Pewnego dnia przyszedł do nas. Czekaliśmy na niego całe życie. Wiedziałam, że jest kimś wyjątkowym, kogo nie spotyka się codziennie. Wyczułam, że mu na czymś bardzo zależy. Że chciałby mi o czymś powiedzieć, ale nie może. Że teraz nie potrafi i przez długi czas nie usłyszę tego od niego.
Podskórnie czułam, że może nawet nigdy nie przyjdzie ten moment. Liczyłam się z tym. Tak naprawdę od początku wiedziałam, że w dużej mierze to ode mnie zależy czy on kiedykolwiek stanie przede mną i wydusi z siebie to czego ja tak naprawdę nigdy nie chciałabym usłyszeć.
Myślę, że Ty też nigdy nie chciałabyś, aby ktokolwiek Cię o to poprosił. Gdy dłużej się zastanowię, to jestem prawie pewna, że wolałabyś zrobić wszystko by nigdy nie usłyszeć takiej prośby.
Wiedziałam jedno – muszę zrobić co w mojej mocy, aby go nie zawieść. Nie przeżyłabym tego widząc zawód w jego oczach. Nie zniosłabym jego wzroku pełnego łez i nieopisanego bólu. Nie wybaczyłabym sobie tego niezrozumienia i żalu, którego byłabym prowodyrem.
Widzę jak się zmienia. Widzę jak dojrzewa. Widzę też jak ogromnie pragnie mojej uwagi. Chce być najlepszy w moich oczach. Za każdym razem, gdy czegoś chce dokonać, daje z siebie wszystko. Naprawdę wszystko. Gdy patrzę na niego mam wrażenie, że ja stoję w miejscu a on pokonuje olbrzymie kamienie milowe i coraz bardziej się rozpędza. Nic nie jest w stanie go powstrzymać. Nikomu nie pozwolę go powstrzymać! Jest doskonały w tym co robi. I cały czas mnie bacznie obserwuje.
Czuję ten jego wzrok na sobie i wiem, że on też chce widzieć we mnie kogoś, kto daje z siebie wszystko. Kogoś na kim on może się oprzeć i kogo może naśladować. Nie mam żadnych wątpliwości co do tego, że nie tylko ja jestem obserwowana. Obserwowany jest także mój Mąż – jego wspaniały i kochający Tata. Tata, który pokazuje mu świat cały. Tata, który kocha i stara się z całych sił być dla niego wzorem. Tata, który po prostu jest. Który czuwa nad nim razem z Mamą.
Bo on, gdyby tylko mógł, poprosiłby nas o coś.
O to, byśmy zawsze razem z nim kroczyli przez życie.
Byśmy razem obserwowali go z oddali i go dopingowali.
Byśmy kochali się mocno i trwali w tej naszej miłości.
Mimo wzlotów i życiowych upadków.
Mimo kłótni i gorszych dni.
Bo to ta miłość pomaga mu cieszyć się jego dzieciństwem.
Ta nasza miłość dodaje mu wiary.
Ona pokazuje mu jak kiedyś sam powinien budować swoje szczęście.
Da mu fundament, którego nic innego nie zastąpi.
Zrobimy wszystko by nigdy nie zwątpił w ten fundament, jakim jest miłość jego rodziców.
2 komentarze
Pięknie napisane. Tak, uważam podobnie – to jest najpiękniejszy prezent jaki rodzice mogą dać dziecku. Zaraz obok swojego czasu i swojej uwagi.
Magda, celne to ujęłaś. Czas i uwaga poświęcona dziecku jest cholernie istotna.