Przypominam dzisiejszy post, ponieważ sytuacja lubi się powtarzać… Bardzo możliwe, że w zeszłym roku już na niego trafiliście…
Pamiętam to jak dzisiaj. Byłam wtedy w ciąży z moim pierwszym synem. Mój Mąż kolejny tydzień był wtedy na Alasce w Juneau a Ivo dawał mi popalić kopniakami w żebra ;-) Przyszedł wieczór a ja nie wiedziałam, co mam ze sobą zrobić.
Tęsknota za moim mężem była ogromna a w domu było tak cicho, że doskonale słyszałam każdy szmer. Z nudów wpisałam w wyszukiwarkę Google frazę: „mama pamiętnik”. Wertując wyniki zaczęłam wchodzić na … blogi, które pisały mamy. Do dzisiaj pamiętam ich nazwy: olgaiokolice, tekstualna, zkrainydeszczowcow. Mogłabym tak wymieniać bez końca! To był wtedy dla mnie zupełnie nieznany świat! Pomyślałam: „ja też chciałabym pisać!” Może w końcu nie byłabym sama w tym nowym dla mnie świecie zwanym „macierzyństwem”.
I założyłam wtedy bloga!
Do dzisiaj pamiętam ten dzień, kiedy pod jednym z moich postów pojawił się pierwszy komentarz od Czytelniczki! Nie dowierzałam! To był najprawdziwszy i najbardziej namacalny komentarz, który zrobił mi dzień! To był jeszcze czas, kiedy pisałam bloga w sekrecie przed moim Mężem! Wyobrażacie to sobie? ;-) Dzisiaj się śmieję na samą myśl o tym ;-) Dopiero po pewnym czasie powiedziałam mu, co robię na laptopie spędzając w nocy kolejną godzinę pisząc posty ;-)
To był wtedy 2012 rok. Lata świetlne temu… Bardzo jestem ciekawa, czy ktoś z Was był tutaj kiedy to były moje początki ;-)
Pisanie bloga stało się moją odskocznią, radością, takim panaceum.
Odskocznią od tęsknoty za mężem, za rodziną, która była na drugim krańcu Polski. Stało się moją codziennością. Moją przyjemnością. Czekałam na każdy komentarz i każdą wiadomość. To było jak spotkanie na kawę z Wami. Coś dla mnie wyjątkowego i do dzisiaj zostało mi to uczucie radości, którego nie da się opisać słowami, kiedy klikam „Publikuj” i pojawia się na blogu NOVY POST. A NOVY POST na www.szczesliva.pl pojawia się prawie codziennie o 19.30 :-) Taki mój mały rytuał i spotkanie w wirtualnym miejscu, które uwielbiam :-)
Często piszę o tym, co mnie spotkało danego dnia. Co mnie zaskoczyło, o czym się dowiedziałam, co przeczytalam i warto puścić to dalej w świat albo po prostu co u nas słychać. A słychać tak dużo. Każdy dzień to nowe wyzwania, radości, smutki. Dzieci rosną. Małżeństwo wkracza na nowy poziom, bo nareszcie nauczyliśmy się sztuki odpuszczania ;-)
Wiecie co? Po prawie 6 latach pisania bloga nadal czuję te motylki w brzuchu, gdy piszę. A później jest fala maili, która czasami totalnie mnie przykrywa i wtedy trudno mi odpisać na każdą Waszą wiadomość. Przepraszam :( Wiem, że nie daję rady z tym wszystkim tak, jakbym chciała. Gdy widzę licznik nowych wiadomości każdego dnia i zbliża się on do liczby 80 albo 100 wtedy załamuję ręce, bo wiem, że nie podołam tej ilości, ale odpisuję zawsze na tyle, na ile czas mi pozwala. A później padam na poduszkę, dlatego nie zdziwcie się, kiedy większość maili otrzymacie między 24.00 a 2 w nocy ;-)
Bardzo Wam dziękuję za każdy dzień tutaj ze mną. Za każdy komentarz. Za polubienie. Za to że byliście. Dopingowaliście mnie, kiedy byłam w ciąży. Opieprzaliście, kiedy poszłam za daleko w moich osądach. Te 6 wspólnych lat było cudowne! :*
Niestety, jak to w życiu bywa i gdy mechanizmy świata zmieniają się, pomału coraz trudniej mi do Was dotrzeć. Nie chciałabym Was zanudzać tutaj nudną gadką, ale myślę, że warto abyście wiedzieli, że nadeszły czasy, kiedy główne miejsca, gdzie informuję Was o tym, że coś dla Was napisałam, czyli Facebook i Instagram, bardzo ograniczają procent % odbiorców, do których trafia to, co piszę. Jest Was na Facebooku prawie 450.000 (matko, dziękuję!) a przy dobrych wiatrach widzi moje posty 0,5-1% z Was. Facebook robi wszystko, aby zmusić twórców, byśmy płacili mu za to, że pozwala Wam widzieć, co piszemy… Musiałabym rozbić bank i to najlepiej szwajcarski, żebym mogła wszystkim z Was pokazać każdy obrazek, tekst czy naszą anegdotę z życia ;-) Nie mam na koncie myljonów ;-) dlatego jedyne, co mi pozostało to, poprosić Was o coś, jeśli dalej chcecie widzieć posty ode mnie na Facebooku i Instagramie.
Jest duża szansa, że jeśli zostawicie po sobie ślad w postaci polubienia, serducha, udostępnienia albo komentarza, Facebook potraktuje Was jak kogoś, kto chce widzieć posty ode mnie. I wtedy algorytm Facebooka będzie docierał do Was z postami. Jeśli jednak nie zostawicie po sobie śladu, gdy coś zobaczycie, w pewnym momencie znikną Wam ode mnie jakiekolwiek publikacje. Zobaczycie je dopiero wtedy, jeśli Facebook dostanie ode mnie dolary :( Tak to niestety działa.
Dlatego jeśli macie ochotę dalej czytać Szczęślivą, to będzie mi niezmiernie miło jeśli dacie mi znak, że lubicie tu przebywać :)
Czy możecie coś zrobić, aby nie przegapić postów ode mnie?
A)
Zaznaczyć na Facebooku opcję: WYŚWIETLAJ NAJPIERW a następnie „wszystkie włączone” tylko to da Wam gwarancję, że nic Was nie ominie
B)
dajcie mi znać, że udało się Wam przeczytać post. Każda reakcja, czy to polubienie, serducho, smutek czy złość, w zależności od tego, co myślicie na dany temat, da cynk Facebookowi, że Wy jednak chcecie widzieć Szczęślivą :-)
C)
jeśli Instagramujecie, to poszukajcie mnie na Instagramie: Szczesliva [klik] . Ja też tam informuję o nowych postach, czasami dostępnych tylko dla Instagramowiczów. Jeśli jeszcze nie macie Instagrama to rozważcie tę opcję. Można zapisywać cudowne chwile Waszych brzdąców na zdjęciach i uczynić swój album prywatnym także będziecie się czuć bezpieczne. A przy okazji możecie zobaczyć, co u nas bardziej prywatnie ;-)
D)
jeśli ominie Was jakiś post, a taki pojawia się na blogu prawie codziennie, to po prostu wejdźcie na www.szczesliva.pl z przeglądarki. Ja tutaj będę na Was czekać :-) Może wspólnymi siłami uda nam się przechytrzyć Marka Zuckerberga, założyciela Facebooka ;-)
Tymczasem uciekam! Panna Gaia czeka na kąpiel a chłopaki … roznoszą (roznieśli?) swój pokój! :D
Uściski!
Magda
8 komentarzy
nie ma problemu :)
Powiało grozą zapowiadającą koniec bloga! Jak zawsze umiesz zaskakiwać :D
Ja także założyłam ostatnio bloga. Mam troje dzieci, to taka moja odskocznia od codzienności, ale też miejsce gdzie mogę i przede wszystkim chcę podzielić się z innymi mamami tym, co wiem lub czuję. Piszę najczęściej nocą tak jak Ty pisałaś :) Miło mi będzie jak wpadniesz :) https://www.3xmama.pl
Madziu czytam Twoje posty i sama nie wiem czy moje komentarze z kolei są u Ciebie. Pozdrawiam z frontu macierzyńskiego.
Ja odkąd zainstalowalam aplikacje Feedly i zaobserwowałam za jego pomocą Twojego bloga, jestem na bieżąco ze wszystkimi postami, mam także prostszy dostęp do tych archiwalnych. ;) Nie muszę się więc martwic, że cokolwiek mnie ominie. ?
Czytam od 2013 czyli od kiedy sama zostałam mamą :D od tamtej pory jestem na bierząco :)
❤️
Facebook ogranicza wszystkich twórców-strasznie irytujące! Czytam i będę czytać!