanie tylko nas zwieść ;-) :D
P.S. Jeśli udało się Wam zobaczyć dzisiejszy post, zostawcie po sobie ślad na Facebooku czy w komentarzu ❤ Możecie też go podać dalej. Dziękuję!
19 komentarzy
Oczy napelnily mi się łzami! Ryczę i śmieję się bezdźwięcznie. Córka właśnie zasnęła na rekacrękach. Idę sprawdzić co starsza narobiła w wannie bo jakoś tak za cicho ?
Hehe ?? skądś znam taka opowieść ;) ;)
Boskie popłakałam się ze śmiechu. Współczuję zasranego sprzątania.
Ja pierdziele ale akcja.
Ja się czasem boje ciszy jak dzieci się bawią. Bo jak w zabawie jest cisza znaczy że coś zmajstrowane.
Naszczęście żadne z dzieci jeszcze nie zafundowało mi takiej kupowej akcji.
Poplakalam sie ze smiechu???
He he he, współczuję starszakowi :)
Super zdjęcie ;)
Cudne :) Kuuupa sprzątania była :)
moja córka nigdy nie napaskudziła do wanny, ani na mnie.
syn do 3mca życia regularnie – min raz w tygodniu wymieniałam wodę w wannie zanim jeszcze zdążyłam go dobrze zanurzyć w wodzie
ale dwuletnia siostrzenica jest w TE klocki najlepsza:
kąpie się razem ze swoim starszym bratem, jeśli przydarzy jej się narobić do wanny to taki 'statek’ odpycha od siebie rączką i woła: 'a sio! a sio!’
O niee, kupa w kąpieli, najgorzej! :D
Na szczęście budzi takie emocje, że każdemu dziecku zdarza się TYLKO RAZ (private experience).
No nie powiedzialabym że tylko raz :) Co prawda my tego jeszcze nie doswiadczylismy, ale znam osobnika który uczynił z tego tradycję ?
Hehe usmialam sie bo.mialam podobnie. Moj najmlodszy zdjol pampersa i bawil sie cichutko ja myslac ze fajnie sie bawi wieszalam pranie. Niestety chwila ciszy okazala sie papraniem na podlodze w swojej kupie wysmarowal pojemnik id zabawek podloge siebie i zabawki. Stanełam bez ruchu zastanWiajac sie czy mam najpierw go umyc czy go wsadzic do wanny. Masakraa ..
znam to , też trójka dzieci i… w efekcie 8 razy zmieniałam wodę w wannie, żeby ich umyć, łóżeczko, pościel, dywan….byłam sama, mąż dzwonił jak zakończyłam pracę, nie miałąm siły wstać, przyjechał teść sprawdzić czy żyjemy
Czytam i się śmieje, ale nie z Pani „zasranego” problemu ale z tego że 10 minut miałam podobną sytuację? dywan jutro jedzie do pralni?
Uśmiałam się do łez. Chociaż jak sobie przypomnę nasze kupo-łowienie to już nie bardzo mi wesoło. Kawał czasu córka 1,5roczna tylko się wyprozniala w wannie z powodu problemów A tylko woda ją luzowala.na szczęście już ☺
A ja się nie uśmiałam. Mój synek miał takie problemy z kupka ze tylko pod prysznicem ja robił raz w tygodniu i było to dla nas zbawienne. Potrafiliśmy godzinę lac wodę żeby tylko się wypróżnił bo nic innego typu dieta czy syropki nie pomagalo. Ten etap juz za nami ale przez pół roku był dramat.
Phii , ja zostawiłam syna siedzącego przy bajkach , była cisza, po 20 minutach wracam a tu brązowo, podloga, dywan, syn sie właśnie kończył kolorowac, została tylko buzia. I co? DobrZe, ze zajrzałam.
Pozdrawiam , um ciszej sie bawią tym gorsze są zabawy.
Też tak miałam ostatnio. 5 minut relaksu, ciszy i spokoju. A potem godzina sprzątania kupy, która zapchała odpływ i zakleiła wszystkie zabawki do kąpieli. I nie było mi do śmiechu. Chociaż jak to później opowiadałam koleżankom, to boki że śmiechu zrywałyśmy ?
Nie wiem ile ma córka, ale do 8miesiąca do niczego nie można dziecka przyzwyczaić. Dziecko wtedy nie myśli w ten sposób, nie ma wyrobionego jeszcze takiego zachowania i najzwyczajniej w świecie potrzebuje bliskości przede wszystkim matki, przytulenia… dopiero od tego wieku wyrabia się w dziecku związek przyczynowo- skutkowy i jeśli zapłacze jest pobujane, przytulone i jest fajnie i można to wykorzystać. Choć dzieci to nie są wcielone potworki, szantarzyści, spiskowcy itp by tylko myśleć co tu zrobić by pobujali(przynajmniej nie te najmniejsze maluchy), po prostu płaczą lub marudzą jak coś się dzieje- są głodne, mają brudną pieluche, coś je boli albo potrzebują bliskości mamusi.
Ufff a ja rozpaczalam że mój Staś wymazał cukrem pudrem meble, podłogę psa i kota…. po stokroć wolę sprzątać cukier puder ?