Niewiele kobiet zdaje sobie sprawę planując ciążę, jak wybitnie istotna jest to kwestia. Po dwóch ciążach wiem, że prawdopodobnie jest to jedna z najważniejszych składowych, dzięki której możemy mieć niejako gwarancję względnego spokoju.
Pamiętacie swoją ciążę? Jak wiadomo spokój w ciąży to cholernie istotna sprawa! Jak sięgacie pamięcią, to jak opisałybyście te miesiące z maleństwem w brzuchu? Nic specjalnie się nie zmieniło i cieszyłyście się ciążową sielanką, czy może truchlałyście ze strachu na myśl o tym, co przyniesie kolejny dzień, tydzień? Czemu zawdzięczyłybyście ten pierwszy, stabilny stan? Spróbujcie sobie przypomnieć.
Co prawda 9 miesięcy z moim pierwszym synem były niemalże książkowe, no może za wyjątkiem rozejścia spojenia łonowego i podobnych kwiatków. Jednak przy moim drugim synu dwukrotnie wylądowałam na patologii ciąży i zaliczyłabym te chwile do wyjątkowo stresujących.
Niestety, gdy patrzę na siebie wstecz to widzę, że nic nie nauczyło mnie doświadczenie i nie zadbałam o pewną kwestię wystarczająco. Przy trzecim dziecku, jeśli takie będzie mi dane, nie popełnię więcej tego błędu i pierwsze co zrobię, to zadbam o to, aby mieć nieprzypadkowego lekarza prowadzącego!
Profesjonalny, troskliwy i skrupulatny lekarz prowadzący, który nie będzie wykonywał czynności na tzw. „odpierdol” [wybaczcie], to skarb! Gdybym mogła wykrzyczeć to głośno teraz, aby usłyszały mnie wszystkie kobiety w ciąży, to zrobiłabym to bez dwóch zdań! Prawdziwy lekarz, ginekolog z powołaniem, który nie potraktuje nas jak kolejnego petenta, który ma wjechać na warsztat, otworzyć bagażnik i pokazać, co wiezie. Prawdziwy lekarz, który przy każdej wizycie zmierzy nam ciśnienie, spojrzy na nasze wyniki, zleci kolejne badania. A jeśli będzie miał jakiekolwiek wątpliwości, to nie będzie czekał do kolokwialnego usrania, tylko zadziała z refleksem. Który zadba o nas tak, jakby dbał o nasze maleństwo jak o swoje własne dziecko.
Ja dopiero w mojej drugiej ciąży, w jej drugim trymestrze trafiłam na lekarza, który nie tylko okazał się wyjątkowym lekarzem, ale również wyjątkowym człowiekiem. Nie tylko dbał o wszystkie ważne parametry i je kontrolował, ale również pytał o moje samopoczucie. Nie bagatelizował żadnego mojego sygnału potrafiąc jednocześnie uspokoić moje skołatane nerwy, które w niektórych momentach były na totalnym rozjeździe.
Dlatego przy kolejnej ciąży zadbam o to, aby od pierwszych chwil towarzyszył mi podczas ciąży lekarz nieprzypadkowy. Wiem, że warto szukać takiego, który nie będzie zwyklakiem, mającym w dupie całą tę lekarską przysięgę i pewnego rodzaju misję, jaka powinna mu przyświecać. Oleję takiego, który znalazł się na lekarskim stołku, bo tak jakoś wyszło i nie do końca mu to się podoba. Albo tę całą ciepłą posadkę załatwił mu tatuś albo mamusia, a egzaminy fartem zaliczał nie wspominając o tym, że totalnie w dupie ma to, że medycyna idzie do przodu i oprócz czytania Słowa polskiego, to warto a może i nawet obowiązek ma pieprzony, aby się na bieżąco doszkalać.
Szukajcie prawdziwych lekarzy omijając jednocześnie nieuków w fartuchu, którzy sprawiają wrażenie, że pracując cierpią albo robią nam łaskę, że muszą podnieść tyłek z fotela a kobieta w ciąży jest tylko zbędnym dodatkiem do tej jego wzniosłej profesji. Z całym szacunkiem do prawdziwych lekarzy, jako kobiety walczmy o swoje i dziecka prawo do bycia pod opieką dobrego specjalisty, a nie przypadkowego absolwenta medycyny z przypiętą na wyrost plakietką i sianem w głowie.
Piąteczka!
10 komentarzy
O tak! W pierwszej ciąży miałam lekarke z polecenia- przecudowna kobieta, specjalista a przy tym „dobra ciocia”. W drugiej ciąży z powodu przeprowadzki musiałam szukać innego lekarza. Trafiłam do całkiem miłego za to zupełnie niedouczonego bęcwała :/ nastraszył mnie że dziecko w 7 mc przestało rosnąć i panika, szpital, małe dzieckoy w domu przyzwyczajone tylko do mamy.. nerwów było co nie miara. Lekarze w szpitalu uspokajali że jest w normie wszystko ale nie! Bo mój prowadzący zarządził pozostanie w szpitalu.. skończyło się kłótnią na korytarzu i szybką zmianą lekarza. Tym razem bardzo dobrego fachowca- niestety też najdroższego w okolicy ale warto. Naprawdę kasa schodzi na dalszy plan w takich przypadkach. Skończyło się dobrze, nawet bardzo. Warto popytać, i zainwestować w dobrego lekarza!
Co prawda mój lekarz prowadzący był super, ale pod koniec siódmego miesiąca ciąży tez trafiłam na panią doktor, która straszyła ze poród będzie przedwczesny, ze hipotrofia płodu, kazała tylko leżeć i nic nie robić, skierowała mnie do szpitala, w którym pracowała, musiałam jeździć 60 km dwa razy w tygodniu do samego rozwiązania na badania a w szpitalu siedziałam od 9 do 17 :/ tam również uznali ze to hipotrofia i przełożyli termin porodu na tydzień później, a w ostateczności urodziłam 16 dni po terminie dziecko ważące prawie 3,5 kg :) i panią doktor i szpital odradzam każdej znajomej brzuchatce, ile czasu i nerwów straciłam to moje
Prawie 3,5 kg 16 dni po terminie, to faktycznie mało, biorąc pod uwagę ile przybierają dzieci w ostatnich tygodniach ciąży (nawet około 300 g tygodniowo). Prosto licząc w terminie Twoje dziecko ważyło pewnie mniej niż 2800 g, mało na 40 tc. dwa tygodnie wcześniej w 38 tc mogło ważyć nawet 2200-2400 g, a to już waga hipotroficzna przy donoszonej ciąży, więc jeśli właśnie na tym etapie ciąży lekarze podejrzewali hipotrofię, to nic dziwnego, zwłaszcza że aparat usg mógł dodatkowo zaniżyć wagę dziecka. Także raczej należało by im podziękować za troskę o Twoje dziecko, w ciąży ostrożności lepiej za dużo niż za mało… możliwe też że termin porodu miałaś źle wyliczony po prostu skoro aż 16 dni po nim urodziłaś, to by wyjaśniało wszystko. Jednak ostrożności lekarzy nigdy dość, wierz mi :) w tym przypadku tej lekarce to raczej pochwała się należy za czujność… lepiej stracić czas i nerwy niż, nie daj Boże, dziecko. Także mnie możesz tą lekarkę polecić, do takiej chętnie bym chodziła, wiedząc że będzie dmuchać na zimne.
Doskonale to ujęłaś! Jestem w pierwszej ciąży i na pierwszą wizytę poszłam do konowała, który stwierdził, że nie stwierdzi ani badaniem, ani usg, że jestem w ciąży, bo jestem za gruba! Dodam, że gruba nie jestem, tylko miałam małą oponkę na brzuchu i ważyłam 56kg… Z zaleceń, jakie otrzymałam, cyt. „nie palić fajek, nie pić gorzały i brać kwas foliowy dwa razy dziennie” – dziad po 50-tce, nawet nie miał na sobie kitla (w przychodni na NFZ). Brak słów.
Na szczęście później trafiłam do normalnego lekarza, który zajmuje się mną profesjonalnie i z empatią. Tacy właśnie lekarze, to skarby.
Jeżeli lekarz naprawdę tak to ujął, że jesteś gruba, to faktycznie prostak niegodny swojego zawodu, ale jeśli kulturalnie zwrócił uwagę na Twoją oponkę, to niestety miał do tego pełne prawo, a nawet obowiązek, gdyż tłuszczyk w tym miejscu naprawdę znacznie utrudnia badanie i stwierdzenie ciąży. Nawet na wydrukach opisujących wyniki usg jest często rubryka „warunki badania”, gdzie lekarz musi określić czy są one dobre czy złe, a jeśli złe, to dlaczego. Najczęstszym powodem złych warunków badania jest właśnie nadmiar tkanki tłuszczowej w okolicach brzucha i lekarz powinien to ująć w opisie badania, jeśli pacjentka taki dostaje lub jeśli nie, to ustnie ją o wszystkim poinformować. Dlatego nie ma co się obrażać, sama przyznałaś, że miałaś oponkę… moja kumpela też kiedyś wyszła obrażona na lekarza za właśnie taką adnotację o nadmiarze tkanki tłuszczowej w opisie warunków badania. Dziewczyny, naprawdę aż tak prawda w oczy kole? Ten lekarz jest bucem tylko jeśli nazwał Cię grubą, bo to nie jest medyczne określenie…
Mi teściowa znalazła lekarza. Od pierwszej do ostatniej wizyty z radością do niego jeździłam :) Na każdym spotkaniu mogłam zapytać o wszystko, nawet gdy mówiłam, ze przeczytałam coś w internecie nie komentował i nie wyśmiewał tylko tłumaczył ;) jeszcze stopy oglądał czy nie puchną za bardzo :) nie zbywał po pół godziny, bo czekała następna pacjentka tylko jeśli trzeba było odpowiadał nawet na głupie pytania, czasami wizyta trwała 1,5 godziny lub więcej, ja sama czekając w kolejce nie denerwowałam się, ze za długo, bo wiedziałam jak te wizyty wyglądają :) dodatkowo umawiałam się z doktorem w prywatnym gabinecie, a dostawałam skierowania na badania z pieczątką szpitala, w którym również pracował, dzięki czemu nie musiałam za nie płacić :) wiem, ze jeśli ten lekarz nadal będzie przyjmował gdy zdecyduje się na drugie dziecko, to na pewno udam się właśnie do niego :)
https://standardyzostaja.rodzicpoludzku.pl/
https://ohme.pl/lifestyle/dla-wygody-lekarza-kobieta-w-ciazy-moze-cierpiec-nie-bedziemy-rodzic-po-ludzku-minister-zdrowia-wycofuje-standardy-opieki-okoloporodowej/
Zgadzam się. W naszym przypadku obie ciąże prowadził ten sam lekarz. Zależało nam też na tym, żeby rodzić w szpitalu, w którym pracuje, co szczególnie w drugim przypadku nie było tak łatwą decyzją (lekarz został ordynatorem w innym, odległym ponad 40 km mieście). Nie żałujemy – to naprawdę duży komfort psychiczny. Z drugiej strony różnie w ciąży bywa i nie zawsze w godzinie „W” nasz lekarz będzie miał dyżur. Ale zawsze można zadzwonić, podpytać, poradzić się i wiedzieć, że jest w okolicy.
Ja tak tylko w kwestii żeby nie skrzywdzić lekarzy państwowych z NFZ -tu większość jednak nieuwagi nie jest a jak ktoś ma 3 pacjentki na jedną godzinę umówione to rozmowy muszą być krótkie… Jak ktoś chce mieć pół godzinne wizyty to tylko prywatnie. Nie, nie jestem lekarką. Tak, byłam w ciąży trzy razy. Pozdrawiam
Chodziłam do najbardziej rozchwytywanego lekarza ginekologa w moim mieście. Mojej drugiej ciąży to nie uratowało. Lekarz może być ciepły, zainteresowany samopoczuciem pacjentki, dokładny i robić wszystko zgodnie ze schematem. Gubi go rutyna. Tylko taki, który do tego wszystkiego potrafi wyjść poza schemat, słucha pacjentki i ufa jej intuicji, taki, który każdy przypadek traktuje indywidualnie – jest ginekologiem z prawdziwego powołania. Takiego życzę każdej kobiecie. Pozdrawiam, Katarzyna.