Zaraz ktoś się odezwie, że najskuteczniejszą formą antykoncepcji jest wstrzemięźliwość seksualna i tylko ona daje 100% gwarancję, że kobieta nie zajdzie w ciążę.
I będzie miała ta osoba zupełną rację.
Jedynie brak aktywności seksualnej jest w stanie nam zagwarantować, że w związku danej kobiety i danego mężczyzny nie dojdzie do poczęcia (o ile oczywiście kobieta jest swojemu partnerowi wierna, ale to temat na osobny post, który kroi mi się w głowie po jednym z maili, który mnie w ostatnich dniach „zastrzelił”. Dosłownie i w przenośni).
Gdybyśmy tak sobie usiedli przy kawie i poplotkowali przy okazji wymieniając z grubsza różne metody antykoncepcji, które stosowaliście, to z pewnością znalazłby się ktoś, kto antykoncepcji nie stosuje i nigdy nie stosował. Szczególnie część panów ryzykantów jedną z metod antykoncepcji nazywa stosunek przerywany. Gumek nie lubią, no to wymyślili sobie obejście i z namaszczeniem tę metodę stosują. Dla mnie to nie jest żadna forma antykoncepcji, jeśli mam być szczera. To w moich oczach raczej forma hazardu, jednak co kto lubi ;-)
Idąc dalej. Nie każdej parze z prezerwatywami jest po drodze, no bo jedne są za ciasne, drugie za luźne, trzecie dają odczuć „jakbyśmy się próbowali całować przez szybę”, a nie mieli zbliżenie cielesne najwyższego szczebla. Zazwyczaj panowie z prezerwatyw rezygnują, a panie na to przystają, bo w sumie jakby się uprzeć, to lepiej by im było bez szalika skoro na zewnątrz 20 stopni. Taka tam metafora.
Jeszcze inni uważają, że antykoncepcja to kwestia, która należy wyłącznie do kobiety, wszak to kobieta będzie w ciąży i to ona ma samą siebie chronić, jeśli na chwilę obecną potomstwa mieć nie planuje. I tutaj mamy naturalne metody antykoncepcji jak mierzenie temperatury, kalendarzyki i cała ta 100% naturel otoczka, która jest również zawodna i nie ma szans dać nam 100% gwarancji, że unikniemy ciąży. Wiem, że część z Was stosuje się do kalendarzyka, o czym kiedyś pisaliście mi pod jednym z postów, i chwalicie sobie tę metodę. Ja wiem, chwalicie do momentu, aż pewnego dnia okaże się zawodna a Wy powiecie, że tak w sumie miało być, bo ktoś na górze tak chciał. Nie wątpię. ;-)
Znam parę, która religijnie przykładała się do jednej z powyższych metod i wszystkim ją polecała zachwalając ją, że jak będziemy dokładni w jej stosowaniu, to rodzina nam się nie powiększy. Dopóki pewnego dnia nie okazało się, że panna jest jednak w ciąży, bo wzięła antybiotyk, coś tam jej się poprzesuwało, pomyliło, i teraz są rodzicami.
Spoko, jak widać zbyt wiele zmiennych i zbyt wiele wyrzeczeń, aby w dobie szybkiego życia i chwiejnego zdrowia stosować się do metod 100% naturalnych. Rozumiem, że są ich zwolennicy. To jednak nie dla mnie.
Ja należę do tych kobiet, które przeszły chyba przez wszystkie metody antykoncepcji. Począwszy od plastrów hormonalnych, przez tabletki skończywszy na wkładce wewnątrzmacicznej. Za każdym razem szlag mnie trafiał, bo albo puchłam, albo źle się czułam, albo plamiłam. Albo czułam totalny dyskomfort. Mogłabym tak wymieniać bez końca. Szlag mnie trafiał za każdym razem na przestrzeni ostatnich lat, że to ja mam cierpieć latami, a facet uważa to za naturalne, bo społeczeństwo tak mu to wmawia, że „antykoncepcja w stałym związku należy do kobiety”. Gotuje się we mnie na myśl o takim zaściankowym myśleniu.
Jest jednak forma antykoncepcji, którą uważam za rozsądne rozwiązanie, szczególnie w przypadku, gdy np. więcej dzieci już się nie planuje bądź nie planuje się ich wcale.
Jakiś czas temu dostałam nawet maila od dojrzałego faceta, zdrowo po 40-stce (nie chcę zdradzać dokładnego wieku, aby ta osoba pozostała anonimowa), który napisał wiadomość, brzmiącą we fragmentach tak:
– Prosiłbym Panią o opinię, ale szczerą. […] Może Pani o to zapytać swoje czytelniczki, nie obraziłbym się. Tylko proszę bez podawania moich personaliów. […]
Więcej dzieci już nie planujemy z żoną, a mamy obecnie czwórkę, w tym dwoje dorosłych. […]
Nie możemy zgodzić się z żoną w jednej fundamentalnej kwestii. Żona odmówiła stosowania antykoncepcyjnych środków hormonalnych, ponieważ bardzo źle się po nich czuła. Oznajmiła mi niedawno, że ma dosyć faszerowania się nimi i teraz piłeczka jest po mojej stronie. […]
Wręcz zagroziła mi, że przed nami albo brak zbliżeń albo wymyślę coś, co przekona ją do tego i ona będzie się czuła pewna. Kolejna ciąża nie wchodzi w grę z racji jest stanu zdrowia. […]
Jak mam ją przekonać do stosowania środków antykoncepcyjnych? Przecież nie wszystkie muszą być dla niej szkodliwe? […] „
Ja nie przebierałam w słowach w odpowiedzi zwrotnej do owego Pana. Zostawię tę wiadomość jednak dla siebie. Może poleciałam za daleko z moimi wywodami, jednak mam wrażenie, że facet potrzebował zdrowego przebudzenia.
Drodzy Panowie, jak to jest (do cholery), że Wam się wydaje, że to my mamy ponosić całą odpowiedzialność za antykoncepcję w związku?
Jakim prawem posuwacie się w niektórych przypadkach tak daleko, że dajecie swoim partnerkom ultimatum? Albo rybki albo akwarium, często sugerując, że „w gumkach Wam niewygodnie”, to niech weźmie Wasza kobieta tabletki, plastry czy inne hormonalne środki, (które powodują u niej często złe samopoczucie albo skutki uboczne) a Wy będziecie czekać, aż kobieta trafi na „Złoty środek”?
A dlaczego Wy nie zdecydujecie się na wazektomię, którą zasugerowałam Panu z powyższego maila?
Swoją drogą nie doczekałam się odpowiedzi i bardzo jestem ciekawa, z jakiej przyczyny. Czyżbym trafiła na wrażliwy temat i wazektomia dla dojrzałego mężczyzny nie planującego już dzieci jest jak potwarz, obraza i policzek w jednym? Czyżby uderzało to w Waszą męskość? Kobiety mogą zakładać wkładki wewnątrzmaciczne, brać środki hormonalne a kiedy przychodzi co do czego, to Wy umywacie ręce i traktujecie zabieg wazektomii jakby to była zbrodnia na Waszych klejnotach? A powyższe metody dla kobiet są niby nie zbrodnią, a czymś dla Was naturalnym i pożądanym?
Warto podkreślić, że po zabiegu wazektomii mężczyźni kontynuują stosunki seksualne i mają orgazmy jak poprzednio, tylko ich nasienie nie zawiera plemników. Tak że niczego tak naprawdę nie tracicie, dość podobnie zresztą jak w przypadku założenia przez kobietę wkładki wewnątrzmacicznej.
Swoją drogą – wazektomia jest zabiegiem odwracalnym w 80-90%? Skorygujcie mnie, proszę. Podobnie zresztą jest z wkładką wewnątrzmaciczną u kobiet – odzyskanie płodności przez kobietę stosującą tzw. spiralę nie gwarantuje odzyskania zdolności do zajścia w ciążę po jej usunięciu z macicy przez lekarza, choć w ponad 90 kilku procentach odbywa się bez przeszkód.
Co to jest wazektomia, z czym część mężczyzn powinna się zaznajomić na teraz albo na przyszłość?
Wazektomia to odwracalna metoda antykoncepcji dla mężczyzn, polegająca na zablokowaniu drożności nasieniowodów, przez które plemniki normalnie przechodzą z jąder do członka.
Przyjmuje się, że jest to najskuteczniejsza metoda zapobiegania ciąży, zabieg jest bezbolesny i wykonywany w znieczuleniu miejscowym bez igły, trwa zwykle parę minut, a bezpośrednio po zabiegu można podjąć większość życiowych aktywności.
Skąd w mężczyznach tyle oporu w kwestii antykoncepcji dla mężczyzn, a jakoś nie widzę tego oporu, kiedy to kobiety mają być poddawane zabiegom w drugą stronę? Bardzom ciekawa.
Jestem zdania, że skoro są panowie, którzy nie planują mieć (więcej) dzieci, to świetnym krokiem byłoby dla nich zainteresować się wazektomią – legalną metodą antykoncepcji, która jako jedyna nie powoduje powikłań u kobiety, zamiast wysyłać ją na zabieg zakładania wkładki wewnątrz macicznej czy fundować jej kolejne lata faszerowania chemią. Kolejny temat, jaki buzuje mi w głowie, to dlaczego w naszym kraju panowie mogą podwiązywać sobie nasieniowody, a kobiety legalnie nie mogą zażyczyć sobie podwiązania jajników… Może ktoś mi to wyjaśni? …
Czołem!
P.S. Jeśli udało się Wam zobaczyć dzisiejszy post, zostawcie po sobie ślad na Facebooku czy w komentarzu ❤ Możecie też go podać dalej. Dziękuję! :*
6 komentarzy
No właśnie? Czemu trzeba jeździć za granicę? W Polsce grozi za to 10 lat osobie która zabieg wykonała!!! Bo to pozbawianie płodności. A u mężczyzny co to jest? Przecież jego wtedy tez pozbawia się możliwości płodzenia dzieci!!
Stawiam, że faceci poprostu rzadziej podejmują takie decyzję no ilu facetów jest w stanie się na ten zabieg zdecydować? A kobiety częściej by się godziły na podwiązanie i tu już kwestia problemu niżu demograficznemu. Ale to są tylko takie moje przemyślenia. Jak faceci masowo zaczną się poddawać zabiegowi to się okaże, że i to będzie zakazane ;)
Lepiej nie ryzykować gdy planuje się jeszcze dzieci. Mężczyzna ma ciężko. To jakby nam jajniki wyciąć, tyle że u kobiet zaburzyłoby to gospodarkę hormonalną i przekwitanie murowane.
Orgazm ten sam a może i lepszy ? na początku może być blokada psychiczna ale kobiety mają sztuczki na swoich mężczyzn
Czekam na wpis „zrobił”. :) Bo to jednak nie to samo, co wkładki (to też łącznie). Ale rozumiem, że dyskomfort może być podobny lub identyczny, i że w ogóle w takich kwestiach nie ma sensu się licytować.
Poczytaj o długookresowej skuteczności prezerwatyw przy typowym użyciu (a nie doskonałym użyciu, jakie podawane jest na etykietce) i pogadaj z facetem o wazektomii:) Moim skromnym zdaniem, po urodzeniu wszystkich dzieci, facet powinien zająć się antykoncepcją, bo może to zrobić skutecznie i bez negatywnego wpływu na zdrowie.