Zagotowałam się, kiedy przeczytałam maila od Patrycji* (imię zmienione). Myślałam, że czasy wymuszania na parach ślubu już dawno minęły, tymczasem okazało się, że te czasy trwają w najlepsze!
Wygląda na to, że poziom hipokryzji i manipulacji zatacza coraz szersze kręgi, a część starszych pokoleń zamiast kierować się zdrowym rozsądkiem i miłością do najbliższych, to bardziej przejmuje się tym, co mogą sobie potencjalnie pomyśleć inni, często obcy ludzie. No przecież, że opinia sąsiadów, rodziny i całej wioski jest tym, czym powinniśmy kierować się podejmując życiowe decyzje :D ;-) Większej bzdury nie słyszałam, ale świat jednak nadal zatrzymał się światopoglądowo w niektórych obszarach i za cholerę nie chce wyjść z tej hermetycznej i dość bzdurnej niecki.
Zanim przedstawię swój punkt widzenia i odniosę się do sprawy, to przytoczę Wam fragmenty maila od Patrycji. Patrycja nie ukrywa, że jest załamana. Nie jest załamana tym, że spodziewają się ze swoim partnerem dziecka, a tym że rodzina posługuje się szantażem, o jakim niektórzy nawet sobie nie śnili. Żeby nie było – rodzice Patrycji to wykształceni ludzie, należący raczej do tych kolowialnych „wyższych” sfer, które mogłoby się zdawać, że idą z duchem zmian na świecie i łatwiej u nich o tolerancję dot. odmiennych decyzji.
Nic bardziej mylnego. Ciemnogród pełną parą!
Z kolei rodzice jej partnera pochodzą z polskiej wsi, prowadzą gospodarstwo rolne i bardziej ich obchodzi, jak się miewają ich krowy i gęsi, niż co myśli ich Syn i w jaki sposób chce sobie układać życie po swojemu. Co więcej – za wzór postępowania pokazują palcem na sołtysa wsi i straszą, że bez ślubu nawet nie będą oglądać dziecka, gdy się ono urodzi.
„Magda,
Odchodzę od zmysłów. Jestem w piątym miesiącu wyczekanej ciąży i czuję, że nasza sytuacja zaczyna nas przerastać. Mieszkamy sobie w stolicy. Nikomu nie wadzimy. Kochamy się. Pracujemy, spłacamy kredyt, wiedziemy szczęśliwe życie i wiadomość dla nas przełomowa: po pięciu latach starań spodziewamy się maluszka!
Powiedziałabyś, że czego chcieć od życia więcej? Na pierwszy rzut oka niczego. Przecież mamy wszystko! Mamy miłość, mamy siebie i będziemy mieć niebawem maleństwo!
Wiesz, czego nie mamy? Nie mamy prawdopodobnie fundamentalnej rzeczy, która mogłaby nam zapewnić spokój ducha i pozwolić zająć się naszym życiem po swojemu, a także w spokoju czekać na przyjście na świat naszego synka. Nie mamy akceptacji naszej rodziny na to, że nasze dziecko będzie dzieckiem z nieślubnego związku!
Oboje jesteśmy niewierzący. Dokonaliśmy aktu apostazji 3 lata temu. Jednak nasza rodzina nie przyjmuje do wiadomości tego, że nasze dziecko nie będzie ochrzczone a ich rodzice nie przyrzekną sobie przed Bogiem, że się kochają i zachowają wierność, uczciwość i te inne przymioty małżeńskie.
Mój ojciec, swoją drogą człowiek w Warszawie znany i poważany, oznajmił mi, że wydziedziczy mnie, jeśli my nie weźmiemy ślubu a nasze dziecko nie zostanie ochrzczone! Na moją wyważoną ripostę o tym, że ślubu ani chrztu nie będzie, powiedział w emocjach, że:
– „Nieślubne dzieci to gorzej jak dzieci od kur…y, która nie wie, z kim spała.”
To po tej sytuacji wylądowałam w szpitalu. Gdzie jest granica rodzicielskiego okrucieństwa?
Niedoszły teść powiedział mojemu partnerowi, że gospodarkę zapisze kuzynowi, jak tylko się okaże, że ze ślubu i chrzcin nici. Czy Ty rozumiesz, jak to daleko zaszło? My naprawdę nie potrzebujemy żadnych majątków, spadków. A niech sobie je zapisują, komu chcą. Chcemy mieć przychylność naszych rodzin w drodze po szczęście.
Nasi rodzice nawet nie wiedzą, że wystąpiliśmy z kościoła. Nie robiliśmy tego w tajemnicy, gwoli ścisłości. Zwyczajnie nie znaliśmy wcześniej powodu, aby ich o tym informować, tym bardziej że nigdy nie uczestniczyliśmy w żadnych wspólnych nabożeństwach ani modlitwach świątecznych. […]
Co mamy robić? Znajomi podpowiadają uległość dla świętego spokoju. A ja się cała gotuję i odchodzę od zmysłów! Z tych nerwów wylądowałam na patologii ciąży. Jestem na podtrzymaniu. […] Gdzie jest złoty środek? Jak wybrnąć z tej dziwnej sytuacji? Nie chcę iść z rodziną na wojnę, jednak mam pewność, że do kościoła nie wrócę.
Przecież szczęście rodziny polega na miłości i trosce, na wspólnych celach a nie skrapianiu dziecka wodą i podarowaniu sobie obrączek. To symboliczne akty, których niedokonanie wcale nie świadczy o tym, że zaprzepaścimy naszą szansę na szczęśliwą rodzinę. […]
Co robić? Może ktoś z Twoich czytelników był w podobnej sytuacji do naszej? […] Jak to się skończyło? Jak negocjować i czy w ogóle negocjować? Jak wybrnąć z tego z twarzą? […]
Ratuj! […]
Patrycja.”
Co robić? Wiem, że sprawa jest trudna, tym bardziej że w grę wchodzą emocje i szantaż drugiej strony. Wiem jednak jedno – jeśli rozmowy nie pomagają a druga strona nadal uważa, że jest tylko jeden właściwy sposób na życie i tym sposobem jest postępowanie dokładnie tak, jak inni uważają to za słuszne, to zderzamy się ze ścianą.
Postawmy sprawę jasno. Nie ma jednego, prawidłowego sposobu na szczęśliwe życie! Czego ja z mężem jesteśmy doskonałym na to przykładem. Zawarcie związku małżeńskiego przez osoby, które w Boga nie wierzą i nie chcą wierzyć, ani nie czują takiej potrzeby, a następnie chrzczenie dziecka na siłę, po to tylko, aby sprawić przyjemność najbliższym, którzy uważają to za dekalogowy gwarant pomyślności, to największy błąd, jaki popełniłaby Patrycja i jej partner. Czymże byłaby taka obłudna decyzja o chrzcie i ślubie, skoro nie żyliby w bożym duchu a te wszystkie ceregiele związane z sakramentami traktowaliby jako ideologiczne tortury po to tylko, aby swoim rodzicom nie sprawiać przykrości?
Jedynie spokojna [o ile to możliwe…] rozmowa i przedstawienie swojego światopoglądu, może tutaj cokolwiek zdziałać. A także twarde stanowisko i wiara w to, że narodziny dziecka pozwolą na skruszenie tak zatwardziałego światopoglądu.
” Zostaliśmy obdarzeni przez Boga wolną wolą — możliwością samodzielnego podejmowania decyzji. Ani Bóg, ani przeznaczenie nie rządzi naszym życiem. „
Skoro tak, to może pozwólmy innym kierować swoim życiem zamiast naciskać i zmuszać do postępowania wbrew sobie?
19 komentarzy
Mam koleżankę, która była w podobnej sytuacji. Nie udało im się przemówić do rodziny. Ostatecznie olali wszystkich i postanowili być sobie szczęśliwą rodziną we trójkę. Z czasem dziadkowie malucha chcieli poznać wnuczkę i pomału akceptują wybór ich dzieci. Może czasami nie ma innej opcji, niż po prostu robić swoje i odciąć się od własnej rodziny, nawet wtedy, gdy jest to bardzo trudne?
Cóż, bardzo mi przykro, gdy słyszę takie historie. Sama dzielę poglądy Patrycji i jest mi jeszcze smutnej, gdy czytam, jak długo jesteście szczęśliwą i kochającą się parą, oraz że ten cały stres zagraża Tobie i maluszkowi. Trzymam kciuki, aby udało się Wam na spokojnie porozmawiać z rodziną.
Nie ma sensu brać ślubu na siłę. Rozmowa, jeśli nie pomoże to ograniczyć kontakty. Jak wnuk się urodzi rodziny mogą zmienić zdanie. Ja brałam ślub w młodym wieku, na szybko bo ciąża. Jesteśmy z mężem razem, kocham go, ale żałuję, bo ślub nie był mój. Nie wspominam tego dobrze, jest nadzieja że za jakiś czas weźmiemy ślub kościelny i może wtedy będzie po naszemu.
Ja nie na temat. Lubię czytać tego bloga, lubię Twój styl i poczucie humoru, ale jakoś trudno mi uwierzyć w te maile od czytelniczek, czy cytowane tu czasami rozmowy. No sory, ale jakoś to dla mnie sztucznie brzmi. I ta historia, pełna stereotypów… Jeden ojciec bogaty Warszawiak, drugi wieśniak rodem z badziewnych polskich komedii. Ja tego nie kupuję. Tematy poruszasz ciekawe, ale chyba wiarygodniej byłoby ograniczyć się do własnego zdania. Pozdrawiam
Magdo, dzięki za opinię.
Listy nie są wyssane z palca. Co więcej. Maili od Czytelników otrzymuję ok.50-100 dziennie. Nie mam potrzeby ich sobie wymyślać.
Pozdrawiam serdecznie,
Magda
Nie twierdzę, że nie dostajesz maili. Ale jeśli obcy ludzie traktują Cię jak terapeutkę (bez obrazy), która ma pomóc w tak ważnych kwestiach, czy też tylko u Ciebie mogą się wyżalić, to świat rzeczywiście staje na głowie. A może je przynajmniej „podrasowujesz”, bo brzmią jak Ty… Ja tego nie sprawdzę, Ty się nie przyznasz, czytać będę nadal, bo jako jedyna blogerka (choć niewiele ich czytam) dajesz do myślenia (choć rzadko się z Tobą zgadzam).
Miłego dnia, Magdo.
Magda
Magdo, myślę, że Twoje odbieranie komuś prawa do wyżalenia się komuś, choćby obcej osobie, jest nieco niefair w stosunku do tych ludzi. Zapewne masz poukładane życie i nie mieści Ci się w głowie, że czasami rzeczywistość może przytłoczyć ponad siły? Nie życzę Ci, byś kiedyś stanęła w podobnej sytuacji.
Powiem Ci z własnego doświadczenia, że kiedyś gadałam z psem, bo zwyczajnie nie było nikogo, kto chciałby mnie wtedy wysłuchać.
Co do „podrasowywania” maili – to byłoby kiepskie posunięcie, nie sądzisz? Nie wyobrażam sobie zmieniać niczyjej historii, po to tylko, aby dodać sytuacji dramaturgii. Tym bardziej, że Czytelnicy później swoje historie czytają, często proszą o kolejne rady, a ja nie mam prawa ani potrzeby do zmiany treści czyjegoś autorstwa.
Jak najwięcej miłych dni życzę, Magdo :-)
Magda
W moim przypadku tez zostaliśmy do tego zmuszeni. Poddalam się, bo bardzo źle przechodziłam ciążę i wtedy było mi już coraz bardziej to obojętne. ALE! Powiedziałam ze na cywilny się zgodzę a na kościelny nie, bo niestety ale chcę odbebnic ze mamy ślub, lekkie wesele najbliższą rodzina i do domu. Jego matka to mi do dzisiaj (minęło 3 lata) potrafi wypomniec, że nie tego chciała dla swojego synka ( bo kościelny i huczne wesele i bobas to potem a nie najpierw). Tylko babcie costam pogadaly jasno powiedziałam ze tak ma być a kościelny może kiedyś nic nie ucieknie. Chrzciny zrobiliśmy jak córka miała rok, tu teść napieral jak przepraszam po**bany.
Moja siostra postąpiła odwrotnie. Nie dała się nikomu zmanipulowac. Żyje swoim życiem i jasno powiedziała ze to jej życie i jej decyzję ona żyje dla siebie a nie dla tych co chcą na niej cokolwiek wymusić. Była nieugieta i jest. Nikt się od niej nie odwrócił, gadanie się skończyło. Kto chce utrzymuje z nimi kontakt kto nie to nie. Postąpili tak jak oni tego chcieli a nie ktoś tego chcial.
Przykład jeszcze koleżanki. Rodzice się od niej odwrócili dowiadujac się ze jest w ciąży. Miała wówczas 26l, skończone dwa kierunki, partner tylko średnie.Spotykali się 2 lata. Jej rodzice myśleli ze głupia „szczenieca” milosc. Odwrócili się, bo to nie jej progi jak ona może mieć z takim kimś dziecko. Nie było mowy o ślubach itp. Urodziła, zaczęli wychowywać po swojemu. Dziadki nie wytrzymali, odezwali się jak mała miała rok. Teraz jest ich oczkiem w glowie.
To Twoje życie. Nie daj sie zmanipulowac. Żyj po swojemu a nie tak jak inni tego chcą. To Ty masz być szczęśliwa. Jeśli masz bez nich trudno. Ja żałuję swoich decyzji. Dałam się zmanipulowac, niestety. Zrobiłam tak jak inni chcieli, a to nie tedy droga.
Nie wyobrażam sobie sytuacji, żeby w życie dwojga dorosłych ludzi w takim stopniu mogli ingerować rodzice. To ich dziecko i to oni powinni decydować o tym jak będą je wychowywać,chociaż ślub cywilny, jeśli kościelnego nie chcą, nie zaszkodziłby chociażby ze względów czysto prawnych, ale to już co kto woli. Rodzina nie akceptuje formy ich związku? To nie zobaczą wnuka. Po narodzinach dziecka przynajmniej połowa dziadków zmięknie.
Oj znam to. My się nie daliśmy. Od razu powiedziałam że ślub będzie w swoim czasie a nie na hop-siup. Rodzina nie miała wyjścia- musieli zaakceptować bo to nasze życie. Aktualnie nasz synek ma rok, a ślub jeszcze za rok ?.
Mnie moi rodzice też gnietli o ślub przed urodzeniem dziecka i się nie dałam. Za to zrobiłam ślub ze chrzcinami kiedy synek miał pół roku i też było ok ;-)
Oczywiscie ze zostalismy obdarzeni przez Boga wolna wola i to nasza sprawa jak postapimy, ale postawmy sie na miejscu rodzicow Patrycji, ktorzy sa katolikami i wlasnie podczas jej chrztu przyrzekali ze beda ja wychowywac i kierowac ku wierze chrzescijanskiej! Wcale sie nie dziwie ze nie popieraja zachowalnia swojej corki.
Oczywiscie ze zostalismy obdarzeni przez Boga wolna wola i to nasza sprawa jak postapimy, ale postawmy sie na miejscu rodzicow Patrycji, ktorzy sa katolikami i wlasnie podczas jej chrztu przyrzekali ze beda ja wychowywac i kierowac ku wierze chrzescijanskiej! Wcale sie nie dziwie ze nie popieraja zachowalnia swojej corki.
Dokładnie. Niby możemy decydować, ale co później na to dziecko. Będzie chciało komunię bo inne dzieci się szykują a nie będzie mogło przystąpić.
Czy nie będzie traktowane jak odludek? Dzieci bywają bezwzględne. Nie wiem czy to jeszcze zdrowy egoizm w tym momencie czy już świadome pakowanie dziecka w „odstawanie od reszty’. My, dorośli sobie z tym poradzimy, dla dziecka może to być powód do zamknięcia się w sobie i do przykrych konsekwencji. Kiedyś ktoś rzucił hasło w podstawówce, że koleżanka ma wszy. Już zawsze była odrzutkiem. Dziś nie żyje.
Moim zdanie skoro wystapili z kosciola i uwazaja ze tak jest slusznie i dobrze to nie powinni ulegac rodzicom ze wszustkimi tego konsekwencjami. Bo tak naprawde co ich obchodzi zdanie innych oni za chwile beda miec wlasna rodzine wlasne dziecko . Ludzie zawsze gadali gadaja i beda gadac. Zawsze bedzie ktos komu bedzie lub nie bedzie sie to i wiele innych spraw podobac. Szkoda tracic nerwow tym bardziej ze krzywdy nikomu nie robia
Oczywiscie, ze zostalismy obdarzeni przez Boga wolna wola i to nasza sprawa jak postapimy, ale postawmy się na miejscu rodzicow Ptrycji, ktorzy sa katolikami i wlasnie podczas jej chrztu przyrzekali ze beda ja wychowywac i kierowac ku wierze chrzescijanskiej! wcale sie nie dziwie, ze nie popieraja zachowania swojej corki.
U mnie jest tak: jestem w 23 tyg ciązy. Dzidzia planowana. Niestety rodzice mojego narzeczonego odcięli się ode mnie uznaja tylko swojego syna, z dzieckiem tez nie chca miec nic wspolnego poniewaz nie ma slubu. A oni dziecka z nieprawego łoża w rodzinie nie chcą. My żadnego kwitka do szczęścia nie potrzebujemy. Nie chce odciąć go od rodziny dlatego nie mam nic przeciwko jak do nich jeździ, codziennie rozmawia z mama przez telefon. Ale jest mi przykro. Pewnie jesteście ciekawi co na to wszystko mój narzeczony? Otóż wyznaje podejście ” jak nie chcą, to nie”. Tylko dlaczego o wszystko obwiniaja tylko mnie skoro to nasza wspólna dycyzja że nie chcemy ślubu?
Uważam że nie wolno dać się zmusić rodzicom, innym członkom rodziny do robienia rzeczy wbrew sobie. Jeśli raz się ustąpi, potem bedą stosować te same metody przy innych różnicach zdań.
Żyjemy w czasach kiedy mnóstwo ludzi nie bierze ślubu w kościele. Nie tylko dlatego,że są niewierzący (głównie) ale też przedstawiciele innych wyznań. I nie przeszkadza to absolutnie spełnić marzenia o białej sukni (oczywiście jeśli w takowych gustuje panna młoda). Ślub cywilny jest idealnym dla tych, którzy chcą mieć związek zalegalizowany (choćby ze względów wzajemnej opieki nad dzieckiem czy decyzji medycznych) a bie chcą do tego mieszać religii. ?
A czy nie wydaje się wam, że taki chrzest/pierwsza komunia/ślub wzięty pod presją rodziny jest nic nie warty także pod względem religijnym? Rozumiem, że rodzice są religijnymi katolikami i w ich odczuciu robią to dla dobra swojej córki (jesli tym dobrem ma być jej zbawienie), ale nie wiem jak Kościół Katolicki zapatruje się na ważność sakramentów wziętych pod przymusem. Tak samo chyba jest ze zmuszaniem do chrzczenia wnuka – jesli rodzice dziecka bez przekonania deklarują, że „wychowają go na katolika” (nie pamiętam jak brzmi ta formuła dokładnie) to ten sakrament chyba jest nieważny. Więc po co?
Nie róbcie niczego wbrew sobie, na siłę. To Was na pewno nie uszczęśliwi, a przecież to Wy jesteście najważniejsi, Wy i Wasze maleństwo. Może teraz jest ciężko, ale musicie być silni i przetrwać ten trudny czas. Rodzice wywierają presję i może szantażują, ale zobaczycie, że jeśli nie ustąpicie, to w końcu zmienią zdanie. Ta mała istotka skruszy ich serca! I zrozumieją, że popełnili błąd, ba, nawet będą bardzo tego żałować (chociaż zapewne nigdy Wam się do tego nie przyznają). Potrzeba tylko czasu… Nie denerwujcie się, stańcie obok i pozwólcie sytuacji toczyć się swoim życiem (a niech sobie gadają, wpuśćcie jednym uchem i wypuśćcie drugim), I bądźcie silni, bo łatwo nie będzie, ale dacie radę, musicie.
Życzę dużo siły i wytrwałości! Nie bójcie się, wszystko się ułoży! A ta mała istotka wszystko rozwiąże :) Dziadkowie będą zakochani w tej kruszynce.